Blisko ludziBezustanne podniecenie seksualne ją zabiło

Bezustanne podniecenie seksualne ją zabiło

39-letnia Amerykanka, która cierpi na wyniszczające schorzenie, polegające na odczuwaniu ciągłego podniecenia seksualnego i konieczności jego rozładowania, popełniła samobójstwo.

Bezustanne podniecenie seksualne ją zabiło
Źródło zdjęć: © Daily Mail

06.12.2012 | aktual.: 21.12.2012 14:21

39-letnia Amerykanka całymi latami cierpiała na wyniszczające schorzenie, polegające na odczuwaniu ciągłego podniecenia seksualnego i konieczności jego rozładowania. Kobieta opowiedziała o swoim problemie mediom, szukała też specjalistycznej pomocy medycznej. Niestety, bezskutecznie. W końcu targnęła się na swoje życie.

Choroba Gretchen Molannen powodowała stan fizycznego podniecenia, które nie znajdowało jednocześnie żadnego odzwierciedlenia w psychice. Jedynym sposobem, w jaki mogła sobie z nim radzić to wielogodzinna masturbacja – coś, co jako Luteranka, uważała za hańbiące. Wiele godzin spędzała w swojej sypialni, zamknięta z wibratorem. Kilka dni przed śmiercią wyznała, że żałuje, iż nie powiedziała o swoim problemie rodzicom, z którymi mieszkała.

Ze względu na swoje upośledzenie, musiała zrezygnować niemal ze wszystkich przyjemności i obowiązków. Jej całe życie zaczęło się obracać wyłącznie wokół konieczności zaspokajania odczuwanego podniecenia.

Molannen chciała pracować jako tłumacz, bo biegle znała języki francuski, niemiecki i hiszpański. Choroba nie pozwoliła jej jednak rozwijać się zawodowo. Początkowo radziła sobie finansowo, imając się różnych dorywczych zajęć. Ostatecznie musiała jednak z nich wszystkich zrezygnować, bo rozładowywanie napięcia seksualnego zdominowało całe jej życie. W 1999 r. zupełnie zrezygnowała z pracy zawodowej.

- Byłam przerażona – wyznała w wywiadzie dla „Tampa Bay Times”. – Nie mogłam przestać być podniecona seksualnie. Nie wiedziałam, co robić.

Dziennikarze gazety odnaleźli ją po tym, jak na początku roku zamieściła ogłoszenie, że szuka specjalisty, który wykona jej bezpłatnie rezonans magnetyczny. Chciała udowodnić przed sądem, jak poważne jest jej schorzenie i ubiegać się o orzeczenie o niepełnosprawności. Wcześniej dwukrotnie jej go odmówiono.

W “Tampa Bay Times” po raz pierwszy otwarcie opowiedziała o swojej chorobie. Wyznała, że cierpi na nią od 23. roku życia. Początkowo myślała, że to związane ze zmianami hormonalnymi, jakie zachodzą w organizmie kobiety, więc przez wiele lat cierpiała w skrytości i miała nadzieję, że tortury miną. Dopiero w 2007 r. zorientowała się, że jej problem może być znacznie poważniejszy, niż myślała. W telewizji usłyszała rozmowę z kobietą opowiadającą o tej samej dolegliwości.

Zwróciła się wtedy o pomoc do lekarzy różnych specjalizacji, ale wielu z nich nawet nie słyszało o takiej chorobie. Nie było jej stać na testy i leczenie, które – jak się dowiedziała – okazało się skuteczne w przypadku innych pacjentek.

W swoim najgorszym dniu miała 50 niekontrolowanych orgazmów pod rząd. Myślała wtedy, że umrze. Opisując je, powiedziała, że odczuwała fizycznie symptomy, jakie towarzyszą normalnemu orgazmowi, czyli pulsowanie i gwałtowne bicie serca. Podstawową różnicą był jednak dodatkowo olbrzymi, wyniszczający i traumatyczny lęk.

- Próbuję sobie wmówić, że to nie jest prawdziwe i po prostu to ignorować. Czasem mi się udaje, ale wiele razy jestem bezsilna – mówiła w wywiadzie dla amerykańskiej gazety.

Gretchen Molannen mieszkała w domu swoich nieżyjących rodziców. Miała chłopaka, jednak nie była w stanie zbudować z nim pełnej, normalnej relacji. Kochali się jedynie cztery razy do roku. Gretchen robiła to dla podtrzymywania intymnej więzi fizycznej, ale po stosunku przez kilka godzin odczuwała ból nie do zniesienia. Chłopak Molannen pomagał jej finansowo. Płacił za nią podatki, dzięki czemu mogła zatrzymać dom po rodzicach.

Właśnie tam, w Spring Hill na Florydzie, została znaleziona martwa. Wcześniej już trzykrotnie próbowała się zabić. Wyznała, że życie polegające na ciągłym testowaniu nowych metod samobójczych, płakaniu i zaspokajaniu się, zupełnie pozbawione jest sensu. Targnęła się na swoje życie tydzień po tym, jak w „Tampa Bay Times” ukazał się artykuł na jej temat. Paradoksalnie, po publikacji do redakcji zgłosiło się kilka osób, oferując pomoc. Dziennikarze nie mogli się już jednak wtedy skontaktować z Gretchen.

Jak podaje "Journal of Sex and Marriage Therapy", schorzenie może wystąpić na skutek wielu wydarzeń, takich, jak odstawienie leków antydepresyjnych, początek menopauzy, a nawet pechowy upadek. Gretchen Molannen wyznała, że przed zapadnięciem na swoją chorobę była molestowana seksualnie przez swojego sąsiada. Udzielając wywiadu amerykańskiej gazecie, zastanawiała się, czy mogło mieć to coś wspólnego z jej późniejszą, wyniszczającą przypadłością.

Nie do końca wiadomo, ile kobiet na świecie cierpi na podobne schorzenie. Na pewno jednak przypadek Gretchen Molannen nie był odosobniony. Eksperci szacują, że problem może dotykać tysięcy kobiet.

(io/pho) Na podst. tampabay.com, dailymail.co.uk

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (115)