Zamieszkała w Kolumbii. Mówi, co spotkało ją na ulicy w Medellin
- Ludzie opowiadają mi, że gdy byli dziećmi, bali się wychodzić na ulicę. Dzieci żyły w obawie, że rodzice mogą nie wrócić z pracy. Kiedyś Escobar zrobił akcję, w której płacił za zabicie każdego policjanta. Szeregowego – dwa tysiące dolarów, wyżej postawionego – pięć tysięcy. Dla biednego chłopaka były to ogromne pieniądze, wielu ulegało pokusie, więc na ulicach rozgrywały się dantejskie sceny - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Domi Żółkowska, Polka, która od czterech lat mieszka w Kolumbii.
17.06.2022 | aktual.: 18.06.2022 16:40
Marta Kosakowska, dziennikarka Wirtualnej Polski: Jesteś Polką, ale wcześniej mieszkałaś w Australii, później podróżowałaś po Azji, w końcu zapragnęłaś poznać Amerykę Południową. Jak się czułaś, kiedy zdałaś sobie sprawę, że Kolumbia to miejsce na dłużej?
Domi Żółkowska, przewodniczka po Kolumbii: Trafiłam do Kolumbii przypadkiem. Kupiłam najtańszy bilet do Ameryki Południowej, jaki był dostępny. Traf chciał, że był to akurat bilet do Medellin. Początkowo szukałam sobie wolontariatów czy prostych prac z zakwaterowaniem. Pracowałam w kilku hotelach. W jednym z nich zostałam na dłużej, dostałam wizę pracowniczą. Z pracy w hotelu ostatecznie odeszłam, bo nie była ona opłacalna. Zaczęłam rozkręcać własny biznes, najpierw jako fotografka, a później założyłam bloga o Kolumbii zielonyplecak.pl i od tamtej pory pomagam Polakom zorganizować podróż do Kolumbii, pilotuję grupy i jestem przewodniczką. Tak minęły mi już cztery lata w Kolumbii.
Samotna kobieta w Kolumbii. Pierwsze pytanie, które nasunie się wielu osobom, to czy się nie boisz?
Oczywiście, że się boję. Tylko szaleńcy się nie boją, ale ten strach mnie nie paraliżuje. Wiele lat podróżowałam samotnie po świecie, więc mam trochę inne podejście. Zdecydowałam się ułożyć sobie życie w Kolumbii, tu mam znajomych, pracę. Żyję normalnie, bez większego strachu.
Twój europejski wygląd zwraca uwagę na ulicach?
W Medellin, w którym teraz mieszkam, nie. Ale w Kartagenie, w której mieszkałam wcześniej, gdzie ludność jest typowo latynoska, owszem - zdarzało się to. Oni zwracają uwagę na każdą dziewczynę na ulicy, np. krzyczą "piękna", "mammasita". Z czasem zaczyna się to zupełnie ignorować.
Wynika z tego, że Kolumbia jest bardzo różnorodna.
To prawda. Każdy region na swoją odrębną kulturę, kuchnię i dialekt. Również ludzie wyglądają różnorodnie. W Kolumbii, wbrew stereotypom, można spotkać zarówno ludzi jasnowłosych z niebieskimi oczami, jak i czarnoskórych. Wszyscy są Kolumbijczykami.
"Nie dawaj papai i wszystko będzie dobrze". Wyjaśnisz, o co chodzi?
To jest kolumbijski zwrot, powiedzenie, które mówi o tym, żeby nie dawać okazji złodziejowi. To podstawowa zasada bezpieczeństwa w Kolumbii, ale też w całej Ameryce Południowej. W Polsce się mówi "okazja czyni złodzieja", to coś podobnego. Chodzi o to, by nie zwracać na siebie uwagi na ulicy okazałą biżuterią, drogim telefonem, aparatem czy innymi gadżetami, które mogłyby być potencjalnie kuszące dla lokalnych złodziei.
Zdarzyło ci się coś takiego?
Tak, raz zostałam okradziona na ulicy. Trochę dałam papai... Rano szłam do kawiarni, żeby popracować. Wyjęłam na chwilę telefon z torebki, ale szybko go schowałam. Niestety to wystarczyło. Podjechał do mnie mężczyzna na motorze, wyjął nóż i powiedział, żebym oddała mu telefon. Oczywiście zrobiłam to. Po pięciu dniach odzyskałam swój telefon dzięki temu, że widziałam jego lokalizację.
Policja pomogła?
Nie, chociaż zgłosiłam im sprawę. Powiedzieli, że nie mogą wejść do domu tego człowieka. Zaproponowali mi, że możemy iść do komisu i poszukać. To nie miało większego sensu. W końcu dowiedziałam się, że telefon jest w sklepie elektronicznym w centrum handlowym. Przez znajomego udało się dotrzeć do właściciela sklepu, który potwierdził, że kupił mój telefon od złodzieja i może mi go odsprzedać. Kupili go za równowartość około tysiąca złotych, a mnie odsprzedali za 400 zł. Podsumowując, odkupiłam swój własny telefon.
Na szczęście nic ci się nie stało.
Tak, to prawda. Na szczęście złodziej zobaczył tylko telefon, bo miałam przy sobie też komputer i aparat, a także inne cenne rzeczy. Mogłabym zbankrutować, gdybym musiała wykupić to wszystko w komisie.
W Polsce o Kolumbii mówi się mało, a jeśli już - to zwykle w kontekście karteli narkotykowych. Na miejscu wciąż unosi się duch Pablo Escobara?
Nie, na co dzień nie da się odczuć, że działają tu kartele narkotykowe. Jednak faktycznie duch Pablo Escobara jest tu obecny od trzydziestu lat, więc jego historia jest ciągle dość świeża. Zostało to w Kolumbijczykach, wielu jest bardzo strachliwych. Jest to wyczuwalne głównie w dużych miastach, w małych miejscowościach jest raczej spokojnie i bezpiecznie. Jednak w Bogocie, Medellin czy Cali trzeba uważać. Sami Kolumbijczycy, nawet jak mają trzy ulice do przejścia, to często biorą taksówkę. Wcześniej myślałam, że to wynika z ich lenistwa. Teraz wiem, że chodzi o bezpieczeństwo.
Poznałaś kogoś, kto bezpośrednio zetknął się z działalnością Pablo Escobara?
Mam wielu takich znajomych. Właściwie niemal każdy w Medellin albo dla niego pracował, albo stracił kogoś bliskiego, albo był świadkiem dramatycznych wydarzeń na ulicach. Ludzie opowiadają mi, że gdy byli dziećmi, bali się wychodzić na ulicę. Dzieci żyły w obawie, że rodzice mogą nie wrócić z pracy. Kiedyś Escobar zrobił akcję, w której płacił za zabicie każdego policjanta. Szeregowego – dwa tysiące dolarów, wyżej postawionego – pięć tysięcy. Dla biednego chłopaka były to ogromne pieniądze, wielu ulegało pokusie, więc na ulicach rozgrywały się dantejskie sceny.
W Kolumbii na porządku dziennym jest maczyzm, czyli kult mężczyzny, patriarchatu. Wiele mówi się o kobietobójstwie. Do mediów przebijają się kolejne przypadki zbrodni na kobietach. Według aktywistów za śmierć setek Kolumbijek odpowiada wieloletnia kultura dominacji mężczyzn nad kobietami.
Nie mówi się o tym na co dzień, ale jest to odczuwalne w związkach damsko-męskich. W Kolumbii powszechny jest tradycyjny podział ról społecznych, czyli mężczyzna ma zarabiać pieniądze, a kobieta – ma być ładna i zajmować się domem. Oczywiście w dużych miastach się to zmienia, ale jednak wciąż jest to powszechne. Na szczęście coraz więcej Kolumbijek ma w sobie ducha feminizmu, są niezależne, otwierają biznesy i świetnie sobie radzą.
Kolumbia ma też swoją dobrą stronę, to barwny i ciekawy kraj. Pracujesz jako przewodniczka wycieczek. Kolumbia podniosła się już po pandemii?
Teraz już niemal wszystko wróciło do normy, ale faktycznie czas pandemii był bardzo trudny. Pierwszy grudzień po pandemii był niesamowity. Ruch turystyczny wręcz eksplodował. Najpierw zaczęli przyjeżdżać Amerykanie, później Europejczycy. Teraz widać już wszystkie nacje, również sporo Polaków. Naszym rodakom podobają się Kolumbijczycy jako ludzie, ich otwartość, radość życia. Dużym atutem są też niskie ceny, pyszna kawa i bogactwo owoców. Wiele osób żyje w przekonaniu, że to niebezpieczny kraj, a wraca stąd ze zweryfikowaną opinią. Zmieniają zdanie, a z wyjazdów są bardzo zadowoleni. Oczywiście jeśli tylko pamiętają, żeby "nie dawać papai".
Marta Kosakowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.