Ratownik TOPR: Góry to nie miejsce, gdzie możemy się ubrać jak na Krupówki

Ratownik TOPR: Góry to nie miejsce, gdzie możemy się ubrać jak na Krupówki

Zimą ratownicy mają pełne ręce roboty
Zimą ratownicy mają pełne ręce roboty
Źródło zdjęć: © East News | Albin Marciniak
12.02.2024 15:31, aktualizacja: 12.02.2024 19:20

– Spotykam rodziny wędrujące z dziećmi w bardzo trudnym, wymagającym terenie, w złej pogodzie. Zabieranie małych dzieci w trudny teren górski, a szczególnie w złe warunki, to coś, co mnie szczególnie oburza – mówi Andrzej Górka, zawodowy ratownik TOPR, ratownik medyczny i przewodnik tatrzański, jeden z autorów książki "Pierwsza pomoc w górach".

Ewa Podsiadły-Natorska, Wirtualna Polska: Pod koniec stycznia w Karkonoszach zginęło dwóch mężczyzn – zsunęli się ze Śnieżki tzw. rynną śmierci. Niedawno tym samym zboczem ześlizgnęła się turystyka z Czech, która szczęśliwie z opresji wyszła cało. Takich zdarzeń można uniknąć?

Andrzej Górka, ratownik TOPR: Jak najbardziej. Wypadki bardzo często wynikają z nieprzygotowania do warunków zimowych i niedocenienia zimy. O tej porze roku nasze góry, w szczególności Tatry, nabierają mocno alpejskiego charakteru. Śnieg sprawia, że nie tylko trudniej się przemieszczać, ale przede wszystkim powstaje zagrożenie lawinowe. W ubiegłym tygodniu (rozmowa odbyła się 8 lutego – przyp. red.) zeszły trzy lawiny, które "obsługiwał" TOPR. W jednej były poszkodowane trzy osoby, nikt poważnie. W drugiej kilka osób było zasypanych, jedna niestety zginęła. W trzeciej wędrująca osoba przeżyła, bo cudownym zbiegiem okoliczności znalazła się na powierzchni lawiniska.

W górach śnieg bywa miękki, ale zdarza się, że jest zlodowaciały. Wtedy mówi się, że są tzw. szklane góry. Zlodowacenie powstaje, gdy przychodzi ocieplenie i śnieg się topi, po czym nastaje mróz i wszystko zamarza. Przy takiej twardej pokrywie śnieżnej bardzo łatwo o upadek, którego konsekwencje mogą być poważne. Inne zimowe zagrożenia to: krótki dzień, niska temperatura, wiatr i zamieć. Gdy wszędzie jest biało, orientacja w terenie staje się utrudniona.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Jakie warunki pogodowe sprzyjają tworzeniu się lawin?

Z reguły jest to połączenie opadów śniegu i silnego wiatru. Powstaje tzw. deska śnieżna; to naprężona pokrywa śnieżna, która "czeka, aby się wyzwolić". Taki "napięty" śnieg, który z odległości wygląda "bezpiecznie", gdy się na niego wejdzie, bardzo szybko uruchamia się i rusza lawina. To dzieje się nagle.

Można to przewidzieć?

Tak, tylko do tego potrzeba wiedzy. Nie jest to oczywiste ani intuicyjne.

A turysta-laik?

Turysta powinien korzystać z informacji o zagrożeniu lawinowym – w Tatrach to np. strona TOPR-u czy Tatrzańskiego Parku Narodowego. Tablice informujące o zagrożeniu lawinowym znajdują się także przy wejściach na szlaki i w schroniskach. Zagrożenie lawinowe mieści się w stopniach od pierwszego do piątego. Już trzeci stopień oznacza znaczne ryzyko bardzo poważnego wypadku, w którym można stracić zdrowie lub życie. Nie są to warunki do wędrowania tam, gdzie nas nogi poniosą. Przy drugim stopniu stopniu wypadki lawinowe też się zdarzają, ale i pierwszy, najniższy stopień, oznacza, że ryzyko istnieje.

Poza tym istnieją fundamentalne zasady wędrówek górskich. Jeśli wchodzimy w teren zagrożony lawinowo, to nie idziemy jeden za drugim, tylko w odstępach. Nie jest to intuicyjne, bo psychologia podpowiada nam, aby być jak najbliżej siebie, powinniśmy jednak się rozproszyć, żeby zmniejszyć nacisk wywierany na pokrywę śnieżną. Kolejna sprawa to stromizna terenu: im większe zagrożenie lawinowe, tym bardziej powinniśmy omijać strome miejsca w górach. Wyjaśnia to dobrze komunikat lawinowy.

Jaki sprzęt zabrać ze sobą w wysokie góry?

O ile to możliwe, warto poruszać się na nartach (np. skiturowych) albo na rakietach śnieżnych. Wtedy nie zapadamy się w śniegu i jesteśmy odrobinę bezpieczniejsi. Jeśli mówimy o zagrożeniu ze strony lawiny, rekomendujemy ABC lawinowe, czyli detektor, sondę i łopatkę. To zestaw do ratowania się, jeśli zejdzie lawina, ale trzeba umieć go wykorzystać. Przede wszystkim jednak należy umieć omijać miejsca zagrożone. Jest to m.in. kwestia dobrania odpowiedniej stromizny stoku do stopnia zagrożenia lawinowego. Tatry pod tym względem są trudne. Nie ma w nich wielu łagodnych dolin. Dodatkowo czekan i raki to podstawowy sprzęt, która pozwala poruszać się w terenie alpejskim.

Zaczęliśmy rozmowę od tzw. rynny śmierci na Śnieżce. W Tatrach też wiele jest takich miejsc-pułapek?

Niewątpliwie. Tatry posiadają bardzo wiele miejsc, w których może zrobić się niebezpiecznie, z tego powodu część szlaków jest zamykanych. A miejsc porównywalnych z "rynną śmierci" w Tatrach jest bez liku. Zeszłej nocy mieliśmy osobę, która nie będąc przygotowana, weszła w teren wspinaczkowy i spadła, doznając poważnych obrażeń ciała i licznych złamań. Była bardzo blisko śmierci. Dlatego do każdej wędrówki trzeba się bardzo dobrze przygotować.

W jaki sposób?

Musimy dobrze przemyśleć, co chcemy osiągnąć. Dostosować cel do zmieniających się warunków pogodowych oraz możliwości – naszych lub naszego zespołu, bo chodzenie w pojedynkę, szczególnie zimą, jest niepolecane. W górach jednego dnia zagrożenie lawinowe będzie niskie, a następnego już wysokie. Można się przewrócić, spaść czy nawet zginąć w z pozoru łatwym miejscu. Trzeba też znać zasady pierwszej pomocy – idea ratownictwa partnerskiego polega na tym, że gdy np. są trzy osoby, a jedna znajdzie się pod śniegiem, to dwie stają się ratownikami i próbują wydobyć tę osobę, zanim się udusi albo śmiertelnie wychłodzi. Nie zawsze służby ratownicze są w stanie szybko dotrzeć na miejsce wypadku.

Andrzej Górka
Andrzej Górka© Archiwum prywatne

W internecie często pojawiają się zdjęcia ludzi kompletnie nieprzygotowanych do górskich wędrówek, maszerujących np. w klapkach. A pan co widział?

Jeśli chodzi o ekstremalnie nieprzygotowanych ludzi, na szczęście nie jest to codzienność. Większość idących w góry turystów w jakimś stopniu jest do tego przygotowanych, chociaż czasem góry stawiają wyższe wymagania. Okazuje się, że ktoś był przygotowany na spacer w górach, ale nie na zejście lawiny.

Widziałem osoby, które wędrowały boso i poraniły sobie stopy. Często natomiast spotykam rodziny wędrujące z dziećmi w trudnym, wymagającym terenie, a zdarza się, że w złej pogodzie. Zabieranie małych dzieci w trudny teren górski, a szczególnie w złe warunki, to coś, co mnie szczególnie oburza, ponieważ jest to narażenie nie tylko siebie, ale również istot od nas zależnych. Nie wspominając o tym, że takie nieprzemyślane wędrówki narażają też ratowników. Jako służby ratownicze zawsze robimy wszystko, żeby pomóc, istnieje jednak granica, kiedy musimy odpuścić, żeby z osób ratujących nie stać się osobami potrzebującymi pomocy.

Z waszej książki dowiedziałam się np. że w górach zawsze warto mieć przy sobie latarkę. Gdy rozładuje nam się telefon, sześć sygnałów świetlnych zadziała jak SOS.

Jest to historyczny, ale wciąż obowiązujący sposób wzywania pomocy – sześć sygnałów świetlnych albo dźwiękowych (np. gwizdkiem) na minutę. Co więcej, latarka czyni nas mniej bezradnymi. Wiele osób zaskakuje, że w nocy Tatry nie są oświetlone. Mówię to z pewnym przekąsem, ale warto pamiętać, że np. jesienią dni szybko stają się coraz krótsze i nagle robi się zupełnie ciemno. Zaczyna się wtedy ratowanie turystów, którym "zgasło światło". To z reguły mniej dramatyczne akcje, jednak do uniknięcia. Góry to nie miejsce, gdzie możemy się ubrać jak na Krupówki. To obszar z natury nieucywilizowany, trzeba więc trochę tej cywilizacji zabrać ze sobą.

Co jeszcze oprócz tego, co już wymieniliśmy?

Dodatkową odzież. Pogoda może być bardzo ładna, ale jeśli się załamie, warto mieć przy sobie odzież przeciwdeszczową, a o tym ludzie często zapominają. Warto też mieć warstwę cieplejszych ubrań, gdy zrobi się chłodniej albo okaże się, że na grani wieje wiatr. Apelujemy także, aby mieć niewielką apteczkę. Do tego wspomniany sprzęt przeciwlawinowy. Ale z każdej rzeczy trzeba wiedzieć, jak skorzystać. Zdarza się, że musimy ewakuować ludzi, którzy są dobrze wyposażeni, ale nie potrafią wykorzystać tego, co ze sobą zabrali.

Powstają też aplikacje ratunkowe.

Wiodąca jest aplikacja RATUNEK. Warto mieć ją w telefonie, naładować telefon i zabrać ze sobą nieduży powerbank. Dzięki aplikacji RATUNEK jesteśmy w stanie wezwać pomoc i przekazać naszą precyzyjną pozycję. Ratownikom niezwykle ułatwia to pracę.

Dla kogo napisaliście swoją książkę?

Podobne książki istnieją w innych krajach, jednak w Polsce takiej publikacji do tej pory nie było. Oczywiście dostosowaliśmy ją do polskich realiów. To nie jest książka dla specjalistów, tylko dla każdego. Staraliśmy się pisać ją w sposób przystępny, bez trudnych słów. Zależy nam na poprawie tzw. kultury górskiej, która dotyczy nie tylko sprzętu, znajomości gór i przygotowania kondycyjnego, ale także tego, żeby ludzie w razie wypadku umieli udzielić pierwszej pomocy.

Dla Wirtualnej Polski rozmawiała Ewa Podsiadły-Natorska