Blisko ludzi"Trzaskowski, farbowany lis feminizmu". Błańska ostro po słowach prezydenta Warszawy [OPINIA]

"Trzaskowski, farbowany lis feminizmu". Błańska ostro po słowach prezydenta Warszawy [OPINIA]

Rafał Trzaskowski
Rafał Trzaskowski
Źródło zdjęć: © ONS
Kasia Niewiadomska
19.11.2020 12:43, aktualizacja: 02.03.2022 11:05

"Gaz łzawiący przeciwko kobietom? Naprawdę?" – tak Rafał Trzaskowski skomentował brutalne potraktowanie przez policję w środowy wieczór, demonstrujących zwolenników Strajku Kobiet. To zdanie mówi więcej, niż komentujący chciał powiedzieć i – niestety – jest szkodliwe dla kobiecego interesu. Interesu, o który tak zawzięcie dziś walczymy.

Poprawne zdanie, takie, które powinno pojawić się w świecie, o który właśnie my kobiety walczymy, powinno brzmieć: potępiam bezpodstawne używanie siły względem pokojowej demonstracji. Bo nie ma różnicy, czy osoby, względem których nadużyto władzy i użyto przemocy, miały penisa między nogami, czy nie. Nie ma znaczenia, że spotkało to kobiety. 

Zaznaczanie, że krzywda się stała, gdyż spotkało to kobiety, robi szkodę postulatom, o które właśnie walczymy. A walczymy o równość i traktowanie nas jak pełnoprawne obywatelki, nie jak niepełnowartościowe jednostki, które wymagają od innych – dla odmiany pełnoprawnych jednostek - szczególnej troski, sprawowania nad nami pieczy, decydowania w naszym imieniu i wyznaczania, gdzie są nasze interesy.  

Zdanie, które użył Rafał Trzaskowski zdradza, że on sam nie rozumie, o co kobiety walczą i że walczą między innymi o równość i obalenie przypisywanego sobie przez mężczyzn prawa do opiekowania się nami i mówienia nam, co dla nas jest dobre. Godzenie się na taką narrację jest godzeniem się na podział praw obywatelskich i różnicowanie ich przez pryzmat płci. Mężczyzn także nie wolno przecież bić, strzelać bez powodu do nich gazem i walić pałami. Nie ma znaczenia dysproporcja mięśni i siły. Że niby chłop na chłopa to równa walka. Demonstrujący pokojowo mężczyzna w zderzeniu z uzbrojoną i opancerzoną policją również jest ofiarą.  

Traktowanie kobiet jak małe dziewczynki, które nie powinny samodzielnie funkcjonować w świecie dorosłych, otwiera furtkę, do wymagania od nas posłuszeństwa. A ja nie potrzebuję, by prezydent mojego miasta troszczył się o mnie, dlatego, że jestem kobietą. Potrzebuje, by troszczył się o mnie, dlatego, że jestem obywatelką.  

Od jawnych wrogów kobiet bardziej obawiam się fałszywych przyjaciół. Waląca pałami i strzelająca gazem po oczach policja, która wykonuje polecenia polityczne, jest przynajmniej przewidywalna. Jawny wróg ma wielu wrogów wśród kobiet i nie tylko. Wiele i wielu z nas potrafi go ocenić, nie ufa mu, nie pokłada nadziei. Wiemy, że spodziewać się po nim możemy najgorszego i nie zawodzi nas nigdy.  

Co innego fałszywi przyjaciele, farbowane lisy feminizmu. Tacy, którzy uśmiechają się, klepią po placach, wywieszają strajkowe flagi na miejskich urzędach, a po cichu nie rozumieją, o co toczy się walka. W tym przypadku, osobą tą jest prezydent Warszawy, polityk przed chwilą ubiegający się o fotel prezydenta kraju, Rafał Trzaskowski. 

I być może Rafał Trzaskowski nie jest seksistą, tylko niewinnym ignorantem, który nie odrobił pracy domowej z równości, takiej, którą odrobić powinna każda osoba, która w dzieciństwie karmiona była zdaniem: dziewczynek się nie bije. Nie dlatego, żebym uważała, że należy lać kobiety. Ale dlatego, że nie zgadzam się na wyłączanie kobiet ze zbioru obywateli i fundowanie im dedykowanych praw w sytuacji, gdy takie prawa już istnieją. Bo istnieją. Zamiast zdania: "nie wolno bić dziewczynek", użyć należy zdania prawdziwego, które brzmi: "przemoc jest zła".  

Tę lekcję powinny odrobić wraz z Rafałem Trzaskowskim wszystkie osoby, którym w dzieciństwie powtarzano, że dziewczynek nie wolno uderzać nawet kwiatkiem. Przemyca ono bowiem niepotrzebną klasyfikację płciową, bo przecież bycie kobietą nie czyni z nas większych ofiar.