– Gdyby strzelali w nogi, byłby tylko kaleką. Ale on nie żyje. Oni strzelali tak, żeby zabić – tak Halina Rebinin, wspominała śmierć syna Waldemara, który został zastrzelony 15 grudnia 1970 r. na dworcu kolejowym w Gdańsku, gdy próbował pomagać innym rannym. Był sanitariuszem.