UrodaManicure hybrydowy i permanentne brwi. Kosmetyczki zdradziły, ile zarabiają

Manicure hybrydowy i permanentne brwi. Kosmetyczki zdradziły, ile zarabiają

Ania, Ola, Kasia i Justyna porzuciły "tradycyjną" drogę kariery i swoją pasję przekształciły w biznes. Chociaż mają skończone szkoły i studia, nie pracują w wyuczonym fachu. Są za to profesjonalnymi kosmetyczkami. Same ustalają plan dnia i zarabiają na tym, co lubią.

Manicure hybrydowy i permanentne brwi. Kosmetyczki zdradziły, ile zarabiają
Źródło zdjęć: © PAP

Lampa do hybryd "uratowała" jej życie

Justyna w swoim zawodzie pracuje już od kilku lat, dzisiaj może pochwalić się własnym salonem kosmetycznym. Jednak nie zawsze jej życie było tak kolorowe. Dziewczyna dostała się na wymarzone studia, przeprowadziła się z chłopakiem do wielkiego miasta. Miała wieść życie jak ze snu. Niestety, wszystko poszło nie tak. Ukochany zostawił ją i wyrzucił z mieszkania. – To było jak mocny policzek. Zostałam sama, bez dachu nad głową w obcym mieście. Nie wiedziałam, co robić – wyznaje dziewczyna.

27-latka postanowiła jednak nie wracać do rodzinnej miejscowości na tarczy. Zatrzymała się u swojej koleżanki i zaczęła szukać pracy. – Nie miałam żadnego doświadczenia, więc to nie było łatwe. Pomyślałam, że korepetycje będą dobrym pomysłem, ale niestety nie było na to chętnych – słyszę. Dziewczyna pomyślała o otworzeniu własnego biznesu. – Od zawsze robiłam sobie sama paznokcie hybrydowe, stwierdziłam, że zaryzykuję. Wystawiłam ogłoszenie o swoich usługach i bam. Trafiła się pierwsza klientka. Tak to się wszystko zaczęło – wspomina.

Justyna startowała od drobnych kwot, teraz swoją pracę zaczyna od 100 zł za usługę. – Po miesiącach ciężkiej pracy wyszłam na prostą, wynajmuję mieszkanie. Pracuję od 8 do 19, w tym czasie "obrabiam" siedem dziewczyn. Moja pensja miesięczna wynosi około 10 tys. złotych. Robię to, co lubię. Prowizoryczna lampa do hybryd uratowała mi życie. Dzisiaj nie wyobrażam sobie innego zajęcia, pomimo skończenia studiów – podsumowuje.

Rzuciła szkołę, by zająć się paznokciami

Ola zaczęła stylizować paznokcie jeszcze w gimnazjum. Dziś ma 20 lat i utrzymuje się ze swojej pasji. Dziewczyna zmieniła hobby w zawód po tym, jak rzuciła szkołę, żeby mieć więcej czasu na rozwój. Uczęszczała na kursy, inwestowała w sprzęt, lakiery i promocję swojej niewielkiej firmy. Dziś śmiało może powiedzieć, że świadczy profesjonalne usługi. Dowodem na to może być brak wolnych terminów na zapisy do końca miesiąca.

20-latka chwali sobie to, że sama ustala swój plan dnia. Dziennie przyjmuje około 5-7 dziewczyn. Koszt najtańszej usługi to 80 złotych, łatwo zatem przekalkulować, ile zarabia. Po odjęciu kosztów "produkcji" zostaje jej całkiem ładna pensja, przewyższająca najniższą krajową.

Potrzeba matką wynalazków

Katarzyna na taką pracę zdecydowała się po wyprowadzce z rodzinnego miasta. – Po tym, jak musiałam się wyprowadzić na studia, nie znalazłam odpowiedniej kosmetyczki dla siebie. Moje paznokcie rosną też w zastraszającym tempie, więc nie uśmiechało mi się wydawanie kasy na paznokcie trzy razy w miesiącu. Pomyślałam, że te pieniądze mogłabym dostawać sama. Odłożyłam na pierwszy zestaw startowy do robienia hybryd i zaczęłam eksperymentować na sobie i współlokatorce – opowiada dziewczyna. – Wiadomość, że robię paznokcie, rozeszła się pocztą pantoflową. Zgłaszały się do mnie znajome, które potrzebowały manikiuru na jakąś specjalną okazję. Po kilku tygodniach miałam już swoje stałe klientki – słyszę.

Zawód kosmetyczki miał być dla Kasi sposobem na dorobienie do pensji, jednak po kilku miesiącach został stałym źródłem dochodu. – Hybryda stała się bardzo popularna, więc chętnych nie brakowało. Sama ustalałam sobie, ile dziewczyn przyjmę, więc sama decydowałam, ile zarobię. Na początku były to symboliczne kwoty – 30 zł za zabieg. Tak, aby zwróciły mi się materiały. Potem stawka wzrastała. W zależności od tego, ile miałam sił, zarabiałam nawet 700 zł dziennie – wyznaje. Dziewczyna równolegle studiowała prawo, teraz nie widzi się w tym zawodzie. Woli oddawać się swoim pasjom i zarabiać na tym, co lubi.

Studiowała prawo, dziś przedłuża rzęsy

Ania, podobnie jak Kasia, również studiowała prawo, jednak nie odnalazła się w sądowej todze. Pokochała przedłużanie rzęs i zaczęła inwestować w kursy i sprzęt. Dziś ma własny salon kosmetyczny i zapełniony kalendarz. Od niedawna zaczęła też robić makijaż permanentny brwi. Pracę zaczyna około 9 rano, a kończy o 19. W tym czasie przyjmuje zwykle pięć klientek.

Jej usługi nie należą do najtańszych, a Ania nie ma problemu z utrzymaniem się w stolicy. Udało jej się nawet odłożyć na mieszkanie, które kupiła wraz z mężem. Nie żałuje, że nie toczy bojów na sali sądowej. Woli zrobić swoje i wrócić do domu, do rodziny. Przyznaje jednak, że rodzice na początku dosyć sceptycznie podchodzili do jej planu na życie. Dzisiaj są z niej naprawdę dumni.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (135)