Eksperci: otyłość głównym powodem chrapania
Otyłość to główny powód chrapania w czasie snu, a to groźne, bo doprowadza do bezdechu sennego, który skutkuje wieloma poważnymi chorobami - podkreślali eksperci, którzy uczestniczyli w sympozjum w Białymstoku.
12.05.2014 | aktual.: 25.05.2018 15:01
Otyłość to główny powód chrapania w czasie snu, a to groźne, bo doprowadza do bezdechu sennego, który skutkuje wieloma poważnymi chorobami - podkreślali eksperci, którzy uczestniczyli w sympozjum w Białymstoku. Było to pierwsze w Polsce interdyscyplinarne sympozjum o leczeniu zaburzeń oddychania podczas snu. Uczestniczyli w nim specjaliści z kraju i zagranicy.
Szef tej kliniki prof. Marek Rogowski podkreślał, że dotychczas o tej tematyce lekarze rozmawiali w Polsce na różnych konferencjach, ale po raz pierwszy zorganizowano sympozjum z udziałem specjalistów z wielu dziedzin, bo takiego podejścia wymagają te schorzenia. Chodzi współpracę laryngologów z pulmonologami czy specjalistami leczącymi choroby metaboliczne. Lekarze pracują nad wspólnym podejściem do leczenia, jednolitym nazewnictwem.
"Problem narasta z powodu otyłości, obciążeń życia (...) Szczupły człowiek, niepalący, właściwie odżywiający się, nie ma problemu z chrapaniem. Zdrowe życie sprzyja pozbyciu się dolegliwości" - mówił Rogowski.
Przytoczył światowe dane, z których wynika, że około 20 proc. mężczyzn i 5 proc. kobiet ma problemy z chrapaniem czy bezdechem sennym. "Kiedyś ludzie sobie nie uświadamiali problemów: chrapie, to chrapie, a okazuje się, że pacjent, który chrapie ma bezdechy, krócej żyje, ma zawały częściej niż inni ludzie, ma udary, szereg innych dolegliwości. To jest porównywane do zespołu metabolicznego, gdzie uszkodzone są wszystkie ważne elementy, które decydują o zdrowiu pacjenta: od płuc po serce, po ośrodkowy układ nerwowy" - podkreślił Rogowski.
Specjalista leczenia zaburzeń oddychania w czasie snu prof. Bhik Kotecha z Londynu wskazał, że ok. 40-50 proc. populacji chrapie, a u ok. 10 proc. rozwinie się problem bezdechu w czasie snu.
Eksperci zwracali uwagę, że wzrasta świadomość społeczna nt. skutków zaburzeń oddychania w czasie snu i coraz więcej pacjentów trafia do lekarzy.
Specjaliści podkreślali, że chrapanie i bezdechy powodują niewłaściwe dotlenienie mózgu. "To tak, jakby ktoś komuś położył poduszkę na twarz i kazał mu walczyć o każdy oddech, kiedy zapadają się ściany drogi oddechowej. Tak ci pacjenci często się zachowują" - mówił Rogowski.
Bezdechy można leczyć różnymi metodami, w zależności od stopnia zaawansowania problemu. Pacjenci dostają np. specjalną maskę, w której śpią. Rogowski podkreślił, że działa ona jak odkurzacz funkcjonujący w odwrotną stronę: wymusza poszerzenie dróg oddechowych poprzez wdmuchiwanie powietrza. "Śpi się z maską, która wytwarza dodatnie ciśnienie w drogach oddechowych" - dodał.
Jednak nie wszyscy mogą używać maski. Uczestniczący w sympozjum prof. Jimmy J. Brawn z Uniwersytetu Georgia w USA wskazał, że np. niektórzy mają objawy klaustrofobiczne i nie chcą korzystać z takiego aparatu.
Uczestnicy sympozjum oglądali dzięki wideokonferencji transmisje z kilku przeprowadzanych w klinice zabiegów. Były to m.in. plastyka gardła środkowego i zmniejszenie części nasady języka.
Inne oferowane chorym zabiegi to np. operacja bocznej ściany gardła, plastyka podniebienia, udrażnianie nosa, poprawianie niewłaściwie ułożonej żuchwy - podkreślała prof. Ewa Olszewska z białostockiej Kliniki Otolaryngologii.
W białostockiej klinice, która jako jedyna w Podlaskiem przeprowadza operacje pomagające w leczeniu zaburzeń oddychania w trakcie snu na zabiegi czeka się nawet 3 lata, na diagnostyczne badanie snu kilka miesięcy (w Białymstoku takie badanie można zrobić w dwóch miejscach).
Sympozjum zorganizowała Klinika Otolaryngologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.
(PAP), kow/ pro/