Blisko ludziPrzyjemność: słowo klucz

Przyjemność: słowo klucz

Matka Polka to brzmi dumnie. Kryje się za tym determinacja, duma, mit, poświęcenie i poczucie obowiązku, a nawet misji. Wielkie słowa, jeszcze większe oczekiwania. Ma być szlachetnie, altruistycznie. Ciągle na wdechu, na baczność, czujna na potrzeby innych. Tylko że prawdziwe macierzyństwo nie na tym ma chyba polegać.

Matka Polka to brzmi dumnie. Kryje się za tym determinacja, duma, mit, poświęcenie i poczucie obowiązku, a nawet misji. Wielkie słowa, jeszcze większe oczekiwania. Ma być szlachetnie, altruistycznie. Ciągle na wdechu, na baczność, czujna na potrzeby innych. Tylko że prawdziwe macierzyństwo nie na tym ma chyba polegać.

Czytając niedawno pewien poradnik („Szczęśliwi rodzice - szczęśliwe dzieci”), natknęłam się tam na stwierdzenie, które najlepiej oddaje to, czym rodzicielstwo być powinno. Nie zacytuję dosłownie, ale szło to mniej więcej tak: przebywanie z dzieckiem ma nam sprawiać przyjemność. PRZYJEMNOŚĆ. Czy w definicji Mamy Polki doszukać się gdzieś można chociaż śladowych oznak tego uczucia? Chyba, że kogoś zadowala satysfakcja z dobrze spełnionego obowiązku.

No, ale dzieci nie mamy raczej z obowiązku. A przynajmniej nie powinniśmy mieć. Tymczasem w Polsce rodzicielstwo, a w szczególności macierzyństwo, kojarzone jest z trudem, ofiarą, powinnością właśnie. Poświęcać mamy karierę (o co nietrudno, niestety...), życie towarzyskie (bo czas zmienić priorytety), rozwój intelektualny (a kto by tam miał czas na takie fanaberie?!), czasem i życie intymne, bo kobieta-mit seksu nie uprawia. Niby kiedy?

Tylko jak człowiek wyrzeknie się 90 procent swojego życia, to jak tu cieszyć się z tego, że dziecku wyżął się pierwszy ząb i że kupki takie regularne?

Dlatego uważam, że w szkołach rodzenia powinno się obowiązkowo wprowadzić zajęcia z czerpania przyjemności z rodzicielstwa. Z bycia z dzieckiem na sto procent tu i teraz, nawet jeśli to tylko godzina dziennie. Z cieszenia się detalami. Podziwiania fałdek na kilkumiesięcznych udkach. Wsłuchiwania się w każde „gaga” i dada”. Wysłuchiwania - jeśli pociecha już większa - wielowątkowych opowieści o dramaturgii, której pozazdrościć by mogli skandynawscy spece od kryminałów.
Tylko to wbrew pozorom nie taka łatwa sztuka.

Układasz klocki i myślisz o stosie naczyń, czekającym cię prasowaniu i innych duperelach. Siedzisz w piaskownicy, a w głowie tworzysz listę rzeczy do zrobienia i żadna z nich nie dotyczy placu zabaw. Będąc w pracy, chcesz już być w domu. A jeśli jesteś w domu, myślisz o pracy. To rozdwojenie jaźni często sprawia, że z radości rodzicielskiej niewiele zostaje. I to w przypadku zarówno mam, jak i ojców.

W rezultacie wieczorem zdajesz sobie sprawę, że tego dnia ani przez jedną minutę nie byłeś w miejscu, w którym chciałeś być, z wyjątkiem wizyt w toalecie. Przygnębiające, co?

Czasami warto wyłączyć komputer, telefon i na 60 minut dać się w pełni pochłonąć grze w chińczyka. Ale, chociaż brzmi to sensownie i dziecinnie prosto, jest to cholernie trudne.

Sama odkryłam, że to moje macierzyństwo jest jak sport wyczynowy - tylko trening czyni mistrza. Mistrzostwo to według mojej definicji żaden wypieszczony ideał, ale jakieś w miarę zręczne żonglowanie czasem i uwagą, umiejętność oderwania się na jakiś czas od kredytów, terminów, rachunków, maili do napisania i telefonów do wykonania. I zdolność do przejścia przez życie swoje i dziecka bez tego dręczącego poczucia winy, bo przecież nigdy nie jestem tam, gdzie być powinnam.

Właśnie, że jestem. Praca to praca, dom to azyl, a dziecko to mały człowiek, który ma swój rozum i widzi, kiedy rodzic zamienia się w zombie i odpowiada jak automat, bo mu się właśnie przypomniało, że miał napisać raport do piątku, a dzisiaj już środa, a on tu teraz jakieś puzzle z kucykami układa...

Widzi, że mamę zastąpił jakiś Obcy ze złotówkami w oczach, bo w telewizji właśnie podali, że frank skoczył. Córka chciałaby opowiedzieć, że u niej, w przedszkolu, też jest Franek i też potrafi wysoko podskoczyć, ale widzi, że z tym drugim frankiem nie wygra. W zdrowym układzie franki, jeny, funty i raporty powinny mieć wstęp wzbroniony na plac zabaw Lego czy przyjęcie z Barbie.

Czego w tym urlopowym okresie serdecznie wszystkim życzę.

ma/(kg)

Źródło artykułu:WP Kobieta
matkawychowaniedziecko

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (4)