Blisko ludziPolka mieszka w Egipcie. Tak teraz traktują tam Rosjan

Polka mieszka w Egipcie. Tak teraz traktują tam Rosjan

Marta Pietrzak jest instruktorką i pasjonatką nurkowania
Marta Pietrzak jest instruktorką i pasjonatką nurkowania
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Marta Kosakowska
07.07.2022 17:04

- Kiedy turyści z innych krajów słyszą język rosyjski w kurorcie, to, jak mówią, "zaczynają się gotować". Bywa, że pojawiają się wulgarne komentarze kierowane do Rosjan. Zdarzają się też pytania od osób zapisujących się u mnie na nurkowanie, "czy mam ruskich na łodzi" - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Marta Pietrzak, Polka mieszkająca w Egipcie, prowadząca z mężem Egipcjaninem szkołę nurkowania Be Diver w Hurghadzie.

Marta Kosakowska, dziennikarka Wirtualnej Polski: Emocje już opadły po tragicznych w skutkach atakach rekinów? 

Marta Pietrzak, Polka mieszkająca w Egipcie: Wracamy do normalnego życia, ale jesteśmy szczególnie wyczuleni na tym punkcie. Niektórzy turyści odwołują wycieczki. Natomiast paniki nie ma. Codziennie wypływamy na morze i nurkujemy. Służby egipskie badają wypadki, monitorują, gdzie obecnie są rekiny. Środowisko nurkowe inaczej podchodzi do sprawy niż turyści. My, nurkowie, lubimy spotykać zwierzęta pod wodą. One zwykle nie atakują, nie rzucają się na ludzi. Jeśli już się to zdarza, oznacza to, że rekiny były ciekawskie. 

Tak było we wspominanych wypadkach? 

Dopóki nie ma jednoznacznych wniosków egipskich służb, możemy tylko spekulować. W Hurghadzie nie było takich przypadków od ponad dziesięciu lat. Spekulacje i domysły są różne. Tragiczne wypadki łączy się na przykład z wypadkiem łódki, do którego doszło 14 czerwca w Sudanie. Przeładowana łódka z prawie szesnastoma tysiącami owiec zatonęła. Mogło to mieć wpływ na rekiny, sprowokować je.

Do poprzednich ataków rekinów, do których dochodziło w Marsalam i Sharm el-Szejk, w miejscach, gdzie rekiny było dokarmiane, statki wyrzucały śmieci do morza. Teraz weszły przepisy, które wymagają od statków, by po powrocie z rejsu oddawać śmieci do hotelu. Jest to forma prewencji. 

Warto wspomnieć o tym, że rekiny są bardzo inteligentnymi i ciekawskimi zwierzętami. Używają zębów tak, jak my używamy palców, żeby badać obiekt. Natomiast człowiek nie jest ich naturalnym pokarmem. Gdyby tak było, to mając na uwadze, ile ludzi codziennie kąpie się w morzach i ocenach, takich ataków byłoby dużo więcej. 

Marta Pietrzak i jej mąż prowadzą szkołę nurkowania Be Diver w Hurghadzie. Tu na zdjęciu z synem
Marta Pietrzak i jej mąż prowadzą szkołę nurkowania Be Diver w Hurghadzie. Tu na zdjęciu z synem© Archiwum prywatne

Na jednej z grup internetowych ktoś zwrócił uwagę, że krew mogła trafić do morza w wyniku tzw. uboju rytualnego z okazji nachodzącego w Egipcie Święta Ofiarowania. 

Nie sądzę, żeby to miało związek, bo do ataków doszło sporo przed tym świętem. Ale rzeczywiście, z okazji tego święta zabija się zwierzęta w sposób halal, czyli tak, żeby zwierzę m.in. nie widziało ostrza. Zdarza się, że rodziny zabijają zwierzęta na ulicach, więc później tę krew na ulicach widać. Natomiast jest ona szybko zmywana. Nie wydaje mi się, żeby miała okazję trafić z ulic do morza, więc ta teza wydaje mi się naciągana. Oczywiście teorii spiskowych nie brakuje, szczególnie, jeśli w grę wchodzi islam, który generalnie nie ma dobrej prasy. 

Marta Pietrzak mieszka w Egipcie od pięciu lat
Marta Pietrzak mieszka w Egipcie od pięciu lat© Archiwum prywatne

Dobrej prasy nie mają też Polacy na wakacjach w Egipcie.  

Typowe Janusze i Grażyny, oczywiście nie obrażając nikogo, nadal się pojawiają. Wciąż nie brakuje historii, że ktoś już w samolocie tak się upił, że nie mógł wysiąść. Słyszałam o osobach, które zachowują się jak "pan i władca", bo przyjechały na wczasy all inclusive. Nie brakuje też postaw "płacę i żądam". Czasem słyszę pogardliwe wypowiedzi o Egipcjanach, że ktoś "dał dolara ciapakowi, a ten nie słucha". Na szczęście z roku na rok tego typu postaw jest coraz mniej. Natomiast w tym roku da się zauważyć sporo mało eleganckich postaw wobec rosyjskich turystów. 

Właśnie miałam o to pytać. Egipt to jeden z ulubionych kierunków wakacyjnych nie tylko Polaków, ale też Rosjan.  

Zgadza się, do tej pory tak właśnie było. Mój mąż Egipcjanin, z którym prowadzę tu biznes, przez kilka minionych lat był głównie nastawiony na obsługę Rosjan. W tym roku jest ich w Hurghadzie bardzo mało, a jeśli już się pojawią, to wzbudzają ogromne emocje. Kiedy turyści z innych krajów słyszą język rosyjski w kurorcie, to, jak mówią, "zaczynają się gotować". Bywa, że pojawiają się wulgarne komentarze kierowane do Rosjan. Zdarzają się też pytania od osób zapisujących się u mnie na nurkowanie, "czy mam ruskich na łodzi".  

Ja staram się unikać takich sytuacji. Dla mnie człowiek to człowiek. Rosyjscy turyści nie są winni temu, jakie decyzje podejmuje ich rząd. Na łodzi wszyscy jesteśmy równi bez względu na nację. Również Egipcjanie nie wypowiadają się negatywnie na temat Rosjan. Oni żyją swoim życiem, jedni ubolewają nad tym, że wojna nie pozostaje bez wpływu na turystykę w ich kraju. 

Zmieniając temat - jesteś mamą trzech synów, w tym jednego z zespołem Downa. W jednym z postów na Facebooku piszesz, że cieszysz się, że twoje dzieci w Egipcie mają lepszy start niż w Europie. Wielu osobom może się to wydawać kontrowersyjne. 

Ja z sentymentem wspominam swoje dzieciństwo w latach 80. w Polsce, kiedy mnóstwo czasu spędzało się na podwórkach, dostawało klucz na szyję i krzyczało do mamy w oknie: "mamo, rzuć kanapkę". Rodzeństwo opiekowało się sobą nawzajem. Dzieci były uczone samodzielności od najmłodszych lat. Później wiele lat mieszkałam w Anglii, gdzie obserwowałam, jak dwunastoletnie dzieci są odprowadzane przez rodziców za rękę do szkoły. To nie mieściło mi się w głowie.

W Egipcie moje dzieci uczą się samodzielności, spędzają mnóstwo czasu na zewnątrz, starsze opiekują się młodszymi. Kolejna rzecz to znajomość języków obcych. W naszym domu mówi się w trzech językach, więc dzieci uczą się ich od małego. Mój najstarszy syn chodzi do międzynarodowej prywatnej szkoły, więc o jego edukację jestem spokojna. Z kolei najmłodszy, z zespołem Downa, ma stały dostęp do plaży, może się rehabilitować w wodzie. O świeżych warzywach, owocach i witaminie D nawet nie wspomnę, bo to oczywistość. 

W Polsce nie brakuje stereotypów na temat Egipcjan, a szczególnie relacji damsko-męskich w tym kraju. Co Polka, która jedzie na wakacje do tego kraju, powinna wiedzieć? 

Na pewno musi wiedzieć, że mentalność w Egipcie jest inna niż w Polsce. Tutaj zagwizdanie za kobietą na ulicy jest traktowane jako napastowanie seksualne. Oczywiście sama Hurghada i inne miasta turystyczne rządzą się innymi prawami. Ale generalnie w Egipcie nie ma przyzwolenia na tego typu zachowania. Dochodzi do nich tylko wtedy, kiedy kobieta da na nie przyzwolenie.

Na przykład kobieta w sklepie powinna wziąć towar, zapłacić i wyjść bez słowa. Oznacza to, że jest dobrze wychowana. Jeśli zaczyna zagadywać sprzedawcę, to jest to odbierane jako przyzwolenie do flirtu. Podobnie jak siadanie z przodu w taksówce. To przez Egipcjan może być obierane jako zgoda pasażerki na dotyk np. po kolanie. 

Mogę przytoczyć własną anegdotę, na której nauczyłam się tego zwyczaju. Mieszkałam wtedy w Egipcie dopiero od dwóch miesięcy. W budynku mieliśmy pana odźwiernego, którego praca polega m.in. na pilnowaniu, by mężczyźni i kobiety, którzy nie są małżeństwem, nie przebywali sami w mieszkaniu, bo to jest od razu uznawane za prostytucję. Ten pan zawsze zagadywał mojego syna, natomiast mnie traktował inaczej. Kiedy ja się z nim witałam, odpowiadał. Jednak sam nigdy nie witał się ze mną pierwszy. Pożaliłam się koleżance, która od wielu lat mieszkała już w Egipcie, na jego chamskie zachowanie. Wtedy ona spojrzała na mnie z politowaniem i powiedziała: "Facet okazuje ci szacunek, a ty jeszcze go obrażasz". Wytłumaczyła mi, że on się do mnie nie odzywa pierwszy, bo nie ja nie daję mu na to przyzwolenia. 

Będąc przy temacie flirtów międzynarodowych, mówi się, że Egipt dla kobiet jest tym, czym Tajlandia dla mężczyzn. Seksturystyka nadal ma się w Egipcie dobrze? 

Tak, tutaj sprawdza się powiedzenie, że "każda potwora znajdzie swojego amatora". Nie liczy się wygląd, kolor włosów. To mit, że Egipcjanom podobają się tylko blondynki. Tak naprawdę nie chodzi o kolor włosów, lecz jasną cerę, to ona czyni kobietę atrakcyjną. Co ciekawe, Egipcjanom podobają się kobiety o pełnych kształtach. Mówią, że kobieta powinna być jak kaczuszka - mięciutka i krągła.  

Te wszystkie romanse Europejek z Egipcjanami biorą się z tego, że Europejki często czują się niedopieszczone, a tutaj zasypywane są komplementami, dżentelmeńskimi gestami, adoracją. Egipcjanie doskonale wiedzą, jak to wykorzystać.

I przepis na romans gotowy. Jednak takie znajomości nie zawsze kończą się happy endem, jak w przypadku ciebie i twojego męża. 

Ja mojego męża poznałam w innych okolicznościach, więc to zupełnie inna historia. Ale faktycznie Egipcjanie często wykorzystują Europejki i ich naiwność. One się w nich zakochują, bo słyszą obietnice, że są jedyne. Znam wiele kobiet, mężatek, które przyjeżdżają do Egiptu na wakacje "odpocząć", a tak naprawdę mają tu kochanka, "habisia", którego utrzymują. Takie związki potrafią trwać kilka lat. A ci mężczyźni na każdym turnusie mają inną "tą jedyną". 

Kiedyś się mówiło, że bohaterkami tego typu historii są głównie dojrzałe i majętne Niemki, które w latach 80. i 90. zapoczątkowały w Egipcie seksturystykę. Wtedy tylko Niemki było na to stać. Teraz są już to kobiety różnych nacji, wśród nich wiele Polek. Bywa, że tracą głowy, zapominają o sobie, zostawiają wszystko dla egipskiego kochanka. Dla Jana Kowalskiego by tego nie zrobiły, a robią to dla Egipcjanina, który uwodzi je z wyrachowania. 

A potem wracają do domu ze złamanym sercem i pustym portfelem. 

Tak, a czasem nawet nie stać je na bilet, by wrócić do domu. Mam taką znajomą Niemkę, która zaangażowała się w taki związek bardzo niefortunnie. Rzuciła wszystko w Niemczech, sprzedała majątek, więc teraz nawet nie ma do czego wrócić. Bywa też, że rodziny je odrzucają z uwagi na to, że związały się z Arabem. 

Ja sama od obcych ludzi często słyszę pytania: "Czy on cię nie bije?", "Czy nie każe ci chodzić w tych szmatach?", "Czy nie zamyka cię w piwnicy?’. Odpowiadam, że nie, bo my, tu w Egipcie, nie mamy piwnic.

Marta Pietrzak z mężem i najmłodszym synem
Marta Pietrzak z mężem i najmłodszym synem© Archiwum prywatne

Marta Kosakowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.