GwiazdyWojna matki z córką - jak ją przerwać?

Wojna matki z córką - jak ją przerwać?

Wydawać by się mogło, że są sobie najbliższe i jak nikt inny dobrze sobie życzą. Czasami jednak pomimo tego, że matka i córka kochają się, to nie potrafią się porozumieć – zamiast wspierać, wciąż się kłócą, nie szanują zdania drugiej strony. I latami żadna z nich nie potrafi przerwać błędnego koła nieporozumień.

Wojna matki z córką - jak ją przerwać?
Źródło zdjęć: © Thinkstockphotos

Wydawać by się mogło, że są sobie najbliższe i jak nikt inny dobrze sobie życzą. Czasami jednak pomimo tego, że matka i córka kochają się, to nie potrafią się porozumieć – zamiast wspierać, wciąż się kłócą, nie szanują zdania drugiej strony. I latami żadna z nich nie potrafi przerwać błędnego koła nieporozumień. Żeby było to możliwe, nierzadko potrzebna jest pomoc psychologa.

Ulubionym wspomnieniem Kasi z dzieciństwa są niedzielne wyjścia z mamą do kościoła. Msza ją nudziła, ale wiedziała, że potem będzie spacer i lody, nie z budki, ale z prawdziwej restauracji Hortex, że w ten jeden dzień będzie miała mamę tylko dla siebie. Ojciec nie uczestniczył w tych wyjściach, był zagorzałym komunistą, dyrektorem fabryki. Udawał, że nie wie, gdzie chodzi jego żona. Mimo tego, byli zgodnym małżeństwem. Ojciec nie żyje od 15 lat.

To, co wywołuje w Kasi najmilsze wspomnienia, z czasem najbardziej je podzieliło. Sprawiło, że na trzy lata zerwały kontakty. „Mama zawsze była religijna, ale z wiekiem popadła w kompletną dewocję, ciągle się modli, słucha katolickich audycji. Bardzo przeżyła śmierć ojca i od tego chyba wszystko się zaczęło. Może wolałabym, żeby zajęła się czymś innym, namawiałam ją na zajęcia na Uniwersytecie Trzeciego Wieku, ale jestem w stanie uszanować jej wybór” tłumaczy.

„Mama nie może pogodzić się, że ja nie chodzę do kościoła. Ciągle straszy mnie piekłem i tym, że bez Boga się stoczę. A dla mnie to właśnie Kościół się stoczył – afera goni aferę. Nie widzę powodu, żebym miała w tym uczestniczyć, choć moja matka zmusza mnie to tego. To ona powiedziała, że jawnogrzesznicy nie chce pod swoim dachem. Tęskniłam za nią, a przede wszystkim martwiłam się, jest coraz starsza i słabsza” – mówi Kasia.

Anna Mochnaczewska-Dzik, psychoterapeuta, Ośrodek Psychoterapii i Treningu Osobistego MENTIS zauważa, że powodów, które zaburzają i destabilizują relacje matka - córka może być wiele. Kiedy córka jest wychowywana tylko przez matkę i postanawia odejść z domu rodzinnego, rodzicielka może poczuć żal i silną chęć zatrzymania dziecka przy sobie. Często powodem może być też narzucanie córkom przez matki swoich ambicji i psychiczne przymuszanie ich, aby te ambicje i marzenia spełniały.

- Problemy w tego typu relacjach rodzinnych wynikają z tego, że matce trudno jest zaakceptować decyzje córki. Wydaje jej się, że dorosłe, ale jednak dziecko, podejmuje niewłaściwe kroki życiowe. Matka obawia się o wybory córki, przez co za wszelką cenę chce ją uchronić przed ewentualnymi błędami. To natomiast rodzi silny bunt młodej osoby, która czuje się krytykowana, ograniczana w swojej autonomii. Im bardziej matka jest niezadowolona z własnych życiowych wyborów, tym mocniej może krytykować i naciskać, co jeszcze pogłębia konflikt – mówi Anna Mochnaczewska - Dzik.

„Już nie jesteś moim dzieckiem”
Kasia dzień, w którym matka wyrzuciła ją z domu, wspomina jak koszmar. Z narzeczonym ustalili, że oboje nie są religijni, więc darują sobie spektakl pt. ślub kościelny. Chciała to delikatnie powiedzieć matce, zasugerowała, że teraz wezmą cywilny, a w przyszłości może i kościelny. Ale ona nie chciała słuchać.

„Powiedziała, że jej rodziną są ludzie wierzący, że wstydzi się takiej córki, że nie tak mnie wychowała. Płakała i krzyczała, żebym nie pokazywała jej się na oczy. Co miałam robić? Wyszłam. Po kilku dniach ochłonęłam, próbowałam do nie zdzwonić, ale ona upiera się, że albo ślub kościelny, albo nie chce nas znać. Na razie w ogóle wstrzymaliśmy się z weselem. Dla mnie to sytuacja bez wyjścia. Nie chodzi o to, że my jesteśmy wierzący – niepraktykujący, ale świadomie antyreligijni. Przemyśleliśmy to. Jeśli ktoś chce chodzić do kościoła, to niech chodzi, byle nie narzucał tego innym” – mówi Kasia.

Matka Ady była córką ludzi pracujących, babcia i dziadek ciężko pracowali na roli. Dzieci miały być posłuszne i pomocne. Ada lubiła jeździć do babci Marysi, bo niedaleko był las, rzeka – zaczarowany dla dziecka świat. Ale nie pamięta, żeby babcia choć raz wzięła ją na kolana. Matka Ady też jej nie przytulała, uważała, że dzieci trzeba trzymać krótko, inaczej nic dobrego z nich nie wyrośnie. Nawet, kiedy miała już 18 lat, musiała najpóźniej o 22.30 być w domu.

„Ona znała tylko zakazy i nakazy. Nigdy mnie nie pochwaliła, bo uważała, że pochwały rozpuszczają dzieci. Ojciec i dziadkowie z jego strony byli bardziej ciepli. I to dzięki nim nie wyrosłam na zimną osobę bez uczuć. Może nawet wybaczyłabym matce, że nie jest zbyt czuła, ale ona całe życie podcinała mi skrzydła. Byłam jedną z lepszych uczennic w szkole i na studiach, ale gdy tylko przyniosłam czwórkę mówiła, że jestem nieukiem i leniem i do niczego w życiu nie dojdę. W końcu chyba uwierzyłam, że i tak niczego nie osiągnę, bo jestem nieudacznicą. Do dziś, kiedy awansuję, albo ktoś mnie pochwali, to nie mogę uwierzyć, że to na pewno o mnie” – mówi Ada.

Przerwać błędne koło konfliktu

Ada nie spotyka się z matką nie dlatego, że wpędziła ją w kompleksy, ale dlatego, że kiedy powiedziała jej, że chce wyjść za Adama, ta stwierdziła, że po jej trupie. Uważa, że to mezalians i patologia, bo Adam jest z robotniczej rodziny, a oni przecież mają wykształcenie, ojciec pracował w urzędzie miasta, ona jest prawnikiem.

„Zapomniała chyba, że sama pochodzi z rolniczej rodziny, a nie inteligenckiej. Pierwszy raz się zbuntowałam, powiedziałam, że wyjdę za niego tak czy inaczej. Przestała się odzywać. Chyba mi jej nawet nie brakuje. Tęsknię za ojcem. Czasami spotykamy się na mieście. Prosi mnie, żebym pogodziła się z matką, ale ja już nie chcę słuchać, jaką jestem nieudacznica. Zerwanie kontaktów to jej wybór i niech tak zostanie” – mówi Ada.

Kasia widuje się z matką od kilku miesięcy. Kiedy urodziła się jej córeczka – Zuzia, zadzwoniła do niej, żeby jej o tym powiedzieć. Zgodzili się na chrzest, na co namawiali też teściowie. Ale Kasia zapowiedziała, że to nie zmienia jej poglądów i mała sama zadecyduje, w co zechce wierzyć.

„Ten kompromis dużo mnie kosztował, czuję, że zrobiłam coś wbrew sobie. Między nami nadal wieje chłodem, ale widzę, jaką jest oddaną babcią i nie żałuję tego pojednania. Wobec wnuczki inaczej się zachowuje niż kiedyś wobec mnie. Nie strofuje jej, nie poucza, zabiera na spacery, cieszy się z tych spotkań, chociaż oczywiście dość oszczędnie to okazuje” – mówi Kasia.

Anna Mochnaczewska – Dzik radzi, aby postarać się zmienić relacje. Warto jest rozmawiać o tym, jakie obie strony mają intencje i co tak naprawdę jest istotą problemu. Rodzice powinni uświadomić sobie, że problemem jest nie to, że nasze dziecko jest niezdolne do samodzielnych decyzji, tylko ich chęć, żeby kierować nim, bo mają złudzenie, że w ten sposób ochronią je przed niepowodzeniami. Ale trzeba uświadomić sobie, że dorosła córka ma prawo do własnych przekonań, nawet jak rodzicom wydają się bardzo kontrowersyjne.

Warto postarać się budować relacje matka - córka na płaszczyźnie wsparcia i wzajemnego czerpania od siebie wiedzy - ta starsza ma większe doświadczenia, ale ta młodsza świeższe, bardziej elastyczne patrzenie na niektóre problemy. Trzeba uszanować to, że obie strony są dorosłe i mają prawo do własnej przestrzeni i zdania.

„Niestety, często zdarza się, że ludzie nie potrafią skupić się na istocie problemu, tylko przerzucają się odpowiedzialnością za konflikt. W takiej sytuacji warto byłoby się zgłosić do specjalisty, który może pomóc w odnalezieniu wspólnego języka i zacieśnieniu więzi” – mówi Anna Mochnaczewska – Dzik.

mos/sr

konfliktmatkacórka

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (22)