Polscy udacznicy
W jednej z najciekawszych stolic świata, „biednej, ale sexy”, Berlinie – modne jest to, co na razie w innych nie jest dość trendy... Polska jest tu hip i cool.
03.04.2008 | aktual.: 29.06.2010 22:59
W jednej z najciekawszych stolic świata, „biednej, ale sexy”, Berlinie – modne jest to, co na razie w innych nie jest dość trendy... Polska jest tu hip i cool.
Zalewamy Londyn, ale na razie oprócz swojego reprezentanta na London Fashion Week i graficiarzy – nie kojarzymy się modnie. Jest nas pełno w Nowym Jorku, ale oprócz Uklańskiego i Wodiczko nadal kojarzymy się raczej "greenpointowo". Podobno Paryż składa się w paru procentach z Kolbuszowej, ale od czasów paryskiej „Kultury” też jakoś słabo... Nie traćmy jednak nadziei: jesteśmy modni w ulubionym mieście wszystkich trendsetterskich dziennikarzy świata – w Berlinie.
Na Berlin traktorem.
Linienstrasse znajduje się w bardzo dobrym punkcie. Zaraz obok mamy CO Berlin – wielką fotograficzną galerię w lekko doczyszczonym wnętrzu kamienicy-zamku. Nieco dalej – na Auguststrasse mieści się genialny Ballhaus – czyli sala do potańcówek, gdzie można obejrzeć na żywo zamrożone kadry od lat ’60 do teraz. Era disco nigdy się tam nie skończyła... To w tej okolicy odbywają się wystawy w ramach berlińskiego biennale sztuki i to tu mieszczą się ciekawe galerie.
ZOBACZ TEŻ
Miedzy innymi – Zak Gallery – galeria sztuki środkowoeuropejskich artystów, którą zarządza Asia Żak. Dla Berlina zostawiła Kraków i to dzięki niej mieszkańcy tego miasta mają szansę oglądać prace Karoliny Kowalskiej (jeden z pokoi dzięki niej miał przez chwile za oknami dżunglę), Tomka Kowalskiego czy Łukasza Skąpskiego.
Hitem jest praca Skąpskiego, w której przedstawił on typologię traktorów polskich. Cała biała, sterylna ściana w zdjęciach – "domowo" modyfikowanych i ulepszanych –, przedstawiających rolnicze pojazdy oraz ich dumnych posiadaczy i konstruktorów. To robi wrażenie. Nie da się ukryć, że w kraju kojarzonym z lśniącymi nowością Mercedesów, BMW i Volkswagenów taka fantazja i inwencja robi wrażenie. Za każdym razem, kiedy jestem w Berlinie staram się wpaść do galerii Asi – tam zawsze można się dowiedzieć, co dzieje się w mieście. Gdzie warto pójść i gdzie dziś wieczorem jest fajne otwarcie. A przy okazji zebrać trochę pozytywnej energii od Asi.
Polska szkoła w magazynie.
Z Linienstrasse warto przenieść się na Lindenstrasse gdzie mieści się Galerie Magasin Moniki Branickiej. To ciekawy przypadek, pokazujący jak w Berlinie funkcjonuje sztuka – galeria istnieje w specjalnie przygotowanym pod galerie budynku. Na paru piętrach mieszczą się inne powierzchnie wystawiennicze: choćby równie „egzotyczna”, co polska galeria słoweńska Galerija Gregor Podnar. Na wernisaże w budynku przy Lindenstrasse przychodzi Vernissage TV czyli pierwsza na świecie Art TV – podobnie wyspecjalizowana jak Fashion TV, jednak zamiast modelek mamy tam do czynienia z obrazami, rzeźbami instalacjami i otwarciami wystaw.
Najpierw w galerii Moniki Branickiej pojawiły się dziwne urządzenia i szybko zajęły całe pomieszczenie. Robert Kusmirowski w swojej pracy „DATAmatic 880” wykorzystał nazwę koncernu i komputera powstałego w USA w 1959 r. Wersja DATAmatic 1000 zajmowała całe pomieszczenie i służyła do złożonych obliczeń matematycznych. Wersja DATAmatic 880 nie powstała nigdy, nawet nikt jej nie wymyślił. 50 lat później wymyślił ją polski artysta i wystawił w berlińskiej galerii. Aktualnie w „magazynie” można oglądać Millenium Schools Krzysztofa Zielińskiego – zdjęcia wykonane zostały w szkole podstawowej nr 3 w Wąbrzeźnie.
ZOBACZ TEŻ
Zieliński wrócił do tego małego miasteczka latem, kiedy w szkole są wakacje. Wykonał przy tym swoistą podróż w czasie. Na jego zdjęciach wyraźnie widać to, co wyróżniało tzw. ”tysiąclatki”.
Szkoła nr 3 w Wąbrzeźnie powstała bowiem w 1962 r. jako jedna z 1400 szkół w ramach rządowego planu "tysiąc szkół na tysiąclecie państwa polskiego" - potocznie zwanymi "tysiąclatkami". „Jak na ówczesne standardy budynki te były nowoczesne, miały przestronne sale gimnastyczne, wygodne klasy i nowoczesne wyposażenie. Uczęszczanie do takiej szkoły było swoistym wyróżnieniem. Dziś te szkoły lata świetności mają za sobą: budynki zszarzały, ich słabe technologicznie wykonanie widać jeszcze wyraźniej. W czasie 20 lat prawie nic się tu nie zmieniło: te same meble i pomoce naukowe, tylko klasy pomalowano na intensywne kolory, jakby chciano zamaskować upływ czasu i ukryć skromne wyposażenie.” – pisze Monika Branicka w tekście towarzyszącym wystawie.
Modni nieudacznicy
Co trzeba zrobić, żeby formalnie stać się nieudacznikiem? Kryteria przyjęcia do Związku Polskich Nieudaczników są jasne: wykształcenie obojętne (oblana matura mile widziana), conajmniej dwa życiowo-strategiczne niepowodzenia (rodzinne lub zawodowe), reprezentowanie aktywnego typu nieudacznictwa, tj. uparte robienie "głupich" i nikomu niepotrzebnych rzeczy.
W idealnym punkcie, obok lanserskiego Rosenthaler Platz, tuż przy trasie prowadzącej na imprezowy Prenzlauerberg mieści się od dłuższego czasu miejsce w Berlinie mityczne: Klub Polskich Nieudaczników czyli Club der polonischen Versager. Nieudacznicy nie są znowu aż takimi nieudacznikami.
Od czasu kiedy „wpadli” na siebie na początku lat 90 zdążyli już wydać pismo („Kolano 2”) , stworzyć „Manifest Nieudacznika” , poprowadzić program w radio "Gauloises Golana" i stworzyć jeden z najmodniejszych „intelektualnych” klubów Berlina. Działa tu teatr, kreci się tu filmy i gra świetną muzykę (na stałe zrósł się z miejscem postjassowy „Don’t Shelest” ). Podobno to nasza najlepsza wizytówka w Berlinie. Szalone to miasto w którym ci, którym planowo ma się nie udać stają się honorowymi ambasadorami... Dzięki temu Berlin pozostaje najbardziej bezpretensjonalną metropolią świata a i my mamy w tym swój udział...
ZOBACZ TEŻ
Specjalnie dla serwisu kobieta.wp.pl prosto z Berlina nasza korespondentka Agnieszka Kozak
Dziennikarka, robi doktorat z gender i queer studies. Zajmuje się lokalnymi odmianami globalnych trendów, seksem i seksualnością w kulturze popularnej czasem krytykuje sztukę i fotografię, ale głównie nałogowo kupuje buty…