Jak popsuć humor fashionistom?
Modowy świat się kręci: po nowojorskim tygodniu mody przychodzi czas na Londyn i cała branża przeskakuje szybko na kontynent. Pokazy w Nowym Jorku zakończył Marc Jacobs, a jego show było prawdziwym koktajlem kobiecości, cytatów musicalowych, świetlistych kolorów i miłości do Boba Fosse’a. Ale i tak najbardziej mówiono o pensji Marca u Diora, wystawie Kleina i o tym, że Deacon odchodzi z Ungaro.
19.09.2011 | aktual.: 19.09.2011 17:04
Modowy świat się kręci: po nowojorskim tygodniu mody przychodzi czas na Londyn i cała branża przeskakuje szybko na kontynent. Pokazy w Nowym Jorku zakończył Marc Jacobs, a jego show było prawdziwym koktajlem kobiecości, cytatów musicalowych, świetlistych kolorów i miłości do Boba Fosse’a. Ale i tak najbardziej mówiono o pensji Marca u Diora, wystawie Kleina i o tym, że Deacon odchodzi z Ungaro.
Kto popsuł miłą atmosferę nowojorskiego tygodnia mody? Nie złośliwa redaktorka, nie mdlejąca modelka, nie szalony projektant, ale tym razem wzięty fotograf. Steven Klein zaprezentował podczas New York Fashion Week swoją etiudę filmową pt. „Time Capsule”. Film wywarł mocne wrażenie na zadowolonych z siebie fashionistach i w pewnym sensie zważył im humory. „Kapsuła czasu” Kleina przedstawia etapy starzenia się kobiety (w tej roli modelka Amber Valetta) zamkniętej w pokoju. Film nie jest ułożony chronologicznie, więc widzowie są bombardowani z 10 wielkich ekranów wycinkami różnych etapów życia kobiety, która świetnie się bawi, korzysta z życia, a kończy na wózku inwalidzkim podpięta do respiratora.
Niepisaną regułą na pokazach mody jest omijanie drażliwych tematów, takich jak starzenie się i śmierć. Moda to życie, ciągła zmiana, ewolucja, ale nie koniec. Po coś wymyślono botoks, chirurgię plastyczną, wypełnianie kwasem hialuronowym zmarszczek i zastrzyki z witamin. Nowojorski tydzień mody, chyba najbardziej ze wszystkich branżowych wydarzeń na świecie, jest świętem młodości, utrzymywanej za wszelką cenę. Po co przypominać o tym, że nawet branża fashion jest śmiertelna?
Fotograf Steven Klein od lat jest wierny prowokacyjnemu stylowi. Tak jak Mario Testino pokazuje wyłącznie piękno, Annie Leibovitz naturę, a Terry Richardson jest zabawnie perwersyjny. Tak Klein „wkłada palec w ranę i przekręca”, jak napisał jeden z nowojorskich recenzentów. Tym razem Klein nie włożył palca, ale nadepnął na odcisk towarzystwu wzajemnej adoracji. „To się powinno pokazywać w Europie, a nie w Nowym Jorku” szeptano po kątach, a Carine Rotfield, słynna ex-szefowa Vogue Paris, stwierdziła tylko, że się musi szybko napić wódki.
Giles Deacon odchodzi z Ungaro. Do końca nie wiadomo, dlaczego po 2 latach współpracy Deacon zrezygnował z funkcji dyrektora kreatywnego marki, która do końca będzie się chyba wstydzić, że jakiś czas temu zatrudniła aktorkę Lindsay Lohan jako modowego konsultanta. Rzecznicy prasowi, zarówno firmy, jak i projektanta, podkreślają, że pożegnanie odbyło się w przyjacielskiej atmosferze, a decyzja o rozstaniu była obopólna
POLECAMY:
Nie ustają jednak domysły, dlaczego właściwie tak się stało. W formalnym oświadczeniu dla prasy czytamy, że Deacon chce się zająć pracą nad własną, autorską kolekcją oraz bardzo docenia fakt, że miał możliwość działania w atelier Ungaro. Nie jest znany jeszcze sukcesor Deacona, czyli kolejna kierownicza fucha jest aktualnie wolna w branży. W kuluarach nowojorskiego tygodnia mody mówiono, że to właśnie Deacon ma zająć miejsce Johna Galliano u Diora, skoro Marc Jacobs tak wysoko (za wysoko) się ceni.
Marc Jacobs był pewniakiem, jeśli chodzi o objęcie tronu po Galliano. Gdy po raz pierwszy rozważano opcję objęcia przez Jacobsa kierownictwa domu mody Dior, projektant wykręcał się od jednoznacznej odpowiedzi (i przyjęcia propozycji), tłumacząc się, że sprawa jest za świeża. Dziś pytany o objęcie pozycji dyrektora kreatywnego Diora, Marc Jacobs odpowiada dyplomatycznie: „To byłby zaszczyt. Przecież nie ma wątpliwości, że dwa najważniejsze domy mody w Paryżu to Chanel i Dior. Myślę, że bardzo ciężko by było odrzucić taką propozycję.”
Jednak jednocześnie projektant stawia twarde warunki i oczekuje od Diora pensji przekraczającej 10 milionów dolarów. Dla siebie oraz dla swojego długoletniego partnera biznesowego, Roberta Duffy. Trzeba przyznać, że w negocjacjach z zatrudniającym go koncernem LVHM Marc jest na wygranej pozycji, bo pod koncernem zaczyna palić się ziemia. Jacobs pracuje już jako kreatywny dla Louis Vuitton, nadzorując zimowe i letnie kolekcje pret-a-porter. Jeśli zechciałby przyjąć ofertę koncernu, musiałby poświęcić się tylko pracy dla Diora, kosztem zaniedbania LV i własnych marek, a to stwarza mu pole do negocjacji.
Poza tym, jak twierdzą modowi felietoniści „New Yorkera”, Marc wykazałby wyłącznie dobrą wolę, bo nie musi przyjmować oferty pracy. Ma własną silną markę, mocną pozycję, obrany azymut rozwoju i rzeszę oddanych fanów. Przyjęcie pracy u Diora mogłoby to całkowicie zmienić, bo czasem lepsze okazuje się wrogiem dobrego.