Al Pacino prawie na dnie
Al Pacino przez długi czas nie potrafił poradzić sobie z własną popularnością.
Al Pacino przez długi czas nie potrafił poradzić sobie z własną popularnością. Aktor opowiedział o swojej walce z uzależnieniem od alkoholu, w które popadł już jako znany człowiek.
- Nie byłem gotowy na sławę - tłumaczy Pacino. - Czułem się tak, jak gdybym dostał nią w głowę i nie mógł wstać. Nigdy nie zależało mi na rozpoznawalności, wywiadach, obnażaniu swojego życia. Wręcz przeciwnie, uciekałem przed tym. Chciałem się schować.
- Wiele razy wątpiłem w siebie. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że lepiej czuję się poza pracą, niż na planie. W świecie pijących istnieje określenie "spaść na samo dno". Byłem bardzo blisko. Laurence Olivier powiedział kiedyś, że najwspanialszą nagrodą za aktorstwo jest drink po pracy. W moim wydaniu nagroda ta stawała się wyróżnieniem za całokształt dokonań.
- W końcu przestałem pić. Nie od razu, ale udało mi się. Kiedyś, aby wyjść na ulicę niezauważonym, przebierałem się w różne kostiumy, doczepiałem sztuczną brodę. Chciałem być niewidzialny. Teraz jednak czuję się znów podekscytowany swoją pracą, pozytywnie nakręcony. Cieszę się, że jestem sobą, że mogłem nakręcić tyle wspaniałych filmów z genialnymi ludźmi. Zawsze kochałem to, co robię - tyle że przygoda miłosna może mieć wiele różnych twarzy.
Dorobek Ala Pacino zamyka film telewizyjny "Phil Spector".
(Megafon.pl/ma)