Próbowałam wynająć mieszkanie w Krakowie. Znalezienie czegoś za mniej niż 3000 zł graniczy z cudem
Z najnowszych analiz wynika, że średnia cena najmu mieszkań w największych miastach w Polsce wzrosła o blisko 50 proc. Ponadto wciąż brakuje lokali do wynajęcia. Osoby, które poszukują obecnie mieszkania, muszą mierzyć się z szeregiem problemów - od absurdalnie wysokich kwot za czynsz, przez roszczeniową postawę wynajmujących, do castingów na idealnego najemcę. Jak wyglądają poszukiwania mieszkania? Postanowiłam przekonać się na własnej skórze.
17.10.2022 06:41
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Najemcom coraz trudniej znaleźć mieszkanie. Z analiz Domiporta.pl wynika, że najgorzej jest w dwóch miastach - we Wrocławiu i w Krakowie. Tam średnie ceny za najem poszły w górę o prawie 50 proc. Na tak drastyczne wzrosty złożyło się zdaniem ekspertów kilka czynników.
Pierwsze ograniczenie liczby dostępnych lokali zauważono po eskalacji wojny w Ukrainie. Zdecydowana większość uchodźców szuka schronienia w największych miastach w Polsce. Do tego do wielu metropolii wrócili pracownicy biur, którzy przez dwa lata pandemii wykonywali swoje obowiązki zdalnie. We wrześniu oliwy do ognia dolali studenci. Zaczęli masowo wynajmować mieszkania i przygotowywać się do kolejnego roku akademickiego.
Ogromne zainteresowanie wynajmem skłoniło właścicieli mieszkań do windowania stawek. To jednak nie koniec problemu najemców. Lokali po prostu zaczyna brakować. Jak podają eksperci Olx i Otodom, liczba ofert zmniejszyła się o 70 proc. Nabywców w mgnieniu oka znajdują nawet klitki, które do tej pory zajmowali krótkoterminowo turyści. Wynajmujący zawładnęli rynkiem. Postanowiłam sprawdzić, jak wygląda poszukiwanie mieszkania w mieście, w którym jest o to najtrudniej, czyli w Krakowie.
Oczekiwania kontra rzeczywistość
Ostatni raz mieszkania na wynajem szukałam ponad siedem lat temu. Po kilku godzinach wertowania ogłoszeń w internecie wybierałam te najlepsze i umawiałam się z właścicielami mieszkań na pierwsze, zapoznawcze oględziny. Wystarczyła krótka rozmowa, zadanie paru pytań, przeczytanie wstępnej umowy i można było decydować się na najem. Tym razem nie mogłam liczyć na tak sprawne poszukiwania. Rynek najmu zmienił się diametralnie.
Zanim zabrałam się za przeglądanie ofert, ustaliłam budżet. 3000 zł to była moja górna granica. Szybko okazało się, że w tym przedziale cenowym mogłam liczyć co najwyżej na niewielkie mieszkania dwupokojowe lub kawalerkę. I tych nie było zbyt wiele. Wykonałam pierwszy telefon do właściciela upatrzonego w internecie mieszkania. Ofertę opublikowano dwie godziny wcześniej.
- To już nieaktualne. Mieszkanie zostało wynajęte - usłyszałam w słuchawce. Kolejne próby kontaktu z autorami ogłoszeń wyglądały podobnie. Do niektórych osób nie udało mi się już dodzwonić. Prawdopodobnie pod presją niekończących się wiadomości wyłączyli telefony. - Musisz dobijać się do skutku, a potem od razu umawiać się na oglądanie mieszkania. Jak się nie zdecydujesz, zrobi to ktoś inny - radziła mi Paulina, która niedawno wynajęła mieszkanie w Krakowie. Poszukiwania zajęły jej dwa miesiące.
Wzięłam jej uwagi do serca. Odświeżałam nerwowo serwis z ogłoszeniami najmu, czekając na kolejne oferty. Jak na złość niemal nie napływały nowe. Po dwóch dniach udało mi się skontaktować z właścicielem 34-metrowego mieszkania na obrzeżach miasta. Cena przekraczała mój budżet o 200 zł. Od razu podjęłam próbę umówienia spotkania. Zapytałam o pierwszy wolny termin.
- Chwileczkę, najpierw chcę zadać pani kilka pytań - odpowiedział.
"Pani to planuje mieć dzieci?"
O castingach na idealnego najemcę słyszałam do tej pory tylko w kontekście mieszkań dla studentów. Właściciele i obecni już w lokalu lokatorzy przepytywali kandydata na nowego najemcę, próbując dowiedzieć się, czy rozmówca wpasuje się w obowiązujące pomiędzy mieszkańcami zasady.
Obecnie castingi na najemcę zaczynają się jeszcze przed obejrzeniem mieszkania. Właściciele wykorzystują pierwszą telefoniczną rozmowę do uzyskania odpowiedzi na kilka kluczowych dla nich pytań. - Gdzie pani pracuje? Ile zarabia? Ma pani dzieci? Zwierzęta? - usłyszałam mężczyzny po drugiej stronie telefonu.
Po przejściu wstępnej weryfikacji spotykamy się w mieszkaniu, które miałabym wynająć. Jego standard wyraźnie kontrastuje z proponowaną ceną. Na wyposażeniu nie ma niczego oprócz kuchni w zabudowie oraz niewielkiej półki na buty tuż przy drzwiach wejściowych. - Meble są do zakupienia we własnym zakresie - dowiaduję się na miejscu. W ogłoszeniu o takich szczegółach nie wspomniano. Zdjęcia przedstawiały umeblowane wnętrza.
Braki w wyposażeniu nie przeraziły mnie jednak tak bardzo, jak postawa samego wynajmującego. Po prośbie o udokumentowanie zarobków i okazanie referencji poprzednich wynajmujących oraz pracodawcy, zadał pytanie o moje plany związane z zakładaniem rodziny. - Pani to planuje mieć dzieci w najbliższej przyszłości? - wycedził. Niestosowną dociekliwość argumentował chęcią przygotowania odpowiedniej dla mnie umowy.
- Jakby mi tu pani zaszła w ciążę, to bym pani już nie mógł eksmitować. Wtedy tylko najem okazjonalny wchodzi w grę. A notariusz to droga sprawa - podsumował.
8000 zł na start
Im więcej ofert przeglądałam, tym bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że wynajęcie mieszkania w Krakowie za 3000 zł graniczy z cudem. Ku mojemu zdziwieniu trafiłam na lokum, którego koszty tylko nieznacznie przekraczały budżet. Cena z opłatami wynosiła ok. 3050 zł. Zadzwoniłam pod wskazany numer, ale telefon odebrał pośrednik. To obecnie dość popularne rozwiązanie. Coraz więcej właścicieli decyduje się na podjęcie współpracy z pośrednikami. Specjaliści odciążają ich w kontakcie z potencjalnymi lokatorami.
Mieszkanie obejrzałam tego samego dnia. Agent w eleganckim garniturze wręczył mi na dzień dobry umowę pośrednictwa. - 2400 zł płatne gotówką w dniu podpisania umowy najmu - podkreślił, podając mi długopis. Upewniłam się, czy to kwota za pokazanie mi mieszkania. Agent nie zaprzeczył.
- W innych częściach Europy, gdzie rynek należy do najemców, to właściciele płacą za naszą pracę, ale w tym wypadku… Sama pani rozumie. Koszty ponoszą ci, którym najbardziej zależy - dodał.
Mimo obecności pośrednika właściciel wziął udział w spotkaniu. Chciał zweryfikować, z kim podpisze umowę. Sam wykończył mieszkanie i - jak twierdził - wybierze kogoś, po kim "nie będzie zmuszony przeprowadzać kolejnego remontu".
Pośrednik zapewnił, że zastąpi mnie w ewentualnych negocjacjach i rozmowach z właścicielem. Posiadacz mieszkania nie był łatwy w obyciu. Zamiast traktować mnie poważnie rzucał żartami podważającymi moje umiejętności obsługi pralki i wymiany żarówek. Ostatecznie koszty wynajęcia mieszkania z agentem znacznie mnie przerosły. Oprócz czynszu, kaucji i stawki za usługi pośrednika doszła także opłata notarialna za podpisanie umowy najmu okazjonalnego. Łączne koszty początkowe wyniosłyby w tym przypadku 8000 zł.
Nie stać cię na wynajem? Zamieszkaj w garażu
Błądziłam po okolicy, szukając wysłanego na komunikatorze adresu kolejnego mieszkania. Dookoła nie widziałam żadnych bloków. Jedyne, co mijałam, to długi rząd garaży i niskich domków gospodarczych. W końcu zauważyłam otwarte drzwi do jednego z pomieszczeń. Stał w nich młody, uśmiechnięty mężczyzna.
- Warunki są takie, jak widać. Jeśli to pani nie przeszkadza, możemy od razu podpisać umowę rezerwacyjną - wyjaśnia. Surowy, niewielki budynek przekształcono dość nieudolnie w mieszkanie dwupokojowe, które wyceniono na 2700 zł. Wewnątrz było ciemno. Pokoje doświetlały dwa okna garażowe. Wynajmujący z radością w głosie stwierdził, że mieszkanie cieszy się ogromnym zainteresowaniem. - Jeszcze wczoraj oglądało je łącznie 15 osób - powiedział.
Zrozumiałam, że powinnam pospieszyć się z decyzją. Deklarację miałabym złożyć maksymalnie za dwie godziny. W przeciwnym razie właściciel miał już na moje miejsce wielu chętnych. - Wynajmuję kilka mieszkań w Krakowie od lat. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie widziałem. Ludzie ustawiają się w kolejkach, żeby obejrzeć jakikolwiek dostępny lokal - wyznaje w rozmowie.
Nie każdy wynajmujący taki straszny
Po tygodniu przeglądania ofert najmu udało mi się obejrzeć cztery mieszkania, choć próbowałam skontaktować się z 12 wynajmującymi. Niespodziewanie na jednej z facebookowych grup zauważyłam mieszkanie, które nie odstraszało mnie wyglądem wnętrz i ceną. Wystawiono je za równe 3000 zł. W Krakowie to teraz rzadkość. Stawki za mieszkania dwupokojowe zaczynają się od 3500 zł.
Nauczona poprzednim doświadczeniem nastawiłam się bojowo na rozmowę z właścicielką. Na miejscu czekało mnie spore zaskoczenie. Przestronne, dwupokojowe mieszkanie było w pełni urządzone i znajdowało się niedaleko centrum. Do tego po raz pierwszy poczułam, że nie jestem w nim intruzem.
- Zawsze traktowałam moich lokatorów z szacunkiem i to samo otrzymywałam w zamian - przyznała po chwili. Kobieta nie ukrywała, że w mieszkaniu przydałby się drobny remont. - Pomalujemy ściany, zanim wprowadzi się tutaj ktoś nowy. W razie potrzeby dostawimy też meble - dodała.
Na pytanie, czy czynsz w najbliższym czasie planuje podwyżki czynszu, stanowczo zaprzeczyła. - Nie jestem zwolenniczką takich działań. Oczywiście, każdy chce zarobić, ale nie takim kosztem. Bądźmy dla siebie ludźmi - stwierdziła. Nie padły z jej strony dodatkowe, niestosowne pytania. Wszystko rozegrało się w przyjaznej atmosferze, która zdecydowanie zachęcała do wynajęcia mieszkania.
Sara Przepióra, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl