Jak powiedzieć nie?
Julita umówiła się z Konradem na kawę za namową koleżanki. „To jest fajny facet, który poważnie myśli o życiu, ale nie miał szczęścia. Umów się z nim, tak po prostu, bez żadnego napięcia, nastawiania. Co ci szkodzi?” – tłumaczyła Kasia.
12.01.2012 16:34
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Julita umówiła się z Konradem na kawę za namową koleżanki. „To jest fajny facet, który poważnie myśli o życiu, ale nie miał szczęścia. Umów się z nim, tak po prostu, bez żadnego napięcia, nastawiania. Co ci szkodzi?” – tłumaczyła Kasia. Stało się i spotkanie doszło do skutku. Było miło, ale Julita od razu wiedziała, że nic z tego nie będzie. „Jak ci mija wieczór? A może następnym razem skoczymy do kina?” – dostała od niego wiadomość jeszcze tego samego wieczora.
„Czytam dobrą książkę. Mam nadzieję, że twój też upływa miło” – odpisała z nadzieją, że pominięcie wątku kina zostanie dobrze odebrane. „Powtórzę drugie pytanie: wybierzemy się razem do kina?”. I co teraz zrobić? Jak odmówić, ale w taki sposób, by nikogo nie urazić? To prawdziwa sztuka…
Każdemu z nas zdarzają się sytuacje, kiedy trzeba powiedzieć jasno, że nic z tego nie będzie. Czasem, gdy ktoś jest wyjątkowo namolny, nie zależy nam na tym, by zrobić to w subtelny sposób. Jednak w wielu wypadkach chcielibyśmy się zachować z klasą i zranić kogoś jak najmniej. Bo w końcu kto z nas choć raz nie znalazł się w podobnej sytuacji? Głuchy telefon czy brak jakiejkolwiek odpowiedzi to chyba jeden z najgorszych wariantów, który napędza niekończącą się lawinę pytań, domysłów, przypuszczeń. Dlatego lepiej postawić sprawę jasno, tylko jak to zrobić?
Wszystko zależy od sytuacji
Co doradzić, kiedy nie bardzo mamy pomysł na to, co powinniśmy powiedzieć? „To zależy od sytuacji” – zdaje się, że to najbardziej znienawidzona przez nas odpowiedź. Niestety – bardzo prawdziwa. Przecież inaczej zachowasz się wobec kogoś, kogo znasz od lat, kogoś kto jest znajomym twoich znajomych, a jeszcze inaczej wobec kogoś zupełnie obcego. Odmienną reakcję wzbudzi ktoś, kto jest natrętny i najzwyczajniej w świecie upierdliwy, a ktoś, w czyim towarzystwie chętnie przebywasz, tylko nie odbierasz tego w taki sposób, jak ta osoba. Dlatego do każdego przypadku należy podejść indywidualnie.
„Dostanie tak zwanego „kosza” nigdy nie jest przyjemnym doświadczeniem, jednak z własnego doświadczenia wiem, że naprawdę można to zrobić na wiele sposób i są takie metody, które maksymalnie zredukują poziom bólu czy rozczarowania u drugiej osoby” – mówi 25-letni Paweł, absolwent psychologii klinicznej. Zatem jakich metod użyć, a jakich najlepiej unikać?
„Rozstajesz się z klasą”
Najlepszym przykładem na to, że można się rozstać po ludzku, jest 27-letnia Agnieszka. To bardzo atrakcyjna dziewczyna, za którą chłopcy szaleli już od początku liceum. Gdyby chodziła do szkoły w USA, na pewno byłby królową balu, dziewczyną najprzystojniejszego faceta i najbardziej pożądaną cheerleaderką. Jednak nawet w polskich realiach została zauważona przez każdego i chyba nie było osoby, która w szkole nie znała jej imienia.
POLECAMY:
„Ostatnio nie wiedzie mi się za bardzo w tych sprawach. Umówiłam się z dawnym znajomym na kawę i gadaliśmy o życiu. Raptem zapytał mnie: Powiedz, ile męskich serc złamałaś, tylko szczerze. Zaczęłam sobie przypominać różne sytuacje z przeszłości. Czasem zachowywałam się lepiej, czasem trochę gorzej. Kiedy masz lat naście, to nie myślisz o konsekwencjach, ale potem to się zmienia” – mówi Agnieszka.
Opowiada mi o sytuacjach, które miały miejsce w tym roku. „Jeden facet, który podkochiwał się we mnie od lat, zaczął o tym mówić otwarcie. Poszliśmy na spacer, potem zaprosiłam go do siebie na herbatę. Dałam mu nawet ciasto, które sama upiekłam. Opowiedziałam mu o tym, na jakim jestem etapie. Twierdził uparcie, że poczeka. Nie chciałam, by marnował przeze mnie czas, więc powiedziałam wprost, że lubię go, ale nie chcę, by na mnie czekał, bo z tego naprawdę nic więcej nie będzie. Rozstaliśmy się w bardzo pokojowych nastrojach i teraz mamy dobry kontakt. Podziękował mi za to, że byłam z nim szczera i nie bawiłam się w obiecywanie gruszek na wierzbie tylko dlatego, że fajnie jest, kiedy ktoś zabiega o twoje względy”- wyjaśnia Agnieszka.
Następnego dnia opowiedziała o całym zdarzeniu swojej mamie i usłyszała: „Co jak co, ale ty rozstajesz się z klasą, a przynajmniej próbujesz do ostatniej chwili”. Twierdzi, że to był najmilszy komplement, jaki mogła usłyszeć, bo sama dobrze wie, co znaczy dostać „kosza” w wersji pozbawionej tego elementu.
„Faktycznie, raczej to ja musiałam mówić, że nic z tego nie będzie, ale wierz mi lub nie, sama dostałam w kość kilka razy i niestety żadne z moich doświadczeń nie było delikatne czy subtelne. Nikt się ze mną nie patyczkował, a szkoda, bo można to było zupełnie inaczej zakończyć i zachować miłe wspomnienia, a tak po prostu staram się ich wymazać z pamięci” – wyjaśnia.
Niedopowiedzenia są najgorsze
Co najłatwiej zrobić, kiedy ktoś zaczepia cię, prosi o spotkanie, czy po prostu czeka na twój znak? Nie zareagować. Tylko czy jest to dobra metoda? „Najbardziej nie lubię tego, kiedy ktoś po prostu przestaje się odzywać. Zwykle sama wtedy nie reaguję, nie pytam, nie domagam się jakichkolwiek odpowiedzi, tylko męczę się przez tydzień, dwa, ze zdenerwowaniem patrzę na telefon i czekam” – mówi 26-letnia Magda.
„I choć lata doświadczenia nauczyły mnie tego, że jak facet szybko się nie odezwie, to nic z tego nie będzie, to jednak wciąż naiwnie wierzę, że coś się zmieni w tej kwestii, bo przecież na spotkaniu było tak fajnie, a potem powiedział: Jutro zadzwonię. Po co to mówił?” – dodaje.
POLECAMY:
Magda przyznaje, że nie ma nic gorszego niż to oczekiwanie. Wolałaby, żeby ktoś powiedział wprost, że nie jest w jego typie, że ma inną dziewczynę na oku, że nie chce się teraz z nikim spotykać czy cokolwiek innego, żeby nie musiała przez kolejne dwa tygodnie czekać na telefon i zastanawiać się, co takiego zrobiła źle. „Zdarzyło się kilka razy, że później doszło do konfrontacji i zapytałam, dlaczego się nie odezwał albo nie pojawił. Raz usłyszałam, że nie wiedział, co ma ze mną zrobić, gdzie to zaszufladkować i stchórzył. Bał się, że to zbyt poważne – wolałabym to wiedzieć, niż dorabiać sobie ideologię, że np. nie podobam mu się fizycznie” – wyjaśnia Magda.
Z kochankiem też trzeba grać w otwarte karty
Właściwie na początku relacji trudno jest ocenić, jaki będzie ona miała charakter. Czasem poznajemy kogoś z nastawieniem na romans i zakochujemy się. Innym razem myślimy, że coś z tego będzie, a kończy się na relacji czysto seksualnej, bo nic poza tym nas nie łączy. Jednak bez względu na to, czy mówimy o pełnym związku, gdzie są uczucia i zaangażowanie, czy bierzemy pod lupę tak zwany romans, otwartość wszędzie będzie wskazana.
„Kilka razy zdarzyło mi się, że ktoś, kogo traktowałam jak bliskiego przyjaciela, zaczął postrzegać mnie seksualnie. Kilka razy doszło do sytuacji, kiedy zapytałam wprost: Czy to jest zaproszenie do łóżka? Moje przypuszczenia potwierdziły się” – opowiada 29-letnia Jagoda.
„Nie flirtowałam, nie pozostawiałam miejsca na niedopowiedzenia, bo chciałam, żeby wszystko było jasne: romansu nie będzie. Czasem dopytywali się o konkretne powody, a innym razem próbowali jednak wpłynąć na moją decyzję, ale u mnie „nie” znaczy „nie”. Szczególnie jeśli chodzi o te sprawy. Od razu wiem, czy coś z tego będzie ”. Jagoda przyznaje, że starała się wszystko na spokojnie wyjaśnić nawet wtedy, gdy chodziło o tak bezpośrednie propozycje. „Po co mam strzelać focha czy obrażać kogoś tylko dlatego, że był szczery i postanowił ze mną grać w otwarte karty? Wolę na spokojnie podać garść rzeczowych argumentów, żeby wyjaśnić moje stanowisko w tej kwestii i raz na zawsze zakończyć temat” – dodaje.
Dlatego zanim następnym razem stwierdzisz, że nawet nie chce ci się odpisać na propozycję spotkania, nie będziesz chciała odebrać telefonu lub postanowisz nie przyjść na spotkanie, pomyśl, czy miło byłoby się znaleźć w odwróconej sytuacji... W końcu zawsze jest jakaś łagodniejsza metoda na to, by sobie pewne sprawy raz na zawsze wyjaśnić.
(asz/sr)