Najsłynniejsze zakupoholiczki
Co kupują najsłynniejsze zakupoholiczki i dlaczego potrafią wydać tysiące dolarów w dziesięć minut!
Co zrobić, gdy ma się zły dzień, kariera męczy, a mąż nudzi? Najlepiej dysponować odpowiednią gotówką, a schronienie przed problemami znaleźć w... sklepie. Przeczytajcie, co kupują najsłynniejsze zakupoholiczki i dlaczego potrafią wydać tysiące dolarów w dziesięć minut!
Mike Tyson
O tym, że zakupy są lekarstwem na wszystko, wie już Mike Tyson, najsławniejszy na świecie bokser. W lipcu 1997 roku odebrał przykry telefon od komisji bokserskiej. Sędziowie oznajmili, że cofnięto mu licencję za to, że kilka tygodni wcześniej odgryzł kawałek ucha swojemu przeciwnikowi Evanderowi Holyfieldowi.
Tyson po odłożeniu słuchawki kilka minut siedział bez ruchu. A potem ubrał się i pojechał prosto do salonu ferrari. „Kupiłem sobie wtedy najnowszy model tej marki. Kiedy wsiadłem do samochodu, od razu poczułem, że się nie poddam i choćby nie wiem co, wrócę na ring”, opowiada dziś bokser.
Gwyneth Paltrow
O zbawiennej roli zakupów mówi też aktorka Gwyneth Paltrow. „Robienie zakupów to rodzaj katharsis. Wchodzisz do sklepu i od razu zapominasz o wszystkich swoich bolączkach. Skupiasz się tylko na tym, co chcesz kupić. Dotykasz, przymierzasz, oglądasz – to jest jak mantra”, opowiada gwiazda, która najchętniej ubiera się u Prady. Zarówno ona, jak i Tyson zarzekają się jednak, że rzadko ulegają szałowi zakupów. Nigdy też nie spędzają w sklepach kilku albo nawet kilkunastu godzin. Tymczasem większość amerykańskich aktorek otwarcie przyznaje, że dla nich chodzenie od sklepu do sklepu jest największą przyjemnością. Butiki Prady, Gucciego, Jeffreya, Diora czy Manolo Blahnika traktują jak drugi dom i często wpadają w taki trans, że muszą kupić wszystko, co tylko wpadnie im w oko. Oto sześć największych zakupoholiczek show-biznesu, które na wymarzony ciuch gotowe są wydać każde pieniądze.
Keira Knightley
Kiedy była młodsza, zupełnie nie dbała o swój wygląd. Chodziła w tym, co kupiła jej mama, i nie chciała nawet słyszeć o całodziennych zakupach. Zmieniła się wtedy, kiedy zaczęły o niej pisać gazety. Po sukcesie „Podkręć jak Beckham” Keira zrozumiała, że musi zmienić swój styl. Zaczęła odwiedzać sklepy, rozmawiać o ciuchach z koleżankami i... szybko połknęła bakcyla.
Na zakupy wykorzystywała przerwy w pracy na planie filmowym. „Z początku nic nie kupowałam, jedynie przymierzałam. Zależało mi na tym, żeby określić swój styl, zobaczyć, w czym dobrze wyglądam. A potem zaczęłam kupować buty. I teraz nie mogę się już od tego powstrzymać. Potrafię na nie wydać każdą sumę. Nie myślę nawet o tym, czy mam w domu podobną parę, czy nie. Jeśli któreś mi się podobają, biorę je od razu”.
Teraz aktorkę znają już ekspedienci we Fred Segal w Santa Monica i w nowojorskim Barneysie. Chłopak Keiry, Rupert Friend, nie martwi się jej nowym hobby. „Ona bardzo ciężko pracuje. Należy jej się coś od życia”, mówi. Innego zdania jest matka aktorki, Sharman McDonald. Niedawno odwiedziła córkę, kiedy ta pracowała w Los Angeles na planie filmu „Domino”. Keira, zamiast spędzić z nią wolne popołudnie, zabrała matkę na kilkugodzinne zakupy w poszukiwaniu nowych par butów. Najwięcej czasu obie spędziły w butiku Taryn Rose.
„Keira zupełnie zwariowała na punkcie tej marki. Gotowa jest kupić wszystkie buty z nowej kolekcji, nawet takie, które nie są w jej rozmiarze”, narzekała mama gwiazdy.
Ale ona sama wcale się tym nie przejmowała. Oprócz gaży aktorskiej, Keira podpisała w tym roku lukratywny kontrakt z Chanel. Za reklamę perfum Coco Mademoiselle aktorka otrzymała trzy miliony dolarów. Na kogo ma je wydawać, jeśli nie na siebie?
Victoria Beckham
„Moja żona nie może żyć bez zakupów. Uważa, że wydawanie pieniędzy jest lekiem na wszystkie smutki. Niestety, jej zdaniem to także najlepszy sposób na uczczenie miłych wydarzeń. Tak więc Victoria jest na zakupach codziennie. Zawsze bowiem znajdzie się pretekst, żeby poprawić sobie nastrój lub żeby świętować to, że akurat dobry humor nam dopisuje”, tak żartował sobie z Victorii jej mąż David Beckham.
W małżeństwie byłej piosenkarki Spice Girls i jednego z najsławniejszych piłkarzy na świecie pieniądze są tematem zakazanym. Victoria nigdy nie mówi mężowi, ile wydała i na co. Ostatnio jednak David miał najwidoczniej dosyć poczynań żony, bo jednemu z angielskich dziennikarzy powiedział: „Boję się, że ona wyda wszystkie moje pieniądze”.
Po tym oświadczeniu tabloidy nie zostawiły na Victorii suchej nitki. Paparazzi śledzili ją podczas zakupów. Okazało się, że Victoria w butiku swego ulubionego projektanta Marca Jacobsa w ciągu zaledwie kilku minut wydała 1950 dolarów. Kupiła sobie buty, torebkę i króciutką sukieneczkę do pół uda. „Każda kobieta powinna robić wszystko, aby dobrze wyglądać”, mówi niewzruszona, kiedy prasa zarzuca jej, że szasta pieniędzmi. Jej styl został jednak niedawno nagrodzony w Wielkiej Brytanii, gdzie uznano Victorię za jedną z najbardziej eleganckich i zadbanych matek na świecie. „No i moja żona znowu będzie miała okazję, by coś uczcić”, skomentował nagrodę Beckham.
Paris Hilton
Przez przyjaciół nazywana jest hollywoodzką królową zakupów. Kiedyś jeden z nich obliczył, że na kupowanie swetrów, butów, sukienek i biżuterii poświęca od 25 do 30 godzin tygodniowo.
Najwięcej czasu dziedziczka fortuny Hiltonów spędza w wielkich sklepach Gucciego. W piątkowe poranki chętnie wstępuje do Victoria’s Secret. Za każdym razem wychodzi stamtąd z kilkunastoma papierowymi torbami w swoim ulubionym różowym kolorze. „W szał zakupów wpadam na przykład wtedy, gdy jestem na lotnisku. Szczególnie lubię to w Los Angeles. Mogłabym tam chodzić godzinami i wąchać perfumy, przymierzać ciuchy. Do samolotu wchodzę dopiero wtedy, gdy kupię sobie kilkanaście nowych par okularów słonecznych”, opowiada.
Jej zdaniem dobre zakupy można zrobić wszędzie, nawet w domu: „A od czego jest Internet? Uwielbiam robić zakupy w sieci, choćby przez eBay. To świetna zabawa, a dla mnie najważniejsze jest to, żeby w życiu było wesoło”, mówi i oburza się, kiedy ktoś zarzuca jej, że nie robi nic innego, tylko wydaje nie swoje pieniądze.
„To nieprawda! Pieniądze, które wydaję na ciuchy i kosmetyki, zarabiam sama. W dniu, w którym skończyłam 18 lat, oświadczyłam mamie, że nie chcę już od niej pieniędzy. Wszystko, co zarobiłam, zawdzięczam sama sobie”.
Czy panna Hilton rzeczywiście ma nos do interesów? Okazuje się, że tak, bo Paris doskonale wie, jak zarobić na swoim nazwisku. Kiedy zrozumiała, jak mile widziana jest na przyjęciach, za udział w nich kazała sobie płacić. „Wizyty w nocnych klubach traktuję teraz jak pracę”, powiedziała, wchodząc na galę rozdania Brit Awards. Za samo pojawienie się na imprezie zgarnęła wówczas 235 tysięcy dolarów. Do tego dochodzi jeszcze sprzedaż jej debiutanckiego krążka „Paris” i koncerty w ramach promocji płyty.
Jakby tego było mało, Hilton kończy właśnie pracę nad swoją kolekcją skórzanych torebek. Każda z nich będzie kosztowała około pięciu tysięcy dolarów. „To będą niezwykłe torebki. Taka cena nie jest więc wcale wygórowana”, zapewnia Hilton, która sama na luksusowe akcesoria jest w stanie wydać znacznie więcej.
Celine Dion
„Przyznaję, że mam takie dni, że jest mi smutno. Wtedy chodzę po sklepach. Zazwyczaj mam skromne plany, na przykład postanawiam, że kupię sobie tylko czerwoną szminkę. Chodzę od sklepu do sklepu i nie mogę nic znaleźć. Oglądam wystawy i nagle widzę: piękne szpilki od Ralpha Laurena. Nie mogę się powstrzymać. Kupuję od razu dwie pary”, tak o swojej manii zakupów opowiada kanadyjska piosenkarka.
Jej brat Michael Dion uważa, że jej zakupomania jest straszna: „Ja już nie wiem, co mam z nią robić. Niezależnie od tego, gdzie jedziemy, Celine musi iść na zakupy. Londyn, Paryż, Nowy Jork, Los Angeles – wszędzie ma swoje ulubione sklepy”. Mąż Celine, René Angélil, nie narzeka na rozrzutność żony. Ma do niej pretensję tylko o jedno: „Nie mogę zrozumieć, dlaczego ona wciąż kupuje sobie takie same buty. Jesteśmy na zakupach. Wchodzimy do sklepu Chanel i Celine kupuje sobie piękne pantofle. Następnego dnia wraca tam sama i dokupuje jeszcze jedną taką samą parę. Po co? Naprawdę nie wiem”.
Celine wie. Kiedy jakiś model jej się spodoba, dobrze jest wiedzieć, że gdy te buty się zniszczą, w szafie czekają kolejne, identyczne. „Zależy mi na tym, żeby buty były i wygodne, i piękne. Wtedy jestem w stanie wydać na nie każdą ilość pieniędzy”.
W swojej garderobie Celine ma już ponad 500 par butów. Nie potrafi policzyć, ile pieniędzy dostałaby, gdyby je sprzedała. I nie zaprząta sobie tym głowy, ponieważ jest pewna, że dobrowolnie nigdy nie pozbędzie się ani jednej pary.
Sharon Osbourne
Wydawanie pieniędzy na samą siebie traktuje jak rodzaj wakacji. Każdego dnia jest zaganiana od świtu do nocy. Od 26 lat pracuje jako menedżerka swego męża Ozzy’ego, teraz prowadzi także własny talk-show.
„Zakupy są dla mnie jak terapia”, opowiada. Zaczyna się od wizyty u Barneysa. Tam może buszować wśród wieszaków godzinami, ale tylko wtedy, gdy nie ma przecen. Bo Sharon nie kupuje żadnej rzeczy, która ma obniżoną cenę. „To nie dla mnie. Ja lubię towar pełnowartościowy”. Kolejne kilkadziesiąt minut spędza w sklepie Manolo Blahnika. Niedawno znalazła tam piękne długie buty z czarnej skóry. Kupiła od razu. Po płaszcze jeździ zawsze do Armaniego. Ostatnio w butiku projektanta mierzyła dwa: jeden w stylu militarnym i drugi brązowy z angory. „Kupiłam ten drugi. Zapłaciłam jakieś 2500 dolarów”. Po Armanim przychodzi czas na Hermesa. Tutaj Sharon ogląda torebki. „Muszą być czarne i poręczne, takie niezbyt duże, w sam raz”. Średnia cena takiej torebki to około 890 dolarów. Na koniec dnia Sharon zostawia sobie największą przyjemność – oglądanie biżuterii.
„Moje dzieci nazywają mnie Świecącą Panią. To wszystko dlatego, że mam tyle biżuterii. Nigdy jednak nie mogę się powstrzymać, kiedy widzę coś pięknego”. Najdroższą dotąd ozdobą, jaką Sharon sobie kupiła, była kolia z białego złota od Chanel. Naszyjnik wysadzany jest prawie dwoma tysiącami diamentów, które przeplatają się z perłami z mórz południowych. „Kiedy mi smutno, zakładam go i sprzątam w nim dom. Przecież to diamenty są największymi przyjaciółmi kobiety”, opowiada i bez ogródek przyznaje, że kolia kosztowała dwa miliony dolarów. „Sobie nie można odmawiać”, zapewnia.
Oprah Winfrey
„Ludzie często pytają mnie, czy nie czuję się winna, że wydaję na siebie mnóstwo pieniędzy. Otóż nie! Wcale sobie tego nie wyrzucam. Bogactwo to wspaniała rzecz i zamierzam się tym cieszyć, jak długo będę mogła”, mówi królowa talk-show i dodaje, że zależy jej na tym, żeby spać na najdroższych na świecie jedwabnych prześcieradłach i jeść szynkę specjalnie dla niej sprowadzaną z Włoch.
„Mam w domu mnóstwo butów Manolo Blahnika. I co z tego? Niedługo kupię ich sobie jeszcze więcej”, zapowiada Oprah.
Kilka miesięcy temu jednej z amerykańskich dziennikarek pozwoliła wybrać się z sobą po zakupy. Oto, co kupiła: prążkowany sweter za 145 dolarów w Robinsons-May, jedwabne spodnie projektu Lindy Allard Ellen Tracy za 350 dolarów, walizkę z krokodylej skóry od Ralpha Laurena za 280 dolarów i pantofle na niskim obcasie w Macy’s za 189 dolarów. „To wcale nie były duże zakupy, bo ja nie wydaję pieniędzy na głupstwa”, ogłosiła.
W tym samym czasie magazyn „People” napisał, że Oprah jest najbardziej rozrzutną kobietą na świecie i na luksusowe życie wydaje milion dolarów tygodniowo. Dziennikarze gazety wypomnieli jej specjalne zapachowe świeczki sprowadzane z Toskanii, najdroższe kwiaty zamawiane co rano do jej rezydencji i kilkunastoosobową służbę, na którą Oprah wydaje kilkadziesiąt tysięcy dolarów tygodniowo.
Ona nie potwierdziła tych informacji. Jej przyjaciele za to zdradzili: „Może i kupuje dużo ubrań, ale potem nosi je latami. Jeśli czegoś nie chce nosić, oddaje znajomym. Nigdy niczego nie wyrzuca”. A Oprah mówi, że każdego dnia dziękuje Bogu za to, że ma tyle pieniędzy. „Moja rodzina była bardzo biedna. Kiedy byłam mała, często nie miałam co jeść. W dzisiejszych czasach pieniądze są wyznacznikiem sukcesu i nie brzydzę się ich”.