Ekspert ds. marketingu politycznego o tym, jak powinien zachować się Petru. Pomoże mu "Matka Boska Kwaśniewska"?
Zdjęcie Ryszarda Petru i posłanki Joanny Schmidt z samolotu wywołało prawdziwą burzę. Jeden z internautów twierdzi, że 31 grudnia widział polityków razem w samolocie odlatującym na Maderę. Fotografia natychmiast wywołała lawinę komentarzy. Z doktorem Bartłomiejem Biskupem, ekspertem ds. marketingu politycznego, rozmawiamy o tym, jak powinien zachować się Ryszard Petru po powrocie do kraju, czy liberalny elektorat daruje mu tę wpadkę i jak mogłaby mu pomóc sprawa "Matki Boskiej Kwaśniewskiej".
*Jak Ryszard Petru powinien zareagować po powrocie do kraju z Portugalii? *
To zależy od tego, co tak naprawdę tam robił i jaki charakter miał ten wyjazd. Jeżeli był to wyjazd prywatny, wpłynie na jego wizerunek, ale pamiętajmy, że on ma liberalnych wyborców. Jeżeli był to wyjazd o charakterze służbowym, powinien powiedzieć z uśmiechem, że był w pracy. Wydaje mi się, że to trochę burza w szklance wody.
Komentatorzy i internauci już mówią i piszą, że też chcą tak protestować, nawiązując do protestu, który będzie trwał w Sejmie do 11 stycznia.
To, co rzeczywiście może mu zaszkodzić, to nieobecność w Sejmie. Gdyby się okazało, że był to urlop, stawiałoby to Ryszarda Petru w gorszym świetle. Powstałoby wrażenie, że jego posłowie dyżurują czy okupują salę plenarną, a on w tym czasie spędza miło czas w Portugalii. Jeszcze ta Madera... Brzmi egzotycznie, ludzie słyszą nazwę i myślą: raj na ziemi, a to przecież wyspa w Europie. Petru może mieć duży problem. Powinien się bronić tym, co już postuluje jego klub, że odbywał dyżury wcześniej, między innymi w Wigilię. Jeżeli można coś zrobić w tej sytuacji, to jak najszybciej zareagować.
Zaprzeczyć?
Powiedzieć, że był w stałym kontakcie z partią. Trzymałbym się również tych dyżurów i podkreślałbym na jego miejscu, że już je odbył. Swoje odrobił na tym polu okupacyjnym.
Jak zarządzać takim kryzysem wizerunkowym, jak minimalizować straty?
Im dłużej jest ustalana wersja, tym gorzej. Wówczas mnożą się spekulacje i domysły. Ludzie zastanawiają się, czy był to wyjazd służbowy, prywatny, może oni się po prostu przyjaźnią, a może byli u znajomych. Z doniesień medialnych wiem, że Ryszard Petru nie odbiera telefonów od dzienniakrzy. Reakcja już jest przez to spóźniona. Jeśli przedstawiciele partii wymyśliliby coś sensownego, można by już to "odpalić", co być może ucięłoby i zakończyłoby spekulacje.
Internauci używają określeń "moralność Nowoczesnej". Czy Petru i jego partia "poślizną się" – mówiąc kolokwialnie na tym incydencie?
Żyjemy w takim świecie, tego się nie da uniknąć. Wyborcy mają prawo do swojego zdania. Na pewno ta sytuacja spotka się z nieprzychylnymi komentarzami. Jaka była prawda – nie wiemy, bo nikt nam nie powiedział. Generalnie jest to kryzys z potencjałem, na którym Petru i cała jego partia może się "pośliznąć" i dużo stracić. Oczywiście, jeśli się go szybko nie zgasi. Z punktu widzenia PR-u i marketingu politycznego problemem sytuacji kryzysowej jest to, że reakcja albo jest za późno, albo wersja nie jest ustalona. Należaloby najpierw poznać prawdę, wtedy ustalić wersję i myśleć, jak z tego wybrnąć.
A jeśli prawda jest taka, że były to wakacje na portugalskiej wyspie?
Wtedy zależy, czy jest romans, czy go nie ma. Jeśli nie, a posłowie pojechali w celach służbowych, sytuacja jest prosta. Jeśli jest, to jest to grubsza sprawa, z której ciężko wyjść. Robi się tak zwaną "Matkę Boską Kwaśniewską", czyli występuje się z żoną. Żona mówi, że oni wszyscy się przyjaźnią i sprawa jest załatwiona. Tak zareagowano podczas drugiej kampanii Aleksandra Kwaśniewskiego, gdy wraz z ministrem Siwcem ucałowali ziemię kaliskiej po wylądowaniu, powtarzając gest papieża. Jego otoczenie przez trzy czy cztery dni było w kompletnej panice i nie reagowało. W końcu uderzyli w grube katolickie tony. Po kilku dniach braku reakcji w końcu wymyślili, co trzeba zrobić. Wystarczy przywołać archiwalne nagranie, jak wyglądała wówczas Jolanta Kwaśniewska, jak była wystylizowana. Mówiła, że z mężem są wielkimi katolikami, chodzą do kościoła. Jolanta Kwaśniewska uratowała wtedy męża. Po tym incydencie poparcie dla Aleksandra Kwaśniewskiego spadło do pięćdziesięciu procent. Gdyby jeszcze zmalało, musiałaby się odbyć druga tura. Tu jest mniejszy kaliber, ale żona zawsze może poprzeć wersję męża. Będzie to dobrze działać. W polityce są wypracowane wzorce postępowania. Chyba że mamy do czynienia z większą aferą jak w przypadku Billa Clintona, to już jest inna sprawa...
Żona musi się zgodzić na taki występ.
Jeśli w tle byłaby ta "obyczajówka", o której się spekuluje, to tak.
Ryszard Petru powinien przeprosić?
Jeśli ma za co, to tak.
Przewodniczący Nowoczesnej powinien się tłumaczyć z obyczajowego tła tej sprawy?
To zawsze zależy od tego, jaki to jest polityk. Do tej pory Ryszard Petru nie eksponował sfery rodzinnej, więc może iść tym tropem i dalej nie eksponować. Z drugiej strony wakacje w Portugalii nie będą jakąś przeszkodą, szokiem dla jego elektoratu. Nawet, jeśli w kwestiach obyczajowych coś było nie tak.
Biorąc pod uwagę jego liberalny elektorat, można powiedzieć "Wolnoć Tomku w swoim domku" i nie oczekiwać od Petru, że będzie się spowiadał. Natomiast każdy polityk prędzej czy później musi się wytłumaczyć z takich różnych spraw.
Idąc tym tropem, polityk Prawa i Sprawiedliwości powinien się tłumaczyć i spowiadać, a przedstawiciel partii liberalnej może robić, co chce?
Tak, na pewno, choć to, że ktoś jest z partii liberalnej, nie oznacza, że wszystko mu wolno. Kluczowe jest pytanie, jaki jest elektorat danego polityka. Jeśli konserwatywny, wypadałoby się wytłumaczyć. Znam też polityków prawicy, którzy nawet rezygnowali z kariery politycznej, mając na koncie na przykład romanse.
Ma pan na myśli Kazimierza Marcinkiewicza?
Na przykład, ale nie tylko. Z Marcinkiewiczem to była spektakularna sprawa, ale to nie on zrezygnował z polityki, ale raczej polityka z niego. On podjął grę z mediami i ją przegrał w tych sprawach obyczajowych. Natomiast generalnie jest tak, że polityk każdej opcji powinien wyjaśnić zamieszanie wokół siebie. Polityk zawsze jest na cenzurowanym. Czy jest związany z lewicą, czy z prawicą, to wygląda po prostu kiepsko.
Przekonali się o tym politycy PiS podczas tak zwane afery madryckiej. Adam Hofman, Mariusz Kamiński i Adam Rogacki wyjechali służbowo do stolicy Hiszpanii, a na pokładzie samolotu ich żony awanturowały się.
Polityków zawsze ktoś może nagrać, nawet telefonem komórkowym. Oni zostali nagrani przez przypadkowe osoby. Tak samo było w przypadku Ryszarda Petru. Widać, że to nie była tak zwana ustawka z tabloidami.