Skomercjalizowana miłość
Coraz częściej nadużywamy wyrazu "miłość". Mimo że to tylko słowo, czasem nie jest łatwo uwierzyć nam w szczerość intencji mówiącego.
24.05.2007 | aktual.: 28.05.2010 16:17
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
O miłości powiedziano już chyba wszystko. Na jej temat powstały wiersze, piosenki, trudno znaleźć film, w którym nie ma słowa o tym wspaniałym uczuciu. Chyba każdy chociaż raz płakał z powodu nieszczęśliwej miłości. A z pewnością każdy człowiek w swoim życiu poczuł przyspieszone bicie serca i powiedział, że kocha. Kogoś lub coś.
Bo kochać można wiele rzeczy. Ale może nam się wydaje, że kochamy, a tak naprawdę wcale tak nie jest. Wszyscy wiedzą, że jest to piękne uczucie, które trzeba pielęgnować i szanować, ale z drugiej strony coraz częściej zauważamy nadużywanie wyrazu miłość. Mimo że to tylko słowo, czasem nie jest łatwo uwierzyć nam w szczerość intencji mówiącego.
Kogo i co kochamy?
Co oznacza "kocham" w dzisiejszych czasach? Kocham słodycze, kocham mojego pieska, kocham piłkę nożna, kocham piwo, kocham moją żonę i oczywiście moje dzieci. Słowo "kocham" jest używane w wielu przypadkach i są to często przyziemne sytuacje. Dlatego trudno jednoznacznie powiedzieć, co ono naprawdę oznacza. Można się zastanawiać czy słowa "miłość" i "kochać" nie stały się na tyle powszechne, że przykładamy do nich coraz mniejszą wagę i wypowiadamy je bez zastanowienia.
Jak kochamy?
Oczywiste jest, że to słowo ma wiele zabarwień, ale zawsze powinno świadczyć o dużym zaangażowaniu emocjonalnym. Jednak nie zawsze tak jest. Dotyczy to na przykład sfery erotycznej. Bo przecież kochać kogoś, a kochać się z kimś, to bardzo często oddzielne rzeczy.
„Nie lubię stosowania eufemizmów – mówi Janusz – jeśli spędzam noc z kobietą i traktuję to wyłącznie fizycznie, nie mówię, że się z nią kochałem, tylko że uprawialiśmy seks. Brzmi to mniej romantycznie, ale niestety taka jest prawda.”
Za pomocą tych słów często tłumaczymy się sami przed sobą i wolimy łagodniej nazywać niektóre rzeczy. Okazuje się jednak, że może też być „miłość” płatna. Jaki to ma związek ze szczerym uczuciem, chyba nie trzeba tłumaczyć...
Komercjalizacja miłości
Na spowszednienie słowa ‘miłość’ duży wpływ ma kultura masowa. Przyczyniają się do tego reklamy, w których okazuje się, że kochamy wszystkie produkty, lub dowodem naszej miłości jest kupno danej rzeczy ukochanej osobie. Dużą rolę mają też kolorowe gazety, w których słowo miłość w rozmaitych kontekstach pojawia się niemal na każdej stronie. W rzeczywistości sprowadza się to do uwielbienia samego siebie i realizowaniu własnych potrzeb. Nigdzie przecież nie mówi się, że prawdziwe uczucie to przecież poświęcenie i oddanie. Stąd prawdopodobnie tyle niepowodzeń i mnóstwo zawiedzionych osób, które wierzyły w słodki obrazek lansowany przez massmedia.
Przymusowa miłość
Do tego dochodzi jeszcze święto zakochanych – Walentynki. Dzień, w którym po prostu nie wypada nie kochać. Niemal obowiązkiem jest kupienie różyczki, pluszowego serduszka albo czekoladek z napisem ‘I love you’. Nawet ten dzień, który mógłby być przecież bardzo sympatyczny i miły powoduje, że uczucia są sprowadzane do produktu i w pewien sposób wymusza się wyznanie miłości. Bo przecież w Walentynki trzeba darzyć kogoś gorącym uczuciem…
Smutne jest to, że miłość powoli traci swój piękny, romantyczny wymiar. Dotyczy to nie tylko płaszczyzny werbalnej, ale również i uczuć. Wobec nadużywania słowa ‘kocham’, coraz ważniejsze stają się czyny niż to, co mówimy. Być może akurat to można traktować, jako zjawisko pozytywne, bo przecież najważniejsze jest to, jak okazujemy uczucia, ale z drugiej strony, ile przyjemności odczuwamy słysząc, że ktoś wyznaje nam szczerze miłość.