Blisko ludziWrócili do rodziców, bo nie stać ich na wynajem. "Teraz żałuję"

Wrócili do rodziców, bo nie stać ich na wynajem. "Teraz żałuję"

Dla wielu osób powrót do rodzinnego domu to konieczne zło, zdjęcie ilustracyjne
Dla wielu osób powrót do rodzinnego domu to konieczne zło, zdjęcie ilustracyjne
Źródło zdjęć: © Getty Images
Sara Przepióra
18.10.2022 06:59

Rośnie liczba młodych osób, które decydują się na powrót do rodzinnego domu. Powodem są absurdalne ceny najmu, brak zdolności kredytowej oraz wysokie stopy procentowe. - W pewnym momencie poczułam się kompletnie wypalona. Chciałam zrzucić z siebie przynajmniej presję płacenia za wynajem i zaoszczędzić - mówi w rozmowie z WP Kobieta Klaudia, która ponownie zamieszkała z rodzicami.

"Znajomi wytykają mi, że jestem niezaradna"

Magdalena mieszka w Zakopanem i ma 31 lat. Wynajem mieszkania w turystycznej miejscowości jest poza jej finansowym zasięgiem. - Wszystko tu jest drogie dla miejscowych. Łącznie z najmem, który podyktowany jest cenami z większych miast. Dlatego zamieszkałam z rodzicami - wyjaśnia w rozmowie z WP Kobieta. Magdalena otrzymała od nich całe piętro w rodzinnym domu. Choć przestrzeni życiowej jej nie brakuje, bez ogródek mówi, że "nie czuje się w pełni dorosła".

- Po powrocie do rodzinnego domu czułam się niezbyt komfortowo. Od początku najbardziej przeszkadza mi to, że rodzice proszą mnie o meldowanie, kiedy wychodzę i kiedy wrócę. Któregoś wieczoru zapomniałam wysłać mamie SMS. Następnego dnia była na mnie obrażona. Całą noc stresowała się, że coś mi się stało - wyznaje.

Magdalena ma opory przed przyjmowaniem u siebie znajomych, szczególnie mężczyzn. Rodzice chcą wiedzieć, kto przychodzi do niej w odwiedziny. Próbują poznać gości. Wypytują o prywatne sprawy i relacje z ich córką. - Z koleżankami nie jest najgorzej. To kolegów się czepiają. Pytają ich o to, czym się zajmują w życiu, insynuują, że jesteśmy w związku i za chwilę weźmiemy ślub. Dla świętego spokoju umawiam się ze znajomymi na mieście - dodaje.

Z brakiem zrozumienia spotyka się także w rozmowach z osobami w jej wieku. - Znajomi wytykają mi, że jestem niezaradna życiowo, skoro nie potrafię utrzymać się sama w mieście. A mnie po prostu na to nie stać. Opłacenie czynszu zabrałoby większość mojej pensji - komentuje. Takie uwagi są dla Magdaleny przykre. Znajomi twierdzą, że największym sukcesem w życiu młodej osoby jest mieszkanie we własnych czterech kątach i uniezależnienie się od rodziców.

- Jestem pracowitą osobą. Osiągnięcia na uczelni i w pracy zawdzięczam tylko sobie oraz wysiłkowi, jaki wkładam w codzienne obowiązki. Dlatego boli mnie to, w jaki sposób inni wypowiadają się o moim życiu. Nie uważam, żeby zaciągnięcie kredytu w banku na 30 lat było wyznacznikiem tego, czy odniosłam sukces. Dla mnie byłby to tylko niepotrzebny stres - podsumowuje Magdalena.

"Żyjemy jak współlokatorzy, nie rodzina"

Rosnące ceny najmu przeraziły 30-letnią Klaudię. Po podwyżce czynszu podjęła trudną decyzję o wyprowadzce. Nie stać jej było na inne lokum w Warszawie. W akcie desperacji wyprowadziła się do rodziców. - Bałam się tego powrotu. Wiedziałam, że przebywanie na co dzień z rodziną, która mnie nie rozumie i jest powodem stanów depresyjnych, nie jest dobrym rozwiązaniem. Nie miałam jednak innego wyjścia - tłumaczy rozmówczyni WP Kobieta.

Klaudia do tej pory pracowała na dwa etaty i studiowała. Liczyła, że w rodzinnym domu uda się jej odetchnąć od nadmiaru obowiązków. - Wiem, że tak wygląda dorosłe życie, ale w pewnym momencie poczułam się kompletnie wypalona. Chciałam zrzucić z siebie przynajmniej presję płacenia za wynajem i zaoszczędzić - dodała.

Rodzice przyjęli Klaudię do domu, ale nie okazywali entuzjazmu. Nie zmienili także podejścia do tego, jak komunikowali się z córką. Presja związana z wysokimi kosztami życia zniknęła, ale pojawił się zupełnie inny problem - nieustające kłótnie z rodziną. - Z natury jestem introwertyczką i najlepiej odpoczywa mi się w domu. Rodzice tego nie szanują i traktują mnie jak niedojrzałą nastolatkę. Większość naszych rozmów kończy się awanturą - wyznaje.

Klaudii brakuje ciszy i spokoju. Nie ma miejsca, w którym mogłaby odpocząć po całym dniu pracy. - Życie z rodzicami przyniosło mi więcej szkód niż pożytku. Nasze relacje nigdy nie były dobre, ale teraz zupełnie się zepsuły. Są dni, kiedy nie zamieniamy ani jednego słowa. Żyjemy jak współlokatorzy, nie rodzina - skwitowała.

Z teściową na noże

Ewa i Maciek to młode małżeństwo. Przez cztery lata wynajmowali niewielkie, dwupokojowe mieszkanie w Krakowie. Jego właściciel w marcu zapowiedział pierwszą podwyżkę czynszu. - Tłumaczył się rosnącą inflacją i coraz droższymi kredytami. Zgodziliśmy się na jego propozycję. Dwa miesiące później zaskoczył nas kolejną informacją o podwyżce. Koszty wynajmu zwiększyłyby się o tysiąc złotych - wyjaśnia Ewa.

- Spłacamy kredyt za mieszkanie, którego jeszcze nie odebraliśmy od dewelopera. Raty były już tak wysokie, że ledwo starczało nam na życie. Do tego doszedł wyższy czynsz. Życie w dużym mieście stało się dla nas za drogie - dodaje.

Małżonkowie długo naradzali się, co zrobić. Pod uwagę brali najem w okolicznych miejscowościach z dobrym dojazdem do Krakowa. Nie znaleźli nic atrakcyjnego cenowo. Zdecydowali się więc na powrót do rodzinnej miejscowości Maćka, położonej nieopodal Andrychowa. - Przekonał mnie, że zaoszczędzimy sporo pieniędzy na wykończenie mieszkania. Oboje pracujemy zdalnie i nie musieliśmy zostawać w mieście. Do tego zawsze dobrze dogadywałam się z jego rodzicami. Nie zaprotestowałam i teraz żałuję - mówi Ewa.

Już po pierwszym tygodniu mieszkania u teściów Ewa wiedziała, że nigdy nie poczuje się tam jak u siebie. Rodzice Maćka wyręczali ich we wszystkich domowych obowiązkach. Problem pojawił się, gdy Ewa zaczęła sama dbać o swoje potrzeby. - Nie mogę wyciągnąć szklanki z szafki bez wiedzy teściowej. Nie mówiąc już o jej umyciu czy przetarciu. Dopóki siedzimy w pokojach i zachowujemy się jak dzieci, które potrzebują rodziców, panuje spokój - wyjaśnia.

Teściowa strofuje Ewę na każdym kroku. - Niby z troski strzepuje włosy z moich ubrań, ale tak naprawdę patrzy z politowaniem na to, w jaki sposób się ubieram. Przechodzi obok mnie i mówi, że używam mdłych perfum. Bez pytania poprawiała moje upięcia na włosach - wylicza Ewa. - Maciek codziennie mnie uspokaja. Jedyne, co trzyma mnie przy zdrowych zmysłach, to myśl o tym, że za niedługo wyprowadzimy się do własnego mieszkania - dodaje.

Rodzice kontra dzieci

Psycholog Elżbieta Sanigórska wyjaśnia, dlaczego dorosłym tak trudno porozumieć się z rodzicami, u których ponownie zamieszkali. - Więzy z rodzicami są silne, trwają całe życie i są dla nas tymi najważniejszymi. To one tworzą podstawowe wzorce naszych relacji z ludźmi. Są też bardzo sztywne. Dopóki dorosłe dziecko jest w domu rodziców gościem, relacje pomiędzy nim a rodzicami mogą kształtować się w miarę naturalnie - tłumaczy ekspertka.

- Jeśli dziecko przeprowadza się do rodzinnego domu, u obu stron uruchamiają się wzorce sprzed lat. Rodzice znów mogą poczuć się odpowiedzialni za swoich potomków. Rodzi się w nich współczucie i chcą być pomocni. Mogą wejść w tryb odpowiedzialności, opieki i kontroli - dodaje.

Skrajnie reagują również młodzi dorośli. Na nadopiekuńcze zachowania rodziców odpowiadają tak, jak mieli to w zwyczaju w młodości. Ponownie wchodzą w rolę dzieci. I często buntują się, tak jak dzieci maja to w zwyczaju, zamiast traktować się jak odrębni dorośli, którzy razem mieszkają. Saniogórska wskazuje, że dla obu stron problem jest z ustalenie zasad, według których będą żyli pod jednym dachem. Często nie umieją o tym rozmawiać, nie chcą sprawić przykrości sobie nawzajem, więc wola unikać konfrontacji.

- Celem przyświecającym rodzicom jest usamodzielnienie się dzieci. To dla nich jasna informacja, że dobrze przygotowali swoje pociechy na dorosłe życie. Dzieci zaś budują poczucie własnej wartości, gdy osiągają sukcesy w życiu i stają się niezależne. Proszenie rodziców o pomoc, choć rozwojowo, emocjonalnie i psychicznie już jej nie potrzebują, sprawia, że przestają myśleć o sobie pozytywnie. Ludzie doświadczający problemów natury ekonomicznej bardzo często czują się temu winni - podsumowuje.

Sara Przepióra, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl.

Zagłosuj na #Wszechmocne 2022
Zagłosuj na #Wszechmocne 2022© WP Kobieta

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.