GwiazdyW tym dniu wpływa najwięcej pozwów o rozwód

W tym dniu wpływa najwięcej pozwów o rozwód

W tym dniu wpływa najwięcej pozwów o rozwód
Źródło zdjęć: © 123RF
03.01.2013 16:41

3 stycznia jest przez brytyjskich prawników nazywany „dniem rozwodów”. To właśnie wtedy najwięcej par decyduje się przerwać małżeństwo i złożyć pozew o rozwód. Okazuje się, że w Polsce statystyki wyglądają bardzo podobnie i wkrótce po Nowym Roku wpływa do sądów najwięcej pozwów dotyczących przerwania małżeństwa.

3 stycznia jest przez brytyjskich prawników nazywany „dniem rozwodów”. To właśnie wtedy najwięcej par decyduje się przerwać małżeństwo i złożyć pozew o rozwód. Okazuje się, że w Polsce statystyki wyglądają bardzo podobnie i wkrótce po Nowym Roku wpływa do sądów najwięcej pozwów dotyczących przerwania małżeństwa. Dlaczego tak się dzieje? Wiele kobiet nie wytrzymuje sztucznej atmosfery Świąt i decyduje się na przerwanie nieudanego związku. Uciekają od męża, którego już od dawna nie kochają. Czy istnieje sposób, żeby uratować takie małżeństwo?

W Polsce aż 75 procent pozwów o rozwód jest składanych przez kobiety. Panowie rzadko decydują się na ten krok. Z danych GUS wynika, że w 32 procentach przypadków jako przyczynę podaje się niezgodność charakterów małżonków. Czym właściwie jest „niezgodność charakterów”? Przecież wszyscy ludzie są różni i trudno, żeby dogadywali się w każdej kwestii. A może kryje się za tym coś więcej?

Andrew G. Marshall, psychoterapeuta z 30-letnim stażem, autor książki My Wife Doesn’t Love Me Any More: Love Coach Guide To Winning Her Back (moja żona już mnie nie kocha: poradnik, jak ją odzyskać) opisuje, jakie są najczęstsze mechanizmy rozpadu małżeństwa. Najczęściej wcale nie chodzi tutaj o tzw. „niezgodność charakterów” czy o zdradę.

Autor wyjaśnia, że małżeństwo jest w stanie rozpadu dużo wcześniej, zanim kobieta zdecyduje się złożyć pozew o rozwód. Mężczyzna siedzi godzinami w pracy, nie pomaga w domu, nie zważa na jej potrzeby. Ona stara się zacisnąć zęby i wszystko mu wybaczyć. Aż w końcu nie wytrzymuje i mówi mu w twarz: „już cię nie kocham, chcę rozwodu”.

Grom z jasnego nieba

Marshall przytacza historię 50-letniego Martina, od 18 lat żonatego z 38-letnią Kate. Mężczyzna zaczął domyślać się, że coś jest nie tak, kiedy jego żona pewnego dnia wykrzyczała mu w twarz, że nie czuje z nim żadnej więzi i nie wie, czy kiedykolwiek czuła. Jednak nawet to nie zmusiło go do refleksji. Obudził się dopiero, kiedy małżonka zażądała rozwodu.

- Spadło to na mnie jak grom z jasnego nieba. W domu panowała ciężka atmosfera, ale myślałem, że to tylko przejściowe. Tymczasem ona od lat czuła się nieszczęśliwa – opowiada Martin.

Tymczasem Kate bała się powiedzieć komukolwiek o swoich potrzebach. Mąż co prawda czasem kupował jej kwiaty i zabierał do restauracji, jednak na co dzień czuła, jakby go w ogóle nie było. Wracał późno z pracy i zajmował się swoimi sprawami. Ona siedziała cicho, chciała zadowolić przede wszystkim jego i dzieci.

W pewnym momencie nie wytrzymała i stwierdziła, że wszystko jest lepsze od takiego życia. Uznała, że nie wie, czego chce, ale na pewno nie chce już być ze swoim mężem. I tak ciągle go nie ma i czuje się jak samotny rodzic.

Martin postanowił walczyć o swoje małżeństwo. Obiecał, że zrobi wszystko, czego żona od niego oczekuje, byle tylko przy nim została. Wtedy ona również stwierdziła, że musi coś w sobie zmienić. Koniec z hamowaniem gniewu, tłumieniem uczuć. Od dziś będzie wprost mówić o tym, czego oczekuje.

Okazało się, że taka postawa spowodowała gwałtowną poprawę ich relacji. Historia ma więc szczęśliwe zakończenie. Do rozwodu nie doszło, a małżeństwo jeszcze się umocniło.

- To, że kobieta mówi, iż nie kocha swojego męża, nie znaczy przecież, że nie może znowu go pokochać – mówi Marshall. – Czasami mężczyźnie potrzebna jest terapia szokowa. Dopiero wtedy uświadamia sobie, ile może stracić.

Złe wyjście

Mniej szczęśliwie potoczyła się historia małżeństwa 33-letniego Grahama i 30-letniej Karen. Graham co prawda zauważył, że między nim a żoną nie układa się najlepiej, jednak wydawało mu się, że to wszystko przez natłok obowiązków i konieczność opieki nad młodym synkiem. Był w szoku, kiedy pewnego dnia Karen powiedziała mu, że już go nie kocha i chce rozwodu.

Para w końcu udała się na terapię do Andrew Marshalla. Uznali, że to ich ostatnia szansa na uratowanie małżeństwa. Psycholog wspomina, jak Graham próbował różnych taktyk, żeby jego żona zdecydowała się z nim zostać. – Mówił na przykład, że jeżeli się rozwiodą, pojedzie do pracy na Bliski Wschód i ich syn będzie bardzo rzadko go widywał – wspomina terapeuta. – Możecie się domyślić, że to niezbyt dobra taktyka, żeby odzyskać zdesperowaną żonę.

Graham w końcu pojął, że powinien bardziej zabiegać o Karen i myśleć także o jej potrzebach. Zabrał ją nawet do restauracji, stał się miły i uczynny. Jednocześnie zatrudnił prywatnego detektywa, żeby ją śledził. Miał bowiem przypuszczenia, że może go zdradzać… Małżeństwo ostatecznie zakończyło się rozwodem.

- Mężczyźni są bardzo zagubieni w sytuacji, kiedy rozpada się ich związek – tłumaczy psychoterapeuta Marshall. – Są w szoku i czują pustkę, jednak nie mają do kogo zwrócić się z tymi uczuciami, bo dotychczas jedynym ich powiernikiem była właśnie partnerka. Rzadko kiedy zdarzają się męskie przyjaźnie, w których panowie zwierzają się z największych sekretów. Żonaci faceci częściej mają tzw. kumpli od piwa, z którymi unikają rozmów o uczuciach i trudnych sprawach. Kobiety natomiast mają wianuszek przyjaciółek i to im się zwierzają.

Nie ma prostego sposobu

Terapeuta zaznacza też, że natura mężczyzn każe im szukać szybkiego i prostego rozwiązania swoich problemów. Tymczasem praca nad związkiem wymaga czasu i cierpliwości. Nie wystarczy kupić kwiatów czy iść do restauracji. Trzeba zrozumieć, że związek to sztuka kompromisów i rozumienia siebie nawzajem. Pamiętacie, jak dobrze dogadywaliście się na początku związku i ile rozmawialiście? Trzeba wrócić do tych dobrych zwyczajów.

Kobiety są z natury skłonne do pójścia na kompromis potrafią też dużo wybaczyć. Jednak nie znaczy to, że mężczyzna może przestać się starać. Z drugiej strony, kryzys małżeński to nierzadko wina właśnie takiego zachowania pań. Zamiast wprost wyrażać swoje emocje, kryją je i udają, że wszystko jest w porządku. Aż pewnego dnia wybuchają.

- Jeżeli już nie możesz wytrzymać i czujesz, że małżeństwo się sypie, powiedz o tym partnerowi – radzi psycholog. – Czasem warto nawet powiedzieć, że już go nie kochasz, jeśli tak czujesz. Jeżeli jednak uważasz, że to zbyt ostre wyzwanie, postaraj się złagodzić brzmienie tego stwierdzenia i powiedz na przykład: „kocham cię, ale już nie jestem w tobie zakochana”. Czasami niestety taka terapia szokowa jest potrzebna.

Tekst: na podst. The Daily Mail/(sr/pho), kobieta.wp.pl

POLECAMY: