Braszów - w „rumuńskim Krakowie”

Braszów - w „rumuńskim Krakowie”

Braszów - w „rumuńskim Krakowie”
Źródło zdjęć: © Małgorzata Pindera
16.12.2011 16:51, aktualizacja: 07.09.2018 14:10

Litery BRASOV na górze Tampa widać z daleka. Białe na tle naturalnej zieleni wyglądają niczym znany na całym świecie napis Hollywood. Ale to do naszego Krakowa porównywane jest jedno z najpiękniejszych miast Transylwanii. I chociaż nie ma tu Wawelu, podobieństw z wawelskim grodem znajdziemy w Braszowie wiele.

Sasi, którzy osiedlili się w Transylwanii nazywali Braszów Miastem na Wschodzie. Poza jego murami miał rozciągać się kraj dziki, pełen wrogów i czyhających niebezpieczeństw. I tak było w istocie, bo na ziemie te często napadali Tatarzy i Turcy. W Braszowie tak długo budowano i doskonalono mury warowne, aż stał się on grodem nie do zdobycia.

Miasto było potęgą w tej części Europy: prowadziło własną politykę, biło własne monety, posiadało swoje prawa sądowe, a w interesach spotykali się tu kupcy z niemal z całego świata. Do miasta wchodzę jedną z wielu bram, Bramą Schei, która prowadziła do dawnego grodu. Sercem Braszowa jest tutejszy rynek z ratuszem i pomarańczowym budynkiem z podcieniami, który, jak krakowskie Sukiennice służył tutejszym kupcom do sprzedaży towarów. Nieopodal stoi perła Braszowa – Czarny Kościół, który nazwę swą zawdzięcza czarnej sadzy, która pokryła mury świątyni po pożarze w XVII w.. Nazywano go największym gotyckim kościołem między Wiedniem a Stambułem. To też najdalej na wschód wysuniętą gotycką katedrą.

Można w nim podziwiać wspaniałe malowidła, zabytkową chrzcielnicę z brązu i organy wykonane ponad 170 lat temu przez berlińskiego organmistrza Bucholza, prawdopodobnie jedyne oryginalne zachowane do dzisiejszego dnia. Instrument ma 4000 piszczałek, a o tym, jak wspaniale gra można się przekonać podczas letnich koncertów. Najbardziej niesamowitym skarbem Czarnego Kościoła jest kolekcja 119 anatolijskich kobierców. Tureckie dywany zdobią wiele kościołów Transylwanii i stanowią wota, które kupcy przywozili z wypraw na Bliski Wschód i ofiarowywali Bogu w podzięce za opiekę.

Ulica jak sznurek

W Braszowie zabytków jest wiele, ale to niepowtarzalna atmosfera czyni go jednym z najchętniej odwiedzanych przez turystów rumuńskich miast. Takim magicznym miejscem jest Strada Sforii, czyli ulica Sznurowa, podobno najwęższa uliczka w Europie. Jej szerokość wynosi zaledwie 1,32 m. Wije się pomiędzy wysokimi kamienicami na długości 83 metrów. Niegdyś była ulubionym miejscem spotkań i zabaw braszowskiej młodzieży, w czasach komunistycznych popadła w zapomnienie. Teraz rozpoczęto rewitalizację Strady Sforii, która ma przywrócić dawną świętość tej średniowiecznej uliczki.

Niedźwiedzie w mieście

Góra Tampa wznosi się środku miasta, dzieląc je na dwie części: starą i nową. Stara to zabytki, nowa to blokowiska. Jeśli zapragniesz skrócić drogę z jednej części na drugą, lepiej nie ryzykuj pieszej wspinaczki. Jak przestrzegają mieszkańcy, w okolicznych lasach żyją brunatne dzikie niedźwiedzie. Podobno upodobały sobie szczególnie blokowiska, a właściwie tamtejsze kosze na śmieci, gdzie ludzie wyrzucają jedzenie. Widok niedźwiedzi na ulicach miasta nie jest niczym osobliwym. Można je zobaczyć zwłaszcza przy śmietnikach, gdy wychodzą na żer i buszują w śmieciach w poszukiwaniu smakołyków. I choć niektórzy uważają tutejsze niedźwiedzie za swoistą atrakcję, lepiej nie ryzykować spotkania z nimi, bo może się okazać, że wcale nie są to „słodkie misie”.

Spacer po starym mieście najlepiej zakończyć w jednej z licznych restauracji, gdzie warto skosztować rumuńskich przysmaków. Odważnym polecam ciorbă de burtă, czyli flaki wołowe. W odróżnieniu od naszych flaczków podaje się je ze śmietaną i przegryza ostrą papryczką.

(mpi/sr)