Blisko ludziBez szans na nieśmiertelność

Bez szans na nieśmiertelność

Biotechnologia, biologia molekularna, inżynieria genetyczna fascynują samą nazwą, budzą emocje. Czasem wręcz boimy się eksperymentów, które naukowcy zajmujący się tymi dziedzinami przeprowadzają w swoich laboratoriach.

Bez szans na nieśmiertelność

22.05.2007 | aktual.: 28.06.2010 00:56

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Biotechnologia, biologia molekularna, inżynieria genetyczna fascynują samą nazwą, budzą emocje. Czasem wręcz boimy się eksperymentów, które naukowcy zajmujący się tymi dziedzinami przeprowadzają w swoich laboratoriach.

Trochę inne mleko

Nie produkują oni jednak żadnych strasznych postaci, Frankensteinów i dziwolągów. Przynajmniej na razie. Wprowadzają tylko pojedyncze cechy do tego, co już istnieje - każdy z nich uważa, że pracuje dla dobra ludzkości; ale tak naprawdę muszą wykazać, że to, czym się zajmują, do czegoś się przyda, bo i w nauce nie można nikogo uszczęśliwiać na siłę.

Wielu z nich twierdzi, że doszli właśnie do takiego momentu, w którym ludzie muszą zaakceptować to, co oni potrafią zrobić. Tymczasem my wciąż boimy się, np. transgenicznych roślin (o zmienionych cechach genetycznych), niepokoimy się, jaki będzie ich wpływ na środowisko, jaka będzie żywność, która zostanie z nich wyprodukowana.

Naukowcy od dawna starają się wszystko wytłumaczyć, tak żebyśmy nie czuli lęku, towarzyszącego odkryciom. Wydawać by się mogło, że jak spokojnie powiedzą, co to geny, co to mieszanie genów, to my uwierzymy, że to jest bezpieczne. Będzie po prostu krowa, która da trochę inne mleko. I nie dość, że zrozumiemy, to jeszcze się ucieszymy, że biolodzy nareszcie umieją zrobić coś pożytecznego dla ludzi, nie tylko oglądać i opisywać trawki, kwiatki, ptaszki. Ale okazało się, że obawiamy się form życia, których nie stworzyła natura, same nie wyewoluowały, tylko naukowcy przyłożyli do nich rękę.

Klinika klonowania

Kilka lat temu Amerykanin, dr Richard Seed zapowiadał otwarcie kliniki klonowania ludzi. Ponieważ w eksperymentalnej nauce nie ma kategorycznych odpowiedzi tak – nie, miał prawo coś takiego oświadczyć.

Żaden naukowiec nie powie, że klonowanie ludzi jest niemożliwe, jeżeli już udało się to zrobić z jakimiś ssakami. Spójrzmy jednak na to, co on proponuje od strony technicznej.
Wiemy, że udało się sklonować owcę i cielę. Owca, jak twierdzą embriolodzy, jest bardzo wygodnym obiektem do tego rodzaju pracy. Materiał genetyczny użyty do eksperymentu był specyficzny, bo pobrano go z komórek rozwijającego się gruczołu mlecznego ciężarnej samicy. W takim bardzo pobudzonym do życia organie, komórki szybko się dzielą i mają swoje specyficzne zadania. Nie były to więc zupełnie normalne komórki.

Embriolodzy mówią, że człowiek i mysz to dwa organizmy bardzo trudne do manipulowania ich wczesnymi embrionami. Poza tym, twórcom owcy udało się przy 278 próbie, trzeba było 3 samic (jedna dała komórkę jajową, druga materiał genetyczny, trzecia donosiła ciążę).

Wyobraźmy sobie, że pomysł na człowieka przebiega tak samo. Potrzebujemy ok. 900 kobiet, wszystkie muszą być w odpowiednim wieku, w odpowiednim stanie, muszą zechcieć to zrobić. Może raz się uda. To wszystko dowody w wyniku których oświadczenia dr Seeda brzmią szaleńczo.

Czy zatem zabronić klonowania ludzi? Przecież nie urodzi się klon tylko człowiek. Ktoś, kto będzie wiedział, że jest identyczny z innym człowiekiem. Całe jego życie prywatne, indywidualna wartość, będą stały pod znakiem zapytania.

Jego starszy odpowiednik, choć genetycznie prawie identyczny, nie będzie tym samym człowiekiem. Żyjąc w innym otoczeniu, podejmując indywidualne decyzje, nie musi się oglądać na swojego dawcę genetyki. Moralnych problemów jest mnóstwo. Nawet ci, którzy sklonowali owcę, uważają, że powinno być moratorium na klonowanie ludzi.

Zapał z ograniczeniami

Gdzie przebiega granica, której nawet genialnemu naukowcowi przekroczyć nie wolno? Na to pytanie nie ma w tej chwili na świecie odpowiedzi. To zawsze arbitralna decyzja. Ale coraz więcej uczonych twierdzi, że wielki zapał, z którym genetycy zaczęli modyfikować najpierw bakterie, potem grzyby proste, rośliny, zwierzęta, może powinien mieć jakieś ograniczenia.

Na przykład stworzone zostaną zwierzęta, które będą wydalać w swoim moczu ważne dla człowieka białka. Powinny całe życie stać unieruchomione w boksach, mieć założone cewniki. Uzurpujemy sobie tym samym prawo do wytworzenia żywych istot całkowicie podległych ludziom.

SIŁA DOTYKU
Kura, która biega po podwórku i ma złożyć jajka, a potem zostanie zjedzona, to jednak trochę co innego. Etyczne aspekty pojawiają się już na poziomie zwierząt. A ingerencja w ludzką rozrodczość? Nie trzeba religii, żeby obudziły się wątpliwości, wystarczy być myślącym człowiekiem.

Ale granice przesuwają się. Razem ze sprawnością zabiegów, z powodzeniem eksperymentów. Kiedy wykonano pierwszy przeszczep serca ludzie mieli wielkie opory moralne. „Jak można brać coś od zmarłego” - mówiono. Nauka będzie szła w kierunku hodowania tkanek, narządów, nie człowieka tylko jego części. Mamy już udane próby ze skórą.

Szansa na nieśmiertelność

Żaden biolog nie sądzi, że znajdzie sposób na nieśmiertelność, choć są geny przedłużające życie. U nicieni znaleziono gen, który pozwala, po pewnej manipulacji, żyć im 3 razy dłużej. Czyli człowiek też mógłby żyć 240 lat. Gdyby tak rzeczywiście się stało, stworzyłoby to problemy dla Ziemi, straszne problemy starości, bo przecież chcielibyśmy żyć długo, ale i przyjemnie.

Tymczasem nicienie żyją 3 razy dłużej, ale 3 razy wolniej, wszystkie reakcje, ruchy, metabolizm, stadia życiowe przebiegają u nich w zwolnionym tempie. Gdybyśmy to przełożyli na nasze życie bylibyśmy 3 razy dłużej dzieckiem, 3 razy dłużej człowiekiem dojrzałym, 3 razy dłużej starym; może nie moglibyśmy biegać poniżej 10 sekund na setkę.

Trzeba się zastanowić, czy naprawdę chcemy takiego spowolnienia tempa naszego życia. Zresztą ewolucja świata żywego jest przeciw nieśmiertelności. W jakimś sensie zdecydowała, że postęp polega na wymianie pokoleń. Nowa, korzystniejsza kombinacja genów może się znaleźć u naszych dzieci, w nas już nic się nie zmieni. Idziemy do przodu, bo wciąż rodzą się nowe pokolenia bardziej dostosowane do życia. Straszny byłby świat matuzalemów z ciągle takim samym zasobem genów i cech.

Co nam pozostaje?

Patrząc z tej perspektywy, zaprzyjaźnijmy się ze środowiskiem. Poznajmy dobrze nasz zapis genetyczny i innych istot, które nas otaczają, wzmocnijmy to, co trzeba w nim wzmocnić, zmieńmy, co trzeba zmienić. To potrwa, bo jesteśmy dopiero na progu, naukowcy odsłonili więcej pytań niż się spodziewano.

Jest też czarny scenariusz, który zakłada, że zniszczymy swój gatunek. Ale niektórzy naukowcy twierdzą, że życiu na Ziemi to, co robi człowiek, absolutnie nie zagraża. Najwyżej zginie z jej powierzchni gatunek Homo sapiens. Możemy unicestwić się przez wojny, możemy stworzyć monstrualne istoty, które w jakimś momencie zbuntują się przeciw nam, będziemy musieli uciekać na inne planety. Straszne scenariusze science fiction są w pewnym sensie możliwe. Wierzmy jednak, że nie nastąpią, nie jesteśmy chyba aż tak głupi.

Komentarze (0)