Blisko ludziSiłownia - tam szaleją hormony

Siłownia - tam szaleją hormony

Siłownia - tam szaleją hormony
Źródło zdjęć: © Thinkstockphotos
06.07.2011 12:44, aktualizacja: 11.07.2011 14:41

„Cześć, jak idzie trening?” opalony facet z ciałem kulturysty wskoczył na bieżnię obok Lucyny. „Jesteś tutaj nowa, nie widziałem Ciebie wcześniej” zaczyna swój klasyczny podryw. „Tak, moja siłownia jest teraz w remoncie. Przeniosłam się na dwa miesiące” odpowiada dziewczyna.

„Cześć, jak idzie trening?” opalony facet z ciałem kulturysty wskoczył na bieżnię obok Lucyny. „Jesteś tutaj nowa, nie widziałem Ciebie wcześniej” zaczyna swój klasyczny podryw.

„Tak, moja siłownia jest teraz w remoncie. Przeniosłam się na dwa miesiące” odpowiada dziewczyna. „Studiujesz, pracujesz?” pyta siłowniowy amant. Lucyna od niechcenia odpowiada i przyspiesza, żeby zasugerować mu, że przyszła potrenować, a nie poflirtować. „Co robisz dzisiaj?” jest wytrwały, nie poddaje się. „Idę na kolację” odpowiada znużona dziewczyna. „O, super, dokąd idziemy?” I tak mogłoby się ciągnąć bez końca, gdyby nie stanowcza odpowiedź Lucyny: „Słuchaj, ja tutaj przyszłam pobiegać, a nie umawiać się na randki. Nie jestem zainteresowana, ok?”. Czy siłownia jest miejscem, w którym hormony uderzają nam do głowy? Na to ten temat rozmawiałam z trenerami personalnymi z Warszawy.

Trener jako obiekt seksualny

Faceci marzą o pielęgniarce w kusym fartuszku, ostrej policjantce, zalotnej pokojówce czy dominującej nauczycielce. Kobiety czasem myślą o dobrze zbudowanym panu złotej rączce, który zdejmie T-shirt i weźmie się do roboty. Policjant czy surowy pan profesor też wpiszą się w ten klimat. A taki trener, który załapie za biodra i pokaże jak dobrze wykonać przysiad, by wzmocnić pośladki? Tak, to zdecydowanie jedna z fantazji wielu kobiet. Czy na co dzień są rozchwytywani?

- To kwestia gustu. Nie wszystkie kobiety lubią umięśnionych mężczyzn. Są takie, które wolą szczupłego faceta i takie, dla których facet z brzuszkiem jest seksowny – opowiada Karol Rolak, trener osobisty z klubu fitness World Class w Hotelu Marriot.

– Wszystko też zależy od trenera, ja i moi koledzy podchodzimy do tego bardzo profesjonalnie: oddzielamy pracę od życia osobistego. Nie zaprzeczę, każdy facet lubi usłyszeć komplement na temat swojego ciała. Cieszę się, kiedy kobieta mówi mi, że dobrze wyglądam. Ja jednak w ogóle nie używam słowa klientka czy klient – to są moi podopieczni, traktują mnie jak dobrego znajomego. Rozmawiamy nie tylko o treningu i diecie. Wiedzą, że mogą się do mnie zwrócić również w innych sprawach, czasem załatwiamy razem różne biznesy, wpadamy na nowe pomysły. To kwestia wzajemnego zaufania, nie zepsułbym tego tanim flirtem. Wystarczy przyjść kilka razy na trening tutaj, żeby zobaczyć, że 95% osób przychodzi tutaj poćwiczyć, większość naprawdę ciężko pracuje – dodaje Karol.

(asz/sg)

POLECAMY:

Michał Ficoń jest trenerem w fitness klubie Platinum. Przyznaje, że nie narzeka na brak zainteresowania ze strony kobiet:
- Skłamałbym gdybym powiedział, że tego nie lubię, podoba mi się to i czuje się bardziej atrakcyjny. Odwracając sytuację, każda kobieta czuje się lepiej, gdy faceci się za nią oglądają, wtedy wie, że się podoba, jest seksowna i bardziej pewna siebie. Ludzie, którzy są zadowoleni ze swojego wyglądu, akceptują siebie, są bardziej pewni, nieustępliwi i zdeterminowani do realizacji wyznaczonych celów. Jak dziewczyna, kobieta ma potrzebę flirtu, poprawienia swojego samopoczucia może liczyć na naszych trenerów – śmieje się.

I faktycznie, na stronie klubu znajdziemy podobne komentarze: „A czy trener Michał to jutrzejsze zajęcia poprowadzi tez bez koszulki?”

Jak niektórzy trenerzy twierdzą, mały flirt nie przeszkodzi nam w treningu, co więcej, może nawet bardziej zmotywować do ciężkiej pracy. Poza tym to świetna metoda na poprawienie samopoczucia i połechtania własnego ego... Ale flirt z trenerami to tylko jedna strona medalu. Są przecież jeszcze klubowicze...

Testosteron i szał ciał

Nie jest tajemnicą, że każdy rodzaj treningu zmienia naszą gospodarkę hormonalną. - Pod wpływem treningu i zmęczenia fizycznego produkujemy hormon szczęścia: endorfinę. Właśnie to miłe uczucie zadowolenia, luzu po fitnessie czy ćwiczeniach z ciężarami zawdzięczamy temu hormonowi. Dodatkowo u mężczyzn pod wpływem ciężkich ćwiczeń z dużym ciężarem, zwłaszcza podczas przysiadów lub martwych ciągów wytwarzają się duże ilości testosteronu i hormonu wzrostu. Ich wpływ jest oczywisty i wyjaśniać nie trzeba, jeszcze kobiety ... Jednym słowem buzują hormony, to dobrze zapominamy o smutnych sprawach i kłopotach, relaksujemy umysł i pracujemy nad swoim ciałem – wyjaśnia Michał Ficoń z Platinum.

Endorfina i testosteron niemalże wiszą w powietrzu. Do tego panie w obcisłych topach i leginsach podkreślających ich kształty, panowie rzeźbiący swoje ramiona...

POLECAMY:

– Zdarza się, że ktoś podchodzi i próbuje się umówić. Mam wrażenie, że bardziej bezpośrednio niż na ulicy czy nawet w klubie – opowiada Kasia, która ćwiczyła już w kilku różnych miejscach. – Tego typu rozmowy zdarzają się też w koedukacyjnej saunie. Wtedy siedzimy ściśnięci w małym pomieszczeniu, jest ciemno, gorąco, każdy jest rozluźniony po treningu – dodaje.

To fantastyczna okazja dla tych, którzy szukają wrażeń, ale co, jeśli nie mamy na to ochoty? - Z mojego doświadczenia wynika, że trzeba być grzeczną, ale stanowczą. Nie ma sensu lawirować i wdawać się w takie rozmowy, jeśli nie jesteśmy zainteresowane flirtem. Mówię wprost, że przyszłam się zrelaksować i chciałabym posiedzieć w ciszy. Wtedy nikt nie stara się mnie przekonać, że rozmowa będzie ciekawszym rozwiązaniem – wyjaśnia Kasia.

Za granicą jest ostro

Andreas ma 31 lat. Jest bardzo przystojnym trenerem, który zwraca na siebie uwagę wszystkich kobiet na siłowni. Poznałam go dwa lata temu w jednym z fitness klubów w Londynie. Oczywiście próbował wyciągnąć mnie na kawę. Nie udało się, bo miałam chłopaka, ale kto wie, czy gdyby nie to, nie dałabym się skusić? Zostaliśmy dobrymi znajomymi.

Opalony, uśmiechnięty, pachnący i zawsze dobrze ubrany. Nawet sportowe buty ma z najnowszej kolekcji Dolce & Gabbana. Jeździ Porsche, wynajmuje piękne studio w jednej z najdroższych dzielnic Londynu, Chelsea. Pracuje w siłowni tuż obok. Spotkałam się z nim w kawiarni niedaleko jego domu. Przyszedł przed czasem, wybrał najlepszy stolik i powitał mnie buziakiem w policzek. Uśmiechnięta od ucha do ucha kelnerka momentalnie się zjawiła, by przyjąć od nas zamówienie.

Anna: Mieszkasz w fantastycznej okolicy.
Andreas: Tak, bardzo dobrze się tutaj czuję. Znam już wszystkich ludzi z pobliskich kawiarni i restauracji. Nigdy nie jem w domu, nie mam na to czasu. Poza tym muszę mieszkać blisko, dziennie mam około 12 sesji. Zaczynam o 6 rano, kończę o 22.00 – jem, jak tylko znajdę wolną godzinę w ciągu dnia.

POLECAMY:

Anna: Musisz dużo zarabiać skoro pracujesz tyle godzin.
Andreas: Nie narzekam. Pracuję w fantastycznej okolicy. Np. w City czy na Canary Wharf też można dużo zarobić, ale tam nie ma aż tak dużo pracy. Klienci pojawiają się rano, w porze lunchu i wieczorem. Rzadko kiedy jest okazja trenować kogoś o 10.00 albo np. o 15.00. Tutaj ćwiczę głównie z kobietami. Wszystkie mają bogatych mężów albo są kochankami bogatych facetów, którzy wynajmują im mieszkania. Nie pracują więc dla rozrywki, przychodzą do mnie nawet siedem razy w tygodniu i lubią ćwiczyć o każdej godzinie, mają na to czas.

Anna: Czyli ile miesięcznie możesz zarobić?
Andreas: Jesteś bardzo konkretna (śmiech). Przed rozliczeniem się z podatków i zapłaceniem czynszu na siłowni (1300 funtów miesięcznie) zarabiam ok. 10.000, ale kwota, która faktycznie wpływa na moje konto jest wtedy znacznie mniejsza.

Anna: To więcej niż zarabiają bankierzy inwestycyjni przez pierwsze lata pracy! Powiedziałeś, że niektóre klientki ćwiczą siedem razy w tygodniu? I ćwiczą intensywnie?
Andreas: Zazwyczaj mają świetne ciała i przychodzą bardziej pogadać, wyżalić się niż ćwiczyć. Układam dla nich trening, ale przyznaję, że z tymi, z którymi widzę się codziennie, nie zawsze realizujemy plan, bo zagadują mnie. Ale skoro tego potrzebują i są szczęśliwe, czemu miałbym im odmawiać.

Anna: Innych rzeczy też nie odmawiasz?
Andreas: Masz na myśli wyjście na kawę?

Anna: Ty dobrze wiesz, co ja mam na myśli.
Andreas: Klientki często zapraszają mnie na kawę, urodziny swoich bliskich, śluby – w tej pracy stajesz się częścią ich rodziny. Z niektórymi nawet latam na wakacje.

Anna: No pięknie! Oprócz funtów na koncie, fundują Ci wakacje! Praca marzenie.
Andreas: Tak, w tym roku nie było mnie na siłowni przez trzy miesiące. Z jedną rodziną byłem miesiąc w ich posiadłości w Grecji, z innymi dwa tygodnie na Malediwach, teraz lecę na dwa tygodnie gdzieś w okolice Florencji. Trenujemy wtedy w ich prywatnej siłowni lub hotelowej raz dziennie, czasem biegamy razem rano. Niestety taki wyjazd jest drogi, ponieważ muszą zapłacić mi tyle pieniędzy, ile zarobiłbym pracując w siłowni z innymi klientami. Inaczej, choć to brzmi kusząco, przy moich zarobkach nie opłaca się lecieć.

POLECAMY:

Anna: Czy klientki składają Ci niemoralne propozycje na takich wyjazdach?
Andreas: No dobrze, jeśli musisz to wiedzieć, to nie tylko na wyjazdach. Tak, niektóre z nich są bardzo atrakcyjne. To młode studentki, które spotykają się z jakimś starszym biznesmenem, który jest w wiecznych rozjazdach albo trochę starsze bardzo zadbane żony, które żalą się, że mąż ma kochankę i nie chce z nimi sypiać.

Anna: A Ty chcesz?
Andreas: Z niektórymi chcę i sypiam, ale nie umawiam się po treningu. Zapraszam je na drinka albo one zapraszają mnie do domu na kolacje. Chcę oddzielić pracę od życia osobistego, bo kiedyś już musiałem przez to odejść z pracy. Zacząłem sypiać z dwiema klientkami i uważały, że teraz już nie muszą płacić mi za treningi. Teraz zawsze uprzedzam o dwóch rzeczach: po pierwsze – to tylko zabawa, po drugie – nadal muszą płacić mi za moja pracę, jeśli chcą ze mną trenować.

Anna: I godzą się?
Andreas: Większość z nich tak. Choć zdarza się, że któraś robi się zazdrosna i chciałaby, żebym spotykał się tylko z nią. Kiedyś miałem dziewczynę, ale w tej chwili nie mogę sobie na to pozwolić. Nie czarujmy się, nie zarobiłbym wtedy nawet połowy tego, co mam teraz. Jestem już zmęczony i obiecałem sobie, że to już ostatni rok. Chciałbym kiedyś mieć rodzinę i normalne życie.

Anna: Zawsze zastanawiałam się skąd wiesz, że im właśnie o to chodzi. Mówią wprost?
Andreas: Zazwyczaj to się da wyczuć. Flirtują, wysyłają do mnie smsy, a często mówią wprost. Nie wiem, czy Ci mówiłem, ale jestem też kwalifikowanym masażystą. Czasem zapraszają mnie do siebie do domu na masaż, a potem, kiedy ja zaczynam się pakować, pytają: „To nie będzie happy endu?”

Anna: I co wtedy robisz?
Andreas: Nie ma happy endu, proponuję inny termin. Tak jak mówiłem oddzielam pracę od życia prywatnego. Jeszcze jedna kawa? A może lampka wina?

Anna: Nie, dzięki za rozmowę. Oddzielam życie zawodowe od prywatnego.

(asz/sg)

POLECAMY:

Źródło artykułu:WP Kobieta