Warto się złościć
Chociaż nasze społeczeństwo nie jest aż tak rygorystyczne jak japońskie, to wyrażanie złości nie jest u nas akceptowane społecznie. Złość obrosła bowiem negatywnymi mitami i stereotypami typu: „Złoszczą się tylko źli ludzie, „Złość piękności szkodzi”, „Nie złość się bo to grzech”, „Nie złość się, bo przestanę Cię kochać.”
Chociaż nasze społeczeństwo nie jest aż tak rygorystyczne jak japońskie, to wyrażanie złości nie jest u nas akceptowane społecznie. Złość obrosła bowiem negatywnymi mitami i stereotypami typu: „Złoszczą się tylko źli ludzie, „Złość piękności szkodzi”, „Nie złość się bo to grzech”, „Nie złość się, bo przestanę Cię kochać.”
Uczestniczyłam ostatnio w ciekawej dyskusji, której tematem była złość. Uczestnicy spotkania twierdzili, że wstydzą się przyznawania do złości oraz nie dają sobie prawa do jej przezywania. Ba! Niektórzy nawet upierali się, że złość to uczucie zupełnie obce. Złość często też kojarzyła się uczestnikom z agresją i niepohamowanym gniewem. Pejoratywne znaczenie złości, niektórzy podkreślali uzasadnieniem, że rodzi ona przemoc i gwałt wobec innych osób. Złość często była kojarzona z byciem złym człowiekiem, który wyładowuje się na innych.
Na poparcie swoich teorii przytaczali badania pokazujące, że społeczeństwa, które zachęcają do otwartego wyrażania złości i kręcą o niej filmy są społeczeństwami przemocy np. w Stanach Zjednoczonych popełnia się pięciokrotnie więcej brutalnych przestępstw niż w Japonii, gdzie normy społeczne nie pozwalają na ujawnianie złości. Pewna część uczestników owego spotkania była także skłonna namawiać innych do tego by zamiast złościć się, odczuwali spokój i pogodę ducha pomimo obiektywnych przesłanek skłaniających do złości, niezadowolenia czy zdenerwowania.
Chociaż nasze społeczeństwo nie jest aż tak rygorystyczne jak japońskie, to wyrażanie złości nie jest u nas akceptowane społecznie, zwłaszcza jeśli chodzi o złość kobiet. W myśl naszego kulturowego wychowania dziewczynka powinna być grzeczna, miła, uległa, a złość czy gniew są negatywnymi emocjami, które nie uchodzą kobietom.
Generalnie można powiedzieć, że złość, gniew, zdenerwowanie to uczucia niepozytywne, których się wstydzimy i nie chcemy bezpośrednio wyrażać. Jednak złość jest jedną z podstawowych i pierwotnych emocji. Jak uważają psycholodzy jest ona takim samym uczuciem jak radość czy smutek. Nie ma w niej nic złego. Niedobry może być tylko sposób jej okazywania i wyrażania czyli agresja lub ukrywanie złość za parawanem śmiechu. Zarówno bowiem agresywne wyładowywanie złości jaki i jej zaprzeczanie jest szkodliwe dla naszego zdrowia psychicznego.
Przyznajmy więc sobie i innym prawo do złości i zdenerwowania . Nie mam tu oczywiście na myśli zgody na agresję, przemoc czy obrzucanie obelgami innych ludzi. Chodzi mi o akceptację przeżywania złości i przyznania się przed sobą samym, że czasem po prostu się “wkurzamy”. Często zamiast powiedzieć „jestem zła” zaprzeczamy temu uczuciu i połykamy go, czując ucisk w żołądku. Zamiast powiedzieć koleżance z pracy, która ciągle nie oddaje nam długu: „Mam dość czekania”, „Złości mnie, kiedy ciągle przeciągasz spłatę długu” siedzimy cicho i wmawiamy sobie, że nie ładnie jest upominać się o pieniądze.
Kiedy indziej, gdy nasz partner ciągle nas oszukuje nie wyrażamy wprost swojego gniewu mówiąc: „Jestem wkurzona i nie chce być już dłużej oszukiwana” tylko milczymy i wmawiamy sobie, że złość jest naszym złym doradcą. Jeśli jednak zaprzeczamy złości to docinamy się od naszych emocji, a więc odcinamy się od nas samych. Możemy oczywiście odciąć się od emocji, które przeżywamy i możemy zaprzeczać ich istnemu, ale nie łudźmy się, że te emocje znikną. Zaprzeczając złości nadal będziemy zdrenowane na partnera czy „wkurzone” na koleżankę z pracy.
Takie zaprzeczanie może nas jedynie doprowadzić do licznych chorób i depresji, szczególnie u kobiet. Potwierdzają to badania amerykańskiej doradczyni rodzinnej Lois P. Frankel, która udowadnia, że u większości badanych kobiet depresje wywołuje skrywana i nie wyrażona złość. Ukrywanie złości pochłania olbrzymie zasoby energii „Umysł i ciało muszą dodatkowo pracować, by ukryć to, co się dzieje i sprawić, by wyglądało na to że wszystko jest w porządku” – pisze Frankel w swojej książce „Kobieta i depresja”.
Brak kontaktu ze swoją irytacją prowadzi nas także do bezbronności i nieumiejętności stawiania granic czyli przysłowiowo pozwalamy innym „wchodzić sobie na głowę”. Złość bowiem daje nam sygnał, że coś dzieje się w niezgodzie z naszym Ja oraz naszymi wewnętrznymi potrzebami. Złość mobilizuje nas do działania i dodaje nam energii do obrony siebie przed sytuacjami i ludźmi, którzy nam w jakiś sposób zagrażają. Nie obronimy się skutecznie przed atakiem ze strony agresywnego partnera lub koleżanki z pracy, która zabrałam nam projekt i przedstawiła go szefowi jako własny, jeśli najpierw nie poczujemy złości na zachowanie tych osób.
Umiejętne wyrażanie złości jest zatem potrzebne bo obrony naszych granic oraz daje innym jasny komunikat: „Nie zgadzam się na to co mi robisz”, „Nie wyrażam zgodny na takie zachowanie”. Złość daje nam też energie potrzebną do podjęcia działania. Jeśli na przykład mamy dość awantur partnera możemy powiedzieć: „Nie chce już dłużej znosić twoich wrzasków, składam pozew o rozwód” lub możemy powiedzieć koleżance, która ukradła nam projekt: „Nie mam zamiaru dłużej tolerować twojego zachowania idę do szefa wyjaśnić całą sytuację”. Złość dodaje nam więc odwagi do rozpoczęcia życia na nowo. Jeśli więc nie wyrażamy swojego niezadowolenia w zdrowy sposób, to doprowadzamy siebie do stagnacji, pozornej zgody na to by inni nas wykorzystywali oraz do kumulacji złości na siebie samą, że nie mamy odwagi zawalczyć o siebie.
Odczuwanie i wyrażanie złości w sposób, który nie rani innych ludzi, daje nam poczucie siły i wewnętrznego spokoju. Albowiem zdrowe okazywanie naszej złość, gniewu, czy zdenerwowania podnosi naszą samooceną, bo wierzymy że mamy prawo do własnego zdania, do decydowania o tym jak chcemy żyć oraz jasno pokazujemy innym granice, których nie chcemy by przekraczali.