Polki rodzą chętniej na emigracji. "W Polsce nie zdecydowałabym się na dziecko"
Z oficjalnych danych brytyjskiego urzędu statystycznego wynika, że Polki zajmują wysokie miejsca w rankingu cudzoziemek rodzących na Wyspach. Wpływ na te wyniki ma nie tylko fakt, że Polacy to ogromna grupa imigrantów. Powodem jest m.in. sposób, w jaki traktuje się ciężarne w Wielkiej Brytanii. - Chcesz rodzić w wodzie? Proszę bardzo. Your body, your choice (twoje ciało, twój wybór). Jeśli wolisz cesarkę, bo obawiasz się naturalnego porodu, nikt ci nie odmówi - wskazuje w rozmowie z Wirtualną Polską Aleksandra, matka rocznego Gabriela.
14.11.2022 | aktual.: 14.11.2022 08:06
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Słowa Jarosława Kaczyńskiego, który stwierdził, że nadmierne spożycie alkoholu przez młode Polki jest jednym z powodów niskiej dzietności, wywołały oburzenie i falę komentarzy. - Jeżeli się utrzyma taki stan, że do 25. roku życia młode kobiety, piją tyle samo, co ich rówieśnicy, to dzieci nie będzie - mówił podczas spotkania z mieszkańcami Ełku prezes PiS.
- Może lepiej by było, zamiast zrzucać odpowiedzialność na kobiety, przyjrzeć się własnym zaniedbaniom i niepowodzeniom? - skomentowała jego słowa Magdalena Biejat, posłanka Lewicy. W rozmowie z Polsat News tłumaczyła, że Polki nie chcą rodzić, ponieważ "nie mają do tego warunków". - Z jakiegoś powodu Polki rodzą bez problemu i są w szczytach rankingów w Wielkiej Brytanii - dodała.
"Polska stała się krajem nieprzyjaznym kobietom"
Wg danych brytyjskiego urzędu statystycznego Office for National Statistics Polki od lat są w czołówce kobiet, które rodzą na Wyspach, a nie są rodowitymi Brytyjkami. W 2022 roku Polki urodziły w Anglii i Walii 13 373 dzieci. Wyprzedziły je Rumunki, Pakistanki i Hinduski.
Cząstkowe dane dla Szkocji podaje National Records of Scotland. W ubiegłym roku blisko 50 tys. dzieci w Szkocji urodziły kobiety z państw, które przystąpiły do Unii Europejskiej w lub po 2004 roku. Najwięcej w tej grupie było matek urodzonych w Polsce.
- Współczynnik TRF (ang. total fertility rate) wynosi obecnie dla Polek 2,03, a dla rodowitych Brytyjek - tylko 1,54 - mówi w rozmowie z WP Kobieta dr socjologii Paweł Kuczyński z Collegium Civitas.
W Polsce współczynnik dzietności to 1,4 dziecka na kobietę. Na tak niski wynik wpływa zmniejszający się udział w populacji kobiet w wieku reprodukcyjnym. Odwrotny trend zauważyć można na Wyspach, na które emigrują głównie młode osoby.
- Kluczowym czynnikiem w analizie tego zjawiska jest poczucie stabilności. Zasymilowana grupa Polek, pomimo brexitu i rosnącej inflacji wpływającej na mniejszą dzietność, może czuć się w Wielkiej Brytanii bezpiecznie. Polki wciąż chętnie rodzą na emigracji, ponieważ mogą liczyć m.in. na lepsze świadczenia socjalne i dobrą opiekę medyczną - tłumaczy Kuczyński.
- Urodzenie dziecka w Wielkiej Brytanii jest decyzją strategiczną, jeśli chodzi o kwestie związane z obywatelstwem. Nie odcina ona młodych Polaków od ojczyzny, ale daje im większą elastyczność i lepszy start w życiu - dodaje.
Ekspert wskazuje także na istotne czynniki kulturowe. Polacy są najliczniejszą grupą imigrantów na Wyspach. Życie na obczyźnie nie przeszkadza im w zakładaniu rodzin. - Polska stała się krajem nieprzyjaznym kobietom, co można było zaobserwować już podczas czarnego protestu i Strajku Kobiet w 2021 roku. Młode Polki mają coraz częściej poczucie, że ich ojczyzna nie jest miejscem, w którym mogłyby założyć rodziny - tłumaczy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Twoje ciało, twój wybór
Aleksandra mieszka w Anglii od ponad dekady. Dwa lata temu zaszła w ciążę. - Dowiedziałam się dopiero w czwartym miesiącu. Mam cukrzycę, więc ciąża wiązała się z wyższym ryzykiem. Podczas pierwszej konsultacji lekarz zapytał mnie wprost: Mam pani pogratulować czy przeprowadzamy aborcję? - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
Nie zawahała się, chciała urodzić. Przypisano jej ginekologa specjalizującego się w ciążach wysokiego ryzyka oraz pielęgniarkę doświadczoną w opiece nad cukrzykami. Wizyty u specjalisty zaplanowano Aleksandrze co tydzień. Dwa razy w miesiącu miała stawiać się na badania USG. - W Polsce nie zdecydowałabym się na dziecko. Tutaj nie miałam czym się martwić. Dzwoniono do mnie raz na dwa dni, żeby dopytać, jak się czuję - opisuje Aleksandra.
Do szpitala trafiła cztery dni przed narodzinami syna. Była zachwycona tym, w jaki sposób traktował ją personel medyczny. - Jak tylko czegoś potrzebowałam, to się zjawiali. Nigdy nie lekceważyli moich potrzeb - tłumaczy. W Wielkiej Brytanii to kobiety mają decydujący głos ws. sposobu, w jaki chcą rodzić.
- Chcesz rodzić w wodzie? Proszę bardzo. Your body, your choice (tłum. ang. twoje ciało, twój wybór). Jeśli wolisz cesarkę, bo obawiasz się naturalnego porodu, nikt ci nie odmówi - opisuje Aleksandra.
Ola wspomina, że plan porodu tworzyła z partnerem. W razie, gdyby nie była w stanie wyrazić swojej woli, ktoś z jej bliskich powinien wiedzieć, czego oczekuje od lekarzy. - W Anglii ma się wybór. Mogłam zdecydować, czy po ewentualnej śmierci syna chcę, aby personel medyczny położył go na mojej klatce piersiowej. Pytano mnie, czy chcę zabrać ze sobą do domu łożysko. Decydowałam nawet o momencie odcięcia pępowiny - wymienia.
"Zazdroszczę wam urlopu macierzyńskiego"
Ola nie słyszała o złych doświadczeniach ciężarnych związanych z opieką medyczną w Anglii. Wszystkie kobiety z jej rodziny były zadowolone. Nie wyklucza, że i tam łatwo trafić na mniej kompetentny personel medyczny. - Specjalista specjaliście nierówny, ale ja nie mogłam narzekać na to, jak funkcjonuje system. Lekarze zadbali o mnie i moje dziecko - dodaje.
Opieki nie przerwano nawet po wypisaniu Oli ze szpitala. - W domu odwiedzała mnie położna. Sprawdzała, czy czuję się dobrze fizycznie i psychicznie. Nieźle radziłam sobie z dzieckiem po porodzie, więc nie potrzebowałam jej wsparcia. Jeśli matka ma jednak problemy, położna wspiera ją w obowiązkach - pokazuje, jak poprawnie zająć się niemowlęciem, uczy przewijania czy karmienia piersią.
- Zazdroszczę wam tylko urlopu macierzyńskiego. Tutaj przysługuje tylko dziewięć miesięcy. Z reguły kobiety pracują aż do porodu. Przez pierwsze sześć tygodni wypłacają 90 proc. pensji. Później jest to minimalny zasiłek - 150 funtów tygodniowo. To spory szok, jeśli zarabiasz trzy tysiące miesięcznie i nagle masz utrzymać się za 600 funtów - podsumowuje.
Na życzenie ciężarnej
Agnieszka Kwapień-Domingos mieszka w Szkocji od 17 lat. Poznała tam swojego męża Portugalczyka i urodziła dwójkę dzieci - Lenę i Alexandra. - Z córką miałam ułożenie pośladkowe. Podczas konsultacji z lekarzem zdecydowałam, że nie chcę go obracać. Nikt na mnie nie naciskał, bym zmieniła zdanie. Nie było też problemu z ustaleniem terminu na cesarskie cięcie - wspomina kobieta.
W Polsce oficjalnie cesarka na życzenie nie istnieje. W szpitalach promuje się porody naturalne. Cesarskie cięcie wykonuje się w sytuacjach, gdy zaistnieją wskazania lekarskie związane ze zdrowiem matki lub dziecka. Agnieszka podkreśla, że Szkocja inaczej podchodzi do tego zabiegu.
- Proces polega na tym, że zostajemy skierowani na dwie konsultacje ze specjalistą, po czym możemy zdecydować o wykonaniu zabiegu, jeśli nie ma zdrowotnych przeciwwskazań. W każdej chwili możemy się też rozmyślić - wyjaśnia.
Kwapień-Domingos o byciu mamą w Szkocji opowiada swoim obserwatorom na Instagramie. Często wymienia się doświadczeniami z kobietami, które rodziły w Polsce. - Z rozmów z Polkami wynika, że większość badań prenatalnych w kraju jest płatna. W Szkocji są one darmowe niezależnie od wieku i stanu zdrowia kobiety. Inną różnicą jest to, że opiekę nad matką sprawują położne, a do specjalisty kieruje się ją dopiero w razie komplikacji - mówi.
Szkocką opiekę okołoporodową wyróżnia kompleksowe podejście do ciężarnej. Oprócz długiej listy badań kobieta ma dostęp do opieki stomatologicznej, ortodontycznej, okulistycznej oraz pomocy w walce z uzależnieniami. - Niektóre leki np. przeciwzapalne są darmowe nie tylko podczas ciąży, ale też rok po urodzeniu dziecka - komentuje Agnieszka.
Każde dziecko w Szkocji ma równy start
Wielka Brytania jest jednym z najbardziej liberalnych krajów Europy, jeśli chodzi o wykonywanie aborcji. W Szkocji jest ona legalna do 24. tygodnia. - Aborcja może również odbyć się w późniejszym terminie, jeśli ciąża zagraża życiu kobiety lub dziecko miałoby się urodzić z niepełnosprawnością fizyczną czy umysłową - dodaje Agnieszka.
- Liberalne prawo aborcyjne nie sprawia, że Szkoci wykonują zabiegi na masową skalę. Już od najmłodszych lat dzieci w szkołach uczęszczają na zajęcia z wychowania seksualnego. Zakres edukacji dostosowany jest do wieku uczniów - komentuje Kwapień-Domingos. Państwo refunduje środki antykoncepcyjne i dba o to, aby obywatele nabierali świadomości. Opłaca kobietom w trudnej sytuacji finansowej zakup podpasek lub tamponów.
Na tym nie kończy się wsparcie państwa. Kobiety, które decydują się na poród w Szkocji, mogą wziąć udział w nieodpłatnych zajęciach szkoły rodzenia. - Są to cztery grupowe spotkania z położną. Jednym z punktów takich zajęć jest sporządzenie planu porodu i wyboru darmowych środków znieczulających, które ciężarna chce przyjąć w trakcie rodzenia - wylicza Agnieszka.
- Szkoci wierzą, że rodzicielstwo jest jednym z najważniejszych zawodów na świecie. Dlatego od 2017 roku wszystkie noworodki otrzymują darmową wyprawkę, wzorowaną na finlandzkiej wersji - mówi.
Pudełko zaprojektowane jest w taki sposób, aby nowo narodzone dziecko mogło w nim wygodnie spać. Wewnątrz znajdują się ubranka, chusta do noszenia niemowlęcia, ręczniki, gryzaki, śliniaki, zabawki, wkłady laktacyjne oraz dostęp do aplikacji mobilnej, dzięki której odtworzyć można utwory Szkockiej Królewskiej Orkiestry Narodowej skomponowane z myślą o najmłodszych. - To wyraz prorodzinnej polityki Szkocji - podsumowuje Agnieszka.
Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl