Od miłości do koszmaru. Ekspertka mówi o "niepokojących zachowaniach"
– Stąpamy po cienkim lodzie. Nie wiemy, co sprawi, że sprawca wybuchnie. Cały czas staramy się pilnować, żeby go nie "sprowokować". Oczywiście nie można mówić o żadnej prowokacji - kiedy przemocowiec będzie miał potrzebę wyregulować swoje emocje cudzym kosztem, zawsze znajdzie pretekst – mówi Wirtualnej Polsce psychotraumatolożka Katarzyna Nowakowska.
Od 7 listopada 2025 roku w polskich kinach będzie można zobaczyć najnowszy film Wojciecha Smarzowskiego "Dom dobry". Reżyser podjął się tematu przemocy domowej, której często na pierwszy rzut oka nie widać.
W 2024 roku Feminoteka udzieliła wsparcia ponad 600 osobom. Część z nich została skierowana do punktu pomocy po gwałcie "Femka". Jednak, jak zaznacza psycholożka Katarzyna Nowakowska, nieco ponad 50 proc. dzwoniących doświadczało przemocy domowej. To osoby w różnym wieku, będące w bardzo różnych związkach.
– Krzywdzone kobiety bardzo często słyszą od sprawcy, że jego zachowanie to ich wina. Sprawca nigdy nie bierze odpowiedzialności za cierpienie, które powoduje. Zawsze szuka winy albo w osobie, nad którą się znęca, albo jeszcze w kimś innym. To, że ktoś stosuje przemoc, zawsze jest wyłącznie winą sprawcy. To on podjął decyzję, że zrobi krzywdę drugiej osobie – zaznacza w rozmowie z Wirtualną Polską psycholożka i psychotraumatolożka Katarzyna Nowakowska
Katarzyna Grochola o byłym partnerze-przemocowcu: "Dziś ten człowiek pracuje w TVP"
Policyjne statystyki. "Wierzchołek góry lodowej"
Psycholożka Dorota Minta zwraca uwagę, że dane, które znajdziemy w policyjnej bazie, dotyczą zgłoszonych przypadków przemocy fizycznej, a przemoc domowa to również ta ekonomiczna, psychiczna. - Statystyki policji to wierzchołek góry lodowej - zaznacza ekspertka.
W 2023 roku przemocy domowej wg danych policji doznało ponad 77 tys. osób, w tym blisko 52 tys. kobiet. W 2024 roku statystyki poszły w górę. Ofiarami przemocy domowej było prawie 87 tys. osób, w tym ponad 50 tys. kobiet. W 2023 roku wszczęto procedurę "Niebieskiej Karty" w 54 029 przypadkach, rok później - 51 794 razy.
Poznawczy dysonans. "Sprawcy przemocy potrafią prezentować się jako miłe osoby"
Katarzyna Nowakowska zauważa, że przemoc domowa nie zawsze jest niewidoczna dla otoczenia - bardzo często osoby z zewnątrz mają dysonans poznawczy, kiedy słyszą, że w danej relacji jedna strona drugiej zadaje krzywdę.
– Sprawcy przemocy potrafią prezentować się jako miłe, dowcipne, pomocne osoby. Jak pojawiają się sygnały, że stosują przemoc, znęcają się nad żonami, partnerkami, dziećmi, osobom z zewnątrz jest trudno uwierzyć, że ktoś taki jest oprawcą – mówi psychotraumatolożka.
Ekspertka dodaje, że w kulturze funkcjonuje dużo przekonań, które powodują, że wiele osób z zewnątrz ma trudności z interpretacją zachowań przemocowych.
– "Bo kobiety to są przesadnie emocjonalne, histeryzują, kłamią". "Ona zakłada niebieską kartę, bo przyda się jej potem do rozwodu, chce się rozwieść korzystnie". Innym razem obarcza się osoby pokrzywdzone odpowiedzialnością za to, co się dzieje, ("co ona zrobiła, że go tak wyprowadziła z równowagi?"), albo traktuje przemoc jako rodzaj zjawiska naturalnego, przed którym kobiety mają obowiązek się zabezpieczać. Tymczasem przemoc jest decyzją osób, które postanawiają celowo zadać krzywdę drugiemu człowiekowi – zaznacza Nowakowska.
"Jak jest zazdrosny, to kocha"
Ekspertka dodaje, że bardzo często przez przekonania, które mamy z tyłu głowy, różne zachowania, które interpretujemy jako dowody na miłość, zainteresowanie, naprawdę są kontrolujące.
– Przykładowo: po kilku randkach mężczyzna robi nam niespodziankę i pojawia się z wielkim bukietem pod naszą pracą, mimo że się nie umawialiśmy na spotkanie. Albo wysyła nam 20 SMS-ów następnego dnia po spotkaniu, poczynając od samego rana. To nie dowód na duże zainteresowanie, a zachowania kontrolujące. Ta osoba upewnia się, że będziemy cały czas o niej myśleć. Równocześnie zdobywa o nas różne informacje. To są bardzo niepokojące zachowania, a nie romantyczne gesty – ostrzega psychotraumatolożka.
"Jak jest zazdrosny, to kocha" - to kolejne przekonanie, które może skutkować tym, że możemy nie rozpoznać przemocowca.
– Zazdrość to nie wyraz miłości, tylko opresja. Oczekiwanie, że będziemy się spowiadać dokąd i z kim wychodzimy. Sprawianie, że rezygnujemy z kontaktów towarzyskich, "bo, jak pójdziemy na kawę z koleżanką, to będzie tyle gadania". To zachowania kontrolujące, które nie pozwalają normalnie żyć i izolują od wsparcia. Osoby stosujące przemoc posuwają się do tak drobiazgowej kontroli, że na przykład sprawdzają, jaką trasą partner czy partnerka wraca do domu i żądają wyjaśnień, jeżeli zauważą, że osoba ta wybrała inną drogę – wyjaśnia ekspertka.
Sygnały przemocy domowej może wysyłać samo ciało
Katarzyna Nowakowska mówi wprost, że bycie w relacji, w której jest przemoc, powoduje, że jesteśmy cały czas w stresie.
– Stąpamy po cienkim lodzie. Nie wiemy, co sprawi, że sprawca wybuchnie. Cały czas staramy się pilnować, żeby go nie "sprowokować". Oczywiście nie można mówić o żadnej prowokacji - kiedy przemocowiec będzie miał potrzebę wyregulować swoje emocje cudzym kosztem, zawsze znajdzie pretekst – mówi psycholożka.
Permanentny stres może przekładać się na różne choroby. Może pojawić się na przykład insulinooporność, bo kortyzol powoduje zmiany metaboliczne. Częste przypadłości to problemy z krążeniem, zespół jelita drażliwego i wiele innych.
– Kiedy do lekarza zgłaszają się osoby z bólami np. głowy, mięśni, a specjaliści nie mogą wykryć żadnego fizycznego powodu tych dolegliwości, to może oznaczać, że pacjent doświadcza permanentnego stresu – zaznacza ekspertka.
Manipulacja otoczenia
Katarzyna Nowakowska zaznacza, że osoby, które pracują np. w sądach czy policji, powinny być dobrze przeszkolone, aby zinterpretować sygnały, które mogą świadczyć o pojawieniu się przemocy domowej.
– Kiedy przyjeżdża policja na interwencję i widzi spokojnego mężczyznę, który mówi, że partnerka ma problemy psychiczne, leczy się psychiatrycznie, a on się nią opiekuje, nie można wykluczać, że to on jest sprawcą przemocy. Taka osoba sprawnie manipuluje, również otoczeniem, może próbować się zakolegować z osobą, która przeprowadza interwencję. Osoba pokrzywdzona może natomiast być roztrzęsiona, przerażona, poirytowana, smutna, może nieskładnie mówić – tłumaczy ekspertka.
"Zgłoszenie się po wsparcie to początek"
Katarzyna Nowakowska zwraca też uwagę, w jaki sposób podchodzić do osób, które doświadczyły przemocy domowej. Często udzielanie im pomoce bywa frustrujące.
– My pomagamy, mobilizujemy się, podejmujemy działania, a osoba krzywdzona wraca do człowieka stosującego przemoc. Musimy być świadomi, że to część procesu. Kiedy dana osoba sięga po pomoc, zazwyczaj jest w momencie, gdy nie ma już zasobów. Starała się poradzić sobie z sytuacją tak długo, jak miała siłę, ale w pewnym momencie nie daje już rady. Zazwyczaj wtedy dochodzi do eskalacji agresji, a pokrzywdzona szuka pomocy. Zgłoszenie się po wsparcie to dla niej jednak nie koniec, a początek problemów – wyjaśnia psychotraumatolożka.
Jak dodaje, musimy zawsze pamiętać o tym, że osoby pokrzywdzone są w ogromnym stresie. Często czują się oceniane. Muszą się zmierzyć z mnóstwem zmian i trudności, nie mając sił ani zasobów.
– Pamiętajmy też, że ofiary zwykle kochają tę bliską osobę, która dopuszcza się przemocy, są do niej przywiązane, martwią się o nią. Kiedy pojawi się nadzieja na chwilę odpoczynku od przemocy, korzystają z niej. Wracają często wielokrotnie, nawet kilkanaście razy, zanim ostatecznie odejdą – zaznacza.
Zuzanna Sierzputowska, Wirtualna Polska