Odkryj siebieWystartowała z biznesem w niepewnych czasach. Jej biżuteria podbija serca kobiet

Wystartowała z biznesem w niepewnych czasach. Jej biżuteria podbija serca kobiet

Justyna Treścińska tworzy biżuterię z kamieni
Justyna Treścińska tworzy biżuterię z kamieni
Źródło zdjęć: © Instagram
Patrycja Ceglińska-Włodarczyk
05.01.2023 13:48, aktualizacja: 06.02.2023 13:22

Zaczęło się od tego, że biżuteria, którą chciała kupić, była za droga. Postanowiła zamówić więc materiały i zrobiła swój pierwszy naszyjnik. Potem tworzyła kolejne, które kupowały koleżanki. To one namawiały ją na otwarcie sklepu. Justyna Treścińska, jak sama o sobie napisała, na co dzień pracuje w tabelkach, ale potrzebuje też "wyżyć" się kreatywnie. Dlatego założyła własną markę biżuterii, która daje jej spełnienie.

Patrycja Ceglińska-Włodarczyk: Biżuteria nie była twoim pierwszym pomysłem na życie. Jaki miałaś plan?

Justyna Treścińska: Zdecydowanie tworzenie biżuterii nie było moim planem. Studiowałam dość ciekawy kierunek, ale kompletnie nieprzydatny w życiu. Musiałam sobie radzić sama, więc w czasie studiów pracowałam w gastro i poznawałam ludzi. Tuż przed ukończeniem studiów poszłam na praktyki do agencji zajmującej się pozycjonowaniem stron w internecie. Dość szybko zaczęłam tam rozwijać się w kierunku specjalistki od reklam w Google Ads. Z agencji przeszłam do domu mediowego, w którym pracowałam do 2017 r.

I co potem?

Zupełnie przypadkiem zapytano mnie, czy zechciałabym poprowadzić kampanię samodzielnie, więc – długo się nie zastanawiając – założyłam własną działalność i zaczęłam pracować jako freelancer. Obsługiwałam małych i dużych klientów. Dzięki dobrym kontraktom, które zdobyłam, mogłam pracować mniej i więcej czasu poświęcać dla siebie. Potrzebowałam jednak czegoś, co pozwoli mi się spełnić wizualnie i kreatywnie. Uwielbiam ładne rzeczy, lubię się nimi otaczać, zawsze miałam też plastyczne zacięcie. I padło na biżuterię.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Dlaczego?

To nie było tak, że ja długo myślałam, czym się zająć. Wyszło naturalnie. Pewnego dnia chciałam sobie sprawić prezent, ale ta konkretna rzecz wydała mi się zbyt droga. Pracując w marketingu wiedziałam, co składa się na finalną cenę, dlatego zdecydowałam, że sama stworzę coś podobnego. Zamówiłam różne kamienie i tak zrobiłam swój pierwszy naszyjnik.

Poza tym mam wujka, który jest geologiem i pracował na uniwersytecie jako wykładowca. Dwa razy w roku odbywała się giełda minerałów, na którą z nim i z mamą jeździłam jako dziecko. On prezentował swoje amonity (rodzaj kamieni – przyp. red.), a my z mamą jako sroczki interesowałyśmy się bardziej kamieniami szlachetnymi. Od małego wiedziałam, że z kamieni można zrobić piękne rzeczy.

Gdy zaczęłam robić biżuterię, najpierw kupowały ją moje koleżanki. To one namówiły mnie na otwarcie sklepu.

I po prostu to zrobiłaś.

Tak. Z racji tego, że zajmowałam się marketingiem nie było to dla mnie aż tak skomplikowane. Miałam też już księgowego i pomoc w kwestiach formalnych w związku z tym, że pracowałam jako freelancerka. Największym przedsięwzięciem był zakup kasy fiskalnej i zapoznanie się z przepisami związanymi z metalami szlachetnymi i złotnictwem.

Kiedy postanowiłaś, że ruszasz z tym biznesem?

Kiedy stawiałam sklep, jeszcze nie wiedziałam, co się wydarzy. Gdy produkty ujrzały światło dzienne, rozpoczęła się pandemia. Pomyślałam wtedy, że nie mam szans odnieść sukcesu, bo ludzie nie będą zajmować się biżuterią. Po prostu nie był to dobry moment. Ale szczerze mówiąc nawet przez chwilę nie pomyślałam, żeby się poddać. Miałam też obok świetnych ludzi, którzy podtrzymali mnie w tym.

Czasy były niepewne. Poczucie bezpieczeństwa dawała ci twoja druga praca?

Tak. Na początku pandemii Jacek Dukaj napisał świetny tekst dla "Gazety Wyborczej" o tym, kiedy możemy mówić o demokracji i jakiejkolwiek wolności, decyzyjności człowieka. Napisał wówczas, że jeśli mamy na koncie 100 tys. zł, które pozwolą nam przeżyć rok cokolwiek by się nie działo, to wtedy człowiek może czuć się wolny i podejmować decyzje, które nie są obarczone niestabilnością finansową, zmianami, które mogą nadejść. Ja nie jestem rozrzutna, zawsze starałam się mieć poduszkę finansową, dzięki czemu od razu mogłam ruszyć z jakościowymi rzeczami, dokładnie takimi, jakimi chciałam.

Poza tym nie mam tzw. parcia, aby rozwijać ten biznes bardzo szybko. Dlatego np. nie rozdaję swojej biżuterii influencerom, bo mi na tym nie zależy. Liczy się przede wszystkim jakość, nie ilość. Wolę sprzedać jedną rzecz i zarobić 100 zł, niż sprzedać trzy i zarobić na każdej 30 zł. Tworzenie biżuterii daje mi bardzo dużo radości, ale jednocześnie chcę dbać o swój zawód pierwotny. Jako specjalistka muszę być na bieżąco, by rozwijać się również w tym zawodzie.

Mam swoje małe poletko, dzięki któremu mogę się odciąć i rozwijać artystycznie. To mi daje satysfakcję.

Czyli po prostu to twoja pasja, która jest dodatkowym źródłem dochodu?

Tak. Uwielbiam swoją pracę w tabelkach, ale potrzebuję też kreatywnych doznań. Największą radość dają mi ludzie, którzy ponownie kupują moją biżuterię. Mam wspaniałe klientki i klientów. Zresztą dzięki temu biznesowi poznałam moją przyjaciółkę. Była jedną z pierwszych osób, które zrobiły u mnie zakupy.

Wcześniej kompletnie się nie znałyście?

Nie znałyśmy się wcale! Do każdego zamówienia dorzucam karteczkę z podziękowaniami, a kiedy szykowałam paczkę dla niej, dopisałam jeszcze, że zapraszam do mojej małej pracowni, żeby się poznać i zobaczyć ewentualnie inne rzeczy. Sasha pojawiła się i to była miłość od pierwszego wejrzenia. Potem ja odwiedziłam ją. I tak się zaczęło. Wspieramy się również biznesowo, bo Sasha zajmuje się ceramiką. Jeśli w tym momencie miałabym zawiesić mój biznes, to cieszę się, że na mojej drodze pojawiła taka przyjaźń. To jest największa wartość z tego całego przedsięwzięcia.

Przypadki potrafią odmienić nasze życie.

Bardzo w to wierzę. Jeśli coś do ciebie przychodzi, warto to sprawdzić.

Obecnie jest na rynku duża konkurencja, powstaje sporo marek biżuteryjnych. Da się zarobić w tym biznesie?

Da się zarobić, ale polski rynek jest bardzo trudny. Polacy mają dużo mniejsze koszyki zakupowe, długo podejmują decyzje i często rezygnują z zakupu. Takie są realia. W naszym kraju ogromną rolę gra cena. Owszem - można dużo zarobić, jeśli zejdzie się z jakości na rzecz ceny lub na początku bardzo dużo zainwestuje w marketing. Cieszę się, że mam konkurencję, bo to znaczy, że ludzie szukają unikalnych produktów i my jako marki promujemy same siebie. Miejsce będzie dla każdego, bo to nie do końca jest tak, że tylko jedna marka sprzedaje. Trzeba tylko wybrać, w którą stronę pójdziemy w biznesie. Poza tym wszystko zależy od poświęconego czasu i konsekwencji.

Kim są twoje klientki?

Na pewno są to osoby, które mają dość jasno sprecyzowany gust i są świadome siebie. Tego, co lubią i co do nich pasuje. Poznałam sporo z nich: to są świetne, mądre, piękne kobiety. Uwielbiam je! Podoba mi się to, że każda z nich jest inna, ale każda jest jakaś. Dzięki temu zapamiętuję je. Chciałabym właśnie do takich kobiet docierać. Ze względu na ceny moimi klientkami są głównie kobiety, które na siebie zarabiają i mają sprecyzowany styl.

Ale mimo wszystko ceny twoich produktów są przystępne.

Starałam się, aby nie były to produkty, na które zbiera się przez cały rok. Nie mam nazwiska, które pozwalałoby na podbicie ceny, wiem, ile kosztują materiały, wiem też, ile chcę zarobić na danym produkcie. Na jednym zarobię mniej, na drugim więcej, ale patrząc na całość, chciałabym, aby kobiety mogły pozwolić sobie na każdy produkt z mojego sklepu. To ma być coś, co sprawi nam przyjemność, a nie będzie wiązało się z wyrzeczeniami.

Co czujesz, gdy spotykasz klientki w swoich projektach?

To jest niesamowite uczucie. Nawet nie wyobrażasz sobie, jaką czuję radość i dumę. Uświadamiam sobie wtedy, że te projekty jeszcze piękniej wyglądają na tych osobach niż na mnie czy na zdjęciach. Jedna z moich koleżanek często opowiada mi, że pierścionek, który ma ode mnie jest niemal zawsze komplementowany przez mężczyzn. Wspaniale!

Na swojej stronie napisałaś zresztą, że zależy ci, aby produkty, które tworzysz wyglądały ładnie przede wszystkim na osobach, które je noszą, nie na zdjęciach. Chyba się sprawdza?

Tak! Znam dużo marek, których zdjęcia oglądam w mediach społecznościowych. A potem widzę te rzeczy w sklepach lub na jakiś targach i na żywo wyglądają dość przeciętnie. Moim ulubionym testem jest szukanie produktów na Vinted i sprawdzanie jak realnie się one prezentują. Są zwykłe. Zależy mi, aby produkty, które robię nie wyglądały przeciętnie na osobach. Bo może ktoś "kupi zdjęcie", a potem dostanie słabą jakościowo rzecz i będzie niezadowolony.

Skąd czerpiesz inspiracje do swoich projektów?

Oglądam dużo rzeczy, zdjęć… Kiedy zaczynałam przygodę z biżuterią byłam w bardzo złym stanie psychicznym. Wówczas projektowałam produkty głównie w kolorystyce opierającej się na beżach i czerni. Od tego czasu wiele się zmieniło. Nie wiem, czy to mój stan psychiczny odzwierciedla to, po jakie sięgam odcienie, czy to dzięki kolorom i kamieniom ja nabrałam w szafie kolorów… Ale od czerni i beżu przeszłam w kolory!

Tak naprawdę dopiero dostając do ręki kamienie, jestem w stanie zarysować sobie projekt w głowie. Grupuję je, łączę, sprawdzam jakie połączenia mi się podobają, które dobrze ze sobą wyglądają. Moja biżuteria zmienia się tak samo jak ja. Robię to, co czuję, to, co ja bym widziała na kimś. Nie przejmuję się tym, czy to jest akurat modne. Uważam, że mam całkiem niezły gust, więc sugeruję się swoją intuicją. Mieszam style, bo sama na co dzień eksperymentuję. Raz wyglądam bardzo klasycznie, innym razem wychodzę na miasto w wersji rockowej…

Biżuteria potrafi odmienić stylizację? Diabeł tkwi w szczegółach?

Zdecydowanie tak. Spójrzmy np. na klasyczne perły. Jeśli będą okrągłe, a między każdym kamieniem będzie supełek – jest to klasyka. Jeśli do tego dołożysz jakąś przywieszkę, będzie to zupełnie coś nowego, innego. Wystarczy drobiazg, żeby dodać pazura stylizacji. Ale to dotyczy również jakości: szczegóły mają ogromne znaczenie. Jeśli coś jest dobrze zrobione, zauważam to. Małe szczególiki tworzą całość.

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Źródło artykułu:WP Kobieta