MaRina: znam swoją wartość i nie poddaję się
Marina Łuczenko-Szczęsna mówi m.in. o tym, jak James Arthur, brytyjski wokalista, zaśpiewał na jej weselu, a później nawiązali współpracę muzyczną. Przyznaje, że wesele było spełnieniem jej marzeń. Mówi też o tym, jak postrzega się ją w Polsce. "Przyzwyczajam się do szufladkowania, od zawsze próbowano mi odebrać moje osiągnięcia, a to, że mi tata załatwił, a to dziewczyna swojego chłopaka, a to jako żona piłkarza" - tłumaczy. Rozmawia Katarzyna Gruszczyńska.
21.10.2016 | aktual.: 21.10.2016 12:06
Nie ogranicza się Pani do podboju polskiego rynku muzycznego. Właśnie wychodzi singiel, na którym śpiewa Pani z Jamesem Arthurem. Jak doszło do waszej współpracy?
Współpraca z Jamesem Arthurem przy singlu „Let Me Love The Lonely” to inicjatywa managementu Jamesa i jego przedstawicielstwa w Polsce. Uważali oni, że singiel ten ma duży potencjał na duet, a do tego przyda się wzmocnienie w Polsce projektu kolaboracją ze znaną osobą. James wybrał mnie i być może wpływ miał na to również fakt, że wspólnie już występowaliśmy wcześniej podczas mojego wesela, wykonując między innymi balladę „Roses”. Mieliśmy okazję pracować w studio nad piosenką na mój album.
James Arthur zaśpiewał na Pani weselu z Wojciechem Szczęsnym. Jak wspomina Pani tamten występ i całe wydarzenie?
Całe wesele było spełnieniem marzeń. Zdecydowanie najpiękniejszy i najbardziej wzruszający dzień mojego życia. Występ Jamesa był niespodzianką dla gości, a zaczęło się od tego, że wszystkich poprosiliśmy na parkiet, by wykonać pierwszy taniec. W międzyczasie James i jego muzycy wyłonili się i zaczęli wykonywać utwór „Roses”, który w oryginalnej wersji James wykonuje z Emeli Sande. Zatańczyłam z Wojtkiem pierwszą zwrotkę i refren, po czym dołączyłam do Jamesa na drugą zwrotkę i następnie wspólnie dokończyliśmy piosenkę. Potem było jeszcze kilka wspólnych utworów oraz pamiętna przedpremiera specjalnie dla naszych gości obecnego, pierwszego singla Jamesa „Say You Won’t Let Go”. Był też oczywiście czas na mój singiel „On My Way”, nowe piosenki planowane na mój album, freestyle i typowo weselne pieśni. Zabawa była przednia, to był niezapomniany wieczór.
James Arthur określił Panią mianem ekstremalnie utalentowanej i pięknej. To wielki komplement i paszport do rozwoju międzynarodowej kariery. Jaki następny artystyczno-muzyczny krok Pani planuje?
Bardzo miło słyszeć takie słowa z ust takiego artysty. James jest bardzo skromnym i życzliwym człowiekiem. Jego pogoda ducha sprawia, że współpraca z nim jest wyjątkowym przeżyciem, a fakt iż jednocześnie jest on pierwszoligową postacią na scenie muzycznej, współpracuje z topowymi osobami i zna wszystkich w branży, dodaje kolorytu jego komplementom. Jednak trzeba pamiętać, że nawet za tak wybitną osobą stoją międzynarodowe wytwórnie i firmy inwestujące w jego karierę. Dlatego wydanie albumu, który odniesie sukces na arenie międzynarodowej, to mega trudny krok. Z pewnością myślę o skompletowaniu materiału na płytę i pracuję nad tym w międzynarodowej obsadzie. Bardziej jednak dbam o to, by były to naprawdę dobre piosenki, z których ja i moi słuchacze będziemy dumni. Sukces jest kwestią wtórną i na tym etapie nie ma sensu, bym kalkulowała w ten sposób swoje ruchy.
Show-biznes zahartował Panią, a może sprawił, że jest Pani mniej ufna, bardziej ostrożna?
O dziwo show-biznes wywołuje odwrotny efekt - motywuje i umacnia, sprawia, że jeszcze bardziej wierzę w swoje możliwości, przekonuję się, że potrafię zrobić to lepiej, szybciej, samodzielnie.
Jeżeli chodzi o media, kiedyś mówiono: jak cię widzą, tak cię piszą. Teraz jest zupełnie na odwrót. Plotkarskie media na siłę kreują zakłamany wizerunek tylko po to, by podbić swoją oglądalność i podjudzić czytelnika, wywołać w nim zazdrość i złość.
Jestem w tym biznesie od paru dobrych lat i absolutnie nie przejmuję się tym, co piszą, znam swoją wartość i nie poddaję się. Przyzwyczajam się do szufladkowania, od zawsze próbowano mi odebrać moje osiągnięcia, a to, że mi tata załatwił, a to dziewczyna swojego chłopaka, a to, że była podopieczna kogoś, a to jako żona piłkarza. Zaproszenie do duetu z Jamesem na jego album jest dla mnie niezwykłym wyróżnieniem i daje ogromną satysfakcję. Mam nadzieję, że utwór się spodoba.
Pani głos po chorobie obniżył się (Marina miała polipa na lewej strunie głosowej i musiała przejść operację - przyp. red.). Jest jeszcze ciekawszy, co słychać w utworze „On My Way”. Czego nauczyła Panią ta choroba, czy jest coś pozytywnego, co wyniosła Pani z tego doświadczenia?
Owszem zmienił się, ale głównie w mojej głowie. Obniżenie tonacji w utworze “On My Way” było świadomym środkiem wyrazu. Była to pierwsza piosenka nagrana po operacji, chciałam, by odbiorca usłyszał ten ból w tekście, który miał dla mnie wtedy ogromne znaczenie. Mam w sobie różne barwy głosowe, w końcu przeszłam bardzo długą drogę edukacji od festiwali, teatru, po serial. Niezależnie od projektu każdy mój udział w był uwarunkowany muzycznym aspektem.
Tak jak każdy artysta wciąż się rozwijam i poznaję siebie. Myślę, że w kolejnych piosenkach dam się poznać z innych stron, chociażby w duecie z Jamsem Arthurem.
Jaki jest Pani wymarzony muzyczny duet, z kim chciałabym Pani zaśpiewać na swojej płycie?
To pewnie zabrzmi przekornie, ale kiedy pierwszy raz usłyszałam Jamesa na castingu do „X Factora”, ten występ bardzo mnie poruszył i już wtedy marzyłam, by z nim kiedyś zaśpiewać. Nie znam drugiego takiego zagranicznego głosu, który by mnie tak kiedykolwiek ujął. Jeżeli chodzi o polskie głosy, to ujął mnie głos Igora z Lemona i Piotra Cugowskiego z Braci.
_Znany z hitu „Impossibe” James Arthur właśnie ujawnił zapowiadany duet z polską wokalistką – MaRiną! Piosenka znajdzie się na jego najnowszej płycie „Back From the Edge”. Ballada "Let Me Love The Lonely" (posłuchaj na Youtube/Vevo) dostępna jest już w serwisach streamingowych (sprawdź TUTAJ), jak i sprzedaży cyfrowej (zamawiając album przed premierą na iTunes, "Let Me Love The Lonely" feat. MaRina dostępny będzie do natychmiastowego pobrania). _