Mówi o zadłużeniach Polaków. "Kobieta częściej ratuje sytuację"
- Wiele par w ogóle nie rozmawia o swoich finansach. Nie wiedzą, ile zarabia druga osoba, jakie ma zobowiązania czy możliwości. Jedna z moich bohaterek po 16 latach odkryła, że na jej mężu ciąży półmilionowy dług - mówi Aleksandra Gałka-Reczko, autorka książki "Dług. Reportaże spod kreski".
Aleksandra Chruścielewska, dziennikarka WP Kobieta: Kim właściwie jest przeciętny Polak z długami? Czy można go w ogóle opisać jednym profilem?
Aleksandra Gałka-Reczko, autorka książki "Dług. Reportaże spod kreski": Statystyki mówią, że typowym zadłużonym jest mężczyzna w średnim wieku z większego miasta. Najczęściej pochodzi z północnej lub zachodniej części Polski, bo właśnie mieszkańcy tych regionów są bardziej skorzy do zaciągania kredytów. Niektóre badania próbują nawet wskazać najczęściej zadłużone znaki zodiaku, np. byka. Na podstawie statystyk można nakreślić oczywiście taki profil, jednak moje badania reporterskie pokazały, że niekoniecznie ma to sens. Podczas pracy nad książką poznałam wiele osób, które nie mają kompletnie nic wspólnego z powyższym opisem.
Jak Emilia, która przyznaje, że "przep...doliła 50 tys. zł na przyjemności" i pochodząca z zamożnej rodziny Natasza?
Historia tych dwóch dziewczyn na pierwszy rzut oka może wydawać się podobna, bo łączy je nadkonsumpcja. Ale ona ma zupełnie inne podłoże. U Nataszy jest to zdiagnozowany zakupoholizm, a u Emilii coś w rodzaju mgły poznawczej, która pojawia się przy stanach depresyjnych.
Charakteryzuje się ona trudnością w podejmowaniu racjonalnych decyzji, również finansowych. Jej pierwsza pożyczka była kompletnie nieracjonalna. Emilia ze swoimi zarobkami mogła zgłosić się do pierwszego lepszego banku i dostałaby kredyt konsumpcyjny na znacznie lepszych warunkach. Mogła też poprosić swoich rodziców o pożyczkę i z pewnością by ją otrzymała. Ona do dziś nie wie, dlaczego tak postąpiła. Być może kluczowa była głośność i inwazyjność reklam pożyczkowych, która zgrała się z jej depresją i brakiem klarowności w podejmowaniu decyzji.
"Pasja jest kobietą". Kayah ze wzruszeniem w oczach wspomina mamę: "Doznałam wielkiej straty"
Historia Nataszy jest ciekawa zwłaszcza dlatego, że z wykształcenia jest psycholożką kliniczną. Poza tym, jak sama mówi, dobrze ogarnia kwestie bankowe. Ma za sobą ponad 50 kredytów. Wie, czym jest prowizja, ubezpieczenie i RRSO.
Myślę, że to był właśnie największy dramat tej dziewczyny. Ona doskonale wiedziała, co jej dolega i jakie dokładnie mechanizmy zachodzą w jej mózgu. Zdawała sobie sprawę z ulgi, która pojawiała się, gdy pieniądze spływały na konto oraz pobudzenia ośrodka nagrody, gdy wybierała się na zakupy.
Jej wybory zakupowe stopniowo rosły. Od kosmetyków ze średniej półki do premium. Do tego markowe ubrania, rośliny kolekcjonerskie, drogie wakacje. Wszystko na kredyt.
To pokazuje, że nie ma żadnej górnej granicy i że ten apetyt naprawdę rośnie w miarę jedzenia. To też przykład na to, że popadanie w długi niekoniecznie musi wiązać się z niskimi zarobkami. Zarówno Natasza, jak i Emilia zarabiały znacznie więcej niż średnia krajowa. Żadna z nich nie miała poduszki finansowej, posiłkowały się kredytem konsumpcyjnym (Natasza) i pożyczkami (Emilia).
W pewnym momencie mówi nawet, że najtrudniejsze jest dla niej to, że pożyczki są tak łatwe.
Emilia wspominała, że to było dla niej przerażające, że cały proces przebiegał tak szybko. W dodatku te pieniądze w ogóle się nie materializowały. Nie dostawała ich do ręki, nie widziała szeleszczących banknotów, nie mogła ich schować do kieszeni, dlatego nie miała wrażenia, że cokolwiek otrzymała. To był jeden ciąg cyfr na koncie, który zmieniał się w inny ciąg cyfr. Wirtualna iluzja to jedno, ale kluczowe jest także to tempo. Przez to człowiek nie ma czasu się zawstydzić ani zastanowić, czy to była dobra decyzja. Nie ma chwili, żeby pomyśleć, czy faktycznie potrzebuje tych pieniędzy, czy może lepiej poszukać innych, bardziej rozsądnych rozwiązań. W tym procesie zupełnie brakuje miejsca na refleksję.
Czy kobiety i mężczyźni tak samo myślą o zadłużeniu?
Kobiety znacznie łatwiej mówią o swoich błędach finansowych czy zadłużeniu, podczas gdy dla wielu mężczyzn przyznanie się do takich potknięć bywa upokarzające. Badania pokazują też ciekawą zależność, gdy w gospodarstwie domowym pojawiają się problemy finansowe, to właśnie kobieta częściej przejmuje stery i ratuje sytuację. Gdy wszystko idzie dobrze, "kapitanem statku" pozostaje zwykle mężczyzna.
Emila nie była tak świadomą kredytobiorczynią, jak Natasza. Nie znała kompletnie mechanizmów bankowych. Do tego stopnia, że o RRSO dowiedziała się po którejś z chwilówek. Polacy rozumieją kredyty, czy raczej liczą, że nikt ich nie oszuka?
Badania pokazują, że ta wiedza jest bardzo wybiórcza. Wiele osób świadomie rezygnuje z czytania umów. Z kolei ci, którzy zdecydują się je przeczytać, niewiele z nich rozumieją. Prof. Rogowski, wykładowca Szkoły Głównej Handlowej oraz główny analityk Biura Informacji Kredytowej, zwraca dodatkowo uwagę, że Polacy nie rozumieją też kredytów na poziomie społecznym. Boją się ich i demonizują je. Zostaliśmy wychowani w przekonaniu, że wszystko musimy kupić za własne pieniądze.
Ale gospodarka tak nie działa.
Zdaniem prof. Rogowskiego kredyt nie jest negatywny. Nie jest ani dobry, ani zły. Jest moralnie neutralny i nie powinniśmy się go bać. Na kredytach osadzone są całe gospodarki, również te w skali mikro, czyli gospodarstwa domowe. Strach przed kredytami można zniwelować tylko w jeden sposób: zdobywając wiedzę.
Polacy nie tylko mają ograniczoną wiedzę o kredytach, ale też rzadko rozmawiają o pieniądzach. Piszesz, że rodzice mniej stronią przed tematem seksu — a umówmy się, to też nie jest ich ulubiony temat — niż finansów.
W naszej kulturze przez długi czas człowiek z pieniędzmi miał raczej złą reputację. Kojarzył się z kimś, kto dorobił się dzięki układom z władzą w czasach komuny, albo po ’89 roku, np. na prywatyzacji, często nie do końca uczciwej. Do tego dochodzą skojarzenia z mafią czy z podejrzanymi "zagranicznymi inwestorami". Zawsze więc był to ktoś, do kogo podchodziło się z rezerwą, komu trudno było zaufać. Rozmowy o pieniądzach do dziś uchodzą za coś nieeleganckiego, trochę śliskiego. W mojej książce przywołuję wiele powiedzeń, które to pokazują, np. "dżentelmeni o pieniądzach nie rozmawiają" albo "pieniądze lubią ciszę".
A jak to wygląda w związkach?
Wiele par w ogóle nie rozmawia o swoich finansach. Nie wiedzą, ile zarabia druga osoba, jakie ma zobowiązania czy możliwości. Trudno budować wspólną przyszłość, nie znając sytuacji finansowej partnera. Jedna z moich bohaterek po 16 latach odkryła, że na jej mężu ciąży półmilionowy dług.
Równie tragiczna jest postać Basi, która przyznaje, że całe jej dorosłe życie to historia spłacania nieswoich długów.
Basia była współdłużniczką solidarną. To sytuacja, w której wierzyciel żąda spłaty długu, ponieważ inne osoby, w tym przypadku matka i ciotka, pozostają niewypłacalne. Basia zaczęła odpowiadać za długi swojej rodziny wraz z osiągnięciem pełnoletności. Dla niej luksusem byłoby wejście w dorosłość z czystą kartą. Gdyby Basia miała możliwość naprawdę wystartować od zera, dziś prawdopodobnie byłaby w zupełnie innym miejscu.
Długi kosztują nas więcej niż tylko pieniądze?
Tak. Piotr marzył o żonie i dziecku, ale z powodu zadłużenia zrezygnował z zakładania rodziny. Emilia musiała odroczyć karierę naukową. Ona wcale nie chciała pracować w dłużej w korporacji, chociaż zarabiała tam sporo pieniędzy. W podobny sposób opowiadała o tym Natasza. Osoby zadłużone nie mogą pozwolić sobie na to, aby chociaż na krótki okres stracić pracę, ponieważ zwykle nie mają żadnej poduszki finansowej. Tkwią więc w jednym miejscu, bez możliwości zmiany miejsca zatrudnienia czy kierunku kariery zawodowej. To często dotyczy nawet osób, które mają jeden kredyt, lecz bardzo wysoki, np. hipoteczny.
Jedenaście lat po eksmisji Basi i jej ciotki przepisy się jednak zmieniły.
Tak. Obecnie nowelizacja wyłącza z obowiązku spłaty pełnoletnich zstępnych, którzy nie są w stanie się samodzielnie utrzymać, bo np. kontynuują naukę. Nie działa to jednak wstecz, także zmiana ta dotyczy tylko przyszłych długów.
Zaadoptowanie się do życia bez długów jest łatwe?
Basia, nawet gdy spłaciła już kredyt, długo nie potrafiła pozbyć się nawyku oszczędzania i kontroli wydatków. Wciąż sprawdzała konto i zastanawiała się, czy naprawdę czegoś potrzebuje. Dopiero po czasie pozwoliła sobie na drobne przyjemności, np. karnet na basen i nową sukienkę. Kiedy zsumowała te wydatki, okazało się, że nie stanowiły nawet jednej trzeciej dawnej raty, ale i tak musiała nauczyć się odpuszczać ten wewnętrzny hamulec. Inny bohater, Piotr, wciąż walczy z długami, ale przyznaje, że ich spłacanie jest satysfakcjonujące i daje mu nadzieję.
Rozmawiała Aleksandra Chruścielewska, dziennikarka WP Kobieta