Boją się, że stracą dach nad głową. "W kwadrans cena wzrosła o 300 zł"
- Niedawno oglądałam kawalerkę przy ulicy Ślicznej. Właściciel w ciągu jednego dnia podniósł cenę najmu z 2700 do prawie 3000 zł. Zaznaczył też, że czekają mnie kolejne podwyżki w razie wzrostu stóp procentowych - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Ania. Kryzys na rynku najmu pogłębia się co roku, tuż przed rozpoczęciem roku akademickiego. Z relacji najemców wynika, że tym razem sytuacja znacznie się pogorszyła. Mieszkania rozchodzą się w mgnieniu oka, a ceny za wynajem osiągają zawrotne kwoty.
06.09.2022 | aktual.: 01.01.2023 08:53
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Oto #TOP2022. Przypominamy najlepsze materiały mijającego roku.
Ala mieszka w Krakowie od ośmiu lat. Właśnie przeprowadza się po raz siódmy. W rozmowie z Wirtualną Polską stwierdza, że tak źle na rynku najmu jeszcze nie było. - Po prostu nie ma w czym wybierać. Rotacja mieszkań jest minimalna. Nawet jeśli trafi się coś godnego uwagi, to właściciele żądają horrendalnej kwoty za wynajem - mówi.
- Odświeżam strony z ogłoszeniami co 15 minut. Tylko w tym tygodniu obejrzałam siedem mieszkań dwupokojowych. Pięć z nich miało bardzo niski standard - stara łazienka, brudne ściany i meble jak po babci. Wynajem najtańszego wynosił 3500 zł. Doliczyć trzeba też kaucję, która jest teraz często trzykrotnością czynszu - dodaje.
Cztery lata temu Ala wynajmowała podobne metrażowo mieszkanie za 1600 zł, opłacając dodatkowo bieżące zużycie mediów. - Widziałam niedawno ofertę wynajmu tego lokalu. Właściciel wycenił je w tym roku na 2900 zł, nie wliczając w to opłat. Na załączonych zdjęciach widać, że na suficie są wciąż te same plamy po winie. Najwidoczniej właściciel nie pomyślał nawet o odświeżeniu ścian, ale nie widział problemu w tym, aby podnieść cenę o ponad tysiąc złotych - twierdzi wzburzona.
Dla Ali szukanie lokum na wynajem wiąże się z ogromnym stresem. Boi się, że zostanie bez dachu nad głową. Szybkie reagowanie na nowe oferty nie przynosi efektów. - Umówiłam się z właścicielem mieszkania, które pojawiło się wśród ogłoszeń dosłownie chwilę przed moim telefonem. Miałam obejrzeć je za godzinę. Gdy byłam już w drodze, agentka napisała, że już ktoś wynajął je w ciemno - relacjonuje.
Zdaniem Ali, szukając mieszkania dwupokojowego w Krakowie, trzeba nastawić się na koszt rzędu 4 tys. zł. - Rok temu można było spokojnie znaleźć takie w granicach 2,5 tys. Skok cen jest nieprawdopodobny. Na poważnie rozważam wyprowadzkę z miasta i już szukam lokali poza Krakowem. Ten szał musi się kiedyś skończyć - podkreśla.
Najemcy pod presją
Kryzys na rynku najmu widać nie tylko w Krakowie, ale także innych największych miastach w Polsce - Warszawie, Wrocławiu, Gdańsku czy Poznaniu. Z analizy Expander i Rentier.io wynika, że koszty najmu w ciągu roku wzrosły o 26 proc. Eksperci wskazali, że sytuacja zaczęła się zmieniać już na początku 2021 r. Wśród powodów wymienili powroty Polaków z zagranicy, napływ imigrantów, a także powrót studentów na uczelnie i pracowników do biur.
Wpływ na rynek najmu mają także wojna w Ukrainie oraz wzrost stóp procentowych, hamujący nowe inwestycje w nieruchomości. Grupa osób poszukujących mieszkań znacznie się poszerzyła o uchodźców ze wschodniej granicy oraz Polaków, którzy zmuszeni są odwlec w czasie kupno własnej nieruchomości.
- Masa ludzi szuka teraz czegoś na wynajem. Mam wrażenie, że właściciele mieszkań to wykorzystują. Oferują fatalne warunki za chore ceny i podnoszą czynsze o kilkaset złotych niemal z dnia na dzień. Trudno coś na to zaradzić. Zawsze znajdzie się jakiś chętny, więc wynajmujący nie przejmują się sprzeciwami - mówi Magda, która wraca do pracy stacjonarnej we Wrocławiu i właśnie rozgląda się za mieszkaniem na wynajem.
- Próbowałam umówić się na obejrzenie mieszkania. Zadzwoniłam do właściciela i ustaliliśmy godzinę. Po kwadransie oddzwonił. Stwierdził, że przez ogromne zainteresowanie chce podnieść cenę o 300 zł - wyznaje. - Mam wrażenie, że prędzej wynajmę schowek w biurze niż kawalerkę w nie najgorszym standardzie - kwituje.
W podobnej sytuacji jest Ania z Krakowa. Pół roku temu wynajęła niewielkie mieszkanie i już wtedy zauważyła, że rynek najmu pęka w szwach. - Mimo napływu uchodźców z Ukrainy, udało się nam znaleźć 34-metrowy lokal, za który płacimy 2 tys. zł. Teraz ponownie szukamy mieszkania, ale jest znacznie trudniej o rozsądną cenę. Niedawno oglądałam kawalerkę przy ulicy Ślicznej. Właściciel w ciągu jednego dnia podniósł cenę najmu z 2700 do prawie 3000 zł. Zaznaczył też, że czekają mnie kolejne podwyżki w razie wzrostu stóp procentowych - mówi.
W kawalerce panowały skromne warunki. Ani w oczy rzuciły się niewielka kuchnia z małą lodówką, pęknięty zlew i kilka mebli. - Właściciel twierdził, że mieszkanie wykończył tak, aby mógł zamieszkać w nim singiel. Aż żal było patrzeć - podkreśla. Nie zdecydowała się na lokum. Powodem była zarówno cena najmu, jak i pieniądze, jakie należałoby włożyć w wykończenie.
Ania szczerze przyznaje, że jest załamana. Nie wie, gdzie się podzieje, gdy skończy się jej umowa najmu. Nie stać jej na tak wysoki czynsz, ale nie wyobraża sobie wyprowadzki z miasta. - Tutaj mamy z mężem pracę i najbliższych krewnych. Rozważamy zamieszkanie z rodzicami. I chyba nie jako jedyni. Coraz więcej moich znajomych wraca do rodzinnych domów, bo nie stać ich na wynajem - dodaje.
"Nie wynajmuj od cymbałów"
Problemy najemców doskonale rozumie Daniel Mateusz, autor "Poradnika Świeżego Najemcy". - Sytuacja na rynku najmu jest teraz bardzo napięta. Sam, odkąd wynajmuję, nie spotkałem się z tym, żeby było aż tak trudno o wynajęcie mieszkania i to jeszcze w dobrej cenie - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
Daniel pięć lat temu wyprowadził się z rodzinnego miasta. Niewiele wiedział wtedy o najmie. - Przejechałem się na tej ignorancji. Na powierzchni udało mi się utrzymać tylko dzięki głupiemu szczęściu i gościnności znajomych. Kiedy już stanąłem na nogi, zacząłem interesować się zasadami rządzącymi najmem, tak by nie musieć już polegać na głupim szczęściu do niespania na ulicy - wspomina.
Nabrał doświadczenia, praktyki i życiowej wiedzy, która dała mu solidny ogląd sytuacji. Informacje zebrał w autorskim poradniku, który krok po kroku prowadzi przez proces wynajmu i użytkowania mieszkania. Nie stawia się w roli eksperta. Jest osobą, która chce uchronić innych przed popełnianiem prostych błędów. Jedna ze spisanych przez niego rad brzmi: Nie wynajmuj od cymbałów.
- Od kilku lat poznaję różne historie związane z najmem. Sam też wiele przeszedłem - od nielegalnych zapisów w umowie najmu po nagłe naloty właścicieli. Jeśli miałbym uogólnić, na podstawie podań innych osób, to jedną z najbardziej rażących patologii jest bezprawne wypowiedzenie umowy przez wynajmującego z terminem, któremu bliżej do wyrzucenia człowieka z miejsca za drzwi niż ludzkiego zakończenia stosunku najmu - tłumaczy.
Daniel podkreśla, że każdy najemca powinien znać swoje prawa i unikać ludzi, którzy aktywnie będą je podważać. - Prawo lokatorskie jest dosyć zniuansowane i przytłaczające. Jest jednak przez to też bardzo przydatne. Opisuje wiele problemów, jakie można napotkać, wynajmując mieszkanie, podając od razu rozwiązanie - wyjaśnia. - Żyłoby się nam wszystkim dużo łatwiej, gdybyśmy znali prawo lokatorskie i przestrzegali go. Chociaż szczątkowe obycie w tym, co można, a czego nie, jest dużą przysługą dla samego siebie - dodaje.
Druga strona medalu
Najemcy nie zawsze zdają sobie sprawę z kosztów, jakie wiążą się z wynajmowaniem mieszkania przez właściciela. Na zrozumienie drugiej strony relacji najemca-wynajmujący uczula Kasia z Warszawy. - Od kilku lat wynajmujemy z mężem kawalerkę. Mieszkamy za granicą, więc wszelkie formalności załatwiamy przez agentkę nieruchomości. Nie omijają nas opłaty podatku od nieruchomości czy wynajmu mieszkania. Do tego dochodzi prowizja dla agencji - wylicza w rozmowie z Wirtualną Polską.
- Zazwyczaj trafiali się nam bezproblemowi lokatorzy. Ostatnio zdecydowaliśmy się wynająć mieszkanie dwóm młodym dziewczynom. Jedna z nich w dniu podpisania umowy kończyła 18 lat, a druga była dwa lata starsza - opowiada.
Kasia była sceptycznie nastawiona do przyszłych najemczyń. Mąż przekonał ją, żeby dać szansę dziewczynom. Szybko pożałowali tej decyzji. - Nie wynajmujemy osobom palącym oraz właścicielom zwierząt. Dziewczyny podpisały umowę, w której to wyszczególniliśmy. Nic sobie z tego zakazu nie robiły. Po wejściu do oddanego przez nie mieszkania uderzył nas smród dymu papierosowego - relacjonuje Kasia. Zauważyła też zniszczone drzwi przesuwne, dywan oraz kanapę, w których zostały wypalone dziury.
- Najbardziej zaskoczyły nas spuchnięte od wody panele. Musieliśmy zdemontować ich większą część. Kaucja nie pokryła remontu i doprowadzenia mieszkania do stanu używalności. Za wszystko zapłaciliśmy ostatecznie ponad trzy tysiące złotych. Dziewczyny, którym wynajęliśmy kawalerkę, umyły ręce od problemu. Twierdziły, że próby kontaktu z naszej strony to nękanie. Sprawę w sądzie odpuściliśmy. Jej koszty zdecydowanie przewyższyłyby to, co moglibyśmy ewentualnie zyskać - opisuje.
Kasia wyciągnęła lekcję z tego przykrego incydentu. - Podnieśliśmy kaucję do 3 tys., żeby się zabezpieczyć. Pozwalamy najemcy ją zapłacić w trzech ratach. Nie chcemy nikogo narażać na taki duży wydatek jednego miesiąca - dodaje.
Sara Przepióra, dziennikarka Wirtualnej Polski
Właśnie trwa plebiscyt WP Kobieta #Wszechmocne2022. Zapraszamy do zgłaszania swoich nominacji w formularzu poniżej:
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.