Agnieszka Sikora: "Młodej bezdomności tak bardzo nie widać"

– Młodzież, która doświadcza tej dramatycznej sytuacji, często zewnętrznie nie pokazuje jeszcze żadnych cech, które mogłyby wskazywać na tę bezdomność. Kiedy wchodzimy do McDonalda, nie zastanawiamy się, dlaczego pięciu młodych ludzi, całkiem dobrze ubranych, siedzi przy jednej porcji frytek. A oni są zmarznięci, a nie mogą sobie tam siedzieć tak po prostu przy stoliku – mówi Wirtualnej Polsce Agnieszka Sikora, założycielka Fundacji Po DRUGIE.

Agnieszka SikoraAgnieszka Sikora
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Zuzanna Sierzputowska

Zuzanna Sierzputowska, Wirtualna Polska: Skąd wziął się pomysł na Fundację Po DRUGIE, która ma pomagać nastolatkom i młodym dorosłym w kryzysie bezdomności?

Agnieszka Sikora, założycielka Fundacji Po DRUGIE: Przez wiele lat pracowałam w mediach, jako dziennikarka społeczna. Od zawsze interesowały mnie problemy człowieka, bardzo często będącego ofiarą bezdusznego systemu, któremu brakuje narzędzi, a nierzadko empatii. Jako dziennikarka starałam się pokazywać tę rzeczywistość.

Kiedyś zrobiłam cykl dokumentalny o dziewczynach z zakładu poprawczego w Falenicy. To był chyba ten moment, kiedy postanowiłam, że trzeba zrobić coś więcej. Właśnie dla tych dziewczyn. Patrzyłam na nie i myślałam, jak biedne są to dzieciaki. To nie jest tak, że urodziły się złe, po to, aby uzależnić się od różnych substancji, popełniać przestępstwa i trafiać do więzień. Te dziewczyny doświadczyły bardzo trudnego życia, które było wobec nich okrutne, brutalne, niesprawiedliwe, pełne cierpienia.

Fundacja Po DRUGIE powstała z myślą o tym, aby pomagać młodzieży opuszczającej placówki resocjalizacyjne. Nie wiedzieliśmy wówczas, że jej pierwszym i podstawowym problemem po wyjściu z zakładu poprawczego czy ośrodka wychowawczego, jest to, że nie ma ona dokąd pójść. Młody człowiek, wrzucony do systemu resocjalizacji, który ma mu pomóc, trafia na ulicę.

Od czego zaczęły się działania fundacji?

Najpierw powstały dwa mieszkania dla młodzieży opuszczającej placówki resocjalizacyjne. Wówczas też zaczęło do nas przychodzić coraz więcej młodych ludzi, nie tylko po poprawczaku. Także po domu dziecka, z rodzin zastępczych, czy po prostu dzieci, które wychowywały się w rodzinie, której problemów nie wychwycił nikt, a one, w wieku 18-20 lat, nagle znajdowały się w sytuacji bezdomności.

Podpowiedź, czym ma zajmować się fundacja, dało samo nam życie i rzeczywiste problemy, których doświadczają młodzi ludzie. Tym bardziej , że nie było alternatywy. W Polsce istnieją pewne rozwiązania, skierowane do młodzieży opuszczającej pieczę zastępczą, ale to jest jedyna grupa objęta pomocą. Nie mamy żadnych rozwiązań dla Kasi, czy Krzysztofa, którzy nie byli beneficjentami pieczy zastępczej.

Mam wrażenie, że w przestrzeni publicznej bardzo mało się mówi o młodych ludziach w kryzysie bezdomności.

Młodej bezdomności tak bardzo nie widać. Młodzież, która doświadcza tej dramatycznej sytuacji, często zewnętrznie nie pokazuje jeszcze żadnych cech, które mogłyby wskazywać na tę bezdomność. Kiedy wchodzimy do McDonalda, nie zastanawiamy się, dlaczego pięciu młodych ludzi, całkiem dobrze ubranych, siedzi przy jednej porcji frytek. A oni są zmarznięci, a nie mogą sobie tam siedzieć tak po prostu przy stoliku. Często, mijając młodego człowieka na ulicy, nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy ten problem go dotyczy. On nie będzie się niczym różnić od swojego rówieśnika. Co więcej, młodzież niekoniecznie chce zwracać się po pomoc do miejsc, które są kierowane do osób doświadczających bezdomności.

Dlaczego?

Tam są starsi ludzie. Młodzi bardzo często też myślą, że kryzys bezdomności to jest tylko chwila. Nie identyfikują się w ogóle z tym, że są osobami bezdomnymi. Myślą: "Jutro się to zmieni, pójdę do pracy, coś zrobię. Dziś przenocuję u znajomego".

Jak w takim razie trafiają pod skrzydła fundacji?

Te ścieżki dotarcia są bardzo różne. Czasami to jest informacja, którą uzyskują od ośrodka pomocy społecznej, ze szkoły, ze schroniska, do którego jednak się zgłosili po pomoc. Innym razem - od osoby, która spotkała je na ulicy i wie o naszej fundacji.

Kiedy młodzież dowiaduje się, że jest organizacja, specjalizująca się w pracy z młodymi osobami, do której przychodzą jej rówieśnicy, to zupełnie inaczej postępuje. Ma inne nastawienie, bo nie ustawi się w jednej kolejce z osobami 50 plus.

Dużo też zmieniło AI. Dotarcie do fundacji jest bardzo proste; wystarczy wpisać w internet: "Nie mam, gdzie spać, jestem bezdomny, mam 18 lat" i oprócz instytucji typu OPS czy Straży Miejskiej, wyskoczy Fundacja Po DRUGIE. Czy ze Szczecina, Krakowa, czy Poznania, wszystkie drogi będą prowadzić do nas. Z tego względu mamy teraz ogromny problem, bo młodzieży przychodzi do nas jeszcze więcej, niż zazwyczaj.

Wyobrażam sobie, że praca z młodymi ludźmi nie jest prosta. Wymaga dużo cierpliwości, empatii, ale i siły, gdyż z pewnością jest to zajęcie obciążające psychicznie.

Mamy różną konstrukcję psychiczną. Czasem do naszej organizacji trafiają osoby bardzo wrażliwe, empatyczne, które chcą poświęcić swój czas, i po prostu nie dają rady. Ale to nie jest o tym, że odnieśli porażkę, a o tym, że może mogą robić coś innego dobrego dla świata.

W istocie praca z naszą młodzieżą jest niezwykle trudna i bardzo wymagająca. Po pierwsze dlatego, że faktycznie za każdym razem mamy do czynienia z dzieckiem już dorosłym, albo prawie dorosłym, które doświadczyło wielu krzywd. Te doświadczenia implikują bardzo różne zachowania. Nie zawsze będzie to wdzięczność, ale tego nie należy oceniać. Trzeba wyjść z założenia, że oni po prostu tacy są, bo tego ich nauczyło życie. Naszą rolą jest to zmienić.

W naszej pracy odnosimy przepiękne sukcesy, kiedy widzimy, jak ktoś podnosi się z bagna, walczy o siebie, pracuje, trzeźwieje, kończy szkołę, robi prawo jazdy, idzie na studia, zdaje maturę, dostaje klucze od swojego własnego mieszkania socjalnego. Są sytuacje, kiedy dzwoni dziewczyna i mówi: Pani Agnieszko, pani musi włączyć kamerkę, i coś zobaczyć" i pokazuje mi zdjęcie USG swojego dziecka. To są super rzeczy, ale pojawiają się trudniejsze sytuacje, kiedy ktoś nie daje rady. Nie podejmuje odpowiedniego leczenia, nie potrafi iść tą drogą. Znów trzeba mieć naprawdę silną konstrukcję. Trzeba też zrozumieć, że każdy z nas ma za sobą inne doświadczenia. Może się zdarzyć, że ktoś wybierze coś, co nam wydaje się kompletnie niekorzystne, dziwne, irracjonalne, ale to jest jego życie.

A ma pani w pamięci jakiś jeden szczególnie trudny przypadek?

Takie sytuacje, nad którymi się zastanawiamy, mamy ciągle. Często takim powodem, dla którego ten człowiek zbacza z dobrej drogi, są używki. W naszej pracy nierzadko zdarza się, że ktoś od nas odchodzi, sięga po narkotyki, a po jakimś czasie do nas wraca, mówiąc: "Cholera, miała pani rację, muszę się leczyć, bo się przekręcę". I my wówczas pomagamy. Uzależnienie jest bardzo podstępną chorobą i wielu osobom jest trudno się z tego podnieść. Natomiast nawet jeśli ta osoba nie wróci, to jednak czegoś się od nas dowiedziała. Dostała pewne informacje, z którymi może nie dziś, może za pięć, dziesięć lat, będzie coś chciała zrobić. Zawsze jest jakaś szansa.

Od takiej pracy nie da się odciąć po przysłowiowych ośmiu godzinach.

To zajęcie, które też jest w zasadzie misją. Polega na byciu z człowiekiem, wspieraniu go i towarzyszeniu mu w bardzo różnych chwilach. To trochę takie rodzicielstwo zastępcze. Rzeczywiście trudno jest się odciąć, ale trzeba też zadbać w takiej pracy o siebie. Dlatego nasz zespół jest objęty superwizją. Spotykamy się co tydzień, możemy się troszkę wygadać. Wspieramy się, nie dokuczamy sobie, jesteśmy za sobą murem, co, myślę, bardzo ułatwia radzenie sobie z tymi trudnościami codziennego życia.

Co powinno się zmienić w polskim systemie, aby pomóc młodzieży i młodym dorosłym w kryzysie bezdomności?

Od wielu lat mówimy, że osoby w wieku 18-25 lat, dotknięte bezdomnością, powinny mieć osobne narzędzia pomocowe, dedykowaną ofertę wsparcia, która będzie odpowiadała ich etapowi życia. Ta oferta powinna zawierać oddziaływania wychowawcze, resocjalizacyjne, prozdrowotne, edukacyjne. Nastolatek, który wychowuje się w prawidłowo funkcjonującej rodzinie, wraz z ukończeniem 18. lat nadal ma wsparcie rodziców, którego potrzebuje. Matka i ojciec nie zaprzestają pracy ze swoim dzieckiem.

Zabiegamy o to, by powstał w Polsce system na kształt tego, w którym działa fundacja Po DRUGIE. Nazwaliśmy go metodą po DRUGIE. Walczymy o to. Rozmawiamy z politykami. Jest bardzo dużo życzliwości w temacie, ale żeby coś zmienić w Polsce, potrzeba na to czasu i dużo cierpliwości. Czekamy i próbujemy łatać na co dzień systemową lukę. Na ten moment system wsparcia młodzieży i młodych dorosłych w sytuacji bezdomności w Polsce nie istnieje.

Jak wygląda pomoc takiej młodej osobie, która przychodzi do fundacji?

Mamy Punkt Pomocowy, miejsce pierwszego kontaktu z każdym uczestnikiem. Zdarza się, że taka osoba krąży wokół tego Punktu kilka dni, nim się zdecyduje przekroczyć jego próg. Trzeba się przełamać. Nie dla każdego jest to proste do zrobienia. Kiedy przychodzi nowa osoba, zawsze jest coś do zjedzenia, ciepła herbata - to jest niezwykle ważne. Nie zaczynamy od razu od rozmowy, pozwalamy tej osobie się najeść, zaadaptować w nowym miejscu. Dopiero potem dowiadujemy się, z czym do nas przychodzi.

Badamy sytuację i uzgadniamy dalsze działanie. Jeżeli tylko jest taka możliwość i mamy miejsce w naszym Domu dla Młodzieży, to osoba jeszcze tego samego dnia dostaje swoje łóżko i możemy zacząć działać dalej. Tych miejsc mamy stanowczo za mało, bo tylko 14. W zeszłym tygodniu był taki dzień, kiedy przyszło do nas aż siedem nowych osób. Wtedy musimy takiej osobie podać jakieś inne rozwiązania. Choćby tymczasowe schronienie. Jednocześnie, mimo braku zakwaterowania u nas, mogą codziennie korzystać z naszej pomocy we wspomnianym Punkcie. Spędzić tutaj czas, coś zjeść, dostać wsparcie od specjalistów: doradców zawodowych, prawników, terapeutów, psychologów.

Jeżeli mamy świadomość, że gdzieś w naszym otoczeniu znajduje się taka młoda osoba w kryzysie, jak możemy spróbować jej pomóc? Jak do niej podejść?

Normalnie. Nie robiłabym z tego wielkiego zamieszania. Uprzejmie: "Widzę, że masz problem, może się mylę, może tylko mi się wydaje, ale czuję, że coś się dzieje. Wiem, że jest takie miejsce, które pomaga. Nie musisz mi opowiadać o swoim problemie, ale możesz tam pójść i zgłosić, że jest taka sytuacja. Albo możesz mi opowiedzieć, ja cię chętnie wysłucham i wspólnie się zastanowimy nad tym, co zrobić".

Nie ma co się "zabierać", trzeba po prostu działać. A jeżeli ktoś powie: "Nie, ja nie mam żadnego problemu, nic od ciebie nie chcę, źle odczytałaś ten sygnał", to powiedz: "Sorry, cieszę się, że jesteś bezpieczny i że wszystko u ciebie ok". Oczywiście czasami jest tak, że ktoś chce maskować problemy. Natomiast myślę, że życzliwe zauważanie tego, że ktoś jest w trudnej sytuacji, może być początkiem dobrego kontaktu, mogącego prowadzić do tego, że dana osoba zgłosi się o pomoc.

Agnieszka Sikora jest nominowana w plebiscycie #Wszechmocne w kategorii #Wszechmocne wśród kobiet

Rozmawiała Zuzanna Sierzputowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie

Edzia przemówiła po pogrzebie Wójcika. Nie kryje żalu
Edzia przemówiła po pogrzebie Wójcika. Nie kryje żalu
"Zdrowitka" przed szpitalem. Pielęgniarki oburzone
"Zdrowitka" przed szpitalem. Pielęgniarki oburzone
Tak wyglądała na planie "Top Model". Spójrzcie na nogi Sokołowskiej
Tak wyglądała na planie "Top Model". Spójrzcie na nogi Sokołowskiej
Po głośnym rozwodzie usunęła się w cień. Tak żyje dziś
Po głośnym rozwodzie usunęła się w cień. Tak żyje dziś
Co z pierścionkiem zaręczynowym po rozstaniu? Prawniczka rozwiewa wątpliwości
Co z pierścionkiem zaręczynowym po rozstaniu? Prawniczka rozwiewa wątpliwości
Wygrała "Projekt Lady". Tak wygląda po latach
Wygrała "Projekt Lady". Tak wygląda po latach
Joanna Szulc o bullyingu. Zwraca uwagę na przemoc relacyjną
Joanna Szulc o bullyingu. Zwraca uwagę na przemoc relacyjną
"Niewidzialna niepełnosprawność". Od 15 lat mierzy się z chorobą
"Niewidzialna niepełnosprawność". Od 15 lat mierzy się z chorobą
Miał romans. Po powrocie do żony potajemnie odwiedził kochankę
Miał romans. Po powrocie do żony potajemnie odwiedził kochankę
Tyle kosztują chryzantemy. Ceny zaskakują
Tyle kosztują chryzantemy. Ceny zaskakują
Pokazała się w mini "bombce". Spójrzcie tylko na te nogi
Pokazała się w mini "bombce". Spójrzcie tylko na te nogi
Nie kupuj takich zniczy. Szkoda pieniędzy
Nie kupuj takich zniczy. Szkoda pieniędzy