Najbardziej snobistyczne miejsce świata?

Nienawidzę Colette! – z obrzydzeniem krzywi się Olivier. Jeśli coś zmusiło Paryżanina do tak silnej reakcji to znaczy, że warto się temu przyjrzeć z bliska. W końcu to jedno z najbardziej snobistycznych miejsc na świecie.

Najbardziej snobistyczne miejsce świata?
Źródło zdjęć: © www.colette.fr

29.01.2009 | aktual.: 26.06.2010 13:41

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Nienawidzę Colette! – z obrzydzeniem krzywi się Olivier. Jeśli coś zmusiło Paryżanina do tak silnej reakcji to znaczy, że warto się temu przyjrzeć z bliska. W końcu to jedno z najbardziej snobistycznych miejsc na świecie.

Rue Saint Honoré, zaraz za rogiem od Luwru. Znajdziecie tu co prawda budkę z pizzą, lecz nie z tego ulica jest znana. To mekka japońskich fashion victims i ludzików ubranych jak od niechlujnej, ale drogiej igiełki. Przez pewien czas mieściły się tu najgorętsze butiki – z Colette oczywiście na czele. Nie udało mi się namierzyć następnego takiego miejsca w Paryżu, więc być może to nadal centrum modowego świata, tego modowego, który nie pójdzie kupować z tłumem w sklepie Louis Vuitton, bo jest na to zbyt świadomy, zbyt edgy, zbyt wyrafinowany, zbyt wykształcony i ...nie pochodzi z Rosji – jak powiedziała mi bywalczyni Colette.

Colette nazywana jest matką wszystkich concept store’ów na świecie. I nawet jeśli ta opinia jest przesadzona, to jednak nie da się ukryć, że jest to jeden z najbardziej reprezentatywnych przedstawicieli „gatunku”. Sklepy „z pomysłem”, w których autorsko wybiera się wszystko, od futra za miliony do gatunku wody mineralnej podawanej w zakupowej przerwie, to idealne spełnienie snu każdego trendsettera o własnym królestwie stylu. Jednocześnie to trendsetterska śmierć: Colette jest lepsza niż inni, Colette zmienia asortyment nie pod wpływem kaprysu, lecz pod wpływem ekonomicznych przesłanek, Colette już jest najlepsza, więc nie potrzebuje się zmienić... Być może nie przyjdą tu coolhunterzy, bo oni „łowią” zupełnie gdzie indziej, tam gdzie styl dopiero się kształtuje. A Colette to już styl – okrzepnięty, wyznaczony – lansuje.

ZOBACZ TEŻ

POLECAMY:

Można tu zapytać: czym jest styl? Albo - o co chodzi w stylu wyznaczanym przez Colette? Jeden rzut oka na ich szyld pozwala się zorientować: hasło "styledesignartfood" mówi, że zawiera te komponenty. Nowoczesny design logo i wnętrza (pomiędzy księgarnią, restauracją i salonem mody, ale też... galerią?) mówi resztę. W Colette: ubrania to jedno, jedzenie (jesteś tym co jesz?) dwa, sztuka to trzy, są też cztery, pięć i sześć. Ale czy myślałeś kiedyś, że to też mechaniczna zabawka, która stoi i kurzy się, czy – i to jest mój hit – to, którą wodę wybierzesz z water baru (a mają jej sto gatunków!).

Na szczęście w Colette pija się nie tylko wodę. Tam imprezy są jak facebook czy ekskluzywny katalog. W zależności od tego, jaki jest „temat” imprezy – zawsze spotkasz tam guru. Popijając różowe drinki, przyrządzone przez ślicznych barmanów, będą oni się skarżyć, jak bardzo nie chcieli przyjść do tego okropnego miejsca - Colette. Ale jak zapytasz, zadasz im swoje wymarzone pytanie: zawsze dadzą ci odpowiedź. Wiem, bo próbowałam.

Colette jest też niezwykle high-tech. Już nie będę się rozwodzić nad ludzikami z logo czy wszelkiego rodzaju gadżetami lub mechanicznymi zabawkami, które można znaleźć w sklepie. Powaliła mnie jednak wiadomość, że po skopiowaniu z ich strony specjalnego kodu paskowego – mogę w niektórych krajach Europy i – jakżeby inaczej – Japonii, oglądać na swojej komórce Colette TV. Dodatkowo, ostatnia edycja ich newslettera ma nową stronę graficzną i nowe gadżety... Kręci się, miga, a przeczytanie newslettera zajęło mi jakieś pól godziny ze wzgledu na cudeńka tam opisane i pokazane.

Osobiście lubię buszować w wyborze albumów i książek, które można znaleźć na wielkich stołach na parterze butiku. Zawsze można też założyć tam piękne białe słuchawki i posłuchać czegoś nie z tej ziemi. Nie radzę tylko wchodzić na piętro. Bo jeśli - nie daj Boże - spodoba nam się jakaś sukieneczka – to hipoteka murowana. Warto więc zasłonić sobie oczy i wybrać się do galerii o chwiejnym programie – nigdy nie wiadomo, co się tam zastanie : a można nawet Banksy’ego.

No i z jednej strony rozumiem Olivera, a z drugiej... No jak tu nie kochać i nie pogardzać jednocześnie miejscem, w którym Karl Lagerfeld i Marc Jacobs pokazują jak bardzo lubią Barta Simpsona...

Specjalnie dla serwisu kobieta.wp.pl prosto z Paryża nasza korespondentka Agnieszka Kozak
Dziennikarka, robi doktorat z gender i queer studies. Zajmuje się lokalnymi odmianami globalnych trendów, seksem i seksualnością w kulturze popularnej czasem krytykuje sztukę i fotografię, ale głównie nałogowo kupuje buty…

ZOBACZ TEŻ

POLECAMY:

Komentarze (1)