Szkoła uwodzenia
W największych miastach w Polsce organizuje się kursy… podrywania. Na razie tylko dla mężczyzn. Za kilka tysięcy złotych facet ma poznać i wypróbować techniki, które pozwolą mu zdobyć niemal każdą kobietę. Praktyczna część kursów odbywa się w klubach, na ulicy czy w centrach handlowych.
31.03.2008 | aktual.: 26.06.2010 19:25
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W największych miastach w Polsce organizuje się kursy… podrywania. Na razie tylko dla mężczyzn. Za kilka tysięcy złotych facet ma poznać i wypróbować techniki, które pozwolą mu zdobyć niemal każdą kobietę. Praktyczna część kursów odbywa się w klubach, na ulicy czy w centrach handlowych.
- W ciągu krótkiego czasu kilku facetów podrywało mnie na imprezie używając niemal tych samych sformułowań. Początkowo nie zwróciłam na to uwagi. Ale kiedy czwarta osoba w ciągu tego samego weekendu pyta mnie, kto bardziej kłamie - mężczyzna czy kobieta, dało mi to do myślenia - wspomina Anna, bywalczyni klubu Park w Warszawie. Przypadek Anny nie jest odosobniony. W tym lokalu często swoje umiejętności doskonalą uczestnicy kursów uwodzenia. Podobnych miejsc jest w kraju coraz więcej.
Szkolenia na temat podrywania to w Polsce nowość. Prowadzący tego typu zajęcia uważają, że bardzo szybko zdobywają one popularność. Na razie wśród mężczyzn. Warto dowiedzieć, jakich sztuczek uczą się, a później stosują w praktyce, adepci kursów podrywania. Szkolenia najczęściej organizuje się w weekend. Wiedza o tym, jak skutecznie uwodzić kobietę, nie jest tania. Za weekendowy kurs trzeba zapłacić nawet 4 tys. złotych. Trochę tańsze są zajęcia grupowe. Płacą nie tylko nieśmiali nieudacznicy, ale także dobrze ubrani i przystojni faceci wyglądający na ludzi sukcesu.
- Uczymy się przełamywać strach i nieśmiałość – opisuje Marek, informatyk z Sopotu, który uczył się podrywu u Maksa Hedona, organizatora szczytu uwodzicieli i jeden z najbardziej uznanych w środowisku specjalistów od podrywania. – Zdobyta na kursie wiedza przydaje się nie tylko w relacjach z kobietami. Dzięki poznaniu pewnych technik, facet staje się inny, pewniejszy siebie. Znajomi z pracy mówili mi, że zacząłem się inaczej zachowywać. Kiedyś byłem milczkiem. Teraz, jak chce, mogę zostać duszą towarzystwa. To efekt kursów.
ZOBACZ TEŻ:
Kursy zaczynają się od części teoretycznej. Później, w ciągu dnia wykładowcy zabierają uczniów do centrum handlowego lub na ulicę (to tzw. gra dzienna).
- Przełamywanie barier zaczynamy od rozmowy z ekspedientką w sklepie czy przypadkową kobietą, którą zapytamy o drogę – opowiada Max Hedon. – Kursant musi oswoić się z myślą, że kobieta nie jest jego wrogiem, można z nią rozmawiać, jak z siostrą, nie trzeba się tego bać.
Podczas jednej sesji w centrum handlowym każdy kursant zagai nawet do 20-30 kobiet. Z każdą wymieni kilka zdań. Nie musi podrywać, ale jak zobaczy, że coś „zaiskrzyło" powinien prosić o telefon lub od razu iść z dziewczyną na kawę. Początkującemu adeptowi sztuki uwodzenia towarzyszy tzw. „wing" (ang. skrzydłowy) – to osoba, która ma już spore doświadczenie w podrywaniu, potrafi doradzić.
Ważnym elementem szkolenia jest eliminowanie potencjalnych wymówek, które mogłyby ograniczać kursanta. To tzw. excuse. Każdy człowiek ma bariery, które powodują, że wykonywanie określonych czynności przychodzi nam z trudem. Wolimy tego nie robić. Dlatego wymyślamy wymówki, np. „Nie będę dzisiaj podrywał, bo jestem źle ubrany" albo „Nie będę podchodził do obcych kobiet na ulicy, bo to obciach". Na kolejnych kursach dla bardziej wtajemniczonych organizowane są szkolenia na temat tego, jak eliminować wymówki, które nie pozwalają mężczyźnie zaciągnąć do łóżka nowo poznanej kobiety. Prowadzący szkolenia zapewniają, że techniki są skuteczne. Wszystkie wcześniej testują na sobie…
Po ćwiczeniach w centrum handlowym przychodzi czas na egzamin w klubie. Kursanci idą na imprezę w towarzystwie wingów i nauczycieli oraz uzbrojeni w teoretyczną wiedzę o technikach podrywu (np. „mega-direct" czy „zarzucanie obręczy"). W wielu szkołach uczy się tych samych technik, do tego wybrani nauczyciele podrywu (sami lubią się nazywać Pick Up Artist – artyści uwodzenia) mają ulubione kluby, do których zabierają kursantów. Efekt? Stałe bywalczynie, jak Anna z klubu Park, są zaczepiane przez nieznajomych tymi samymi tekstami.
- Uczymy facetów, co zrobić, by maksymalnie szybko kobieta zaczęła im ufać – tłumaczy Max Hedon. – Nie ważne, czy podrywający jest przystojny. Ważne, by osoba podrywana została oczarowana. Pokazujemy, jak odczytywać potrzeby kobiet.
Zajęcia, w czasie których mężczyźni uczą się podrywu, w Polsce odbywają się od niedawna. We wrześniu zorganizowano pierwszy ogólnokrajowy szczyt uwodzicieli, na którym osoby prowadzące kursy wymieniały się doświadczeniami. Co ciekawe, w czasie szczytu powstał pomysł, by kolejną edycję wzbogacić o część dla kobiet.