Luzzz Bruksela
Najnudniejsze miasto świata? Jeśli o mnie chodzi, mogłabym cały czas „nudzić się” tak, jak Brukselczycy...
25.04.2008 | aktual.: 26.06.2010 14:37
Najnudniejsze miasto świata? Jeśli o mnie chodzi, mogłabym cały czas „nudzić się” tak, jak brukselczycy...
Słynie z frytek, Tintina i... Jeana Claude Van Damme’a – przeczytacie o tym na każdej stronie poświęconej temu miastu. Dorzućcie do tego koronki i czekoladę a będziecie mieli komiksową karykaturę: mięśniaka, który robi koronki, jedna ręką sięgając po frytki i łakocie...
Dress czy dres?
Nie pójdziemy jednak tą drogą. Ponudzimy się jak na prawdziwych Brukselczyków przystało. Porządnych obywateli europotęgi. Spędźmy z mieszkańcami tego miasta jeden dzień. Co zrobią? Wieczorem pójdą na koncert jazzowy do fantastycznej knajpki w studenckiej dzielnicy. Ubrani w dresy, prosto z pracy, zajęć czy joggingu. Żadnej szminki, pudru, żelu we włosach, modnego rozchełstania. Rządzi luz, ale ten naturalny, niewymuszony. I nie myśl, że w jeansach i bluzie dresowej nie masz szansy na podryw – masz: i to większy niż w Guccim na Manhattanie... I to jeszcze w dwóch językach.
ZOBACZ TEŻ
Parkeur... Nie ma nic nudniejszego w mieście niż parki, prawda? Matki z dziećmi, fontanny, jakieś kwiaty... Blee. Prawdę mówiąc, mało jest na świecie miast, w których parki są rozsiane tak naturalnie, „po drodze” i pełnią tak organiczną funkcję. Śniadanie z dala od biura? Muzułmańska randka z przyzwoitką? Lekcja matematyki? Papieros z przyjaciółmi? Parki są tu traktowane, jak trochę fajniejsze ulice – z czego zdałam sobie sprawę spotykając tam mnóstwo ludzi z walizeczkami na kółkach ciągnących je przez żwirowe lub piaszczyste ścieżki. Nie masz co robić po szkole – leżysz na środku trawnika. Nie zdziwcie się, jeśli na waszej drodze przez trawnik będzie leżał eurourzednik w garniturze, z teczką pod głową, wygrzewający się na słońcu...
Boazeria jest cool
Niedziela? Co – może do muzeum? Najmodniejszym miejscem na niedzielne popołudnia, wieczory i poranki, a właściwie na wszystkie poranki i wieczory jest w Brukseli Cafe Belga. Brzmi nobliwie? Nacjonalistycznie? Jak Bar Warszawianka? Beldze należy się szacunek - uratowała bowiem gmach rozgłośni radiowej: przepiękne ArtDeco przypominające wielki liniowiec płynący przez miasto i wpływający na kościół z czerwonej cegły lub Place Flagey.
Ów plac słynny jest głównie z tego, że ciągle jest w remoncie. Wszechobecna w Brukceli deszczówka, spływając ulicami miała się zatrzymywać właśnie tu. Brukselczycy wpadli więc na genialny pomysł i postanowili zrobić tam... basen. Nie da się jednak ukryć, że jeśli widok z wielkich okien macie na plac, a nie na staw z łabędziami czy monumentalny gmach świątyni – macie lekkiego pecha. Już lepiej wpatrywać się w genialną boazerię na ścianach Belgi lub bardzo przystojnych barmanów z afro lub irokezami na głowach. Acha – nie zdziwcie się jeśli w tym trendy barze podadzą wam Żytnią, a z głośników poleci Kazik. Właściciele najmodniejszego w Brukseli baru sa bowiem Polakami...
Smaki Belgii...
Jeśli chcecie zobaczyć jak wyglądają Brukselczycy wejdźcie koniecznie na stronę Belgi. Zobaczycie rozchełstany, kolorowo-beżowy tłumek totalnych luzaków. Niektórzy wystylizowani, ale za to wtrząsający fryty z papierowej tubki...
Do podglądania polecam Plac Saint Gery – gdzie niezależnie od pory dnia i pewnie roku, na kolorowych krzesełkach zasiada wielokulturowy tłum: przedstawiciele dzielnicy Kongo, mówiący w dwóch językach tubylcy oraz napływowy narybek urzędników, artystów i studentów. Kiedy są głodni idą do pobliskich restauracji... I jeśli myślicie, ze spożywają tam znów fryty z majonezem i lokalną wersję bratwurstu mylicie się: w Brukseli zjecie najlepsze dania chińskie, tajskie, tureckie czy hiszpańskie... Ufff.
Jeśli wiec następnym razem usłyszycie, że Bruksela jest nudna jak flamandzkie martwe natury, i że nie ma tam nic do roboty wiedzcie, że macie do czynienia z Europosłem z Łęczycy, który w swym biurze był dopiero raz i mu się nie podobało, za to zatrudnił w nim żonę i szwagra...
ZOBACZ TEŻ
Specjalnie dla serwisu kobieta.wp.pl prosto z Berlina nasza korespondentka Agnieszka Kozak
Dziennikarka, robi doktorat z gender i queer studies. Zajmuje się lokalnymi odmianami globalnych trendów, seksem i seksualnością w kulturze popularnej czasem krytykuje sztukę i fotografię, ale głównie nałogowo kupuje buty…