Postanowienia noworoczne
postanawiamy: rzucić nieciekawą pracę, rozstać się z parterem, powiedzieć szefowi, co o nim naprawdę myślimy, schudnąć, nie palić, nie krzyczeć na dzieci itd.
31.12.2009 | aktual.: 21.06.2010 15:04
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Postanowienia noworoczne powracają co roku jak bumerang. Tysiące osób w ostatnich dniach starego roku postanawia zmienić stare nawyki. I tak postanawiamy: rzucić nieciekawą pracę, rozstać się z parterem, powiedzieć szefowi, co o nim naprawdę myślimy, schudnąć, nie palić, nie krzyczeć na dzieci itd.
Co roku też życzymy sobie i innym spełnienia tych marzeń i postanowień noworocznych. Te deklaracje stały się już tradycją, bez której część z nas nie wyobraża sobie pożegnania starego roku i wejścia w nowy rok. Jak wielu z nas wypowiadając te postanowienia wytrzyma w nich dłużej niż kilka dni? Owszem bijemy się w pierś, że tym razem na pewno się nam uda. I co?
Zawsze liczymy, że zmiany, które zaplanujemy, okażą się lepsze niż te dokonywane w starym roku. Wierzymy, że nowy rok, to rok możliwości, pełen miłych niespodzianek. Jednym słowem, widzimy naszą przyszłość w różowych barwach i z naiwnym optymizmem wierzymy, że w nowym roku spotkają nas tylko miłe rzeczy, a niemiłe zdarzenia dotkną innych, a nie nas. Kończąc stary rok i wznosząc toast, jesteśmy przekonani, że zamykamy pewien rozdział naszego życia i zaczynamy nowy, lepszy czas.
Dodatkowo ulegamy złudzeniu, że właśnie pierwszy stycznia jest doskonałą okazją do podjęcia noworocznych postanowień, uważamy, że właśnie ta data zwiększa prawdopodobieństwo ich realizacji. Dla niektórych z nas to właśnie 1 stycznia, ma duże znaczenie, ponieważ budzi w nas odwagę i wiarę w sukces, a to z kolei motywuje nas do wysiłku, by zrealizować wytyczone cele. To jest właśnie magia noworocznych postanowień. Ale czy warto być niewolnikami cyferek w kalendarzu? Czy to źle, że wierzymy w lepszy rok i mamy nadzieję, na zmianę naszego życia? Nie, ale bez sensu jest planowanie nierealnych postanowień, ponieważ „z góry” narażamy się na poczucie porażki i rozgoryczenia. Jeśli planujemy gruntową zmianę w swoim życiu, to najpierw musimy ją odpowiednio zaplanować, a nie z kieliszkiem szampana obiecujemy sobie, że od pierwszego stycznia nie będziemy palić, jeśli do tej paliliśmy paczkę dziennie. Jeśli obiecujemy sobie, że poświęcimy więcej czasu na przebywanie z dziećmi, to jak temu podołamy, skoro pracujemy zawsze
do godz. 19lub nawet 20? Jak rzucimy nielubianą pracę, skoro mamy na utrzymaniu całą rodzinę? Jak zrzucimy zbędne kilogramy w ciągu miesiąca, jeśli na nadwagę pracowaliśmy wiele lat?
Takie postanowienia są po prostu nierealne do osiągnięcia, ot tak, od 1 stycznia. Owszem nowy rok, to nowe możliwości i nowe szanse, ale nie nowe życie. Nie możemy wymazać - jak gumką naszego dotychczasowego życia. Zmiana oznacza czas i aby zrealizować postanowienia noworoczne, przede wszystkim, potrzebujemy czasu na ich realizację.
Co zrobić, by nasze postanowienia miały szansę realizacji?
Po pierwsze sprawdźmy, czy to, co zamierzamy, jest realne? Zanim zaczniemy dążyć do celu, zastanówmy się, czy jest on w zasięgu naszych możliwości. Zastanówmy się, czy rzeczywiście mamy szansę na nową pracę? Może najpierw powinniśmy podszkolić nasze kwalifikacje i nabyć nowe umiejętności? Zamiast mówić sobie: „W styczniu schudnę 10 kg", wyznaczmy sobie mniejsze cele np. zmianę dotychczasowej diety, zapisanie się na ćwiczenia, eliminację słodyczy itd.
Marzymy o większym mieszkaniu z ogromnym tarasem? Najpierw przeanalizujmy, czy przy naszych do¬chodach jest to realne zamierzenie? Jeśli nie, to nie katujmy się tym, że znajomi właśnie kupili takie mieszkanie. Cieszmy się z tego, co mamy i zastanówmy, jak możemy zrealizować nasze marzenie w dłuższej perspektywie czasowej i np. popytajmy się o możliwości kredytów. Zawsze też nagradzajmy się za wszystkie postanowienia, które udało się nam zrealizować.
Nagradzajmy się za każdy z pokonanych etapów naszego postanowienia. Radujmy się, jeśli w styczniu schudliśmy 1,5 kg i udało się nam ograniczyć słodycze. Pochwalmy się za to, że tak udało się nam ustawić obowiązki w pracy, że dwa razy w tygodniu wracamy wcześniej i mamy czas na zabawę z dziećmi. Ważne, żebyśmy nie rzucali się z „motyką na słońce” i nie oczekiwali od siebie nierealnych zmian. Tak więc z nowym rokiem, planujmy zmiany rozważnie, nie przeceniajmy swoich możliwości i działajmy w myśl zasady: „Mierzmy siły na zamiary – Najpierw myślmy a potem działajmy”.