W butach partnera
Chodziłyście kiedyś w butach swojego ukochanego? W tych o wiele za dużych, zniszczonych trampkach, w których biega na tenisa. Albo tych ulubionych, w których codziennie rano spieszy się do pracy. Chodzić w o wiele za dużych butach? Bez sensu?
19.09.2006 | aktual.: 28.05.2010 16:52
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Chodziłyście kiedyś w butach swojego ukochanego? W tych o wiele za dużych, zniszczonych trampkach, w których biega na tenisa. Albo tych ulubionych, w których codziennie rano spieszy się do pracy. Te buty dzień w dzień przemierzają z nim dziesiątki kilometrów. Czują, kiedy jest zmęczony, kiedy ma już dość. Chodzić w o wiele za dużych butach? Bez sensu? Być może. Ale co zrobić, kiedy te buty wiedzą o naszym partnerze więcej niż my same?
Kasia i Tomek (27 lat) - partnerzy w życiu prywatnym od 6 lat. W życiu zawodowym od 3. Wspólnie założyli firmę handlującą kosmetykami. Klucz do sukcesu? Wiedza o partnerze. Tylko to pozwala choć w części zrozumieć, co ONA/ON czuje każdego dnia.
Wyobraźmy sobie dzień z życia naszego partnera. Wstaje. Jest zmęczony, a może się wyspał. Wypił rano dobrą kawę, a może zaspał? W drodze do pracy stał w korkach? A szef nie dał mu wymarzonej podwyżki? Czy to ważne? Bardzo! Bowiem każdy dzień pomimo pozornej rutyny jest inny. I nasz partner też. Każdy dzień przynosi mu nowe wyzwania, obowiązki, problemy. Dla nas jednak wciąż jest to ten sam partner. I tu rodzi się pierwsza bariera! Bariera nieporozumienia.
Patrzymy na partnera i oczekujemy, że każdego dnia będzie taki sam. Że okaże nam tyle samo czułości. Że z uśmiechem powie: "dzień dobry kochanie". A tymczasem... Ania i Krzysiek (32 lata) - małżeństwo. Kiedy się kłócą, czują się jak dwójka kosmitów z odległych planet. Zawsze pytają siebie, jak minął im dzień w pracy. A czy naprawdę chcą znać odpowiedź?
Bariera numer 2 - strach. Każdy z nas wie, że kluczem do sukcesu w danej dziedzinie jest zrozumienie. Tymczasem wobec naszego partnera z radością uchylamy się tej zasadzie. Bo co będzie, jak zrozumiemy, że on już nas tak nie kocha jak dawniej. Albo zrozumiemy, że nie jest tak idealny, jak nam się wydawało. Albo dotrze do nas, że ma poważny problem i musimy mu pomóc się z nim zmierzyć. Ale czy nam się chce? Czy będziemy potrafili? Wiwat słodkiej nieświadomości!
Basia i Mateusz (lat 40) - udany związek. Małżeństwo to nie tylko nauka kompromisu. Matematyczna sztuka: raz ty, raz ja. To coś o wiele trudniejszego. To nauka empatii: "zrobię tak, by Ciebie nie zranić, bo jak Cię zranię, to zranię też siebie"
Nauka empatii to wciąż dla wielu z nas wspinanie się na Mont Everest bez zabezpieczenia. Współodczuwanie to przecież świadoma rezygnacja z części siebie, które pielęgnujemy od dnia urodzin. Najpierw uczymy się jak odróżnić się od innych, zobaczyć w lustrze swoje JA i zrozumieć: TO JESTEM JA. W miarę dorastania uczymy się widzieć siebie, otoczonego innymi ludźmi. I łatwo się przerazić, że to otoczenie staje się dla nas zagrożeniem. Szczególnie jeśli wciąż walczymy o swoje własne "JA".
Paulina i Krzysiek (lat 50) - "wejść w buty partnera". Czemu nie? To wcale nie takie głupie. I uwierzcie nam - to najtrudniejsze wyzwanie w życiu - zrozumieć drugiego człowieka. A warto!
W miarę dojrzewania powinniśmy cofać się. Na przykład do momentu, kiedy płakaliśmy, widząc skrzywdzone dziecko. By poczuć się integralną częścią wszechświata i zrozumieć ludzi wokół nas, nawet tych najbliższych, trzeba patrzeć ich oczami. Patrzeć i słuchać. I nie bać się, że to drugie "ja" zabierze nam coś, nawet jak od czasu do czasu pochodzi w naszych butach.