Nie odchudzaj się w święta
Zbliżają się święta, a wraz z nimi odwieczny dylemat: „jak jeść, żeby nie przytyć?”. Wszędzie słyszymy o tym, że trzeba w tym czasie uważać, żeby nie dać się ponieść jedzeniowej rozpuście i nie zgromadzić dodatkowych kilogramów.
Co się stanie, jeśli zjesz pięć kawałków sernika? Nic. Zrzucisz to potem podczas treningu. Ważniejsze są całoroczne nawyki żywieniowe, niż całoroczne diety.
Zbliżają się święta, a wraz z nimi odwieczny dylemat: „jak jeść, żeby nie przytyć?”. Wszędzie słyszymy o tym, że trzeba w tym czasie uważać, żeby nie dać się ponieść jedzeniowej rozpuście i nie zgromadzić dodatkowych kilogramów.
Ja jako trener z dość dużym stażem zauważyłem, że takie podejście w ogóle nie działa − bo każdy chciałby w święta trochę się zrelaksować, móc nacieszyć się czasem z rodziną i również jedzeniem, które jest sporym afrodyzjakiem. Z własnego doświadczenia wiem, że jeśli w święta, zamiast cieszyć się spotkaniami z najbliższymi, skupiam się tylko na tym, żeby nie przesadzić z kaloriami, to tak naprawdę jestem tylko na wpół szczęśliwy. Bo w tym czasie, kiedy mamy wreszcie kilka wolnych dni, nie chcemy myśleć o diecie, wyrzeczeniach i pilnować, czy nie zjedliśmy za dużo. I mamy do tego święte prawo. Dlatego ja proponuję na tegoroczne święta zupełnie inny postulat: „Nie odchudzaj się w święta”.
Przygotuj się na święta
Jeśli bardzo chcesz nie przytyć w święta, a jednocześnie delektować się tymi szczególnymi dniami, moja propozycja jest następująca: intensywny 2-tygodniowy trening rozbity na dwie części – 7 dni ćwiczeń przed świętami i 7-dniowy trening po świętach. W ten sposób najpierw podbudujesz formę i oczyścisz organizm, w święta bez oporów będziesz mogła się delektować ulubionymi potrawami, a po świętach wrócisz do treningu, aby spalić zbędne kalorie.
Tak naprawdę dwa tygodnie pracy nad sobą, żeby pozmieniać nawyki – nawet w przypadku osób, które nie prowadzą regularnego życia sportowego, to wystarczający czas. Czyli przed świętami się odchudzamy, w święta zapominamy o wszelkich dietach i restrykcjach, żyjemy tak, jak chcemy, spędzając czas z rodziną, nie ma w naszej głowie tego wirusa, że się odchudzamy, a potem znowu wracamy do małego reżimu. W związku z tym prawdopodobnie po świętach nie będziesz mieć żadnych nadwyżek, ale czyste sumienie i spokojną głowę, a jeśli jeszcze zadbasz o to, żeby po świętach pospalać trochę kalorii, przyspieszysz metabolizm i wrócisz do równowagi.
Plan treningowy – TABATA
Zazwyczaj w okresie przedświątecznym porządki domowe i wszystkie przygotowania są na głowie kobiet, dlatego rozumiem, że trudno im znaleźć czas na to, żeby np. skoczyć na fitness na dwie godziny.
System TABATA to świetna alternatywa dla zapracowanych pań – to system krótkich, ale intensywnych treningów, które można powtarzać 2–3 razy dziennie. To idealny sposób na to, żeby pobudzić trochę ciało, zapocić je przez ok. 8 minut, a potem dalej kontynuować np. prace domowe. Takie krótkie wysiłki przyspieszą metabolizm, a jeżeli dołożysz do tego dietę, to istnieje szansa, że schudniesz, poświęcając na to mało czasu. Warunek jest jeden: trzeba trzymać się w procesie, czyli przetrzymać ten reżim do świąt. I pamiętaj: taki tydzień to jest zarazem i dużo, i mało – dużo, bo przez tydzień można zgubić nawet 2–2,5 kg, więc nawet jeśli przytyjesz w święta, to bilans i tak wyjdzie na zero, a mało, bo nie trzeba się katować dietami przez kilka miesięcy, wystarczy tydzień porządnej zaprawy.
Jeść, ale z głową
Świąteczne menu nie jest nigdy dziełem przypadku ani elementem zaskoczenia – planujemy je zazwyczaj z wyprzedzeniem i wcześniej zaopatrujemy się w niezbędne produkty. Dlaczego więc nie przygotować jakichś fitnessowych dań? Przecież to znakomita okazja do tego, żeby rozwinąć się kulinarnie! Sami możemy zrobić zdrową sałatkę albo zasugerować coś mamie czy cioci.
Świąteczne menu można przygotować w bardzo racjonalny sposób, tak abyśmy mogli jeść, ile chcemy, a jednocześnie nie zrobić sobie krzywdy. Dzisiaj mamy też nieograniczony dostęp do zdrowych produktów – można więc używać zdrowych zamienników (np. mąka żytnia zamiast pszennej, pełnoziarnisty makaron zamiast jajecznego), dzięki czemu potrawa tylko lekko zmieni smak, a będzie o wiele zdrowsza.
Ale najważniejsze, to nie myśleć, że musimy się odchudzać czy ograniczać i nie popadać we frustrację. To jest czas odpustu.
Sam od jakiegoś czasu staram się nie myśleć o diecie w święta, oczywiście, nie jem wszystkiego, jak popadnie, ale mam w głowie takie przyzwolenie, bo wiem, że nawet jeśli zjem pięć kawałków sernika, to nic się nie stanie, po prostu muszę dać sobie na to przyzwolenie. Bo ważniejsze są nawyki żywieniowe niż jednorazowe, nawet kilkudniowe, rozpusty jedzeniowe, one nam nie zaszkodzą, bardziej nam zaszkodzi złe jedzenie na co dzień, a odchudzanie się w święta.
Plan dla ambitnych
Jeśli ktoś jednak chce przestrzegać dietę także w święta, gorąco zachęcam. To świetna okazja do tego, żeby zrobić sobie trening głowy, czyli poćwiczyć swoją silną wolę. Jeżeli ktoś wytrzyma w tym trudnym, pełnym żywieniowych pokus okresie i nie da się złamać, to będzie to dla niego super test. Zachęcam takie osoby do zapisywania swoich refleksji i wniosków, bo najlepiej jest uczyć się na własnych błędach. A przecież takich okazji jak święta mamy tak naprawdę dużo więcej w ciągu roku – wesela, chrzciny, wszelkie zjazdy rodzinne. Dlatego dobrze jest opracować własny plan działania i wracać do sprawdzonych na własnej skórze metod.
magazynsens.pl/ Tomasz Brzózka
W magazynie Sens 04/14 polecamy: