Czy warto schodzić się po rozstaniu
„Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki” – mawiał Heraklit z Efezu, jednak wiele osób zapomina o mądrej radzie słynnego filozofa. Szczególnie, gdy w grę wchodzą uczucia i emocje. Nic dziwnego, że blisko 30 proc. par wraca do siebie po rozstaniu. Czy jest to na pewno dobry pomysł?
10.03.2015 | aktual.: 10.03.2015 14:32
„Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki” – mawiał Heraklit z Efezu, jednak wiele osób zapomina o mądrej radzie słynnego filozofa. Szczególnie, gdy w grę wchodzą uczucia i emocje. Nic dziwnego, że blisko 30 proc. par wraca do siebie po rozstaniu. Czy jest to na pewno dobry pomysł?
Informacja o rozstaniu Ani Dąbrowskiej i Pawła Jóźwickiego, długoletniego partnera znanej piosenkarki i ojca dwójki jej dzieci, zaskoczyła wszystkich. - Ania bywała bardzo trudna. Czasem trochę zimna, czasem jakby nieobecna. Kiedy źle się działo w ich związku, raczej nie miała ochoty niczego naprawiać, tłumaczyć czy łagodzić – tłumaczyła znajoma pary w rozmowie z „Grazią”.
Jednak po kilku miesiącach media doniosły, że artystka podjęła próbę odbudowy relacji. - To nie był łatwy związek, ale postanowili do siebie wrócić. Wiedzą, że to będzie ciężki kawałek chleba, ale najważniejsze jest dla nich dobro dzieci – twierdził informator „Faktu”.
W świecie show-biznesu podobnych historii nie brakuje. Świetnym przykładem jest związek Pink i jej męża Careya Harta. Para rozstała się po zaledwie dwóch latach małżeństwa. a powodem były liczne zdrady Careya. Po półrocznej separacji postanowili do siebie wrócić. - Żaden związek nie jest idealny i czasami trzeba zrobić parę kroków do tyłu, by potem ruszyć naprzód. Tak było w naszym przypadku. Byliśmy osobno przez rok i w pewnym momencie zaczęliśmy naprawiać nasze relacje. To, co teraz robimy, jest dużą częścią tego właśnie procesu – stwierdził Hart.
Niedługo później parze urodziła się córeczka. - Ona jest prześliczna, tak jak jej tata– napisała na Twitterze Pink w kilka godzin po porodzie.
Bez szans na sukces?
Rozstania i powroty nie są oczywiście zarezerwowane tylko dla gwiazd. Szacuje się, że co trzecia para postanawia dać sobie „jeszcze jedną szansę”. Jednak naukowcy zapatrują się na to dość sceptycznie. Badania na ten temat przeprowadziła m.in. prof. Amber Vennum z amerykańskiego uniwersytetu w Kansas City. Z jej obserwacji wynika, że większość reaktywowanych związków nie należy do zbyt udanych.
Dlaczego? Prof. Vennum doszła do wniosku, że jest to efekt nastawienia partnerów, którzy, po wcześniejszych doświadczeniach, nie czują się sobie przeznaczeni i nie są gotowi do głębszego zaangażowania się w pomyślność związku. Wykazują także mniejszą skłonność do kompromisów i pracy nad pielęgnowaniem relacji z partnerem. Gwarancją sukcesu nie jest nawet decyzja o zawarciu małżeństwa. Zdaniem amerykańskiej badaczki w parach, które formalizują „drugi” związek, częściej dochodzi do kłótni i nieporozumień. Za symboliczną granicę uchodzą pierwsze trzy lata małżeństwa – według naukowców w tym okresie notuje się największą liczbę separacji i rozwodów, które bywają konsekwencją pochopnej decyzji o powrocie do siebie po uprzednim rozstaniu.
Eliminacja negatywnych wspomnień
Dlaczego decydujemy się po raz kolejny „wejść do tej samej rzeki”? Głównym powodem jest zwykle strach przed samotnością, który powoduje obniżenie samooceny i skłonność do idealizowania dawnego związku i partnera. Koncentrujemy się wówczas na miłych i pozytywnych wspomnieniach, jednocześnie eliminując z pamięci negatywne doświadczenia. U wielu kobiet pojawia się również wiara w przemianę byłego faceta, niekiedy tak silna, że skutecznie oszukują same siebie.
- Rozstanie nie przekreśla szans na stworzenie szczęśliwego związku, ale wszystko zależy od powodów przerwania relacji – tłumaczy w „Newsweeku” Magdalena Zakrocka, psycholog i psychoterapeuta. - Jeśli problem dotyczył tylko bieżącej sytuacji, to powrót jest możliwy po zmianie w sytuacji zewnętrznej, ale jeśli problemy są głębsze i dotyczą psychologicznego funkcjonowania pary lub chociażby jednej osoby, to wówczas sprawa się komplikuje – dodaje.
Problem pojawia się, gdy jeden z partnerów nie potrafi stworzyć i utrzymać satysfakcjonującej więzi. Po rozstaniu może się zdarzyć, że taka osoba zatęskni za związkiem, bo nie jest świadoma, że gdy jest blisko, tchórzy i niszczy relacje. Jednak po reaktywacji związku historia z dużym prawdopodobieństwem się powtórzy.
Jak uniknąć rozczarowania?
Bonnie Eaker Weil, autorka książki „Rozstania są dla mięczaków” radzi, by przed powrotem stworzyć listę uczuć, które ogarniają nas, gdy myślimy o reaktywacji związku. Odpowiedzmy sobie na pytania, co było źle, kiedy się rozstawaliśmy, co się od tamtego czasu zmieniło, za czym tęsknimy najbardziej, co nas w związku męczyło, a z czego byłyśmy zadowolone.
Warto wówczas posłuchać nie tylko serca, ale również rozumu, by nie powtórzyć tych samych błędów. Nasza pamięć ma bowiem tendencję do wypierania ze świadomości przykrych wspomnień, dlatego dawna miłość kojarzy się nam zdecydowanie pozytywnie. Jednak reaktywowanie związku oznacza nie tylko powrót do tamtych uniesień, ale również problemów, które spowodowały rozejście. Może się zdarzyć, że ponowne związanie się z byłym partnerem zamiast oczekiwanych wzlotów uczuciowych, przyniesie tylko pasmo kolejnych rozczarowań.
Należy się zastanowić, czy zyski ze związania się z dawną miłością będą większe niż ewentualne straty.
Relacje między byłymi partnerami przybierają różne formy. Ostatnio coraz więcej osób decyduje się na eksgamię, czyli utrzymywanie kontaktów seksualnych po zerwaniu. Traktują to, jako niezobowiązującą formę rozrywki lub lek na samotność.
Jednak taka gry niesie za sobą konsekwencje. Nawet jeśli jedna ze stron traktuje igraszki łóżkowe wyłącznie w kategoriach rozrywkowych, druga może mieć zupełnie inne intencje, np. liczyć na „drugą szansę”, a nawet planować zemstę na eks-partnerze. Generalnie seksuolodzy uznają tego typu relacje za przejaw niedojrzałości i niezdrową sytuację, w której dwoje ludzi traktuje się bardzo instrumentalnie.
RAF/(gabi)/WP Kobieta