Blisko ludziZwiązek w czasach zarazy. Nie ma reguły, kto na tym wyjdzie lepiej

Związek w czasach zarazy. Nie ma reguły, kto na tym wyjdzie lepiej

Związek w czasach zarazy. Nie ma reguły, kto na tym wyjdzie lepiej
Źródło zdjęć: © Getty Images
26.04.2020 14:31, aktualizacja: 26.04.2020 15:15

Wydaje im się, że znają się jak łyse konie. Tymczasem przymusowa narodowa kwarantanna sprawiła, że muszą ze sobą być niemal 24 godziny na dobę, na dodatek w sytuacji zagrożenia. Dla jednych par to początek czegoś nowego, dla innych dramatyczna monotonnia. Kilka par zdecydowało się opisać, co kwarantanna zmieniła w ich relacjach.

Gośka 41 lata i Radek 42 lat, małżeństwo z Krakowa

Gośka: Radek zawsze był człowiekiem rzutkim, pełnym energii. Nie było dla niego sprawy nie do załatwienia, a nasi znajomi mówili ze śmiechem, że powinien być profesorem na uniwersytecie życia, bo miał sposób na rozwiązanie każdego problemu. Początki lockdownu były dla nas bardzo przyjemne: dogadzaliśmy sobie, pyszne jedzonko, kolacyjki, wspólne spacery z psem. Ale ta słodycz i sielanka w pewnym momencie nas zmęczyły. Dodatkowo non stop oglądaliśmy w telewizji programy informacyjne, a tam bez ustanku o koronawirusie, sześciotygodniowym dziecku, które zmarło gdzieś w Stanach, filmik z 40-letnim pastorem, który płacząc błaga ludzi, żeby zostali w domu, bo koronawirus to dżuma XXI wieku…

Wydaje nam się, że jesteśmy odporni na takie przekazy, a tymczasem nic z tego. Radek zaczął mieć takie tępe bóle brzucha. Niby nic poważnego, ale twierdził, że się fatalnie czuje. Sam się zdiagnozował i uznał, że to rak trzustki. Kiedyś miał zapalenie tego narządu i doszedł do wniosku, że to właśnie to. Całe dnie leżał w łóżku, nic absolutnie nie robił, jęczał, nie chciał nic jeść, a jak proponowałam mu spacer z psem, wrzeszczał na mnie, że umiera. O lekarzu nie chciał słyszeć. W końcu umówiłam go za jego plecami na wizytę. Zrobiono mu specjalistyczne badania krwi, USG jamy brzusznej. Okazało się, że jest zdrowy. Nigdy w życiu nie przypuszczałabym, że może okazać się hipochondrykiem, na dodatek w takiej skrajnej wersji.

Kamil 32 lata, Magda 36 lat, małżeństwo z Warszawy

Kamil: Magda jest osobą, o której moi koledzy mówią, że połknęła kij. Ładna, zgrabna, mądra, ale straszna sztywniara. Oczywiście ona taka nie jest, ale w tej opinii jest jednak trochę prawdy. A to dlatego, że Magda sprawia wrażenie osoby idealnej. Wszystko ma zawsze doskonale zaplanowane, przygotowane, wygląda jak z żurnala nawet po 12 godzinach pracy. Prowadzi własną restaurację i jak twierdzi, musi być zawsze na wysokim C. Śmiejemy się z synem, że matka na drugie imię ma Pedanteria.

Początek lockdownu był dla nas trudny, bo Magda miała otworzyć kolejną restaurację, dużo w to zainwestowaliśmy, a teraz wszystko zawisło na włosku. Bardzo to przeżywała, płakała. I wtedy pierwszy raz w życiu upiła się, ale tak na umór. I nie wiem, czy to alkohol, czy kac gigant następnego dnia sprawiły, że moja żona zamieniła się w kogoś zupełnie innego… Przede wszystkim przestała się malować, układać włosy, poprawiać ubranie. Wiem, że to może brzmi głupio, ale kto ją zna, ten wie, że to coś w jej wykonaniu nieprawdopodobnego! Jej idealny wizerunek zniknął, ale absolutnie było to na korzyść.

Ale to dopiero początek. Przestała ciągle sprzątać i wszystko ustawiać, precyzyjne gotowanie z miarką zamieniła na swobodną improwizację, gdzie syn i ja zostaliśmy podkuchennymi, co wcześniej NIGDY nie miało miejsca. Zaczęła z nami grać w ogrodzie w piłkę nożną na bosaka, urządza dla nas You Tube party i festiwale karaoke, a psu pozwoliła spać w łóżku i na sofach. Tito patrzy na nią podobnie jak my, z niedowierzaniem. Czasami płacze. Gdy pytam, co się dzieje, to ona wtedy wtula się i mówi - jak nie ona - miękkim głosem, że smutki czasami do niej wracają i musi się nad nimi pochylić. Wiem, że pandemia to straszny czas, ale dla mojej rodziny chyba najlepszy w życiu…

Tomek 39 lat i Kaśka 34 lata, para z Warszawy

Kaśka: Kwarantanna narodowa mnie nie ucieszyła, bo nienawidzę zakazów, nakazów, ograniczeń. Z powodu uziemienia w domu ryczałam trzy dni. Tomek - wręcz przeciwnie. Mówił, że przeczyta wszystkie zaległe książki, obejrzy filmy z ostatniego Warszawskiego Festiwalu Filmowego oraz ma cały zapas dokumentów, które na niego czekają. Miał też nadrobić kilka spraw zawodowych, przeczytać kilka angielskojęzycznych publikacji poświęconych makroekonomii. Zazdrościłam mu tych rozległych planów bez pomysłu, co mogę zrobić ze sobą. Zapewniał mnie, że będziemy teraz mnóstwo czasu spędzać razem. I to na dodatek czasu wartościowego. Ja tymczasem pomyślałam, że jak w ciągu dnia zrobię jedną, słownie jedną rzecz, to będzie wielki sukces. Wróciłam do jogi, która dobrze wpływa przede wszystkim na moją głowę. Postanowiłam robić porządek na jednej półeczce dziennie, a mamy ich chyba ze 200. Poza tym przewalam się na łóżku, rzeczywiście dość dużo czytam…

Tymczasem mój partner: śpi do 11-12, popracuje godzinę, co najwyżej dwie w ciągu dnia, chodzi non stop w wyciągniętym dresie i zajmuje się oglądaniem "Ukrytej prawdy”, "Hotelu Paradise”, komedii z Chevy Chasem w roli głównej… Nie czyta absolutnie nic, szczytem jego intelektualnych osiągnięć jest oglądanie meczów piłki nożnej z lat 80. A ja się przy nim duszę. Nie mamy nic wspólnego do roboty, bo paradokumentalne seriale w telewizji, które mówią o zdradzie, kłamstwach i złamanych sercach to jest jakiś inny świat… A ja sądziłam, przez pięć lat wspólnego życia, że on jest intelektualistą. A ja jestem niedouczona. Mam poczucie pustki i nie wiem, jak ta kwarantanna się dla nas skończy, bo żyjemy teraz nie razem, ale obok siebie.

Najważniejsze to być dla siebie i innych wyrozumiałym

- Wspólne bycie razem na okrągło to dla większości ludzi duże wyzwanie - uważa psycholożka Katarzyna Szymańska. - Sprawę komplikuje fakt, że ta nierozłączność nie jest spowodowana świadomą decyzją, tylko pandemią, która dodatkowo wzbudza lęk o zdrowie, życie swoje oraz bliskich. Można powiedzieć, że pary zamknięte w domu działają niejako w warunkach przymusu i zagrożenia. Każdemu jest trudno odnaleźć się w takiej sytuacji. Choć często, na początku narodowej kwarantanny, wiele par cieszyło się z niej, wiele uważało, że dostały czas, którego do tej pory nie miały. To powodowało, że świetnie się dogadywały, robiły wspólnie różne rzeczy, tymczasem po kilku czy kilkunastu dniach sielanka mija. Bo okazuje się, że coś, z czego się cieszyliśmy na początku, przestaje być takie atrakcyjne - dodaje ekspertka.

Wyjaśnia także, że po pierwsze bycie ciągle razem jest zwyczajnie męczące - człowiek potrzebuje samotności i przestrzeni tylko dla siebie. Po drugie kwarantanna i ciągle zmieniająca się rzeczywistość, niepewność co do przyszłości zawodowej, finansowej, zdrowotnej powoduje strach. Łatwo w takiej sytuacji stracić równowagę psychiczną, wkradają się wtedy podenerwowanie, zniecierpliwienie. Na dodatek u partnera możemy zobaczyć cechy, które wcześniej było się ślepym.

- Warto jednak pamiętać, że jeśli mój mąż czy żona popadają w marazm, to nie znaczy, że taka jest ich prawdziwa natura. Człowiek w sytuacji stresu, zagrożenia, a w takim się znajdujemy próbuje sobie poradzić z nią na różne sposoby. Warto wykazać się w tym czasie zrozumieniem wobec siebie i drugiej osoby, dać sobie większe prawo do nic nierobienia czy gorszego nastroju. I warto wspierać się wzajemnie - zachęca Katarzyna Szymańska.

Zobacz także: SIŁACZKI – program Klaudii Stabach. Sezon 2 odc. 1. Historie inspirujących kobiet

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl