Blisko ludziRyzykując życiem, pomagał dzieciom w Syrii. Dostał "bilet śmierci" od rządu i ISIS

Ryzykując życiem, pomagał dzieciom w Syrii. Dostał "bilet śmierci" od rządu i ISIS

Putin
Putin
Źródło zdjęć: © Getty Images
Katarzyna Pawlicka
13.04.2022 11:01, aktualizacja: 14.04.2022 12:56

- W 2015 roku Rosja weszła do Syrii i zaczęła wspierać reżim Asada. Już wtedy syryjscy aktywiści i dziennikarze ostrzegali, że jeśli Zachód nie zareaguje stanowczo wprowadzeniem dotkliwych sankcji, Putin ruszy dalej i zagrożona będzie również Europa – mówi Wirtualnej Polsce Renata Grzybczak z Fundacji Światło dla Syrii. Jeden z jej przedstawicieli – Mohammad Alahmad – który pomaga od lat tamtejszym dzieciom, chce wraz z rodziną rozpocząć nowe życie w Polsce.

O analogiach między obecną sytuacją ukraińskich cywili oraz ludności cywilnej z Syrii mówią eksperci. - Zasadniczo jesteśmy obecnie świadkami tego, co wydarzyło się w Syrii, w Aleppo. Rosja osłabiła tam rebeliantów, niszcząc infrastrukturę państwową i zdolność do świadczenia usług publicznych. Zaatakowano i zrównano z ziemią przedszkola, szkoły, szpitale. Niestety, to samo obserwujemy teraz w Ukrainie. (…) To, co obłudnie nazywa się denazyfikacją, jest oczywiście eksterminacją kulturalnej, politycznej i obywatelskiej elity tego kraju. (...) Już teraz można zaobserwować przygotowania do czystek – ocenił w rozmowie z niemieckim portalem RND ekspert ds. bezpieczeństwa Gustav Gressel.

Pomoc ponad wszystko

To właśnie w Aleppo mieszkał Mohammad z całą rodziną, w tym trójką dzieci. Gdy siły Asada wespół z rosyjskimi zaczęły bombardować miasto, założył grupę Candle Team (ang. – świeczka, by podkreślić, że niosą płomień nadziei). W okupowanym i ostrzeliwanym mieście dostarczał jedzenie i pomoc najbardziej potrzebującym, szczególnie dzieciom. Po deportacji do zachodnich wsi Aleppo, gdzie przeniesiono wszystkich, którzy nie chcieli współpracować z reżimem, zajmował się dokładnie tym samym.

– Były sytuacje, że dystrybuując żywność i lekarstwa, przez pięć godzin siedział schowany w jakiejś dziurze, a wokół niego fruwały pociski – mówi Renata Grzybczak. – Gdy miasto jest oblężone, ludzie po prostu umierają z głodu. Gdyby nie osoby takie jak Mohammad, gotowe ryzykować życiem, by dostarczyć komuś kilka kromek chleba, ofiar byłoby jeszcze więcej – dodaje.

Sam Mohammad zapewnia, że nigdy nie bał się o swoje życie. Towarzyszył mu za to strach o bliskich: dzieci, żonę, rodziców i braci. Od początku wiedział, że nie chce chwytać za broń, ale wraz z zespołem pojawiał się tam, gdzie trzeba było opatrzyć rannych lub pomóc głodującym. Nie każdy miał odwagę, by to robić, bo wówczas w Aleppo – podobnie jak dziś w Buczy czy Mariupolu – takie próby często kończyły się śmiercią.

- Bardzo długo byliśmy z rodziną pod ostrzałem, bez jedzenia. Wokół dzieci umierały z głodu lub zimna. Żeby mieć pieniądze na chleb, sprzedałem ubrania. W tym czasie moja mama szukała dla nas zielonych, spleśniałych resztek… Nawet teraz, po latach, boimy się z żoną odgłosów samolotów. Kojarzą nam się z tym, że zaraz zginą ludzie – opowiada mój rozmówca.

Na Mohammadzie ciąży do dziś podwójny wyrok śmierci. – W opozycyjnej telewizji wypowiadałem się przeciwko skorumpowanemu rządowi Asada, sprzeciwiałem się niesprawiedliwości i uciskowi ludności cywilnej. Reżim oskarżył mnie o wspieranie frakcji zbrojnych, ponieważ udzielałem pomocy humanitarnej, także na terenach poza jego kontrolą – wyjaśnia w rozmowie z WP Kobieta.

O bluźnierstwo oskarżyło go także ISIS (Państwo Islamskie w Iraku i Syrii - przypis red.) i grupy islamskie, ponieważ odrzucił ekstremizm w islamie. - Jestem osobą umiarkowaną i wierzę w wolność wyboru, szanuję wszystkie religie. Przeprowadzili nawet kilka prób, na szczęście nieudanych, zamachów na mnie. Do Syrii nie mogę wrócić choćby z tego względu – z obawy przed ekstremistycznymi frakcjami islamskimi oraz ich oskarżeniami o niewierność i kontakty z Zachodem. Jestem znany z tego, że kocham wolność. Nikt nie zmusi mnie do przejścia na jakąkolwiek religię. Moja żona nie przestrzega reguł islamu np. dotyczących stroju – tłumaczy.

Solidarność z Ukraińcami

Obecnie rodzina Mohammada przebywa w Stambule. Z pomocą fundacji Światło dla Syrii po długich staraniach skompletowali dokumenty potrzebne, by ubiegać się o azyl w Polsce. Udało się, ale potrzebne jest mieszkanie. Jak mówi pani Renata, te, które obiecano wcześniej Syryjczykom, są obecnie zajęte przez uchodźców z Ukrainy.

- Znam niesprawiedliwość Putina, przeżyłem ją wraz z rodziną i własnymi rękami pochowałem wielu moich krewnych i przyjaciół, w tym brata – mówi Mohammed. Jak wielu wolnych Syryjczyków, solidaryzuje się z Ukraińcami od początku.

- Syryjczycy widzą, że w Ukrainie też cierpią cywile. Boję się, żeby nie doszło tam do ataków chemicznych, jak miało to m.in. miejsce w Ghucie. W 2015 roku Rosja weszła do Syrii i zaczęła wspierać reżim Asada. Już wtedy syryjscy aktywiści i dziennikarze ostrzegali, że jeśli Zachód nie zareaguje stanowczo wprowadzeniem dotkliwych sankcji, Putin ruszy dalej i zagrożona będzie również Europa – zauważa Renata Grzybczak.

– Wolni Syryjczycy uważają, że gdyby nie Rosja, poradziliby sobie z reżimem. Na to wskazują też dane: przed militarnym zaangażowaniem mocarstwa, syryjskie siły prorządowe traciły kolejne terytoria na rzecz opozycyjnych ugrupowań i organizacji terrorystycznych – dodaje.

Jej fundacja przygotowuje właśnie debatę ekspercką pt. "Rosja: od Syrii do Ukrainy".

Aktywistka zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt: wpływ putinowskich trolli na społeczny odbiór wojny w Syrii.

– Ludzie powtarzali przecież, że Asad jest demokratycznie wybranym prezydentem, tymczasem jego rodzina rządzi w Syrii od 1963 roku, a wybory są fałszowane. Poza tym propaganda Putina wspierała propagandę Asada, próbując zrobić z obrony cywilnej, tzw. białych hełmów, organizację terrorystyczną. Narracja cały czas była taka, że rząd walczy z terrorystami, a Syryjczycy robili zdjęcia pomordowanym w bombardowaniach dzieciom i pisali: "to są ci rzekomi terroryści?". Dokładnie ten sam mechanizm obserwujemy teraz w Ukrainie – Putin twierdzi przecież, że walczy z faszystami – podkreśla.

Podobieństwa widzi także w bestialskich morderstwach cywili – wskazuje, że i w Ukrainie, i w Syrii pojawiały się bomby z napisem "dla dzieci". Bombardowane były lub są szpitale, także położnicze. Tę analogię zauważa także historyk i wschodoznawca Grzegorz Kuczyński, który w rozmowie z WP Kobieta stwierdza:

- Widać bardzo wyraźnie, że Rosja wykorzystuje swoje doświadczenia z wojny w Syrii: atakuje szpitale, szkoły, infrastrukturę cywilną, żeby zastraszyć i sterroryzować ludność, a tym samym zmniejszyć społeczne poparcie dla ukraińskiego wojska. Niebezpiecznie zabrzmiały w tym kontekście zapowiedzi sprowadzenia i wykorzystywania najemników syryjskich. Nie mieliby oni oczywiście wielkiej zdolności bojowej na linii frontu, ale już na terenach okupowanych mogą odegrać ogromną rolę.

Najpierw Syria, teraz Ukraina

Kuczyński wyjaśnia, że to ludzie z zewnątrz, dla których ludność Ukrainy jest zupełnie obca. - Najemnicy mogliby prowadzić politykę terroru w bardzo bezwzględny sposób. To może być bardzo groźne dla Ukrainy – mówi.

Z kolei Renata Grzybczak uczula, że po oblężeniu Ghouty w okolicach Damaszku dzieci z syryjskich sierocińców zostały wywiezione do rosyjskich szkół kadetów. Dziś mogą mieć 15-16 lat. Niewykluczone, że wkrótce to właśnie one pojawią się z wojskami rosyjskimi w Ukrainie, gdzie wysyłani są wyłącznie przestępcy - najemnicy reżimu syryjskiego.

W Ukrainie walczą również rosyjscy przywódcy, którzy wcześniej bronili reżimu Asada w Syrii, jak np. Dinar Chametow, o którego śmierci na froncie poinformowano 10 kwietnia.

Mohammad Alahmad i Renata Grzybczak zbierają pieniądze i koordynują akcje pomocowe w obozach uchodźczych na turecko-syryjskiej granicy. Obecnie przebywa tam ponad 1,7 mln ludzi, wielu z nich wielokrotnie wysiedlonych, niemających do czego wracać. Niektórzy, mieszkając jeszcze w zachodnich wsiach, próbowali zmieniać zawód, np. z profesorów, lekarzy na budowlańców czy rolników. Natomiast teraz nie mogą znaleźć już żadnej pracy. Większość z nich żyje w namiotach, także zimą, gdy zdarzają się opady śniegu, a temperatura sięga kilku stopni na minusie.

- W naszym obozie jest ok. 200 rodzin. Prawie codziennie w kolejnych bombardowaniach giną dzieci. Dochodzi też do śmierci z wychłodzenia lub zaczadzenia, gdy ludzie próbują ogrzać się w namiocie. Lato jest z kolei bardzo gorące, pojawiają się choroby skóry, nie ma wystarczającej ilości wody – opowiada aktywistka.

Wraz z Mohammadem starają się zapewnić tym ludziom nie tylko jedzenie, ale też dostęp do edukacji – prowadzą szkołę, zapewniają opiekę medyczną. Ciągle prowadzą na ten cel zbiórki, ponieważ potrzeby są ogromne.

Alahmad po przyjeździe do Polski planuje otworzyć charytatywną restaurację z oryginalnymi, syryjskimi potrawami. Część dochodu, jak przystało na "ambasadora pokoju", jak nazywają go przyjaciele i ludzie doceniający jego działalność, chce regularnie przeznaczać na pomoc syryjskim rodzinom.

Jeśli chcesz pomóc Mohammadowi rozpocząć życie w Polsce, możesz zrobić to TUTAJ.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta