Blisko ludziKonflikty Polaków na działkach. "Wyzwał moją córkę od niewychowanego bachora"

Konflikty Polaków na działkach. "Wyzwał moją córkę od niewychowanego bachora"

Sąsiedzkie konflikty na działkach wybuchają nawet z błahych powodów
Sąsiedzkie konflikty na działkach wybuchają nawet z błahych powodów
Źródło zdjęć: © East News | Jacek Dominski/REPORTER
Marta Kutkowska
27.05.2022 15:02, aktualizacja: 27.05.2022 18:22

Polacy marzyli o tym przez długie, zimowe miesiące. Działka, zimne piwo, grill, pełen relaks. Co jednak jeśli za miedzą osiedlił się sąsiad-szkodnik, który na wszelkie sposoby uprzykrza nam życie? - Działkowcy potrafią się kłócić z bardzo błahych przyczyn. W ekstremalnych przypadkach dochodzi nawet do rękoczynów - mówi Krzysztof Celiński, prezes warszawskiego ROD-u.

Dziewięć milionów polskich rodzin ma własną działkę rekreacyjną. Weekend w otoczeniu natury, przy grillu z rodziną, to ulubiony sposób spędzania czasu wielu Polaków. Niestety działkową błogość mogą z łatwością zepsuć sąsiedzi z piekła rodem. Wielbiciele głośnej muzyki, "roślinni wandale", czy niestrudzeni donosiciele, psują krew działkowcom jak Polska długa i szeroka. - Jestem prezesem ROD-u od czterech lat. Wydaje mi się, że widziałem już wszystko. Powodem konfliktu może być hałaśliwe dziecko, zaniedbana alejka, czy podkradanie roślin - komentuje Krzysztof Celiński. 

"O, to ta gruba, co robi imprezy na działce"

"Działka jest podstawową jednostką przestrzenną ROD, której powierzchnia nie może przekraczać 500 m2, służącą zaspokajaniu potrzeb działkowca i jego rodziny w zakresie prowadzenia upraw ogrodniczych, wypoczynku i rekreacji" - możemy przeczytać w regulaminie Polskiego Związku Działkowców. Problem polega na tym, że działkowicze w różny sposób interpretują słowo "rekreacja".

"Gość wydzierżawił działkę od gminy koło mojej działki no i napierdziela radiem. Rozmawiałem, wyłożyłem swoje argumenty, że jak każdy będzie tak nawalał, to będzie jak w faweli. Nic do niego nie trafia. Nawet się z nim pokłóciłem, potem go przepraszałem, bo wytoczyłem ciężkie działa. Jak z takim osobnikiem rozmawiać? Macie takie problemy, czy ja po prostu mam pecha, bo z drugiej strony drugi miłośnik głośnej muzyki zapodaje swoje 'hity', ale ten jest dalej i mogę uciec. Ten nowy to radio ustawił dwa metry od płotu" - napisał pewien internauta na forum działkowców z prośbą o radę.

Zadziorni Polacy ruszyli z pomocą. Radzili wypłoszyć delikwenta głośną muzyką jazzową (co forumowicz zastosował) i zagrozić mu prawnikami (nie odniosło skutku).

- Działka to nie jest dyskoteka, ale teren do miłego spędzania czasu. Przepisy niestety nie precyzują, co to znaczy "głośna muzyka". Natomiast każdy użytkownik ogródków działkowych jest zobowiązany do życia w spokoju i harmonii z sąsiadami. I na to można się powołać podczas dyskusji z takim "melomanem". Jeśli rozmowa nie pomaga, należy zwrócić się do zarządu działek - twierdzi Krzysztof Celiński. 

Problem innej natury miała z kolei nasza rozmówczyni, pani Justyna, samotna matka i właścicielka energicznego psa. Przejęta po rodzicach działka miała być idealną odskocznią dla ciasnego M2 w bloku. I była. Do czasu.

- W wakacje jesteśmy na działce praktycznie codziennie. Mamy altanę, miejsce na grilla, basen, trampolinę, hamak, parę drzewek owocowych. Zazwyczaj po prostu siedzimy na słońcu, sporadycznie organizujemy grilla dla znajomych. Przez dłuższy czas nikt nie zwracał nam uwagi, ponieważ większość sąsiadów w ten sposób spędza czas. Zgrzyty zaczęły się, kiedy jeden z działkowiczów zaczął umieszczać pod moimi zdjęciami wyzwiska na portalu społecznościowym ("O, to ta gruba, co robi imprezy na działce i drze mordę") i pod zdjęciami mojej córki ("mała wdzierająca się dziewucha", "niewychowany bachor"). Wyzwisk było dużo - wyznaje pani Justyna.

Sąsiad zarzucał także kobiecie, że zaniedbuje działkę i traktuje ją jak "melinę". Nigdy nie zdobył się jednak na rozmowę w cztery oczy - zawsze kończyło się na internetowym hejcie i oskarżeniach. Pani Justyna wielokrotnie, bezskutecznie, zabiegała o konfrontację. W sprawę zaangażowali się rodzice kobiety, ale ich prośby o polubowne załagodzenie sporu także spełzły na niczym. Ostatecznie nasza bohaterka zdecydowała się pogrozić delikwentowi policją.

- Groźba zgłoszenia sprawy podziałała. Uspokoiło się. Z tego co mi wiadomo, sąsiad swoją działkę sprzedał. W sumie mu się nie dziwię, bo wszyscy sąsiedzi patrzyli się na niego spode łba i dawali do zrozumienia, że nie jest mile widziany - kwituje pani Justyna.

Krzysztof Celiński nazywa zachowanie sąsiada pani Justyny wprost "nękaniem".  

- Przede wszystkim ten człowiek łamie procedury RODO. Nie wolno w Internecie podawać danych cudzej działki. Gdyby pani Justyna zgłosiła się z taką sprawą do mnie, w pierwszym kroku zwróciłbym panu uwagę, a jeśliby to nie poskutkowało, rozważyłbym wypowiedzenie działki - mówi ekspert.

"Ludzka złośliwość nie zna granic"

Działkowicze dzielą się na tych, dla których ogrodnictwo to pasja i tych, których dorodne rośliny, dosłownie, kłują w oczy.

Pani Kamila na co dzień pracuje w dużym markecie spożywczym. Po wyczerpującym tygodniu znajduje wytchnienie na niewielkiej działeczce wydzielonej dla jej bloku. Rośliny, które tam sadzi, to jej powód do dumy. Sąsiedzi, nie podzielają jej pasji i z zapałem niszczą efekty ogrodowych prac. Konflikt zaczął się siedem lat temu, gdy kobieta rozwiodła się z mężem i postanowiła ograniczyć kontakty towarzyskie z właścicielami ogródków.

- Złośliwość i zawiść ludzka nie ma granic. Uwielbiam kwiaty, ale mam coraz mniejszą motywację do ich sadzenia i doglądania ogródka. Co wychodzę do altany, to widzę nowe zniszczenia. Połamane gałęzie, rośliny wyrwane z korzeniami. Nic nie pomaga, ani prośba, ani groźba. Po tym, jak zaczęłam wzywać policję, zaczęły się wyzwiska. Czasem słyszę za sobą wulgaryzmy. Myślę, że straty idą już w setki złotych, no bo przecież te rośliny kosztują. Czasem widzę, że ktoś na mojej działce przesiadywał, palił, pił alkohol, ale co mogę zrobić - mówi zrezygnowana kobieta.

Po wielu latach wojowania z sąsiadami, nasza rozmówczyni jest gotowa sprzedać działkę, a ogrodniczą pasję zrealizować na kawałku ziemi swojego syna. Tam, jak mówi, ma ciszę i spokój. Tylko kwiatów jej żal. Wie, że nikt ich nie uszanuje.

- W takiej sytuacji jest tylko jedno wyjście - złapać delikwenta na gorącym uczynku. Spróbować nagrać telefonem, zamontować monitoring. Do momentu, kiedy nie mamy czarno na białym, kto niszczy, jest to szukanie igły w stogu siana. Jeśli uda nam się ustalić tożsamość sprawcy, mamy podstawy do wymówienia mu działki. Niszczenie mienia, wchodzenie bezprawnie na czyjś teren, to bezapelacyjnie podstawy do wyciągnięcia poważnych konsekwencji - twierdzi Krzysztof Celiński.

To zaskakujące, ale nie tylko sąsiadów pani Kamili irytują rośliny. Wielu forumowiczów ze stron poświęconych działkom skarży się, że sąsiedzi bez pytania wycinają drzewa, kradną sadzonki bądź przerzucają na ich posesję suche gałęzie,

 "U mnie wyrosły samosiejki niezapominajki. Sąsiadka doniosła do zarządu działek, że jej chwasty przechodzą na działkę. Zatkało mnie, ale one są pod ochroną i sprawa ucichła" - poskarżyła się pani Katarzyna na forum ogrodowym.

- Przepisy mówią jasno, że działkowiec ma prawo wyciąć wszystko, co przechodzi na jego kawałek ziemi. Warto jednak najpierw z sąsiadem porozmawiać, uprzedzić. No i zawsze zutylizować gałęzie, które się np. wycięło - radzi ekspert.

Walka o terytorium

Problemem na ogródkach działkowych są także zwierzęta.

"Nowy sąsiad obok mojego płotu postawił klatkę z dwoma amstafami. Nie mieszka tam. Przyjeżdża raz dziennie je karmić. Psy nie mają możliwości wybiegu. Ujadają. Smród, bo kupy i siki w klatce. Mam teraz koszmar i moje dzieci na działce rekreacyjnej. Czy można coś z tym zrobić prawnie? Gdzie się udać po pomoc? Proszę pomóżcie. Nasz zarząd nie bardzo chce się mieszać, bo ten nasz nowy sąsiad to podobno trudny człowiek jest" - napisała działkowiczka z Krakowa.

Krzysztof Celiński dziwi się, że władze działek nie zareagowały. Trzymanie psów na działce bez opieki stoi w sprzeczności z regulaminem ogródków działkowych. Uważa sytuację za niedopuszczalną. - Jeśli pan zbudował kojec dla psów na działkach, a sam fizycznie tam nie przebywa, to jest to nielegalne. Tzw. "trudnych" działkowców jest ok. 30 proc. Ale po to mamy regulamin działek, żeby każdy mógł się do niego odwołać i dociekać swojego prawa do spokojnego wypoczynku - kwituje Krzysztof Celiński.

Marta Kutkowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy Was na naszą grupę na Facebooku - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!