Woody Allen Barcelona
Kiedyś oglądało się filmy Allena, by złapać bakcyla Nowego Jorku. Dziś – by kupić bilet do Barcelony.
06.05.2009 | aktual.: 28.06.2010 12:09
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Kiedyś oglądało się filmy Allena, by złapać bakcyla Nowego Jorku. Dziś – by kupić bilet do Barcelony.
Lotnicze linie Wizz Air mogą spodziewać się w następnych tygodniach prawdziwego oblężenia strony internetowej. Jeśli telewizyjna reklama „Vicky Cristina Barcelona” i fama wokoło filmu zadziała – po zobaczeniu filmu Allena mało kto nie będzie marzył o Barcelonie…
Historia miłosnego - hmmm, czworokąta?- zachwyca krytyków filmowych na całym świecie. Zaniepokojeni ostatnimi wybrykami reżysera z Manhattanu z ulgą przyjęli nowy film – pozornie lekki, dowcipny, świeży, jednak jak to u Allena zwykle bywa, podszyty gorzkimi refleksjami. Czworo – albo przynajmniej troje aktorów określanych jako symbole seksu (Scarlett Johansson, Penélope Cruz, Javier Bardem)
kipi zmysłowością na ekranie, reszta aktorów w filmie stanowi rozsądne, spokojne i niezbyt atrakcyjne tło… I jak zwykle w przypadku filmów Allena można by napisać, że „nie aktorzy są tu bohaterami, lecz magiczne miasto, które umieścił w tytule” – tyle, ze zamiast NY pojawia się tu Barcelona.
ZOBACZ TEŻ
Skutek? Allenowska historia w sposób czasem wręcz przerysowany pogrywa sobie ze stereotypami – Hiszpanie są tu ogniści i myślą głownie o jedzeniu, winie i o seksie. Artyści są nieskrępowani (ciekawe, czemu artyści w tym filmie to jednocześnie Hiszpanie), skomplikowani i nie umieją poradzić sobie z uczuciami, których dostarcza im twórczość. Amerykanki są pruderyjne i głupie, ale liczą na „prawdziwą przygodę”. Miłość na trawie, trójkąty i czworokąty, słynny pocałunek Penelope i Scarlett w ciemni fotograficznej… Nie sposób się oprzeć wrażeniu, że historia toczy się rytmem rodem z filmu pornograficznego. Kogo jeszcze przyłapiemy na rozchełstaniu? Reżysera?
Na tle frenetycznych historii o dojrzewaniu i przeglądaniu na oczy faktycznie Barcelona wygląda na najbardziej osadzony element – szalone na co dzień miasto ze spokojem przygląda się miotającym się bohaterom. Nie obchodzi ich czy satyra staje się karykaturą. Stanowi świetne tło dla podrywu, seksu na trawniku, czy romantycznego koncertu w ogrodzie. Idealnie sprawdza się jako klaustrofobiczna scenografia dla kłótni hiszpańskich kochanków (oczywiście ulicznej). Podsyca romantyczne rojenia rozsądnej bohaterki – Vicky – która przyjechała do Barcelony zachwycona kulturą katalońską. Szalone budowle Gaudiego naruszają jej spokój wewnętrzny na równi ze snującym się tam Javierem Bardemem. Bohaterowie mieszkają w willach z ogrodem, piją pod drzewami kawę… Życie toczy się tu poza zwykłym rytmem – czyli poza Ameryką.
Kto chce polubić Barcelonę – niech obejrzy ten film. Zobaczy gdzie jeść romantyczne kolacje, gdzie robić zdjęcia z wakacji. Gdzie się całować i gdzie szukać przystojnych hiszpańskich artystów, którzy wezmą nas na pokład samolotu. Na Manhattanie można wybrać się na wycieczkę śladami neurotycznych bohaterów Allena. Pewnie w Barcelonie można już podobnie…
Specjalnie dla serwisu kobieta.wp.pl prosto z terminalu nasza korespondentka Agnieszka Kozak
Dziennikarka, robi doktorat z gender i queer studies. Zajmuje się lokalnymi odmianami globalnych trendów, seksem i seksualnością w kulturze popularnej czasem krytykuje sztukę i fotografię, ale głównie nałogowo kupuje buty…