Zażądał za najem 20 tys. zł. "Podniósł czynsz przez moją narodowość"

Zażądał za najem 20 tys. zł. "Podniósł czynsz przez moją narodowość"

Osobom niepolskiego pochodzenia często trudno wynająć mieszkanie w Polsce
Osobom niepolskiego pochodzenia często trudno wynająć mieszkanie w Polsce
Źródło zdjęć: © Getty Images | Alexandra Troyan / EyeEm
Sara Przepióra
16.01.2023 17:34, aktualizacja: 22.12.2023 11:54

- Jak tylko właścicielka mieszkania dowiedziała się, że mam niepolskie korzenie, zażądała, żebym zapłaciła jej z góry równowartość sześciu miesięcy czynszu - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Syuzanna Tadevosyan, Polka i Ormianka. Konrad Dulkowski, prezes Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych, zauważa, że problem odmawiania najmu osobom innego pochodzenia niż polskie jest nagminny. Poszkodowanym należy się odszkodowanie.

Oto #HIT2023. Przypominamy najlepsze materiały mijającego roku.

"Nie wynajmujemy mieszkania obcokrajowcom" - taką odpowiedź od pośrednika nieruchomości usłyszała Zara Hassan, Polka z arabskimi korzeniami. Właśnie rozpoczynała pracę w Warszawie. Szukała mieszkania, do którego mogłaby się wprowadzić z partnerem. Po tygodniach wertowania ogłoszeń znalazła idealne lokum.

- Od razu umówiłam się z agentem nieruchomości na obejrzenie mieszkania. Przebywałam wtedy jeszcze poza stolicą, więc wszystko odbyło się wirtualnie, przez kamerkę. Gdy je zobaczyliśmy, stwierdziliśmy, że jesteśmy zdecydowani na wynajem - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.

Zara odetchnęła z ulgą. Mogła zakończyć żmudne poszukiwania i zaplanować przeprowadzkę do nowego mieszkania. Jej szczęście nie trwało długo. - Dostałam wiadomość od pośrednika. Właściciel odmówił wynajmu obcokrajowcom. Odpowiedziałam mu, że mam polskie obywatelstwo. W połowie jestem Polką, a nazwisko mam po ojcu, który jest Arabem - wyjaśnia Hassan. Tłumaczenia nie wystarczyły wynajmującemu. Dał Zarze jasno do zrozumienia, że nie podpisze z nią umowy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Byłam już naprawdę zdesperowana. Zostały mi dwa tygodnie na znalezienie mieszkania. Zapytałam pośrednika nieruchomości, czy mój chłopak, który jest Polakiem, mógłby zająć się formalnościami. Otrzymałam zaskakującą wiadomość: "Czy to jest groźba?" - opowiada.

Zara nie mogła uwierzyć w to, jak została potraktowana. - Kiedyś zawsze czułam się mile widziana w Polsce, teraz to uczucie jest mi coraz bardziej obce. To niesprawiedliwe, że ktoś skreślił mnie na starcie z powodu obco brzmiącego nazwiska. Długo nie mogłam wyjść z szoku - stwierdza. Nie chciała kontynuować słownej batalii z agentem nieruchomości. Niedługo później trafiła na wyrozumiałych wynajmujących. - Moje pochodzenie nie było dla nich wymówką do niepodpisania umowy najmu. Świetnie się dogadujemy, a oni przekonali się na własnej skórze, że nie jestem problematyczną lokatorką - podsumowała.

Prawo po stronie najemcy? Nie w tym przypadku

Okazuje się, że nie tylko Zara spotkała się ze stanowczą odmową wynajmu ze względu na pochodzenie. Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych przyjmuje wiele podobnych zgłoszeń. - Problem odmawiania najmu osobom innego pochodzenia niż polskie jest nagminny, a co więcej, nasilił się po usunięciu z kodeksu wykroczeń artykułu nr 138 zakazującego pobierania wyższej zapłaty od obowiązującej lub omawiania świadczenia, do którego jest zobowiązany. Po sprawie drukarza z Łodzi (odmówił druku materiałów organizacji działającej na rzecz osób LGBT) Trybunał Konstytucyjny uznał, że zapis ten uderza w wolność prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce - wyjaśnia Konrad Dulkowski, prezes instytucji.

- Mamy do czynienia z sytuacją absurdalną. Każdy, kto świadczy usługi, może odmówić wykonywania jej konkretnej grupie wyznaniowej, etnicznej czy społecznej. Mieszkańców powinno chronić przed jawną dyskryminacją samo państwo, czyli kodeks karny. W przypadku problemów z wynajmem OMZRiK nie może zbyt wiele zdziałać przez wspomnianą lukę prawną - dodaje Dulkowski.

Bartosz Ulczycki, prawnik w kancelarii DGTL Kibil Piecuch i Wspólnicy, spotyka się coraz częściej w codziennej pracy z przypadkami wynajmujących, którzy nie chcą odpłatnie udostępnić swojego mieszkania cudzoziemcom lub wymuszają od nich wyższe stawki czynszu.

- Zmniejszone zaufanie właścicieli mieszkań wobec obcokrajowców jest najczęściej nieuzasadnione. Ponadto nie ma podstawy prawnej. Podwyższanie czynszu lub kaucji, a także odmowa zawarcia umowy z powodu narodowości najemcy stanowi jawną dyskryminację najemcy. Wynajmujący ma prawo ustalenia wysokości płatności za udostępnienie mieszkania, lecz powinna być ona taka sama dla każdego, niezależnie od jego pochodzenia, rasy, płci czy wyznania - wyjaśnia prawnik.

Ulczycki wskazuje, że w przypadku odmówienia podpisania umowy najmu z powodu innej narodowości, najemca może żądać odszkodowania od podmiotu dyskryminującego. - Możliwość dochodzenia odszkodowania wynika m.in. z ustawy z dnia 3 grudnia 2010 r. o wdrożeniu niektórych przepisów Unii Europejskiej w zakresie równego traktowania - komentuje specjalista.

Potencjalny najemca ma prawo zwrócić się do sądu powszechnego o zasądzenie na jego rzecz odszkodowania na zasadach określonych przez kodeks cywilny. Zanim to zrobi, musi zebrać dowody potwierdzające dyskryminację. - Takim dowodem może być m.in. wiadomość e-mail lub SMS od wynajmującego, informujący, że odmawia on wynajmu mieszkania z powodu innej narodowości najemcy. Jeżeli odmowa wynajmu wiązałaby się z obrażaniem lub zniesławieniem, osoba obrażająca musi liczyć się z odpowiedzialnością karną - dodaje.

- Sprawy kierowane do sądu cywilnego mogą ciągnąć się miesiącami lub latami. Poszkodowani najczęściej nie podejmują kroków prawnych. Niestety niewiele są w stanie ugrać na sali sądowej. Być może zostanie im przyznane jakieś zadośćuczynienie. Do tej pory będą musieli wydać na prawników kilka tysięcy - podsumowuje Konrad Dulkowski.

"Takie osoby jak ja mają pod górkę"

Syuzanna Tadevosyan jest Ormianką, ale urodziła się i wychowała w Polsce. Na co dzień mieszka w Jeleniej Górze. Przez swoje pochodzenie doświadczyła dyskryminacji na wielu polach, w tym podczas poszukiwania mieszkania. Pierwsze spotkania z właścicielami mieszkań szły gładko. Sprawy się komplikowały, gdy Tadevosyan chciała podpisać umowę najmu. Wtedy wynajmujący poznawali jej nazwisko, reagując na nie podejrzliwością.

- Zarzucali mnie pytaniami dotyczącymi mojego pochodzenia. Chcieli się upewnić, czy pracuję. Najczęściej martwiła ich kwestia wysokości zarobków. Zapewne myśleli, że jestem niewypłacalna - mówi.

Jedną z wynajmujących Syuzanna wspomina szczególnie źle. - Jak tylko właścicielka mieszkania dowiedziała się, że mam niepolskie korzenie, zażądała, żebym zapłaciła jej z góry równowartość sześciu miesięcy czynszu - wskazuje. Innym razem, gdy szukała pokoju do wynajęcia w Warszawie, otrzymała wymowną odpowiedź zwrotną.

- Szukamy współlokatora, który byłby Polką lub Polakiem. Nie chcemy żadnych cudzoziemców - przytacza treść wiadomości. - Niestety, takie osoby jak ja mają pod górkę. Zaczynając od szkoły, przez poszukiwanie pracy, a na wynajmowaniu mieszkania kończąc - dodaje Syuzanna.

Tadevosyan z czasem nabrała dystansu, choć nie ukrywa, że nieufność wynajmujących, początkowo bardzo ją frustrowała. Przekonała się, że nie wszyscy są uprzedzeni do jej narodowości. Nauczyła się też umiejętnie reagować na wszelkie formy dyskryminacji.

- Jak tylko zauważam to przerażenie w oczach po zobaczeniu mojego nazwiska, wiem jakie pytania zaraz się posypią. Dlatego wychodzę im naprzeciw. Mówię, że urodziłam się w Polsce, a nazwisko jest po prostu po moich rodzicach. Uspokajam i tłumaczę, że nie mają powodów do zmartwień - podkreśla.

"Nie zgadzają się nawet na krótką rozmowę"

Szansy na nawet krótką rozmowę od dwóch miesięcy nie dostaje Getnet Galacha, pochodzący z Etiopii student. Do Polski przyjechał po szansę na lepsze wykształcenie i dobrą pracę. - Polacy to dobrzy ludzie. Wiele razy się o tym przekonałem. Choć nie ukrywam, że trudno wynająć mieszkanie, będąc obcokrajowcem - wyjaśnia w rozmowie z Wirtualną Polską.

Getnet zaznacza, że ma wszelkie dokumenty, które uprawniają go do podpisania wiążącej umowy z właścicielem nieruchomości. Żaden z nich nie mógł się o tym przekonać. Próby kontaktu kończą się niepowodzeniem.

- Nie zgadzają się nawet na krótką rozmowę. Odpowiadam na każde ogłoszenie, które tylko rzuci mi się w oczy. Na tym etapie nie przejmuję się już oferowanymi warunkami czy zawyżoną ceną. Chcę po prostu mieć dach nad głową. Wynajmujący rozłączają się, gdy słyszą, że zaczynam mówić po angielsku. Albo wyświetlają wiadomość i nie odpisują - mówi zrozpaczony.

Galacha postanowił sprawdzić, co jest powodem milczenia ze strony wynajmujących. Na to samo ogłoszenie opublikowane na Facebooku odpowiedział z dwóch profili - z czego jedno nie sugerowało, że jest obcokrajowcem. - W końcu otrzymałem odpowiedź. Szkoda, że dopiero wtedy, gdy ukryłem, skąd pochodzę - mówi. - Jestem zawiedziony, ale się nie poddaję. Wciąż liczę na to, że to tylko chwilowe problemy i niedługo znajdę mieszkanie - kwituje.

Egzamin na najemcę

Iryna Melnyk mieszkała kątem u przyjaciółki. Dopiero niedawno udało się jej wynająć mieszkanie w Krakowie. Długo nie trafiła na nikogo, kto chciałby udostępnić jej za opłatą swoje lokum. - Skończyłam studia, pracuję i nie zarabiam najgorzej. Z Ukrainy przeprowadziłam się dwa lata temu. Całkiem dobrze radzę sobie z językiem. Mimo tego odbijałam się od ściany - mówi.

Najczęściej rozmowa telefoniczna Iryny z wynajmującym, sprowadzała się do szczegółowego wywiadu. - Pytali mnie o to, skąd pochodzę, gdzie pracuję i ile zarabiam. Niektórzy poszli o krok dalej i chcieli się dowiedzieć, czy przypadkiem nie mam dzieci na wychowaniu. Musiałam zdawać egzamin na idealnego najemcę. Niemal za każdym razem oblałam - wskazuje.

W rozmowie z Wirtualną Polską Iryna wspomina najtrudniejsze spotkanie z wynajmującym. Była przerażona, gdy przedstawił jej wysokość opłat za mieszkanie. - Przyznał się, że podniósł czynsz przez moją narodowość. Zamiast 2500 zł miałam zapłacić tysiąc więcej. Do tego poprosił o opłacenie kaucji, która miałaby pokryć równowartość półrocznego czynszu, czyli ponad 20 tys. zł. Tłumaczył to tym, że w każdym momencie mogę przestać płacić, a on musi się jakoś zabezpieczyć. Ale co z moim zaufaniem do niego? Czy mogę być pewna, że jeszcze zobaczę te pieniądze? - pyta rozżalona.

Po czterech miesiącach poszukiwań Irina trafiła na mieszkanie, które jej odpowiadało. Znalazła też wspólny język z jego właścicielem. - Potraktował mnie jak normalnego człowieka i jestem mu za to wdzięczna. Dzięki niemu mogę się w końcu poczuć w Polsce jak w domu - wyznaje.

Sara Przepióra, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl