W Internecie randkują tylko desperaci?
Dziewięciu na dziesięciu randkowiczów kłamie w swoim profilu – taki ponury obraz wyłania się z analiz przeprowadzonych wśród amerykańskich internautów. Rzeczywistość najchętniej koloryzujemy pisząc na temat wieku, wzrostu i wagi.
21.12.2011 | aktual.: 21.12.2011 17:40
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Dziewięciu na dziesięciu randkowiczów kłamie w swoim profilu – taki ponury obraz wyłania się z analiz przeprowadzonych wśród amerykańskich internautów. Rzeczywistość najchętniej koloryzujemy pisząc na temat wieku, wzrostu i wagi. Czy więc na wirtualnym gruncie może narodzić się prawdziwe uczucie? „Ja tak poznałam najwspanialszego faceta pod słońcem” – optymizmem napawa historia Magdy.
„Na serwis randkowy trafiłam przez przypadek, trochę z nudów, trochę z ciekawości. Nie miałam w planach z nikim spotykać się w realu, ale na szczęście po 3 miesiącach znajomości, tysiącach godzin na gg i rozmów przez telefon moje kochanie przekonało mnie, że chyba jednak warto (…) się poznać. Długo nie mogłam się zdecydować, ale on był cierpliwy i czekał. Teraz nie wyobrażam sobie, że go nie ma obok (…)” – opowiada na forum Magda. „Wiem, że często takie znajomości to pomyłki, ale warto się nie poddawać, bo w końcu się trafi na bratnią duszę” – dodaje.
W moc wirtualnego uczucia wierzy też „monia”. „(…) Ja również poznałam swoją miłość na portalu randkowym, a właściwie to on znalazł mnie i chwała mu za to. Oczywiście, mamy za sobą setki godzin spędzonych przed komputerem i przy telefonie, ale było warto. Te godziny spędzone na rozmowach pozwoliły nam się dobrze poznać. I choć jeszcze dzieli nas około 1000 km i przed nami jakiś czas rozłąki, to będziemy czekać na siebie (…). Nasze rodziny też się poznały i zaakceptowały, a to równie ważne. Życzę każdemu takiej miłości jak nasza (…)” – pisze internautka.
Partnera w sieci wyłowiła również Lena. Jej opowieść jest krótka, ale treściwa: „To najcudowniejszy mężczyzna, jakiego kiedykolwiek spotkałam. Nie okłamywaliśmy się, aby poprawić nasze notowania...Teraz oczekujemy naszego pierwszego dziecka”.
Męskim okiem
A jakie jest męskie zdanie na ten temat? W pozytywnym tonie wypowiada się „Mark03”. „(…) Tak się, w życiu złożyło, że jestem wolnym człowiekiem, choć zawsze chciałem być z kimś, bo nigdy nie wyobrażałem sobie życia bez kobiety. Z racji spraw zawodowych przebywam w środowisku, gdzie bardzo trudno spotkać dziewczynę, bo większość ludzi to sami faceci. Na dyskotece czy w pubie to raczej można spotkać pijaną małolatę, a nie kobietę, z którą można o czymś porozmawiać (…). Zaczepienie dziewczyn na ulicy – to raczej nie w moim stylu (…). Na plaży to w ogóle się głupio czuję, więc to też odpada” – pisze forumowicz.
„Zawsze wolałem bardziej subtelne metody, a w Internecie przy dużej dozie cierpliwości można czasem spotkać naprawdę samotne kobiety szukające czegoś na dłużej – choć dość płochliwe, podejrzliwe. Okazuje się, że są to bardzo piękne, mądre i inteligentne, niezależne dziewczyny, tylko dość często boją się okazać, że chciałyby być z kimś. Boja się okazywać uczuć – często właśnie w ten sposób zniechęcają facetów (…). Niestety, dość szybko się poddają i rezygnują. Szkoda, że zapominają, iż związek to wspólna ciężka praca i pewien proces wymagający czasu. W Internecie, jeżeli spotkają się dwie szczere osoby, to można poznać wnętrze człowieka i przy odrobinie odwagi przenieść to w świat rzeczywisty” – zapewnia.
Nie zawsze jest różowo
Historii ze szczęśliwym zakończeniem jest mnóstwo. Jednak na jedną opowieść z happy endem przypada też jedna prezentująca ciemniejszą stronę wirtualnych znajomości. Przygody z sieciowymi romansami mogą mieć różny przebieg. Pisze o tym anonimowa internautka: „Ja trzy razy skusiłam się spotkać z osobami poznanymi w necie. Pierwszy, mimo iż widzieliśmy się raz przez rok, wysyłał mi depresyjne smsy (…), drugi, zamiast inteligentnym buntownikiem, okazał się psychopatą ze skłonnościami do znęcania się psychicznego. Męczył mnie telefonami przez miesiąc, a później znienawidził, bo znalazł sobie nową „ofiarę” (...), a z trzecim utrzymuję kontakt do dziś, ale relacje są „kumpelskie”, bo nie zaiskrzyło (…)”.
POLECAMY:
Mimo wszystko poszukiwania przyniosły efekty. „Z moim obecnym Słoneczkiem jestem też dzięki internetowi, a dokładniej dzięki n-k, na której odświeżyliśmy znajomość po pięcioletnim niewidzeniu się i tak jakoś samo poszło” – wspomina.
„Internet to idealne miejsce dla osób, które chcą się zmienić, stąd często kreujemy taki obraz siebie, jaki inni chcieliby widzieć i do jakiego sami chcielibyśmy aspirować” – wyjaśnia Daniel Cysarz, psycholog, seksuolog i psychoterapeuta z Gabinetu Seksuologicznego „Daniel Cysarz”.
„Stąd w tego typu relacjach może pojawiać się pewna trudność lub wręcz niechęć do skonfrontowania wyobrażeń z rzeczywistością, co z kolei może pozwalać wciąż podtrzymywać taką relację, nawet gdy zaczyna ona przynosić ewidentne szkody. Bo trudno jest czasem pogodzić się z tym, że zbudowany na podstawie maili, rozmów i zdjęć idealny partner okazuje się zwykłym draniem lub po prostu osobą, która w realnym życiu nigdy by nas nie zainteresowała. Kluczowe wydaje się być to, że pewne braki informacji o drugiej osobie nieświadomie zapełniamy naszymi marzeniami i oczekiwaniami, które w realnym życiu czasem mogą rozmijać się z rzeczywistością” – tłumaczy psycholog.
Klucz do sukcesu
Po prześledzeniu przebiegu mniej lub bardziej udanych romansów internetowych nasuwa się pytanie: dlaczego niektórzy po pierwszym kliknięciu trafiają na miłość, a inni po drodze wciąż spotykają tych niewłaściwych? Kluczem do sukcesu najczęściej okazuje się zdrowy rozsądek i trzeźwa ocena pojawiających się uczuć.
„Wszystko zależy od nastawienia. Moim zdaniem każdy sposób jest dobry dla poznawania nowych ludzi, nie należy jednak sobie po takim spotkaniu zbyt wiele obiecywać. Niestety, żyjemy w czasach, kiedy wszyscy są tak zabiegani, że internet zastępuje spotkania w realu. Osobiście za pośrednictwem sieci poznałam kilka osób, w tym jednego prawdziwego przyjaciela. Trzeba zachować dystans do tego, co ktoś mówi o sobie, i zobaczyć, jaki jest w rzeczywistości. Wtedy można ocenić, czy warto utrzymywać znajomość (…)” – twierdzi forumowiczka Ada.
„Często miejsce, w którym szukamy, określa profil osób, jakich można się tam spodziewać. Na katolickim portalu randkowym pewnie ciężko będzie nam znaleźć kogoś na „szybki seks”, natomiast na serwisie z anonsami towarzyskimi, w zakładce „sex friend”, trudno będzie nam wyszukać osobę, która będzie fascynowała się naszym hobby, chyba że tym hobby będzie właśnie seks. To, jakich osób poszukujemy, zależy w dużej mierze od tego, z jakimi wzorcami relacji męsko-damskich spotykaliśmy się w naszym życiu i w domu. Często, nawet nieświadomie, powtarzamy schematy zaobserwowane w rodzinie i wchodzimy w tzw. trudne związki. Po jakimś czasie może się jednak okazać, że mimo szczerych chęci i ciężkiej pracy powielamy schemat związku naszych rodziców, który mógł być dysfunkcyjną relacją” – wyjaśnia Daniel Cysarz.
„Myślę, że warto przede wszystkim wiedzieć, kogo i w jakim celu się szuka. A gdy już uda nam się znaleźć taką osobę, wtedy warto jak najszybciej zweryfikować nasze wyobrażenia z rzeczywistością” – radzi psycholog.
(map/sr)