Włożyła mini na komunię syna. Takie słowa usłyszała od teściowej
- U mnie największy problem był z mamą. Jak urodziłam dziecko, to wiele sukienek, które sama mi w ciąży kupiła, było nie na miejscu, bo nie wypada, bo za krótkie. Długie włosy też nie wypada, powinnam wyglądać na swój wiek i jak matka - mówi w rozmowie z WP Kobieta Katarzyna Pacholczyk. - Każdy z nas ma takie przekonania na temat matki, że "matka powinna coś" i dla każdego z nas to "coś" może być czymś innym - mówi Joanna Gutral, psycholożka, która wyjaśnia, jak młode matki mogą radzić sobie z krytycznymi uwagami na temat własnego wyglądu.
"Hej! Czy waszym zdaniem, będąc matką, powinnam się skromniej ubierać? Czy nie mogę już nosić szortów i topu? Dziś usłyszałam, że zbyt wyzywająco się ubieram jak na matkę" - można przeczytać na jednej z kobiecych grup na Facebooku. Post wywołał ogromne poruszenie. W lawinie komentarzy ścierały się głosy zwolenniczek i przeciwniczek przekonania, że garderoba powinna dzielić się na tę "przed" i "po" urodzeniu dziecka. Wiele kobiet doświadczyło niepochlebnych komentarzy na temat swojego wyglądu, sposobu ubierania, makijażu czy fryzury.
- W tym roku mój syn miał komunię. Specjalnie na tę okazję kupiłam nową sukienkę. Krótką i z dekoltem, bo takie lubię najbardziej. Dołożyłam do niej szpilki na obcasie, oczywiście makijaż, paznokcie i włosy miałam zrobione. To fakt, trochę się wystroiłam, ale moim zdaniem, to była szczególna okazja, a ja wyglądałam schludnie i z klasą. Mężowi się podobało — relacjonuje w rozmowie z WP Kobieta Karolina. - Jednak kiedy przyjechaliśmy do kościoła i zobaczyłam minę teściowej, już wiedziałam, że przez cały dzień czeka mnie znoszenie jej niewybrednych komentarzy.
- Nie myliłam się. Teściowa wzięła mnie "na słówko" i nie omieszkała powiedzieć, że "z tym dekoltem i nogami na wierzchu to przesadziłam, bo przecież do kościółka matce chłopca komunijnego to nie wypada". Opryskliwie podziękowałam za komplement i odeszłam, ale cały dzień miałam zepsuty humor – wyznaje.
Estetyka czy etyka?
Podobnych sytuacji do tej, której doświadczyła Karolina, jest więcej. Szczególnie często dotyczą one wyborów strojów matek na uroczystości rodzinne. - Kiedy chciałam kupić na chrzest córki sukienkę w kolorze ciemnej zieleni, moja matka zrobiła mi awanturę. Mówiła, że "jestem matką i wszyscy będą na mnie patrzeć" i "to jest chrzest, więc sukienka nie może być taka ciemna" - opowiada Wioletta. - Wtedy usłyszałam argument "że matce nie wypada, bo wszyscy będą patrzeć, a dziecko jaśniutkie to i matka powinna być jaśniutka", a potem jeszcze "bo jak to będzie wyglądać na zdjęciach". Dodam tylko, że to nie była wieczorowa kreacja, ale lekka sukienka, tyle że w kolorze butelkowej zieleni — wyjaśnia. - Mama powiedziała też, że gdybym była gościem, to sukienka byłaby w porządku.
Podobne słowa ze strony matki słyszała również Katarzyna Pacholczyk. - U mnie największy problem był z mamą. Jak urodziłam dziecko, to wiele sukienek, które sama mi w ciąży kupiła, było nie na miejscu, bo nie wypada, bo za krótkie. Długie włosy też nie wypada, powinnam wyglądać na swój wiek i jako matka — mówi w rozmowie z WP Kobieta.
- Po wielu przeszkodach zdrowotnych i z ogromnym trudem udało mi się zrzucić 20 kg, które przybrałam przez sterydy. W końcu mogłam założyć top do pępka i szorty, bo czuję się pięknie w swoim ciele. To również usłyszałam, że to strój na plażę — wyznaje Katarzyna. - Sukienka hiszpanka? Tylko nad jezioro, na miasto nie wypada. Kawałek brzucha wystaje? Również nie przystoi – opowiada.
- Jeśli dostajemy takie komentarze od bliskich nam osób, mogą one być trudne. Bo chcemy, żeby bliskie nam osoby były po naszej stronie. Wtedy warto uruchomić coś, to nazywa się samowspółczuciem — radzi wyjaśnia w rozmowie z WP Kobieta Joanna Gutral, psycholożka i psychoedukatorka. - Można powiedzieć sobie: "To trudne, że moja mama/teściowa/ciotka nie jest w stanie zobaczyć mnie jako matki, lecz patrzy przez swoje schematy". Ale czy to oznacza, że ja mam zmieniać swoje postępowanie, żeby one poczuły się spełnione? Nie. Mogę to przyjąć albo odrzucić, a ukojenie znaleźć wśród innych osób, np. przyjaciółek — zachęca.
- Warto pamiętać, że kiedyś tak było, że rodziny mieszkały blisko siebie, więc siłą rzeczy córce w opiece nad dzieckiem pomagała matka. Było to zupełnie naturalne. Obecnie w związku ze zmianą stylu życia i rozluźnieniem więzi, młode matki czepią wiedzę z innych źródeł. Jednak mimo tego, niektóre osoby wciąż mogą czuć się upoważnione i uprawomocnione do takiego stylu komunikacji. To się zmienia, ale ten proces zmian wymaga czasu — wyjaśnia Gutral.
- O ile takie komentarze padają od mojej mamy, to pół biedy. Gorzej, gdy słyszę je od ludzi na przystanku czy innych kobiet np. w galerii. To jest mocno zastanawiające i przykre. Doczekaliśmy czasów, kiedy definiuje nas ubiór, a matka nie ma prawa być kobietą. Zrobić paznokci, pokazać kawałka wyćwiczonego uda czy ładnego dekoltu po karmieniu — żali się Katarzyna.
"Matce nie wypada..."
Krytyka w stosunku do matki z uwagi na jej wybory dotyczące wychowania dziecka czy ogólnie obranego stylu macierzyństwa to nic innego jak mom shaming (z ang. zawstydzanie mamy). Doktor Brené Brown, amerykańska psycholożka, pisarka i badaczka z Uniwersytetu w Huston, definiuje go jako "intensywne uczucie lub doświadczenie, które sprawia, że tracimy wiarę w swoje zdolności, jednocześnie podkopując nasze poczucie własnej wartości z powodu odmiennych decyzji lub popełnionych błędów".
Zwykle dotyczy on wyborów w kwestii karmienia lub niekarmienia piersią, decyzji żywieniowych, wyboru drogi edukacyjnej etc. W niebezpośrednim wydaniu przyjmuje postać dyscyplinowania matki z uwagi na jej wygląd. Bez względu na obszar krytyki, zawsze przejawia się tak samo – w postaci mniej lub bardziej wyrażonych wprost sugestii, nieproszonych porad czy dzielenia się własnymi doświadczeniami.
Jego pierwszych oznak przyszłe mamy często doświadczają już na etapie ciąży. - Rok temu w zaawansowanej ciąży szłam na wesele. To był czerwiec, upał. Włożyłam sukienkę, a do niej białe trampki. To były jedyne buty, w której mogłam się wcisnąć. Usłyszałam pytanie: "Idziesz na ślub czy na boisko?", a także komentarze, że to źle wygląda — opowiada Justyna.
Jeszcze gorszych komentarzy musiała wysłuchiwać Małgorzata. - W ciąży miałam ogromny brzuch. Uwielbiałam go, więc nosiłam dopasowane sukienki, które go eksponowały. Wielokrotnie pytano mnie, czy nie wstydzę się tak uwydatniać brzucha – wyznaje. - Później, jak już zostałam mamą, pytano mnie, czy nie wstydzę się chodzić w krótkich spodenkach i spódniczkach, bo przecież mamie to nie wypada. Usłyszałam też, że powinnam zacząć się poważniej ubierać, bo w końcu jestem matką, a ciągle noszę dżinsy i koszulki – dodaje.
Pokoleniowa sztafeta porad
Takie komentarze słyszy wiele matek. Nierzadko padają one z ust osób z rodziny, np. seniorek rodu lub innych dojrzałych kobiet, które postrzegają temat kobiecości i macierzyństwa przez inny pryzmat. - Mamy pewne zakodowane normy i stereotypy. One się mogą utrwalać przez to, że ktoś je na przekazuje np. w trakcie procesu wychowania. Te przekonania mogą dotyczyć ogółu funkcjonowania świata, innych ludzi, przyszłości i nas samych — wyjaśnia Joanna Gutral.
- Wzrastamy w tych przekonaniach i jeśli one się dobrze zakorzenią, to nasz umysł, który ma skłonność do tendencyjności, będzie szukał elementów, które potwierdzają nasze przekonania, a pomijał te, które temu przeczą. Każdy z nas ma takie przekonania na temat matki, że "matka powinna coś" i dla każdego z nas to "coś" może być czymś innym — tłumaczy.
Tak zwane "dobre rady" dla innej matki nie zawsze wynikają ze złych intencji. Przeciwnie, wiele z nich zawiera ukrytą troskę czy chęć wsparcia w trudnej sytuacji, choć nie zawsze są to metody przystające do współczesnych czasów. Obustronny brak zrozumienia bywa powodem zgrzytów pokoleniowych. - Dobrym przykładem jest sytuacja, kiedy młoda matka spotyka na spacerze starszą panią, a ta jej pyta: "Gdzie dziecko ma czapeczkę?".
To jest schemat przeszły, który może być nierozumiany przez osoby, które wychowywały dzieci w innych czasach — wyjaśnia Gutral. - Warto jednak zwrócić uwagę, że w tym komunikacie rzadko jest złośliwość, często pod spodem jest życzliwość i troska. Na przykład ktoś może pamiętać, że los młodej matki nie jest łatwy, więc chce się podzielić dobrą radą. Być może jest też tak, że ta osoba sama słuchała takich komentarzy, zatem uważa, że w dobrym tonie jest dzielenie się takimi poradami — mówi psycholożka.
Dobra technika na "dobre rady"
- Warto zacząć od samodzielnego oznaczenia sobie, co dla nas znaczy być dobrą matką. Można nawet wypisać sobie: "Jestem dobrą matką, gdy..." i podążanie za tymi kryteriami. Jeżeli ktoś nam podsuwa jakiś komentarz, to możemy go wziąć po rozwagę. Sprawdzić, czy to się mieści w naszych kryteriach dobrej matki. Można zapytać siebie: "Czy to jest w ogóle dla mnie jakaś wartość? Czy to jest dla mnie ważne?". Wówczas mogę to przyjąć i odpowiedzieć: "Dzięki, nie pomyślałam o tym" albo odrzucić i powiedzieć sobie: "To nie jest moje" — tłumaczy psycholożka.
- Jeżeli jest to przypadkowa mama, z którą nie chcemy wchodzić w żadne interakcje, możemy odpowiedzieć: "O, to ciekawe". Jeśli natomiast jest to osoba, z którą chcemy budować relacje, to rekomenduję technikę, która nazywa się empatyczną konfrontacją. Zakłada ona, że dostrzegamy intencję drugiej osoby, ale nie pozwalamy na przekroczenie naszych granic. Możemy powiedzieć: "Dziękuję, że to mówisz. Wiem, że wynika to z troski, ale wolałabym, żebyś nie wchodziła w kwestię moich decyzji". Czy to zadziała? Tylko jeśli druga strona zrozumie, zobaczy tę granicę.
A co jeśli nie zadziała? - Jest takie powiedzenie: "To, co mówisz o mnie, mówi więcej o tobie niż o mnie". Pytanie, jakie są motywacje osoby, która dane słowa wypowiada — mówi psycholożka. - Niedawno byłam świadkiem scenki rodzajowej w parku. Jedna mama powiedziała do drugiej mamy: "O, twój Krzysiu już ma dwa latka, a mój syn w tym wieku to już więcej mówił".
Warto zastanowić się nad tym komentarzem. Co on tak naprawdę miał wyrażać? - zastanawia się Joanna Gutral. - Troskę o Krzysia i sugestię, że warto zainteresować się zdrowiem Krzysia? Czy może to, że syn komentującej kobiety jest lepszy od Krzysia? Jeśli to drugie, to życie osoby komentującej w ten sposób musi być smutne, jeśli odczuwa ona chęć degradowania w ten sposób umiejętności drugiego dziecka, by dowartościować własne. Mówi to więcej o świecie komentującej mamy, trudnościach, z jakimi się mierzy, niż o świecie mamy, która padła ofiarą takiego komentarza — podsumowuje psycholożka.
Marta Kosakowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl