"Mam Ukrainkę". Polacy powtarzają to często

"Mam Ukrainkę". Polacy powtarzają to często

Ukrainki i Białorusinki padają ofiarą krzywdzących stereotypów
Ukrainki i Białorusinki padają ofiarą krzywdzących stereotypów
Źródło zdjęć: © Getty Images
Sara Przepióra
27.01.2023 20:43, aktualizacja: 30.01.2023 12:34

- Uprzedzano nas, abyśmy nie mówiły wieczorem w miejscach publicznych w języku ojczystym, bo może może to zostać źle odebrane. Takie sytuacje rodzą strach i wpływają na ogólne poczucie bezpieczeństwa - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Kseniya Homel, badaczka z Ośrodka Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego, która w codziennej pracy łączy doświadczenia badaczki i migrantki.

Sara Przepióra, dziennikarka Wirtualnej Polski: W ostatnich latach Polska stała się krajem przyjmującym migrantów. Mimo rosnącej grupy przyjezdnych ze Wschodu w głowach Polaków funkcjonują stereotypy. Jak najczęściej mówi się o migrantkach z Ukrainy i Białorusi?

Kseniya Homel, badaczka z Ośrodka Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego*: Określane są przede wszystkim mianem kobiet podejmujących się pracy o niskich kwalifikacjach. Utożsamia się je z zawodem sprzątaczki lub opiekunki. Ten stereotyp, niestety, wiąże się z tym, że mamy tendencję do uproszczeń. Badania rynku pracy potwierdzają zwiększony popyt na pracowniczki fizyczne. Lukę zapełniają migrantki. Przez to ukształtował się w głowach Polaków pewien wizerunek migrantek.

Kobiety, z którymi rozmawiam, wskazują, że w Polsce używa się niefortunnego zwrotu "mam Ukrainkę", określającego panią zajmującą się pracami domowymi. W taki sposób patrzy się też na przedsiębiorczynie z Ukrainy i Białorusi. Czasem mówi się im wprost, że niczego nie osiągną w Polsce, ponieważ nadają się tylko do pracy fizycznej. Do tego dochodzi przeświadczenie, że migrantki potrzebują stale wsparcia. Odbiera się im w ten sposób podmiotowość.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Jak to wpływa na ich życie w Polsce?

Tracą poczucie pewności, nie wierzą, że mogą wyjść poza schemat oczekiwań, które narzuca im społeczeństwo. Ostrożniej podchodzą do nawiązywania wszelkich interakcji. Unikają sytuacji konfliktowych, nie używając języka ojczystego w miejscach publicznych, zwłaszcza w transporcie. Kobiety mówiące po ukraińsku, białorusku czy rosyjsku przyciągają spojrzenia pasażerów. Zdarza się, że dochodzi też do gwałtowniejszych reakcji czy nawet agresywnych zachowań. Kobiety wypraszane są ze środka transportu, którym się poruszają, doświadczają niechcianego kontaktu fizycznego, takiego jak odepchnięcie lub szturchnięcie. Uprzedzano nas, abyśmy nie mówiły wieczorem w miejscach publicznych w języku ojczystym, bo może to zostać źle odebrane. Takie sytuacje rodzą strach i wpływają na ogólne poczucie bezpieczeństwa. Migrantki stają się mniej widoczne, starają się nie eksponować swojej inności.

Dzieje się to też w pracy czy systemie edukacji.

To prawda, stereotypy utrudniają im nowy start w Polsce. Wpadają w błędne koło schematów, próbując na każdym kroku unikać rozmowy na temat pochodzenia. Sama przechodziłam przez ten etap. Starałam się wyszlifować do perfekcji polski akcent, stresując się każdym błędem. Wiele się zmienia, ale jeszcze kilka lat temu osoby mówiące ze wschodnim akcentem spotykały się z gorszym traktowaniem, ujmowano im talentu i ambicji.

Jakie stereotypy są dla migrantek szczególnie krzywdzące?

W rozmowach z Ukrainkami i Białorusinkami najczęściej przewija się motyw seksualizacji. Przekłada się on bezpośrednio na dyskryminację w miejscu pracy. Niektóre kobiety muszą przez to rezygnować z posady, ponieważ zachowanie współpracowników lub przełożonych jest nie do wytrzymania. Znoszą przykre uwagi, wyśmiewanie, a w skrajnych przypadkach różne formy molestowania seksualnego. Inny, równie bolesny dla migrantek stereotyp, także dotyczy sfery zawodowej. Moim respondentkom mówiono wprost, że oferta pracy jest dla nich "niedostępna", bo miejsce to jest zarezerwowane dla Polek. Odrzucono je tylko ze względu na narodowość, mimo wykształcenia i wysokich kwalifikacji.

A w życiu codziennym?

Z gorszym traktowaniem migrantki mierzą się w prozaicznych sytuacjach - podczas zakupów, w trakcie załatwiania spraw w urzędach czy podczas wizyty u lekarza. W procesie adaptacji wątek radzenia sobie z własnym stanem psychicznym i odpornością jest bardzo ważny. Miniagresje, które dla kogoś mogą być naturalne, dla osób z doświadczeniem migracji wiążą się z poczuciem społecznego odrzucenia.

Co dla pani było najtrudniejsze w procesie migracyjnym?

Nawiązywanie kontaktów i odbudowa bezpiecznego, znanego mi otoczenia. Zanim udało mi się to osiągnąć, czułam się odizolowana. Wartość tych czynników podkreślają także badania socjologiczne. Rozbudowa życia towarzyskiego daje poczucie przynależności. Mamy jednak w tym przypadku do czynienia z podwójnymi standardami. Mimo tego, że migrantki stają się częścią społeczeństwa, nadal traktowane są jako "te obce". Wracają pytania: "Skąd jesteś?", "Dlaczego tu przyjechałaś?", "Co zamierzasz?". Tłumaczenie się z najprostszych, ale bardzo prywatnych spraw, staje się z czasem niezwykle męczące. Tym bardziej, gdy musisz nieustannie udowadniać, że jesteś "dobrym migrantem". Ten podział jest w Polsce bardzo widoczny.

Od czego zależy wybiórcza otwartość Polaków?

Przeglądając dane dotyczące gościnności Polaków, zauważyłam, że najwyższe miejsca w rankingach najmilej widzianych narodów zajmują Włosi - głównie przez wzgląd na kontekst kulturowy. Migracje wiążą się, zwłaszcza w ostatnich miesiącach, z aspektem społecznym i politycznym. Polacy wykazują się większą solidarnością wobec Ukraińców i Białorusinów ze względu na ich trudne położenie. Zauważyli też, że są nie tylko bliżsi im geograficznie, ale też kulturowo.

Sceptycznie podchodzi się natomiast do przedstawicieli krajów muzułmańskich, co pokazuje m.in. kryzys na granicy białoruskiej. Kreowanie obrazu niebezpiecznego uchodźcy powoduje, że push-backi są dla opinii publicznej bardziej akceptowalne. Z jednej strony chętnie wspierane są zbiórki dla Ukrainek, z drugiej - odwraca się wzrok, nie patrząc na cierpienie uciekających z Ukrainy rodzin romskich. Większą empatią darzy się przyjeżdżające do Polski kobiety. Do mężczyzn podchodzi się bardziej sceptycznie.

Być może wpływa na to fakt, że zjawisko migracji jest dla kobiet znacznie trudniejsze?

Kobiety wyjeżdżające do obcego kraju same lub z dziećmi mają rzeczywiście więcej potrzeb związanych z opieką medyczną czy wsparciem społecznym. Z drugiej strony kobiety sprawniej radzą sobie z rozbudowywaniem sieci kontaktów i nieformalnych grup wsparcia. Polegają one na zaspokajaniu codziennych potrzeb. Kobiety wymieniają się opieką nad dziećmi, pomagają sobie w nauce polskiego albo omawiają bieżące sprawy związane z zalegalizowaniem pobytu w Polsce. Mimo trudności migrantki wskazują, że proces migracji postrzegają jako coś pozytywnego.

Z czego to wynika?

Nawet jeśli są mobbingowane, zmuszone do zmiany pracy, miejsca zamieszkania lub doświadczają dyskryminacji, mają w głowie perspektywę lepszego życia. Możliwości osiągnięcia sukcesów w rodzinnym kraju są zazwyczaj znacznie mniejsze. Migracja daje możliwość samorealizacji. Daje też szansę na poprawę sytuacji finansowej i rozwoju zawodowego. Doświadczenia migracyjne kobiet są bardzo osobistą sprawą i zależą od dostępnych zasobów. Nie każda z nich będzie tak samo odporna na migrację. Czasem chęć wycofania się z obcego środowiska i powrót do domu jest mocniejsza niż chęć rozwoju.

Czym jest "odporność na migrację"?

Składa się na nią wiele czynników, takich jak stan emocjonalny i psychiczny migrantów. To nabywanie wiedzy oraz umiejętności radzenia sobie z trudnościami w nowym kraju, ale też niezwracanie uwagi na negatywne doświadczenia. Odporność wielu Ukraińców żyjących w Polsce od lat była w ciągu ostatnich miesięcy wystawiana na próbę. Na ich codzienną perspektywę nałożyła się nowa fala emocji związana z wojną i rozłąką z rodziną. Gdy mieszka się na emigracji, częścią rutynizacji życia jest powrót do ojczyzny co kilka miesięcy. Nagle szansa na odwiedzenie rodzinnych stron została im odebrana.

Co wojna w Ukrainie zmieniła w myśleniu Polaków o imigrantach ze Wschodu?

Badania pokazują, że jedną z przyczyn myślenia stereotypowego jest nieznajomość kultury i obawa przed innością. Używamy stereotypów, aby oddzielić osobiste historie migrantów od naszych obaw. Po eskalacji wojny w Ukrainie w życiu Polaków pojawiło się wiele osób z doświadczeniem uchodźstwa. Rozmawiamy z nimi, spędzamy wspólnie czas, pracujemy ramię w ramię. Stawiamy kolejny krok na drodze do wyzwolenia się od myślenia, które krzywdzi imigrantów.

Przymusowa migracja Ukraińców po 24 lutego 2022 roku pokazał, że migracja może dotknąć każdego, bez względu na sytuację finansową czy życiowe plany. Utarło się, że imigranci to osoby "drugiej kategorii" - biedni, potrzebujący pomocy i niewykształceni. Taki obraz promują zresztą od dawna organizacje humanitarne. Wojna zmieniła to nastawienie, zwłaszcza do Ukraińców. W Polsce pojawiło się więcej osób z różnych środowisk, wyspecjalizowanych w konkretnych zawodach. Warto też wspomnieć że migranci sami bardzo aktywnie się włączyli w pomoc zapewniając tłumaczenia czy organizując zbiórki. Pamiętajmy, że osoby w trudnej sytuacji materialnej najczęściej nie mogą sobie pozwolić na wyjazd z pogrążonego w konflikcie kraju.

*Kseniya Homeldoktorantka w Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego. Jej zainteresowania badawcze obejmują zagadnienia aktywności społecznej migrantek i migrantów, ich partycypacji w życiu społeczeństwa przyjmującego, formy samoorganizacji oraz sprawczość przejawiająca się w organizacjach formalnych i w nieformalnych sieciach społecznych.

Rozmawiała Sara Przepióra, dziennikarka Wirtualnej Polski.

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Źródło artykułu:WP Kobieta