Gdy miłość przeraża
Niektórzy boją się miłości – tak samo jak inni boją się pająków, ciemności czy latania samolotem. Z tymi ostatnimi fobiami da się żyć, jednak lęk przed uczuciem i zaangażowaniem bardzo utrudnia budowanie bliskich relacji i zazwyczaj nas unieszczęśliwia.
24.07.2014 | aktual.: 24.07.2014 12:25
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Niektórzy boją się miłości – tak samo jak inni boją się pająków, ciemności czy latania samolotem. Z tymi ostatnimi fobiami da się żyć, jednak lęk przed uczuciem i zaangażowaniem bardzo utrudnia budowanie bliskich relacji i zazwyczaj nas unieszczęśliwia. Lęk przed miłością to problem poważny, bo prowadzi do samotności i izolacji. Powrót do zdrowia jest długi i bywa trudny, ale przy odpowiednim zaangażowaniu da efekty.
Lęk przed miłością, czyli filofobię (od greckich słów filos – przyjaciel, kochany i phobos – strach) stwierdza się u ludzi, którzy odczuwają irracjonalny, uporczywy strach przed uczuciem, zakochaniem się i stworzeniem stałego związku. Osoba nim dotknięta unika intymnych relacji z płcią przeciwną, odrzuca od siebie uczucie, nie jest w stanie się zaangażować. Ucieka przed miłością.
Pogodzone z samotnością
Mogłoby się wydawać, że z tego typu postawami stykamy się jedynie w filmach czy książkach, jednak filofobia to zjawisko, z którym zmaga się wiele osób. Jedna z internautek na forum psychologicznym tak pisze o swoim lęku przed uczuciem: „Mam 20 lat. Mój problem polega na tym, że chyba boję się miłości. Nigdy nie byłam w związku, bo uważam, że jak z kimś być, to już na poważnie i na stałe (…). Chciałabym czasem przyśpieszyć czas, mieć już własny dom, męża, dzieci. Bo jakoś tej całej fazy randek nie zniosę. Boję się ujawnić przed rodzicami, że nie chodzę na randki. Taka jest prawda. Zupełnie nie wiem, dlaczego tak jest”.
Często jednak problem jest znacznie głębszy i dotyczy również dużo starszych kobiet. Justyna (imię zmienione) ma już ponad 30 lat i żadnych perspektyw na stworzenie związku. Przyznaje, że wina leży po jej stronie. Jak dotąd miała tylko jednego poważnego partnera – spotykała się z nim od dwudziestego pierwszego do dwudziestego szóstego roku życia, mieli się pobrać. On wyjechał za granicę, związek nie przetrwał. „Od tamtego czasu wszystko się zmieniło. Nie potrafię się przed nikim otworzyć, nie chcę robić sobie nadziei, liczyć na coś, co może nie nadejść. Owszem, było kilku mężczyzn w moim życiu, ale za każdym razem, gdy robiło się zbyt poważnie, uciekałam. Pogodziłam się z tym, że będę w życiu sama”.
Zaglądanie w przeszłość
Osoby dotknięte filofobią zdają sobie sprawę ze swojej przypadłości, zwłaszcza że czasem lękowi przed miłością towarzyszą inne objawy – m.in. uczucie niepokoju, kołatanie serca, mdłości, suchość w ustach, nadmierna potliwość, duszności i nieregularne bicie serca. Najczęściej jednak osoby bojące się zaangażowania emocjonalnego i stałego związku nie są w stanie poradzić sobie z problemem – im bardziej druga osoba się do nich zbliża, tym one bardziej się odsuwają.
Psychologowie uznają, że większość fobii to skutek przykrych, często traumatycznych wydarzeń z przeszłości. Osoby z filofobią bardzo często mają za sobą przykre doświadczenia związane z płcią przeciwną – mogły zostać zranione, wykorzystane, porzucone. Niewykluczone również, że dorastały w domu, w którym nie mówiło się o emocjach, a wszelkie formy wyrażania uczuć były negowane i krytykowane. Fobia, co ważne, może być też dziedziczna. Jedna z internautek wyznaje: „Boję się miłości i unikam zbliżeń, choć jednocześnie pragnę uczucia. Nigdy nie czułam się kochana i choć chciałabym, nie potrafię się otworzyć na bliskość”.
Filofobia nierzadko dotyczy osób, które doświadczyły przemocy w związku – były bite, ośmieszane, poniżane. Traumatyczne doświadczenia prowadzą do tego, że kobieta odgradza się przed wszystkimi mężczyznami, odrzuca bliskie kontakty i możliwość stworzenia nowego związku.
Gdy zaczyna się koszmar
Strach przed miłością to poważny problem natury psychologicznej, głównie dlatego, że prowadzi do obniżenia jakości życia i samotności. Osoby dotknięte filofobią są wycofane, mają niską samoocenę, często krzywdzą innych.
Na forum dyskusyjnym czytamy: „Dystansuję się od osób, które próbują się nadmiernie zbliżyć. Ciężko mi zaufać potencjalnemu partnerowi, więc rzucam mu kłody pod nogi, testuję go, przetrzymuję… Jeśli się nie zniechęci, a mi zacznie zależeć, wtedy dopiero zaczyna się prawdziwy koszmar: ciągłe analizowanie jego zachowania i próba przewidzenia, kiedy i jak mnie zrani, co skutkuje atakami paniki… Paniki, która jak huragan, niszczy i destabilizuje wszystko. W tej panice zrywam, burzę poczucie bliskości, mówię bardzo bolesne rzeczy, żeby tylko zniechęcić tę osobę na tyle skutecznie, by nigdy już nikogo z nas nie kusiło do powrotu, by nie było czego naprawiać”.
Oswajanie lęku
Autorka powyższej wypowiedzi bierze leki, przyznaje jednak, że to za mało. Co zatem mogą zrobić osoby z filofobią? Judith Bemis i Amr Barrada w książce „Oswoić lęk” przyznają, że istnieje metoda umożliwiająca przezwyciężenie lęku niezależnie od jego przyczyny. Trzeba pogodzić się ze swoim strachem, dać sobie trochę czasu, dołączyć do grupy wsparcia. „Powrót do zdrowia zależy od tego, czy będziemy w stanie w inny sposób kierować swoimi myślami, emocjami czy zachowaniem” – uważają autorzy. Pogodzenie się z lękiem zazwyczaj oznacza zaakceptowanie przeszłości, nawet tej najbardziej bolesnej, wyciągnięcie z niej wniosków i próbę ruszenia do przodu.
Bemis i Barrada zwracają uwagę, że niezależnie od tego, jak bardzo się boisz, lęk jest niczym innym jak stanem emocjonalnym. W terapii pomóc mogą rozmowy z psychologiem, psychoterapeutą lub seksuologiem, często stosuje się też farmakologię. Można zwrócić się również do zaufanej osoby – rozmowa z nią zazwyczaj pomaga. Próba stworzenia związku na siłę najczęściej kończy się fiaskiem – najpierw trzeba uporządkować swoją psychikę, rozliczyć się z przeszłością, zaakceptować swoje uczucia, by móc powoli, stopniowo, krok po kroku wyjść z własnego cienia, otworzyć się na ludzi i zacząć budować z nimi intymne relacje.
Tekst: Ewa Podsiadły-Natorska
(epn/sr), kobieta.wp.pl