Blisko ludziPolaku, nie kichaj mi w twarz. Poradnik zupełnie na serio

Polaku, nie kichaj mi w twarz. Poradnik zupełnie na serio

Polaku, nie kichaj mi w twarz. Poradnik zupełnie na serio
Źródło zdjęć: © flickr.com | Tina Franklin
Magdalena Kowalska-Kotwica
30.09.2019 11:42, aktualizacja: 30.09.2019 12:04

Jeżdżę komunikacją miejską. Nie dlatego, że nie mam wyjścia. Po prostu uważam, że to lepsza (bo tańsza i bardziej ekologiczna) opcja. Ale kiedy jesień rozgości się już w kraju nad Wisłą na dobre, miewam chwile zwątpienia. Za każdym razem, kiedy ktoś kichnie mi w twarz.

Jestem przekonana, że nie przesadzam. To nie zdarza się raz na pół roku, ani nawet raz na miesiąc. Codziennie albo co drugi dzień ktoś na mnie kicha, prycha, odkasłuje. Aż sama się dziwię, że jeszcze się jakoś trzymam.

Dzisiaj na przykład. Wsiada młoda dama, cała na czarno. Co chwilę pociera nos rękawem. Z daleka już widać, że trawi ją jakieś choróbsko. Wyjmuje z kieszeni telefon – nic szczególnego, większość z nas przecież gapi się w autobusie w ekran swojego smartfona. Torbę ma przewieszoną w zgięciu łokcia. Tą samą ręką trzyma się drążka. Kichnięcie (jak zwykle) przychodzi niespodziewanie, dama zaskoczona, bo ręce ma zajęte. Kicha wprost na mnie. Całe szczęście, że od zakatarzonej oddziela mnie szyba. Po chwili spływają po niej krople pełnej zarazków śliny. Na samą myśl, że szyby mogłoby nie być, robi mi się słabo.

Żeby było jasne – ja nie mam pretensji, że przeziębiony Polak jedzie do pracy, idzie do szkoły czy w ogóle porusza się po mieście. Wiem, że do przychodni trzeba jakoś dotrzeć. W pracy nie zawsze życzliwie patrzą na L4, szczególnie kiedy w grę wchodzi "tylko" katar. Albo co gorsza o L4 można tylko pomarzyć, gdy się jest zatrudnionym na śmieciówce. No ale jak mawiają najstarsi górale – przezorny zawsze ubezpieczony. Dlatego w trosce o zdrowie własne i innych współpasażerów, którym wciąż jeszcze jakimś cudem udaje się uniknąć choroby, pragnę przypomnieć kilka podstawowych zasad.

Chusteczki zawsze przy sobie

To smutne zaczynać od takich banałów, ale kiedy liście zaczynają spadać z drzew, a na dworze częściej deszcz niż słońce, warto kupić zapas chusteczek jednorazowych i mieć je zawsze pod ręką. Za każdym razem, kiedy widzę kogoś, kto zapomniał zrobić zapasy, przypomina mi się wers z książki dla dzieci "Co wypanda, a co nie wypanda": "Jeży się na głowie włos, gdy wycierasz w rękaw nos". Książka polecana jest już dla trzylatków, nie sposób więc pozbyć się wrażenia, że przynajmniej część Polaków pominęła jakiś etap edukacji. Tym, którzy potrzebują większej dosłowności, przypomnę, że dla zdrowia wydmuchujemy każdą dziurkę osobno, zatykając tę drugą. A żeby nie narazić się towarzyszom podróży lub współpracownikom, robimy to najlepiej w ustronnym miejscu. W autobusie może być o nie trudno, warto więc przed wejściem do niego, wydmuchać nos na zapas i ewentualnie skorzystać z jakiegoś sprayu łagodzącego katar. A w kryzysowej sytuacji chociaż odwrócić głowę.

Kichnij w łokieć na zdrowie

Chusteczka przyda się też, kiedy kichamy lub kaszlemy. Kilka lat temu powszechną wesołość wzbudziła kampania Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego w Poznaniu. Wyjątkowo "owocny" sezon grypowy zmusił tamtejszy sanepid do emitowania w środkach komunikacji miejskiej w Poznaniu komunikatów o treści: "Aby uchronić się przed grypą, w czasie kaszlu zakrywaj nos i usta chusteczką jednorazową". Banał? A jakże. Jednak komunikat okazał się skuteczny. No bo jak się wyłamać, kiedy karcący głos przemawia do ciebie z głośników, a współpasażerowie wkoło zyskują argument nie do odparcia. Dla tych, którzy chcieliby się bronić, że nie za zawsze jest czas i możliwość, by się sięgnąć po chusteczkę (pozdrawiam damę na czarno), poznański sanepid też miał radę: kichajcie w łokieć. To awaryjne rozwiązanie ma dużą przewagę nad dużo popularniejszym – kichaniem w dłonie. Dłońmi dotykamy później drążków w autobusie, klamek w pracy, wózków w supermarkecie. Łokciem możemy co najwyżej popchnąć drzwi. I to też przecież nie jego wewnętrzną stroną.

Magiczne słowa

Kiedy już się zdarzy, że pasażera obok lub kolegę w pracy uraczymy niechcący dawką drobnoustrojów, to jeszcze nie koniec świata. Wystarczy szczery uśmiech i zwykłe "przepraszam". Są dużo skuteczniejsze niż odwracanie głowy (pozdrawiam damę na czarno).

P.S. "Na zdrowie" dla odmiany lepiej sobie odpuścić. Anglosaska szkoła mówi, że nie powinno się zwracać uwagi na niedyspozycyjność drugiej osoby.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta