Nanozwiązki coraz częstszym wyborem? "Już się tak nie spinam"

Magdalena nawiązała przelotny romans ze znajomym siostry. Wiedziała, że relacja nie przetrwa próby czasu, ale postanowiła cieszyć się chwilą. - Czerpanie przyjemności z tego typu interakcji nie jest niczym złym — mówi psycholożka Barbara Piwek, zwracając jednak uwagę na ryzyko angażowania się w niezobowiązującą znajomość.

"Nanoship" to nowy typ związków. Ekspertka ostrzega przed jednym
"Nanoship" to nowy typ związków. Ekspertka ostrzega przed jednym
Źródło zdjęć: © Getty Images | Thomas M. Barwick INC

W grudniu zeszłego roku Tinder opublikował swój coroczny raport "Year in swipe" z predykcjami dotyczącymi randkowania na 2025 rok. Jednym z trendujących zjawisk, jakie dostrzegli twórcy raportu, są tzw. nanoships, czyli nanozwiązki. 

"Żadna więź romantyczna nie jest zbyt mała, aby mieć znaczenie. Single znajdują sens nawet w najmniejszych interakcjach" - przeczytamy w raporcie.

Niektórym, przy terminie "niezobowiązująca znajomość" włącza się czerwona lampka. – To nie dla mnie. Po co skakać z kwiatka na kwiatek, poświęcać czas na coś, co nie ma przyszłości? – zastanawia się Maria.

Inne zdanie na ten temat ma Agata*, która w takim podejściu do randkowania widzi sposób na to, aby nauczyć się flirtu. – Nie randkowałam od sześciu lat i postanowiłam, że chcę popróbować, zobaczyć, jak to teraz wygląda – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Joanna Krupa ma konto na aplikacji randkowej! Ujawniła, co spotyka ją w Ameryce

"Brakowało mi tych iskierek"

Agata na początku zeszłego roku rozstała się z partnerem. Po kilku tygodniach od rozstania i namowach przyjaciółki założyła konto na Tinderze. 25-latka przyznaje, że od początku nie nastawiała się na szukanie kogoś na stałe.

– Nie wyobrażałam sobie od razu wchodzić w nowy związek, jednak brakowało mi tych iskierek. Wyjścia na kolację, do kina, czucia motylków w brzuchu. Nie randkowałam od sześciu lat i postanowiłam, że chcę popróbować, zobaczyć, jak to teraz wygląda – mówi.

W taki sposób Agata poznała kilka interesujących osób. Przyznaje, że choć nie widziała, a nawet nie próbowała widzieć przyszłości z poznanymi mężczyznami, ze spotkaniami wiążą się dobre wspomnienia.

– Przestałam myśleć o byłym, a na tym bardzo mi zależało. Nie chciałam wciąż rozpamiętywać przeszłości, siedzieć ciągle w domu. Kiedy założyłam aplikację, dałam sobie czas na to, aby na nowo nauczyć się flirtu, przeżyć coś niezobowiązującego. Nie sądziłam, że to ma jakąś nazwę – śmieje się Agata.

"Poczułam wolność"

Magdalena Domańska wspomina wakacje we Włoszech, gdzie mieszka jej siostra. Od dłuższego czasu Magda nie była w żadnej relacji; skupiała się na pracy, obronie pracy magisterskiej. Ten urlop miał być nagrodą za ostatnie miesiące wytężonej pracy. Rozmówczyni Wirtualnej Polski dodaje, że był to moment, w którym nie chciała jeszcze wchodzić w żadną poważną relację. Nie myślała też o randkach. Do czasu, aż w klubie poznała Andreę, znajomego siostry.

– Muszę przyznać, że od razu wpadł mi w oko. Przystojny, zabawny, przetańczyliśmy razem całą noc. Miałam świadomość, że nic z tego nie będzie, ale nie widziałam też nic złego w tym, by trochę się rozerwać. Po wszystkich wcześniejszych nieudanych "situationshipach", których doświadczyłam poprzez aplikacje randkowe, miałam szansę na romans w realu. Poczułam wolność – relacjonuje 28-latka.

Jak dodaje, Andrea również miał świadomość, że ich relacja nie wyjdzie poza kilka spotkań w trakcie jej pobytu u siostry. 

– Te dziesięć dni były tym, czego potrzebowałam. Czułam się trochę jak w komedii romantycznej. Wymieniliśmy się numerami telefonów i dodaliśmy na WhatsAppie, ale, jak przypuszczałam, nie utrzymaliśmy kontaktu. Nawet bym tego nie chciała, związki na odległość to nie moja bajka – podkreśla Magda.

Przyznaje, że wcześniej, gdy randkowała, sama sobie narzucała pewnego rodzaju presję dążenia do związku.

– Po moim wakacyjnym romansie zmieniło mi się nieco podejście. Już się tak nie spinam, mam fun z randkowania. A jak przy okazji znajdę kogoś wartościowego, będzie super. Jak nie, nie będę się teraz frustrować, szkoda mi na to energii – kwituje.

"To nie dla mnie"

Podejścia Agaty i Magdy nie podziela natomiast Marysia, która również korzysta z aplikacji randkowej. Podkreśla, że szuka stałej relacji, ma jasno określone standardy co do relacji, a we wszelkich "nanozwiązkach" nie widzi sensu.

– To nie dla mnie. Po co skakać z kwiatka na kwiatek, poświęcać czas na coś, co nie ma przyszłości? Jak dla mnie to nie ma sensu. Sama, gdy widzę, że znajomość nie zapowiada się na taką, która może się przerodzić w coś trwałego, rezygnuję – tłumaczy.

Jak dodaje, z jej perspektywy opisywany rodzaj "mikrorelacji" to po prostu uciekanie od odpowiedzialności.

– Wydaje mi się, że osoby chwalące sobie takie niezobowiązujące znajomości nie są po prostu gotowe na związek, ale chcą romansu. Ja bym nie potrafiła zdecydować się na coś takiego, gdzie moje emocje nie są ważne. Nie umiem wyłączać emocji – podsumowuje.

Ryzyko "krojenia" relacji na kawałki

Czy rzeczywiście relacje typu "nanoship" to samo zło? Psycholożka Barbara Piwek w rozmowie z Wirtualną Polską przyznaje, że obecne procesy społeczne są dla niej bardzo ciekawym zjawiskiem do obserwacji.

– Znane nam relacje "kroimy" na mniejszy kawałek zwany situashionshipem. W tego typu relacji nie jesteśmy pewne, czy chcemy lub możemy określać się jako związek, a na ile też chcemy się zaangażować. Idziemy o krok dalej i kroimy sobie jeszcze mniejszy kawałeczek, który wydarza się w obrębie zamkniętej w momencie interakcji. Możemy wymienić z kimś znaczące spojrzenia, poflirtować podczas imprezy czy spędzić godzinę w milczeniu przy ognisku. Czerpanie przyjemności z tego typu interakcji nie jest niczym złym – mówi ekspertka.

Jak dodaje Barbara Piwek, takie nowe spojrzenie na element, który jest obecny w interakcjach, może stanowić potencjalny budulec dla "czegoś więcej". Zaznacza jednak, że w przypadku "mikrorelacji" bardzo ważna jest otwartość na komunikację i wspólne dopasowanie oczekiwań. W innym przypadku psycholożka widzi pewne ryzyko.

– To, co bardziej przyciąga moją uwagę, to ryzyko przybierania roli zastępczej nanoshipów w odniesieniu do relacji. "Przez chwilę będzie mi miło, poczuję się fajnie i to mi wystarczy". "Nanorelacje" nie mogą zastąpić nam tego, co daje pełna, wielopoziomowa więź z drugim człowiekiem. Unikanie zaangażowania może być podtrzymywane właśnie przez tworzenie tego typu "mikrointerakcji" - zauważa.

Barbara Piwek wspomina, że może dochodzić do sytuacji, w której jedna strona ma gotowość i nadzieję na coś więcej, podczas gdy druga po prostu czerpie ze spontanicznego zaspokojenia potrzeb bliskości czy intymności.

- Jeśli nie jesteśmy pewne, czego potrzebuje i oczekuje druga strona, pozwólmy sobie pytać, jest to wyrazem dbałości o siebie, drugą stronę i wspólne bezpieczeństwo - tłumaczy.

* Imię zmienione na prośbę rozmówczyni.

Zuzanna Sierzputowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Źródło artykułu:WP Kobieta
premiumzwiązkipsychologia

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (25)