"Małpka" zamiast kawy? Eksperci alarmują
Jedna trzecia alkoholu w Polsce sprzedaje się przed południem. Niektórzy leczą tak porannego kaca. - To bardzo częsty mechanizm u osób uzależnionych. Ciało domaga się kolejnego alkoholu, inaczej pojawia się rozdrażnienie, niepokój, agresja - tłumaczy terapeuta Paweł Klimas. W Krakowie aktywiści chcą wydłużenia godzin nocnej prohibicji.
Jest siódma rano. Przed sklepem monopolowym stoi kilku mężczyzn. Niektórzy w dresach, inni w roboczych uniformach – prosto po nocnej zmianie. Patrzą w stronę metalowej rolety, która lada moment pójdzie w górę. W rękach drobne monety, czasem banknot zwinięty w kulkę. Przyszli tu nie po bułki czy mleko, ale po "małpkę".
Statystyki są bezwzględne, a "przedpołudniowi alkoholicy" to plaga. – W 2024 roku ponad jedna trzecia alkoholu w Polsce była sprzedawana przed południem. To aż 37 proc. całej sprzedaży mocnych piw, 31 proc. piw klasycznych i 31 proc. wszystkich "małpek". Między 5:30 a południem w Polsce sprzedaje się codziennie 2,6 miliona puszek piwa. To gigantyczne liczby, które pokazują skalę problemu – tłumaczy w rozmowie z Wirtualną Polską Aleksandra Piotrowska z Akcji Ratunkowej dla Krakowa. To działający od 2019 roku ruch miejski.
– To wcale mnie nie dziwi – mówi Paweł Klimas, psycholog, terapeuta uzależnień, koordynator zespołu w Ślężańskim Centrum Terapii w Jordanowie Śląskim. – Uzależnione osoby potrafią tylko czekać na otwarcie sklepu monopolowego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Małachowski mówi o relacjach z ojcem. Pamięta alkohol i awantury
Nocna prohibicja przyniosła efekt, ale aktywiści chcą więcej
W lipcu 2023 roku w stolicy Małopolski wprowadzono nocną prohibicję: sprzedaż alkoholu w sklepach jest zakazana między północą a szóstą rano.
W ciągu dwóch lat od wprowadzenia zakazu liczba interwencji spadła drastycznie. Policja odnotowała aż 70 proc. mniej nocnych interwencji w lipcu 2025 roku w porównaniu z lipcem 2022, czyli jeszcze sprzed wprowadzenia ograniczeń. Straż Miejska także raportuje znaczące zmiany – o 33,9 proc. mniej interwencji w drugim roku obowiązywania zakazu niż w pierwszym.
Zdaniem Akcji Ratunkowej dla Krakowa – to wciąż za mało. Ruch miejski apeluje do prezydenta miasta i radnych, by wydłużyć zakaz o kolejne 2,5 godziny, na co pozwala obecna ustawa. To oznaczałoby zakaz sprzedaży alkoholu w sklepach od północy aż do 8:30 rano.
Aktywiści chcą iść o krok dalej i postulują, by parlamentarzyści zmienili przepisy na poziomie krajowym. Co proponują? Możliwość przedłużenia nocnej prohibicji nawet do południa.
– Prohibicja nie wzięła się znikąd – mówi Aleksandra Piotrowska z Akcji Ratunkowej dla Krakowa. – Została wprowadzona z inicjatywy i przy zgodzie mieszkańców. Większość uznała, że alkohol nie powinien być sprzedawany w godzinach nocnych. Ludzie byli zmęczeni hałasem, awanturami, śmieciami przed oknami.
Jak dodaje, polska polityka wobec alkoholu pełna jest sprzeczności. – Z jednej strony rząd i samorządy czerpią miliardy z akcyzy. W Krakowie 100 procent tych wpływów przeznaczane jest na walkę z uzależnieniami. Czyli sprzedajemy alkohol i jednocześnie wydajemy ogromne pieniądze na leczenie ludzi uzależnionych. To czysty paradoks – mówi przedstawicielka Akcji Ratunkowej.
– Alkohol w przeważającej części Polski dostępny jest właściwie 24 godziny na dobę. To ogromny kłopot, bo ta łatwość dostępu dotyczy także osób uzależnionych. Skutki widać gołym okiem: zanieczyszczone ulice, krzyki pod oknami, ludzie załatwiający potrzeby fizjologiczne w bramach kamienic czy na rynku – wylicza Piotrowska.
– W 2024 roku odnotowano około 90 tysięcy przypadków przemocy domowej w Polsce, a jedna trzecia sprawców była pod wpływem alkoholu. To nie są tylko suche dane. To krzywdzone dzieci, partnerki, całe rodziny żyjące w strachu – podkreśla.
– Być może ktoś, kto po nocnej zmianie wraca do domu o szóstej rano, nie kupi tego pół litra, nie wypije i nie obudzi dzieci awanturą. Być może położy się spać trzeźwy. Czasem to właśnie różnica między spokojnym a koszmarnym porankiem w setkach domów - dodaje.
– Musimy się zastanowić jako społeczeństwo, czy jesteśmy w stanie zaakceptować to, że ktoś zarabia na substancji, która niszczy życie. Czy chcemy, żeby sprzedawcy zarabiali jeszcze więcej – sprzedając całą noc?
Leczenie kaca alkoholem
Terapeuta Paweł Klimas codziennie spotyka pacjentów, którzy z pozoru wyglądają zwyczajnie. Wracają z pracy, kładą się spać, rano odprowadzają dzieci do szkoły. – Ale jest jeszcze ten poranny rytuał. Zamiast kubka kawy – setka wódki. To próba "zaleczenia" kaca, uspokojenia drżących rąk, uciszenia rozdrażnienia. To bardzo częsty mechanizm u osób uzależnionych. Ciało domaga się kolejnego alkoholu, inaczej pojawia się rozdrażnienie, niepokój, agresja – wyjaśnia w rozmowie z Wirtualną Polską.
Niektórzy tłumaczą: "Po nocnej zmianie muszę się napić, żeby zasnąć". Inni, że "mała dawka pomaga się rozluźnić". – Ale prawda jest brutalna: ktoś, kto rano wchodzi do monopolowego po "małpkę", najprawdopodobniej jest już mocno uzależniony – zaznacza Klimas.
Z perspektywy rodziny poranek wygląda jeszcze gorzej. – Człowiek, który budzi się na kacu, jest rozdrażniony, agresywny. Często odreagowuje na najbliższych. To mogą być krzyki, wyzwiska, przemoc psychiczna, a czasem i fizyczna. Cierpi cała rodzina – podkreśla specjalista.
Czy jego zdaniem prohibicja nocna ma sens? Terapeuta mówi, że tak, choć podkreśla, że alkoholicy poradzą sobie zawsze. – Oni potrafią perfekcyjnie wyliczyć, kiedy i ile wypić, żeby dotrwać do otwarcia sklepu. Jeśli monopolowy otwiera się o godz. 6, to ostatni kieliszek pada o 1 w nocy. To wyrachowanie pokazuje, jak bardzo życie kręci się wokół alkoholu – tłumaczy.
I dodaje: – Prohibicja nie zatrzyma osób uzależnionych, ale daje ważny sygnał społeczny. Mówi: "alkohol to nie jest zwykły produkt spożywczy". Szczególnie młodzi ludzie dzięki takim decyzjom częściej zauważają, że alkohol to nie "środek na zabawę", ale substancja uzależniająca i niszcząca życie.
Specjalista podaje przykłady z własnej praktyki. – Znam historię 32-latka, którego bliscy zamykali w pokoju, żeby nie wyszedł po alkohol. I co? Znalazł sposób. Kolega podał mu butelkę na sznurku przez okno. Alkoholik zawsze znajdzie drogę – podkreśla.
To nie tylko problem mężczyzn
Według Klimasa dopiero "upadek na dno" często staje się impulsem do leczenia. – Rodzina może wspierać, mówić "jestem z tobą, gdy nie pijesz, odsuwam się, gdy pijesz". Czasem tylko strach przed utratą najbliższych staje się motywacją. Ale najgorsze, co bliscy mogą zrobić, to udawać, że problemu nie ma – zaznacza.
Przez lata wydawało się, że rano piją głównie mężczyźni. Dziś obraz jest inny. – Coraz częściej spotykam kobiety, które zamiast porannej kawy wybierają kieliszek wina. Z zewnątrz są perfekcyjne: dzieci zadbane, praca wykonana, dom posprzątany. A po cichu, w ukryciu, dopijają kolejne porcje. Piją w domu, bo pijana kobieta w przestrzeni publicznej wciąż wzbudza większe emocje niż pijany mężczyzna – tłumaczy specjalista.
Choć spożycie alkoholu w Polsce rośnie, do specjalistów trafia coraz mniej osób. Dlaczego? – Bo wstydzą się przyznać. Zwłaszcza ci, którzy odnoszą sukcesy zawodowe. Mówią: "mam pracę, zarabiam, więc nie jestem alkoholikiem". To największe kłamstwo, jakie mogą sobie wmówić – ostrzega Klimas.
I podkreśla: – Alkoholizm to choroba. Choroba, którą można leczyć. Ale warunek jest jeden: trzeba sobie uświadomić, że naprawdę jest problem.
Agnieszka Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski